No właśnie - te rzeczy o których piszecie - myślimy gorączkowo co zjeść, że często chce się siku w kulisach... to nie wynika z tego że rzeczywiście sprawy diety albo innych czynności fizjologicznych są tak ważne w związku z występem, tylko po prostu emocje kierują nasze myśli na wszystkie dziwne strony.
A najgorsze w tym wszystkim są dwie rzeczy - po pierwsze nie do końca dobra organizacja i nerwy, po drugie nuda i mnóstwo czasu z którą nie wiadomo co zrobić (z resztą jedno i drugie przeważnie idzie w parze!).
Niestety - choć w przypadku wielu szkół i występów te rzeczy można minimalizować, to najczęściej nie da się ich całkowicie zlikwidować.
Po prostu - zwykle występujecie w miejscach za które Wasza organizacja (szkoła, studio) słono płaci i stara się minimalizować koszty. Nawet jak jakiś zespół jest "u siebie" to nie oznacza, że ma dostępną scenę non stop kiedy tylko chce - to są koszty całej obsługi.
Dlatego nie zawsze wszystko da się zorganizować tak jak to powinno być. Nie zawsze ilość prób na scenie jest dostateczna, często scena jest dostępna dopiero w dniu występu - i trzeba zrobić próby sceniczne wszystkich grup po kolei, rozgrzewki no i w końcu występ.
I często logistycznie nie da się zrobić tak, żeby było dobrze - często np. jedynym możliwym terminem rozgrzewki dla danej grupy jest czas na 4 godziny przed występem, albo trzeba przyjść o 13 i siedzieć cały dzień choć koncert jest wieczorem - bo tak są ustawione próby sceniczne.
No i potem bywa tak że rzeczywiście jest nerwówka, trzeba się szybko przebierać albo przemalować - jak to w pracy tancerza. Ale to jest jakby zdrowa sytuacja.
Ja najbardziej nie lubię sytuacji odwrotnych - człowiek snuje się po tym teatrze, nie wie co ma ze sobą zrobić i wszechogarniająca nuda wyziera z każdego kąta. Nie bardzo nawet wiadomo czy można wyjść (np. coś zjeść) czy będzie się potrzebnym - bo choć plan prób jest ustalony, to gdy w całej maszynerii jeden trybik nawali (np. drobna awaria techniczna) wtedy cały plan jest niemożliwy do realizacji i trzeba improwizować.
_________________ Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
Jaka nuda?? Zawsze jest tyle rzeczy do zrobienia, że raczej nie wiadomo, czy się zdąży ze wszystkim, to naprawdę nie ma miejsca na nudę.
Co do jedzenia - no to jest nie tylko stres. Raczej to, że cały czas jest się w biegu, i faktycznie nie ma nawet czasu, żeby coś zjeść.
Poza tym mówisz jeszcze o dość komfortowej sytuacji, kiedy jest to nie tyle spektakl, ile koncert, i jest sporo osób (grup, itd.), które po kolei wychodzą, tańczą coś i schodzą. I jest to mniej obciążające ogarnąć to, niż np. taki spektakl. A przede wszystkim jest dużo możliwości odpoczynku, kiedy inni robią (próbują). Nie trzeba za**** cały czas, i jest to nawet dość komfortowa sytuacja, bo wtedy łatwiej znaleźć czas na jakieś drobiazgi typu przyszycie czegoś, itd.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Częściej brakuje na wszystko czasu i są nerwy z pośpiechu.
Ale uwierz Joanno, że bywałem w takich sytuacjach że byłem najedzony i wszystko było przyszyte. A do występu kilka godzin... ...oczywiście wtedy właśnie z nerwów po 30 razy sprawdzałem czy na pewno mam wszystko przyszyte i czy przypadkiem
nie lepiej byłoby coś zjeść, a może jeszcze zrobić siku? Ale to nie wynikało z tego że coś było odprute, że byłem głodny - tylko z nerwów. A wychodząc oczywiście o czymś zapomniałem (np. o drobiazgu do kostiumu, który był przygotowany). Albo na scenie odpruła się np. haftka, którą wczesniej sprawdzałem 30 razy czy jest dobrze przyszyta
Choć może źle nazywać ten stan nudą? Dla mnie to jest nuda wypełniona nerwami, bo myśl o występie każe cały czas być w gotowości. To tylko meczy i również obniża jakość spektaklu. Dla mnie najlepiej byłoby wtedy na 3 godziny zasnąć i zbudzić się rzeźkim i wypoczętym przed występem Sęk w tym, że nerwy nie pozwalają spać.
W takich sytuacjach czasami ciągnie żeby np. intensywnie ćwiczyć, co raczej dla spektaklu nie jest korzystne i lepiej się oczywiście powstrzymać.
Z resztą nadmiar czasu przed występem to jeszcze pół biedy... dla mnie jeszcze gorszy jest nadmiar czasu w trakcie spektaklu! Wyobraźcie sobie Śnieżkę - tam chłopak choć ma ważną rolę, to ma bardzo niewiele do tańczenia. Tylko na początku i na końcu spektaklu. Na początku ma krótkie pas de deux, na końcu wejście gdzie budzi Śnieżkę pocałunkiem no i jest finał.
A w międzyczasie około godziny czekania... trzeba być w pogotowiu, nie można zdjąć kostiumu ani zmyć makijażu, tylko się przez godzinę czeka na ten finał... koszmar. Już wolę być na scenie i stać z halabardą albo robić za drzewo
_________________ Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
A w międzyczasie około godziny czekania... trzeba być w pogotowiu, nie można zdjąć kostiumu ani zmyć makijażu, tylko się przez godzinę czeka na ten finał... koszmar. Już wolę być na scenie i stać z halabardą albo robić za drzewo
Moim zdaniem jednak lepiej mieć w takiej sytuacji możliwość zejścia ze sceny - można się wtedy rozgrzać przed drugim wejściem, a najgorsze sytuacje są właśnie takie, kiedy się na scenie długo nic nie robi, a potem nagle zaczyna tańczyć.
Taka sytuacja nie jest też aż taka zła - podobnie jak ktoś, kto zszedł wcześniej, a później idzie tylko do ukłonów, no chociaż ma się więcej tremy wtedy
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: czynny! SB+OEB
Wiek: 33 Posty: 805 Skąd: Zabrze
Wysłany: Pią Cze 15, 2007 11:07 am
wczoraj miałam wazny koncert tańćzyłąm 8 układów i raz miałam 3 minuty na zdjęcie ubrań, ubranie rajstop, spódniczki, rękawiczek i point! Ale zdążyłąm :D
_________________ Taniec wymaga człowieka chętnego,
szlachetnego, opanowanego;
człowieka o zrównoważonych siłach.
Dlatego chwalę taniec...
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 74 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Pią Cze 15, 2007 3:29 pm
Bywało gorzej, Nati U nas czasami ktoś miał 50 sekund na przebranie rajstop, paczki, włożenie innej ozdoby na głowe i point na stópki.
Wszyscy się oczywiście zlatywali pomagać, ale i tak było ciężko
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Cze 15, 2007 3:50 pm
Tak... 3 minuty to nie tak źle. Ja w tamtym roku miałam 1,40 sekund na przebranie się z sukienki w spodnie, bluzkę i zaczepienie takiego kołnierza. Do tego z rozpuszczonych włosów musiałam zrobić kucyka i przelecieć na drugą stronę sceny. Udała się za każdym razem
W tym roku też było kilka niezłych przebierań... ale już nie aż tak stresowych (w moim przypadku, bo inne osoby miały...) przebierań.
W zespole irlandzkim/szkockim przed występem......
Często próby od południa w dzień występu. Najczęściej tylko "chodzone", po co się męczyć ciągłym podskakiwaniem - chyba , że ktoś jeszcze nie do końca opanował kroki.
Na normalny obiad raczej nie ma czasu, ale warto coś pochłonąć, bo z głodnym brzuszkiem nie ma się siły podskoczyć naprawdę wysoko i przeżyć inetensywny 30-40 minutowy pokaz. Sprawdzają się bułeczki i banany albo porcja makaronu - stosowane też np. przez kolarzy; energii rzeczywiście dają wiele.
Przed występem czasem przydaje się też jakiś energy drink. Nie nadużywać !
Kiedyś rozłożyliśmy się z całym obiadem na scenie, jeszcze w strojach do ćwiczeń (kostiumy ubiera się dopiero na 1/2 godziny przed wejściem na scenę, gdyż przepocona bluzka albo czarne rajstopy byłyby dramatycznie uciążliwe dla otoczenia ). A tu nagle.... o rany, widzowie się schodą - a kurtyna podniesiona! Szybko do garderoby!
Tia, przebieranie się w dziwnych miejscach... Najzabawniej było, gdy byliśmy już spóźnieni na pokaz pod Bochnią, staliśmy w korku i przebieraliśmy się w busie. Kumpel z zespołu, żeby sie nie męczyć zbytnio wysiadł, na oczach zdumionych kierowców ściągnął spodnie i zaczął przebierać się w szkocki kilt . Było wesoło
Na szczęście nie potrzeba nam wiele miejsca na rozgrzewkę, choć trochę przestrzeni mile widziane.
Jak nie ma nic do roboty.... nieprawda, zawsze jest. W panice naszywa się hafty na sukienki (własnoręcznie wykonane), kończy podszywanie kiltu, pastuje skórzane baletki, poleruje miecze albo naprawia się uszkodzenia kostiumu. Albo buszuje wśród rekwizytów i strojów w garderobach. Oczywiście bez pozwolenia
A co do zmiany strojów - chapeau bas dziewczęta, jeśli potraficie przebrać się w 1,5 minuty! Nam to zajmuje ok. 3-4 min. W ekstremalnych przypadkach bywało, że pod długą balową spódnicą ukrywały się wełniane skarpety do tańców góralskich
Tuż przed wyjściem na scenę - ostatnie 1/2 godziny to przebiórka w stroje i makijaż. Nie obowiązują nas ścisłe reguły co do fryzury, więc jest łatwiej. A potem juz tylko podglądanie zza kulis miłe zajęcie
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Cze 19, 2007 10:33 am
Ewuniu powodzenie!!! Musi się wszystko udać!!! Jak o 12 to jeszcze nie tak źle - w sensie nie tak strasznie wcześnie.
Mnie też się nigdy nie nudzi przed występem, zawsze jest co robić, no i my mamy jeszcze próby
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach