Związek z tańcem: baletoman
Posty: 1605 Skąd: Varsovie
Wysłany: Sro Maj 18, 2005 3:37 pm
Dwa tygodnie systematycznych cwiczeń i masz szpagat francuski ...
A co do ćwiczeń sprawiających trudnośc, to jest ich wiele (mialem kontuzje i teraz musze wszystko zaczynac niemal od nowa...)
_________________ sfra- odnaleziony pośród manewrów sztuki i jezyka francuskiego
chococat Gość
Wysłany: Sro Maj 18, 2005 4:27 pm
ja tez mam przygody z kontuzjami-szpagat bez rozgrzewki....i wszystko trzeba bylo zaczynac od poczatku...na szczescie teraz jest wszystko dobrze, ale nauczylam sie robienia porzadnej rozgrzewki, albo przynajmniej nie robienia szpagatow jako pierwszego cwiczenia...:/
Związek z tańcem: baletoman
Posty: 1605 Skąd: Varsovie
Wysłany: Czw Maj 19, 2005 3:25 pm
No najgorsze jest, że w owym dniu zrobilem swietną rozgrzewkę i już przy samym koncu pracy (bylem mimem-gumą) nieodpowiednio naskoczylem i bach... ścięgno sie naciągnęło i teraz mam tego skutki...
Zapisalem sie na barre au sol do Poznania , wiec mam nadzieje, ze juz do sierpnia wszystko wróci do normy.
_________________ sfra- odnaleziony pośród manewrów sztuki i jezyka francuskiego
Z tym rozciąganiem to nie można tak powiedzieć, ile czasu. Bo to zależy od predyspozycji (elastyczne mięśnie, stawy), a także od tego, co się robiło wcześniej. Dzieci generalnie rozciągają się dużo łatwiej niż dorośli. Jeśli więc jako dziecko robiłaś szpagat, to teraz nie powinnaś mieć wiele problemu, by znowu - po odpowiednim treningu - do niego znowu dojść, i to stosunkowo po niedługim czasie.
Poza tym to zależy również od częstotliwości, czasu i rodzaju rozciągania.
No i szpagat to nie jest coś, do czego się dochodzi raz i już, to jeszcze czas można pogłębiać, lepiej ustawić miednicę i mocniej wykręcić nogę...
Afra - to jak Ty ten szpagat robisz, że Ci to dwa tygodnie zajęło? Nie wierzę, że po takim czasie można robić idealnie francuza, z biodrami paralel, etc.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Joanno, nie powiedzialem, ze byl to idealny francuz... Ale zawsze francuz!
Heh, no to zmienia postać rzeczy
Ja kiedyś po powrocie z kolonii postanowiłam się rozciągnąć (młoda byłam, miałam może ze 14 lat), i do szpagatu doszłam też w jakieś 2, czy 3 tygodnie. Tylko że robiłam to w zatrważający sposób - po rozgrzewce polecagącej na skakaniu przez pół godziny nagle jeden skok kończyłam w szpagacie Hehe, to moja autorska metoda rozciągania, generalnie nie polecam
Nawet się dziwiłam, że mi to rozciąganie tak łatwo przychodziło, chociaż jak teraz na to patrzę to pozycja moich bioder byla dlaleka od ideału
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Ja od paru dni zaczęłam systematycznie się rozciągać. z dnia na dzień jest lepiej ale nie mogę powiedzieć że jestem zadowolna. żeby zrobić francuza musiałam bardzo mocno się rozgrzać a i tak jakos tak nie bardzo to wyglądało. mam elastyczne ciało ale trochę zastałe. moim głównym problemem jest ustawienie bioder, zastanawiam się czy, skoro jako dziecko długo ćwiczyłam, mi te biodra wrócą na odpowiednie miejsce.
kiedy trenowałam karate to po ok. miesiącu robiłam oba szpagaty, żabkę, foczkę itp. w rościąganiu trzeba być konsekwentnym bardzo i ciągle iść dalej, pogłębiać rozwarcie.
Też się zastanawiam. Ale - na logikę - coś takiego może wygląda jak żabka, tylko że się nie leży a robi łuk korpusem do tyłu? Albo nogi jakoś inaczej, tyle że chodzi o ten łuk? Sama jestem ciekawa
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
no więc foczka...może to i ta syrena w każdym razie, leżąc na brzuchu podnosi się korpus, robi taki własnie łuk. biodra muszą leżec na podłodze, zgina się nogi w kolanach i stopami stara się dotknąć głowy, czoła. acha! pozycja wyjściowa nóg to litera V. kurcze nie wiem czy dobrze tłumacze...chodzi o to że uda nie mają być złączone. taka...foczka poprostu
no więc foczka...może to i ta syrena w każdym razie, leżąc na brzuchu podnosi się korpus, robi taki własnie łuk. biodra muszą leżec na podłodze, zgina się nogi w kolanach i stopami stara się dotknąć głowy, czoła. acha! pozycja wyjściowa nóg to litera V. kurcze nie wiem czy dobrze tłumacze...chodzi o to że uda nie mają być złączone. taka...foczka poprostu
To ja już wiem o co chodzi. To było moje ulubione ćwiczenie gdzieś w przedszkolu czy na początku podstawówki, strasznie mi się podobało to dotykanie włosów stopami
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
ja też nigdy nie słyszałam ani o foczce, ani o sfinksie, ani o żelazku! Po tych dwóch pierwszych to może jeszcze bym się domyśliła o jakie ćwiczenie chodzi ale "żelazko"...?
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 74 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Czw Sty 19, 2006 12:20 pm
eeee... nie.. to ja myslaam raczej o czyms innym majac na mysli syrenke...
myslalam o tym ze...
lezycie na brzuchu.
podpieracie sie rekami i podnosicie do gory nie odrywajac bioder
zginacie nogi w kolanach
i probujecie polaczyc glowe z tymi nogami...
własciwie to wszystkie te cwiczenia sa podobne, a róznice miedzy nimi są kosmetyczne.
Jeśli chodzi o syrenke to Kasia:):) juz omówiła wykonanie
Jeśli chodzi o zelazko to włąsnie to: http://www.irishok.ru/miscellaneous/14/228.JPG
Jesli chodzi o foczke to tak samo jak syrenka tylko na ugietych w łokciu rekach:)
Ja znam takie właśnie nazewnictwo, ale niektórzy mogą miec co do tego inne zdanie
_________________ denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych
Kiedyś tancerka teraz instruktor fitness: w tym też można się spełniać :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach