Związek z tańcem: amator, miłośnik
Posty: 100 Skąd: śląsk
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 9:13 pm
Tak o dziwnych występach i dziwnych garderobach wiem wszystko. Coś w rodzaju sportu extremalnego Zdarzało się, że w ogóle nie było przed występem nic tzn. tańczyło się z biegu. Czasem trzeba było zastosować dietę i zażyć słońca Ja zwykle wpadam w panikę, bo zostawiam wszystko na ostatnią chwilę...
Najbardziej kocham przestronne garderoby w, których nie gubią się rzeczy i nie ma szamotaniny. Toaleta to jeden z ważnych punktów programu- doświadczenie uczy, że trzeba myśleć o wszystkim. Co do przed występowego stresu to powiem tyle, że jeśli czuję się zbyt pewnie to na bank coś zawalam.
Stresik i przygotowania....tak, tak to jest to co tygryski lubią najbardziej. Ten niepowtarzalny klimat
Zdarzyło się Wam zapomnieć dosłownie wszystkiego na minutę przed wyjściem na scenę? Wiadomo są wpadki podczas występów, ale i w garderobach i za kulisami jest ich mnóstwo...
"czarna dziura" przed samym wyjsciem na scenie to calkiem normalne zjawisko a co do wpadek w kulisach-kiedys przed pierwszym,charakterystycznym wyjsciem łabedzi w jeziorze zaczepilam sie paczka o jakis wystajacy hak za kulisami w naszej ongiś wiecznie remontowanej operze i nie moglam sie odczepic prawie do samego wyjscia,a kolejnosc wychodzenia zza kulis jest tutaj b.wazna bo decyduje o calym pozniejszym ustawieniu tak wiec jakbym tam zostala bylyby niezle jaja
_________________ "Chcemy tylko tańczyć i milczeć..."
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 10:07 pm
taaak... Ja już wiele razy miałam te "czarne dziury". Kilka razy na scenie zupełnie zapomniałam co mam robić. A w tym roku na próbie przed koncertem kiedy zeszłam ze sceny zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić (skończyłam tańczyć?, mam wyjść?, a może wyjść za chwile?, może mogę iść do garderoby?), dobrze, że koleżanki były w pobliżu
Ja też uwielbiam wielkie przestronne garderoby, w których nic się nie gubi, szczególnie, że ja mam talent do gubienia rzeczy (i do zabierania cudzych).
Nati, mi też...
Co do czarnych dziur, to raz na próbie generalnej zapomniałam całej końcówi układu. Ale mówią, że jak próba pójdzie źle, to występ się uda.
Ostatnio miałm coś takiego (Na Wiośnie Baletowej), że nie wiedziałam czy tańczyłam jakiś element... Czy ktoś z was też coś takiego kiedś miał?
Czarne dziury są różne - jedne takie że nie da się tańczyć bo na scenie nie pamiętamy ruchu (i te są groźne rzeczywiście). Ale zazwyczaj to chodzi o co innego - stoimy w kulisach przed wyjściem, myślimy o układzie i nagle rozpacz: o kurcze, co dalej? Tymi nie należy się przejmować.
Czarne dziury te w kulisach mamy dlatego, że tańca uczymy się w specjalny sposób - nasze ciało zapamiętuje ruch. Zupełnie inaczej uczy się np. wiersza, gdy musimy z pamięci powiedzieć słowa (albo tylko pomyśleć te słowa po kolei nie wypowiadając ich na głos - powtarzać sobie w myślach).
Czy ktoś uczył się kiedyś układu bez ćwiczenia, tylko zakuwając kolejność kroków? To nie miałoby żadnego sensu - trzeba stanąć i robić. I najlepiej jak ktoś pokazuje choreografię, a nie tylko mówi.
Oczywiście opisanie słowne całego układu jest też potrzebne - czasami można zanotować w ten sposób choreografię (tym łatwiej, jeżeli składa się z kroków i ruchów ujętych w pewien nazwany kanon, jak np. w klasyce). Można opisywać sobie ćwiczenia, czytać np. Waganową i analizować ruch... ale to jest etap teorii, praktyka to zupełnie co innego, bo gdy się poruszamy nasz mózg pracuje zupełnie inaczej.
I tak samo jak nie da się nauczyć mówić (myśleć) po kolei kroków a potem je płynnie robić, tak samo nie da się w drugą stronę - kto się nauczy tańczyć, nie zawsze potrafi wszystko powtózyć gdy stoi.
Przed wyjściem na scenę nasz układ powinien być zapamiętany przede wszystkim pamięcią ruchową - bo będziemy prezentować ruch. Mamy czarną dziurę i nie umiemy powiedzieć po kolei układu, ale słyszmy muzykę i zazwyczaj jakoś tak ciało samo wie co ma robić
_________________ Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
Generalnie się zgadzam, oprócz tej nauki wiersza. Uczy się go na takiej samej zasadzie, jak ruchu - czyli płynnie, nie poszczególnymi słówkami, a frazami, sensami. Nauka na zasadzie 'słówko po słówku' to może na akademiach szkolnych.
Stąd aktorzy np. też mogą szyć, jeśli zapomną konkretnego słówka, to dają własne, itd., bo tam też zdarzają się 'czarne dziury', itd. Poza tym, jak wyobrażasz sobie zagrać cały spektakl ucząć się tekstu 'słówko za słówkiem'? To byłoby niemożliwe, opanować taką ilość tekstu takim sposobem. Natomiast po nauczeniu się bardziej szczegółowym, tzn fraz, potem dochodzi do tego pamiętanie sytuacyjne, jako odpowedź na tekst partnera, itd.
Sorry za offtop, ale to mi po prostu nie pasowało w wypowiedzi Piotra.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Generalnie się zgadzam, oprócz tej nauki wiersza. Uczy się go na takiej samej zasadzie, jak ruchu - czyli płynnie...
Sorry za offtop, ale to mi po prostu nie pasowało w wypowiedzi Piotra.
Dzięki Joanno za przytomność umysłu i korektę
Oczywiście masz rację. Przecież wiersza nie dukamy po słowie, jego nauka to nie tylko wyrazy ale również intonacja, tempo, rytm, barwa głosu - jedym słowem cała interpretacja i towarzyszący jej nastrój. A więc tak jak utwór muzyczny. Pewnie, że można interpretować wiersz a prima vista tak samo jak czytać muzykę z nut, ale z doświadczenia wiemy, że za każdym następnym razem interpretacja jest pełniejsza, bogatsza - a przy opanowaniu pamięciowym ona również jest elementem który zapamiętaliśmy.
A swoją drogą taka ciekawostka - czy widzieliście kiedyś tancerza, który tańczy a vista pełną choreografię zapisaną kinetogramem? Czy da się tak, czy trzeba to analizować najpierw? A może ktoś z naszego grona zna ten zapis i sam tak potrafi? (pytam jako zupełny laik w temacie)
Natomiast uściślając - tańczenie rzeczywistym ruchem a tańczenie w pamięci (lub opisując choreografię) to zupełnie co innego, co innego się wtedy przypomina.
_________________ Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
W przypadku wiersza klasycznego melodyka ma jak najbardziej znaczenie. Czasem aktorzy pomagaja sobie np. wystukujac rytm na sredniowke, cezure, akcenty, itd.
Ale najwazniejsze jest zapamietanie go 'sensem', i frazami - chodzi o pewna sensowna calosc, fraza w sensie merytorycznym, a ze melodyjna, to przy okazji.
Trzeba uwazac na te 'melodyjki' i intonowanie, to nie moze byc sztuczne, stad wiersze klasyczne sa tak trudne - bo trzeba umiec wydobyc ich klasyczna strukture, ale jednoczesnie nie leciec prostym rytmem i melodyjkami, pozbawionymi sensu (to nie melodeklamacja!).
ad. ostatni akapit:
Podobnie jak przypominanie sobie 'na sucho' tekstu, czyli mamrotanie linijek pod nsem, to nie to samo co granie - zupełnie, zupełnie inaczej się to robi, inaczej się przy tym myśli, itd.
To tak gwoli ścisłości
Generalnie na ten temat możnaby dużo więcej napisać, ale to nie za bardzo miejsce na to.
Co do tanczenia 'jak z nut' - wydaje mi sie, ze malo ktory tancerz zna kinetografie (tak to sie nazywa dokladnie?) na tyle dobrze, aby patrzac na te znaczki od razu zaczal tanczyc, to nie jest tak, jak nuty dla muzyka, ze dasz pianiscie, ktory ledwo spojrzy jednym okiem, i juz zagra
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Czy macie sprawdzony sposób odżywiania się?
Tzn. co należy jeść aby czuś się lekko i mieć wystarczajaco dużo energi??
Polecacie np. zjedzenie normalnych posiłków, czy całodniową "jazdę" na czekoladzie i napojach energetyzujących ?? .
ja w sumie zawsze jem normalnie, ale trzeba pamiętać, żeby np. obiad zjeść tę godzinkę prezed występem, bo potem nie podskoczysz na scenie ^.^ aczkolwiek zakulisowo zwykle obżeramy się paluszkami, ale ciiii....
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Cze 12, 2007 1:12 pm
Ja zazwyczaj nie jem nic przed koncertem (jeśli jest w godzinach przedpołudniowych lub popołudniowych) a jeśli jest wieczorem to jakieś wafle ryżowe, ew. zupę, owoc...
Noi na jakąś godzinkę przed koncertem posilę się czymś w postaci jabłka lub paluszków (czy tam wafli), ale nigdy nie jem czekolady bo po niej czuję straszny ciężar w żołądku.
Za to piję bardzo dużo- woda, sok...
Inaczej mówiąc po prostu muszę być pusta przed koncertem.
_________________ You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
oo tak, czekolady też nie polecam. poza tym łatwo się nią ubabrać.
ja z kolei piję tylko trochę więcej niż przeciętnie, bo potem skacząc czuję, że mi chlupocze w żołądku
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Inaczej mówiąc po prostu muszę być pusta przed koncertem.
Trafiłas w sedno!
Nie ma chyba nic gorszego niż tańczyć z wypchanym żołądkiem...
Niech przynajmniej mi się wydaje, że mięśnie mają nieco mniej do noszenia ...
Związek z tańcem: na całe życie! :)
Posty: 1638 Skąd: Gdańsk
Wysłany: Sro Cze 13, 2007 9:51 am
No tak, ale wyjście na scenę po kilkugodzinnej głodówce to też nie jest najlepszy pomysł. Wysilek, stres i pusty żołądek to chyba najlepszy sposób na zasłabnięcie...
Najlepiej zjeśc coś lekkiego, jakąś sałatkę z kurczakiem czy coś w tym stylu. Taki posiłek daje potrzebną energię, a nie obciąża.
_________________ Anna Pawłowa nigdy nie zakręciła więcej niż dwa piruety, ale jakiż wyraz miały jej arabeski!
co do jedzenia-ja stosuje 3godzinny post bo to jest przecietny czas "radzenia sobie" organizmu z pokarmem i tym sposobem czlowiek ani nie jest glodny ani przepelniony
_________________ "Chcemy tylko tańczyć i milczeć..."
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Cze 13, 2007 9:21 pm
Ja przed występem mam zazwyczaj całodzienną, albo wielogodzinną próbę... Jem coś jak się znajdzie czas... zazwyczaj kanapka, ciasto, co zabiorę z domu i co mi się uda zjeść... Kiedy mam dłuuuuugie próby jakoś nie czuję głodu... Ogólnie nie zwracam szczególnej uwagi na to co jem... Nie opycham się... nawet nie można powiedzieć, że jem dużo, nawet nie miałabym kiedy...
troche nieprofesjonalnie tak robic próbę w ten sam dzien (chyba ,ze jest to tzw. "chodzona"dla geografii ),ale pewnie nie ma innego wyjscia..chyba ze nie zrozumialam i mowilas o calym dniu wczesniej poswieconym na probe/y..
_________________ "Chcemy tylko tańczyć i milczeć..."
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Cze 13, 2007 10:44 pm
hmmm... chyba się inaczej nie da... próbę na scenie mamy w dzień występu... Raczej nie chodzona chociaż w tym roku pan na nas krzyczał, że mamy markować wariacje... ale różnie to jest.
Odylio, bywa roznie.
Zwykle wiadomo, dzien wczesniej jest dosc dluga proba, ale bywa tez w dniu wystepu, nie tylko chodzona i z ustawianiem swiatel (to zajmuje czasu), ale tez i robieniem. Ale to bywa roznie, wszystko zalezy od warunkow, przygotowania, znajomosci sceny, itd.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Cze 13, 2007 11:30 pm
W tym roku miałyśmy i dzień przed występem całodzienną próbę i w dzień występu. Dzień wcześniej na sali, takie ostatnie dopracowanie, w dzień występu próba na scenie z dopasowywaniem świateł, ustawianiem rysunków i zazwyczaj też robieniem. Nie było tak źle
Wiem,Joanno,że bywa różnie tylko zamęczając ludzi przed właściwym spektaklem autor/choreograf/pedagog "zabiera" i siły i kondycję i zdolność koncentracji-obniza tym samym jakośc przedstawienia..
_________________ "Chcemy tylko tańczyć i milczeć..."
Z jednej strony tak, ale i też nie lubię takich męczących prób tuż przed. Ale często jest tak, że mimo to na spektaklu udaje się zebrać nowe siły, i się nie czuje tak tego zmęczenia. Ale takie próby faktycznie są zbyt korzystne, bo czasem może być też tak, że mimo chęci, ciało o prostu odmówi współpracy.
Niestety jednak jest sporo np. reżyserów, choreografów, itd., którzy o to nie dbają. Zresztą, zależy to też od innych warunków, itd.
W każdym razie nie uważam za w porządku nazywanie tego 'nieprofesjonalne', bo to po prostu bywa różnie (wiadomo, że na 100% nikt wtedy nie robi).
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach