...najbardziej się cieszę oczywiście na "The Green", którego nigdy nie będę miała dosyć...
Spójrz Venus, "Green" dają jeszcze 2 czerwca w Poznaniu i 3 lipca na Wawelu: http://www.teatrwielki.pl...arz_201213.html Zwłaszcza na dziedzińcu wawelskim - to pewnie będzie przeżycie!
A ja wybrałem się wczoraj na przedostatnie (wg informatorów Kasi) przedstawienie "Tristana". Tańczył Tristana wyjątkowo plastycznie i świetnie partnerował Izoldzie soczysty w każdym geście Paweł Koncewoj z dziewczęcą, ujmująco liryczną i niezwykle dramatyczną momentami Dagmarą Dryl. Piękna para. Ale był też majestatyczny i refleksyjny, ciepły i opiekuńczy Adam Kozal jako Król Marek, była uwodzicielska Marta Fiedler jako Ozylda, i jeszcze nieoczekiwanie ekspresyjny Sergey Popov jako Morhołt. Podobali mi się bardzo: prawdziwi i przekonywający, wyraziści i wzruszający - jak przystało na tę mityczną opowieść i romantyczny pejzaż muzyczny Wagnera.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Zwłaszcza na dziedzińcu wawelskim - to pewnie będzie przeżycie!
Właśnie w ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić
Zastanawiam się, czy na sobotniego Tristana będą jeszcze wejściówki, mam taką nadzieję, bo tego spektaklu nie widziałam jeszcze ani razu. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie do tej pory "nie ciągnęło".
A ja tak. Zapewne byłaś tam kiedyś Venus, na tym dziedzińcu. Ale nie wiem, czy udało Ci się spacerować tam nocą. Ja byłem tam kiedyś na nocnym koncercie. Niesamowite wrażenia. I teraz zabrzmi tam trzykrotnie ten wspaniały chór z Bachowskiej Pasji w "Greenie", a nasi wylęknieni, wymęczeni tancerze, wdeptani w trawę niepojętą potęgą, zmierzą się dodatkowo z monumentalną siedzibą polskich królów w tle, tańcząc po gołym, rozgwieżdżonym (miejmy nadzieję) niebem, wśród słynnych w świecie renesansowych krużganków. Nie wiem co na to królowa Bona, ale ja zazdroszczę widzom tego niezwykłego spektaklu.
I jeszcze Opera Krakowska zapowiada PBN u siebie na scenie: http://www.opera.krakow.pl/?id=188&sid=222 A to niespodzianka dla wytęsknionych za baletem krakowian i dla turystów także!
Ja tymczasem idę znów w sobotę do TW na "Tristana" i Tobie radzę Venus, skoro go nie widziałaś, a spektakl schodzi z afisza...
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Jak najbardziej pozytywne Widać było, że wszyscy tańczą na 1000%, to bardzo udany spektakl. Tyle tylko, że widząc zdjęcia sądziłam, że kostiumy może lepiej wyglądają w rzeczywistości - niestety nie, są dosyć koszmarkowate
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Maj 24, 2013 12:00 pm
a mnie sie akurat kostiumy zawsze podobały oprócz "łysych czapeczek" - i tak dobrze, że sa bo w oryginale wszyscy mieli być po prostu łysi... No, fakt, nie cierpię kostiumów "ogników" czyli corps w scenie próby ognia i miecza - przypominają kurczaki z kreskówek Disneya .... ale poza nimi sa fajne. To Zieniowi wyszło, w przeciwieństwie do kostiumów w Kurcie Weillu. A kieckę "Fal" z Tristana to bym chetnie nosiła od święta
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
...A kieckę "Fal" z Tristana to bym chetnie nosiła od święta
Ja tych czepkowych łysin z basenu kąpielowego nigdy nie lubiłem. Łysa jest nawet Ozylda. Fuj! To jakaś mania ta wszechpanująca w Operze Narodowej tendencja do brzydoty za wszelką cenę, "estetyka" Mariusza Trelińskiego. Oglądałem w programie zdjęcia z "Tristana" Krzysztofa Pastora w Sztokholmie, tam było znacznie lepiej, widać ta nowo-moda na brzydotę nie dotarła jeszcze z Warszawy do Królewskiego Baletu Szwedzkiego. Odnoszę wrażenie, że projektantowi mody (a tu kostiumów), p. Zieniowi tancerz kojarzy się z krawieckimi manekinami, a to nie jest jednak komplement dla artysty baletu. Nie koniecznie podobają mi się też samurajskie spodnie głównych wykonawców (choć Sergey Popov jako ojciec Tristana w ostatnim przedstawieniu wyglądał w nich akurat bardzo korzystnie). Na szczęście te modniarskie kostiumy Macieja Zienia nie zaszkodziły pięknej choreografii Pastora. Więc będę tęsknił za tym przedstawieniem.
PS. A Ciebie Kasiu chętnie zobaczę kiedyś na widowni TW w sukni jednej z "fal". Dobrze wybrałaś z magazynu pomysłów p. Zienia, one były rzeczywiście bardzo udane. Może więc warto skopiować? Z Zieniem "na sobie" poczujesz się jak prawdziwa celebrytka z premiery w Teatrze Wielkim, ale błagam bez łysego czepka!
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
...choć Sergey Popov jako ojciec Tristana w ostatnim przedstawieniu wyglądał w nich akurat bardzo korzystnie
Prawda, ale to głównie dlatego, że jest taki wysoki. Ja te kostiumy odbieram jako silenie się na coś "nowego", czego "jeszcze nie było" - nie mam nic przeciwko takim dążeniom, ale te konkretne modele nie wpływają pozytywnie na odbiór wizualny, przynajmniej w moim przypadku.
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Maj 25, 2013 10:14 am
no tak, venus, z tym że większosc tego co zaproponował Zień własnie "już było" - w jego kolekcjach, nie było jeszcze tylko na naszej scenie ale tez nie do końca, bo owe "szerokie niby samurajskie spodnie" od jakiegoś czasu sa modne w baletach współczesnych na zachodzie, u Kyliana było ich sporo, w In light and... Pastora tez występują.... Mnie akurat nie przeszkadzają, szczególnie w tej choreografii choc wiadomo, ze są tez jakims wyzwaniem dla tancerzy - do opanowania żeby się nie zaplątać - i dla ich partnerek takoż - zeby nie przydepnąć
Ozylda z czarnymi dredami wystającymi z czepka to rzeczywiście bardzo nietrafiony pomysł - mogłaby mieć własne włosy jak główne postaci - Tristan, Izolda i Król Marek.. byłaby bardziej wizualnie "zauważalna"
Ali, co do kreacji premierowych to wybieram zdecydowanie cos bardziej operowo-premierowo-konserwatywnego" - w końcu premiera w Teatrze Wielkim, to jedna z nielicznych okazji do noszenia np. długiej sukni Ale sukienką Fal na pewno bym nie pogardziła na wiele innych okazji. natomiast czuc sie celebrytką? - cóż to znaczy? W naszym kraju słowo "celebryta" bardziej kojarzy mi się z obelgą niż czymś wartościowym - jesli spojrzeć na przegląd tzw. celebrytów - no ale to offtop na marginesie
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
W moim odczuciu, najkrócej i obrazowo ujmując: papugą stroszącą piórka i różne części ciała (w świeżym opakowaniu) na targowisku próżności, otoczoną bezmyślnymi cwaniaczkami z aparatami w rękach, goniącymi za kawałkiem obnażonego udka dla kretyńskich tabloidów - w myśl sprawdzonej recepty, że głupi naród najchętniej to kupi. Bo tak to się kręci.
Kasia G napisał/a:
...W naszym kraju słowo "celebryta" bardziej kojarzy mi się z obelgą niż czymś wartościowym
I trudno się dziwić: jaki kraj tacy celebryci... Pamiętam foyer TW podczas premiery "Tristana". Mało kto interesował się wtedy baletem Pastora i muzyką Wagnera, a kolorowe magazyny pełne były później zdjęć klientek zakładów krawieckich p. Zienia i innych takich, które bezkrytycznie poprzebierane "zaszczyciły" swoją obecnością wydarzenie (towarzyskie dla nich oczywiście), choć nie bardzo rozumiały co się działo na scenie. Oto realne kryteria wartościowania premier operowych i baletowych w naszym zaścianku.
PS. A w "In Light and Shadow" Pastora nie ma Kasiu żadnych niby-samurajskich spodni, ja przynajmniej nic takiego nie pamiętam.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach