Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 31 Posty: 704 Skąd: z monitora...
Wysłany: Sro Sie 02, 2006 10:19 pm
(...)
Mimo, że to książki "dla małych dziewczynek", przeczytam. Chociażby z ciekawości jak to wszystko wygląda.
A takie ogólne zapytanie... Zaciekawiły Was te książeczki, czyta się je miło?
niniejszym spełniam życzenie forumowiczek i tnę posty o nastolatkach i seksie
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
Związek z tańcem: na całe życie! :)
Posty: 1638 Skąd: Gdańsk
Wysłany: Sro Sie 02, 2006 11:21 pm
Zraziło mnie to od razu. Zastosowanie czasu teraźniejszego nie ma tu żadnego logicznego wytłumaczenia!
Jedna rzecz mnie jeszcze zastanawia: nie dotarłam w książeczce do żadnej wskazówki, w jakim kraju dzieje się jej akcja (nie przeglądałam dokładnie, więc jeśli się czepiam, to mnie poprawcie). Jeżeli autorką jest Włoszka, to czemu nadała tym laseczkom imiona od Sasa do Lasa (anglosaska "Zoe", mitologiczna Leda i włoska Agnese... czy ta mieszanka ma sugerować, że rzecz dzieję się w "tyglu", czyli USA? ) ?
_________________ Anna Pawłowa nigdy nie zakręciła więcej niż dwa piruety, ale jakiż wyraz miały jej arabeski!
Dziewczynki wydają euro, to nie mogą być Stany.
Choć na początku to właśnie przyszło mi do głowy...
Może to są właśnie Włochy, może Francja, faktycznie, imiona nie mają z tym nic wspólnego Ale to w końcu wymyślona szkoła, może kraj też?
_________________ What would happen to Juliet if there was no Romeo?
Ja szczerze mówiąc właśnie ją czytam i jak narazie jestem w połowie i bardzo mi się ta książka podoba (a ja przeczytałam w moim życiu może z 2 inne książki w całości, bo czytać nienawidze...)
Ja uwielbiam czytać...Zawsze jak czytam to wyobrażam sobie że ogląam jakby film. Widzę postacie w mojej głowie. Jak mam ciekawą książkę, to po prsotu nie mogę się od niej oderwać. Muszę czytać tak długo aż skończę
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
W maju, będąc na targach w Warszawie, przy stoisku z książkami włoskimi zauważyłam właśnie serię tych "Różowych baletek". Było ich z sześć (!). Oczywiście zaraz zaczęłam się dopytywać jakiejś pani, która tam była, i ona pytała się z kolei stojącej obok niej włoszki. Ta włoszka mówiła, że książki, jeśli w ogóle pojawią się w Polsce, to na przełomie sierpnia/września (!). Że opowiadają o małej dziewczynce która uczyła się w szkole baletowej, i że seria po polsku nazywa się "Różowe baletki" . Nie mogłam się doczekać, kiedy te książki się ukażą, ale sądząc po waszych opiniach nabieram wątpliwości. Cóż, zobaczę jeszcze.
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 31 Posty: 704 Skąd: z monitora...
Wysłany: Wto Sie 08, 2006 1:34 pm
No to przeczytałam (obie) i mam mieszane uczucia co do tych książeczek...
W "Tanecznym krokiem" jest sporo tańca, ogólnie spodobało mi się to, że balet nie jest w niej traktowany jako rozrywka, tylko pasja i ciężka praca. Zdziwiły mnie natomiast:
- fakt, że Zoe rzekomo bardzo lubi tańczyć, ale z drugiej strony nie znosi lekcji klasyki z Madame Olenską (czy to nie powinna być dla niej raczej przyjemność?)
- to, że sama Madame Olenska nie potrafi znaleźć choć jednego miłego słowa dla swoich uczniów, nawet, gdy zrobią coś dobrze, tylko stuka na nich kijem (takie tyraństwo to chyba przesada... nawet w książce. Przecież każdy ma czasami dobry humor i ochotę na żarty)
- fakt, że niby Zoe nie jest najlepszą tancerką w klasie i niby często dostaje jej się za niepoprawne wykonanie któregoś z ćwiczeń, a jednak w gruncie rzeczy sprawia wrażenie najlepszej (tego to już zupełnie nie rozumiem... Nie potrafi zrobić plie, a pozostałe ćwiczenia wychodzą jej świetnie? Czy jak?)
- no właśnie, ta dziwaczna sprawa point. Dziwne było zdanie mówiące o tym, że "na pointach zaczynają tańczyć dziewczynki w wieku 12, 13, a nawet 14 lat, bo one niszczą stopy" (w naszych baletówkach nauczyciele nie mają takich zahamowań... Poza tym... W wieku 11 niszczą, a w wieku 14 lat już nie? To przecież nieuniknione...)
- ta chorobliwa nienawiść krawcowej do tej dziewczyny od różowego kostiumu (nie rozumiem tego... Czego ona od niej chce? Przecież skoro wytrzymała tyle lat w Akademii, to naprawdę musi kochać to, co robi...)
O "Co za charakter!" nie będę się rozpisywać, bo nie ma oczym. Caaała książka o Jonathanie. Nagle wszyscy zaczynają mówić tylko o jednym: "kto, i co, i gdzie, i z kim, i jak"...
Ogólnie nie rozczarowałam się, bo nie można się spodziewać za wiele od książek dla dzieci. Ale przeszkadzają mi nagłe zmiany akcji, krótkie opisy i pisanie w czasie teraźniejszym. Myślę, że to fajne lektury dla młodszych. Mi się nie za bardzo podobają, ale kupię następne części. Tak z ciekawości.
Ostatnio zmieniony przez Nena Sro Sie 09, 2006 4:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ja na przykład częśto czytam zaczarowane baletki. Bardzo miła książeczka.
do Neny: A co do tych "Różowych Baletek" to wydaje mi się, że takie książki dla dzieci są bardzo ważne. Chociaż, niekóre przedstwaiają balet w złym świetle. No na tyle :]
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 74 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Pią Sie 11, 2006 10:43 am
Przepraszam, ale jeśli chcecie pisać o zaczarowanych baletkach i innych książkach o tańcu, to możecie to robić w innych tematach? Cheryl, ty się z kolei powtarzasz. Przepraszam, że mówię to nie będąc moderatorem, ale temat się już chyba trochę rozrósł bez żadnej interwencji.
Fakt, ale czy nie uważacie, żę niektóre książeczki o balecie dla dzieci pokazują je w złym świetle? Wiadomo, że balet niszczy nogi ale po co to mówić, paroletniemu dziecku??
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 31 Posty: 704 Skąd: z monitora...
Wysłany: Pią Sie 11, 2006 1:59 pm
Ale Cheryl, przecież to dobrze, że pokazują balet w tym lepszym, ale i czasami gorszym świetle. I tak większość osób nietańczących postrzega balet jako "kicanie tu i tam na paluszkach, kwiatki, chmurki i motylki", więc tego typu książeczki uświadamiają już mniejsze dzieci o tej ciemniejszej stronie tańca. W ten sposób chyba wyrabia się jako-taki szacunek dla tancerzy. Mnie osobiście tylko zdziwiło wytłumaczenie, dlaczego taniec na pointach zaczyna się u nich dopiero w wieku 12-13 lat: "bo pointy niszczą stopy". Nie rozumiem tego argumentu, bo w końcu skoro u 10-11 letnich dziewczynek niszczą stopy, to u 12-13 latek też to robią. Moim zdaniem tu chodzi raczej o doświadczenie, a nie o to, co pointy robią ze stopami.
Aha, tak na marginesie... Zaszokowało mnie to, co przeczytałam na okładce: "Różowe baletki" są przeznaczone dla dzieci od lat dziewięciu!
Też czytałam tą książeczkę (2 część) i zgadzam się z Neną: po co pisać tym dzieciakom jakieś mity? Nie lepiej, żeby wiedziały, że balet to nie jest jakieś skakanie, trzymanie rączek w górze itp? Nie powinny znać obu stron tańca, nie tylko tej pozytywnej, lepszej do zrozumienia...?
'Lekko' raczej się jej nie czytało z powodu tego czasu...
plie
Ta książka jest poprostu dla osób nie mających zielonego pojęcia o balecie.
Każda osoba ćwicząca co najmniej rok powinna wiedzieć do czego plie jest potrzebne.
plie to podstawa.
_________________ Dla świata możesz być nikim, ale dla kogoś całym światem.
Związek z tańcem: uczeń
Wiek: 30 Posty: 79 Skąd: Thorn
Wysłany: Wto Wrz 12, 2006 2:57 pm
Oki:) Ksiązka opowiada o dziewczynie która chodzi do szkoły baletowej. Jest ładna i dobrze sobie radzi w SB. Jest też wątek o miłosciach, przyjazniach itp. Ja czytałam tylko drugą cześc więc o pierwszej nic nie mogę powiedzieć ale zamierzam sobie zakupić:P
_________________ Dusza nie znałaby tęczy, jeśli serce nie znałoby łez.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach