Darmowa wypożyczalnia płyt i kaset (nr 114) ,ul.Powstańców Śląskich ,Warszawa (Yello nky)
www.bemowo.e-bp.pl
Jest i Company i mnóstwo innych,ciekawych filmów i teatrów TV i,i,i....
W końcu udało mi się obejrzeć "The Company" - film mi się podobał, choć nie opowiada żadnej konkretnej historii, a może właśnie to mi się w nim najbardziej podobało. To jakby "sceny z życia tancerza" i wszystko co związane z tym zawodem - ból, próby, kontuzje, ale też radośc po udanym spektaklu, problemy finansowe itp.
Tylko ten ostatni spektakl mi się nie podobał - w tych dość groteskowych kostiumach.
_________________ We are never more human than when we are dancing. (Jose Limon)
groteska to dobra rzecz np u Eka, ale w finale filmu to było jakies bzdurne.
mysle ze ta Altmanowska ironia poszła juz w taką przesmiewczosc i dlatego to tak wyszło, potwierdzając obiegową opinie ze balet/ taniec "powazną" sztuką nie jest.
groteska to dobra rzecz np u Eka, ale w finale filmu to było jakies bzdurne.
rzeczywiście, to nie bylo groteskowe a bzdurne brakowalo mi tego slowa
Altman jest mistrzem ironii i znanym prześmiewcą.Cały przygotowywany w filmie spektakl ,był pokazany jako niewiadomoco rozdmuchane do granic przyzwoitości.
Myślę,że chodziło o ironiczne pokazanie środowiska,które jest zakochane w sobie,i ,tak naprawdę puste (chodzi mi o Maestra i jego świtę).Skupione głównie na formie i jej pseudotreściach.
Mnie film BARDZO poruszył.Przecież tam doskonale pokazano jak przedmiotowo traktuje się ludzi ,że każdy członek takiego czy innego company jest tylko elemencikiem,który zawsze można wymienić lub zastąpić!
Poza tym jakiż wspaniały powrót po latach Malcolma Mc Dowell'a w roli Alberto Antonellego!
Napewno po części tak jest ,czy bywa w srodowisku baletowym i nie tylko tam, tak jak to pokazał Altman, ale bez przesady to jednak byłaby taka jednostronna diagnoza, nie oddająca wszystkich aspektów i niuansów tak secyficznego tworu jakim jest compania baletowa.
no i nie kazdy dyrektor artystyczny/ choreograf jest nadęntym bufonem, który nie pamięta imion swoich tancerzy- to takie sterotypowe ujecie( coś w sylu holywoodzkich producentów)
Mnie film BARDZO poruszył.Przecież tam doskonale pokazano jak przedmiotowo traktuje się ludzi ,że każdy członek takiego czy innego company jest tylko elemencikiem,który zawsze można wymienić lub zastąpić!
To akurat norma, i dotyczy to całego środowiska tzw. kultury, sztuki i rozrywki.
Ja się przez kilka lat nasłuchałam od jednego reżysera, że "nie ma ludzi niezastąpionych", że "w teatrze demokracji nie ma", już nie wspomnę o mniej cenzuralnych powiedzeniach, jak "aktor jest do grania..."
Nie wzrusza mnie to już, może dlatego film Altmana nie zrobił na mnie takiego wrażenia - ot pokazał parę codziennych scenek z pracy zawodowej, i co z tego? Każdy, kto decyduje się zarabiać na chleb na scenie, wypruwa z siebie ostatnie wnętrzności, taka specyfika pracy; i co w tym jest takiego niesamowitego??
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Jest to normalne dla Ciebie.Natomiast ktoś taki zwykły jak ja,ktoś dla kogo takie zachowania (vide pan A.)są nieznane,może się powzruszać i pośmiać czy też w inny sposób poemocjonować. .
Poza tym bardzo podobne sytuacje miałam okazję zaobserwować w całkiem odmiennych środowiskach
dla kogo takie zachowania (vide pan A.)są nieznane
I może na szczęście
Ja już się różnych wyzwisk nasłuchałam, nie zawsze cenzuralnych, przykładem ww "aktor jest do grania...", ale nie tylko, bywały i gorsze .
Natomiast mnie chodzi też o trochę co innego - reżyser tymi wszystkimi obrazami, mniej lub bardziej udanymi czy przejmujacymi, do niczego w końcu nie doprowadza. Nie mówię tutaj o zaskakującej puencie, bo to nie tylko o to przecież w kinie chodzi. Ale o jakąś spójność, celowość zebrania i złożenia obok siebie tych paru obrazków z życia tancerzy, własny stosunek do przedstawianego tematu. Tego mi właśnie w tym filmie zabrakło.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Właśnie obejrzałam The Company i muszę powiedzieć, że mimo niezbyt przychylnych wypowiedzi na jego temat, film bardzo mi się podobał. Po pierwsze wcale nie uważam, że został zrobiony na wzór center stage również uwielbiam ten film) jak ktoś wspomniał we wcześniejszych wątkach, a nawet stwierdzam, że absolutnie nie można go do center stage porównywać, gdyż jest zupełnie inny! Po drugie rzeczywiście nie posiada jako takiej fabuły, ale właśnie to jest w nim fajne. A jeśli komuś przeszkadza "brak" fabuły to i tak uważam, że trzeba ten film oglądnąć dla samych scen tańca, których jest tu mnóstwo i są naprawdę świetne!! Nawet ostatnie przedstawinie mi się podobało, a jak na scenę wpadli tancerze przebrani za te zielone drzewka czy sama nie wiem co to było, to myślałam, że padnę :) No i olbrzym pożerający ludzi również wymiata :))) Naprawdę fajny film :)
_________________ "Są trzy zasady rządzące życiem: rodzimy się, umieramy, rzeczy się zmieniają... i może jeszcze jedna: każdy ma osobę, po której już nikogo nie będzie mógł tak pokochać"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach