www.balet.pl
forum miłośników tańca

Życie baletomana - Dziennik Niżyńskiego

Nefretete - Pią Sie 19, 2005 2:02 pm

sfra napisał/a:

PS: za to teraz rozpocząłem czytać "DZIENNIK"


mozecie napisac cos wiecej na temat "Dziennika"? a moze gdzies na forum sa juz informacje na ten temat?

sfra - Pią Sie 19, 2005 2:08 pm

Sa to wstrząsające zapiski Niżyńskiego powstałe w ciągu sześciu tygodni dzielących jego ostatni występ publiczny od zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym...
Kasia G - Pią Sie 19, 2005 2:31 pm

oto krótka recenzja książki (z kwartalnika Trubadur, dodatek baletowy do nr 16)

Bóg mi powiedział...

50-lecie śmierci Wacława Niżyńskiego wydawnictwo “Iskry” uczciło wydając po raz pierwszy po polsku Dziennik wielkiego tancerza. Tom, oprócz przetłumaczonego z rosyjskiego przez Grzegorza Wiśniewskiego dziennika pisanego w roku 1919, zawiera interesujący wstęp pióra Jacka Marczyńskiego opatrzony licznymi fotografiami, rysunki, dwa listy Wacława pisane po polsku do matki i do Jana Reszke, oraz posłowie, w którym Tadeusz Nasierowski komentuje Dziennik i “przypadek” Niżyńskiego z punktu widzenia psychiatrii.

Sam Dziennik tancerza podzielony na dwie księgi (O życiu, O śmierci), wywiera wstrząsające wrażenie. Czytelnik czuje się jak ktoś obserwujący od wewnątrz rozsypujący się gmach ludzkiej świadomości. Uwagi i przemyślenia celne, uderzające w swej prostocie, mieszają się z bezmyślnym bełkotem, maniakalnym powtarzaniem zdań i zwrotów. Słusznie tancerz mimowolnie porównuje się do księcia Myszkina, bohatera Idioty Fiodora Dostojewskiego. Niżyński każde swoje postępowanie motywuje boskim podszeptem: Chciałem zmienić ołówek, gdyż mój ołówek jest maleńki i wyślizguje się z palców, ale zauważyłem, że inny jest gorszy, gdyż się łamie. Bóg mi głośno podpowiedział, że lepiej jest pisać maleńkim, gdyż nie tracę czasu [... ]. Wiem, że ołówki się łamią, i dlatego będę pisać wiecznym piórem. Obsadką, którą pisał Tołstoj i wielu ludzi interesu w naszych czasach. Zmienię przyzwyczajenie, gdyż wiem, że niczego co piszę nie trzeba poprawiać. Jutro będę pisać atramentem, gdyż czuję, że Bóg tego chce (str. 55). Autor spieszy się, traci wątek, powraca do dawnych przeżyć – stosunków z Diagilewem i żoną (te partie zapisków były wcześniej usunięte, bądź przeredagowane przez żonę Niżyńskiego Romolę, w obecnym wydaniu są przytoczone zgodnie z oryginałem). Wielokrotnie pojawia się temat problemów natury seksualnej, trudności z wyborem własnej drogi, z uwolnieniem się spod wpływu szefa, impresaria, przyjaciela i kochanka (Diagilewa). Strony Dziennika nasycone są rozgoryczeniem z powodu niezrealizowanych planów, porzuconych pomysłów, braku zrozumienia wśród przyjaciół i publiczności.

Czy polecałabym wielbicielom talentu Wacława Niżyńskiego tę pięknie i starannie wydaną książkę (pewne uwagi miałabym jedynie do strony graficznej obwoluty, która poprzez wykorzystanie motywów z rysunków Niżyńskiego naniesionych na jego zdjęcie, bardziej kojarzy się z zabazgranym zeszytem uczniaka, niż z zapiskami artysty – choć rozumiem, że akcentuje to rozchwiany stan psychiczny autora dziennika)? Raczej nie. Jeżeli komuś nie wystarcza wiedza na temat Niżyńskiego zawarta w książkach o historii baletu czy filmach (z wiarygodnością tych ostatnich bywa różnie), niech sięgnie po Dziennik na własne ryzyko. Czy potworny obraz na wpół obłąkanego młodego jeszcze człowieka (29 lat) przesłoni nam wizję słynnego “Boga tańca”, zależy od nas. Czy przebrniemy przez stronnice tego dokumentu szaleństwa i tragedii, sami nie popadając w obłęd – przekonać się możemy tylko czytając go. Wniosek po lekturze Dziennika nasuwa się przerażający, wprost jak z futurystycznego filmu: nawet geniusz nie jest do końca bezpieczny, bo w każdej chwili, z nieznanych przyczyn może się znaleźć w najstraszniejszym z więzień – więzieniu własnego umysłu.

Katarzyna K. Gardzina

Karya - Sob Sie 20, 2005 11:40 am

Małe pytanko: gdzie można zdobyć tą książkę? :D
sfra - Sob Sie 20, 2005 11:42 am

W księgarni?
yvonne - Sob Sie 20, 2005 12:10 pm

Niestety,nakład dawno został wyczerpany a dodruków nie było.Ostatnio widziałam "Dzienniki" (nie "Dziennik")Niżyńskiego w Księgarni Muzycznej na ul.Moliera w Warszawie.Czasem bywa w antykwariacie na ul.Piwnej .
Niestety,bywa poza zasięgiem moich aktualnych możliwości finansowych.Próbowałam ją upolować na Allegro.Od dwóch lat obserwuję (bezskutecznie) aukcje, w których mogłaby się pojawić .

Nefretete - Sob Sie 20, 2005 1:48 pm

dziekuje za wyjasnienie. mam jeszcze jedno pytanko. kiedy wydano te ksiazke?? rozumiem, ze skoro mozna ja znalezc w antykwariatach, to jest to starsza pozycja.
sfra - Sob Sie 20, 2005 1:58 pm

Ja mam wydanie z 1995 roku. A ksiązkę znalazłem w bibliotece.
Tranquility - Sob Sie 20, 2005 3:01 pm

Karya napisał/a:
Małe pytanko: gdzie można zdobyć tą książkę? :D


proponuje bibliotekę albo antykwariat...

ja w bibliotece zdobyłem tą książkę po poleceniu mi jej przez makową_panienkę... :D

Kasia G - Sob Sie 20, 2005 4:10 pm

książke wydały ISKRY w 2000 roku, o ile mi wiadomo bywa jeszcze w Empikach, no i oczywiście bibliotekach i antykwariatach, nie jestem pewna czy nie widziałam jej w jakiejś "taniej (!) książce" nad morzem :)
yvonne - Sob Sie 20, 2005 4:38 pm

Tranquality napisał/a:
Karya napisał/a:
Małe pytanko: gdzie można zdobyć tą książkę? :D


proponuje bibliotekę albo antykwariat...

ja w bibliotece zdobyłem tą książkę po poleceniu mi jej przez makową_panienkę... :D

W której bibliotece?Chętnie bym ją wypożyczyła.

Tranquility - Sob Sie 20, 2005 5:10 pm

no najlepiej to pójść do takiej w Twojej miejscowości, chyba, że chcesz jechać po książkę do Radomia... :roll: :roll:
Kasia G - Sob Sie 20, 2005 5:38 pm

yvonne, skoro jestes z Warszawy, naprawde nie powinno byc problemu z upolowaniem tej książki. Jest nawet u mnie w osiedlowej bibliotece, a mieszkam... prawie pod Warszawą.
makova_panienka - Sob Sie 20, 2005 7:14 pm

Tranquality napisał/a:

ja w bibliotece zdobyłem tą książkę po poleceniu mi jej przez makową_panienkę... :D

hehe, no tak...ten niesamowity autorytet w dziedzinie literacko-baletowej..ah! :P :D :wink: :wink:
książkę polecam, jak nabardziej, choć w całości jeszcze jej nie czytałam. Niżyński obnażony ze swych najskrytszych myśli, pragnień i wstrętów...to nie może być nie interesujace!! :D

yvonne - Nie Sie 21, 2005 12:00 am

Kasia G napisał/a:
yvonne, skoro jestes z Warszawy, naprawde nie powinno byc problemu z upolowaniem tej książki. Jest nawet u mnie w osiedlowej bibliotece, a mieszkam... prawie pod Warszawą.

Ja mieszkam na Bemowie.W żadnej z czterech wypożyczalni nie ma śladu tej książki ( można dodać jeszcze czytelnię naukową na Osiedlu Przyjaźń) Dlatego prosiłam o adres biblioteki w której na pewno jest .Po prostu.

Jasne,że do Radomia nie pojadę :lol:

Kasia G - Nie Sie 21, 2005 12:20 pm

no to przyjeżdżaj do mnie, to znaczy do Bibliotek Publicznej Dzielnicy Włochy (okazuje sie że mnieszkamy niedaleko ;) ). Tu jest ta ksiązka, szczegóły możesz sprawdzić na stronie http://www.bpwlochy.waw.pl/
sfra - Nie Sie 21, 2005 2:11 pm

Kasiu, to Ty mieszkasz we Włoszech :-)
mysha - Nie Sie 21, 2005 2:41 pm

Wydanie Iskier z 2000 r. pt. "Dziennik" jest jedynym godnym przeczytania, bo po raz pierwszy ukazuje się w pełnej wersji, bez skrótów dokonanych przez Romolę, która wycięła najbardziej intymne fragmenty i uładziła składnię.

Wg mnie wstrząsająca, dość ciężka lektura. Prawdziwa, bo pokazuje Niżyńskiego jako osobę chorą, pełną lęków, często mylnie interpretującą otoczenie. Pozbawia go legendarnej otoczki, mnie pozwoliła lepiej zrozumieć, na czym tak naprawdę polegał jego geniusz i jego tragedia.

Ja kupiłam w wydawnictwie, tylko że dość dawno. (iskry@polbox.pl)

ISBN: 83-207-1648-9

Karya - Nie Sie 21, 2005 4:14 pm

U mnie w bibliotekach niestety nie ma. Trudno. :cry:
yvonne - Nie Sie 21, 2005 8:39 pm

Kasia G napisał/a:
no to przyjeżdżaj do mnie, to znaczy do Bibliotek Publicznej Dzielnicy Włochy (okazuje sie że mnieszkamy niedaleko ;) ). Tu jest ta ksiązka, szczegóły możesz sprawdzić na stronie http://www.bpwlochy.waw.pl/

O rany,to świetnie.Bo ja mieszkam dokładnie po drugiej stronie torów.! :)

Sagittaire - Pią Lip 20, 2007 2:05 pm

Kończę dziennik. Chyba zrobiłam błąd, bo najpierw poczytałam sobie o chorobach psychicznych a dopiero potem sięgnęłam po tę książkę. Efekt jest taki, że w tekście widzę przede wszystkim objawy schizofrenii (swoją drogą dość typowe) i to mi przyćmiewa indywidualizm autora.
Jednakże wszytkim, którzy nie czytali - polecam.
Agnieszka

Bajaderka - Pią Lip 20, 2007 2:40 pm

Ja od dłuższego czasu biorę się z zamiarem przeczytania tegoż dziennika, ale niestety nie jest on wszędzie dostępny, raczej trudno go dostać. Ale poszukam jak wrócę do Polski.
Scarpia - Sob Lip 21, 2007 11:07 am

ag111111 napisał/a:
(..)Chyba zrobiłam błąd, bo najpierw poczytałam sobie o chorobach psychicznych a dopiero potem sięgnęłam po tę książkę. Efekt jest taki, że w tekście widzę przede wszystkim objawy schizofrenii (swoją drogą dość typowe) i to mi przyćmiewa indywidualizm autora.(...)


Nigdy nie zrozumiemy tych „dopustów bożych” , jak to jest, że jedni mogą np. wydawać lekką ręką 25.000$ na kreację haute-cuture znanego projektanta mody (w której pokażą się tylko 1 raz), a ktoś inny musi żebrać o 1 rupię aby kupić sobie garść ryżu. Podobnie jest z chorobami: jedni urodziwi, rumiani, zdrowi, korzystają z życia w nadmiarze i jeszcze los sowicie ich wyposaża; a drudzy chorzy, nieszczęśliwi, pozbawieni zwykłych uciech, a za dobre uczynki zostają czasem przez los wręcz pokarani.

"Temu, który coś ma w ręku, dodadzą, a temu, który nic nie posiada, i tę drobnostkę, którą ma, zabiorą"

Z wrażliwością tak samo: po jednych wszystko „spływa”, a inni muszą budować mechanizmy obronne aby choć trochę przetrwać na tym świecie, przynajmniej tyle ile się da. Wrażliwemu może gorzej, ale ma za to dostęp do piękna świata, który jest kompletnie nieosiągalny i zamknięty dla "gruboskórnych".
Zawsze twierdziłem, że zawód artysty test koszmarny pod względem psychicznym i że jest wręcz naturalnie schizofreniczny. No bo jak tu nie popaść w rozpad osobowości jeśli z jednej strony trzeba mieć ponadprzeciętna wrażliwość aby po prostu "czuć" sztukę, a z drugiej strony żyć (i co ważniejsze przeżyć) w brutalności naturalnego świata? Jak być dobrym jeśli nie doskonałym w obu skrajnościach? Niżyńskiemu przyszło zapłacić wysoką cenę za tą próbę. I wielu, wielu innym też. Popatrzmy na cały panteon geniuszy sztuki - który z nich był tak całkiem "normalny"? Schizofrenie, alkoholizm, wizje narkotyczne... uff wyliczać można by do nocy! Ale czy przez to można powiedziec że ich dzieła dają mniej radości? Może to stwierdzenie nieetyczne ale wg.mnie NIE. Choć może to temat dla historyka sztuki... (zdaję się że mamy przynajmniej 1 na tym forum :wink: )

sfra - Sob Lip 21, 2007 1:15 pm

Schizofrenia jest zwykla choroba niezwyklych ludzi.
Kasia G - Sob Lip 21, 2007 8:25 pm

Nie zapominajmy ze to zwykła choroba dziedziczna i w rodzinie Nizyńskich niestety wystepująca, brat Wacława od dziecka przebywał w zakładzie zamkniętym...
M. - Nie Lip 22, 2007 8:02 pm

Kasia G napisał/a:
Nie zapominajmy ze to zwykła choroba dziedziczna


Dziedziczność jest tylko jednym z kilku czynników wpływającym na rozwój schizofrenii (Kępiński podaje, że ok 90% pacjentów ma zdrowych rodziców - nie chce mi się wyszukiwać nowszych badań). Jeśli chodzi o przyczyny choroby ważne są również czynniki biologiczne, a Birchwood pisze o tzw. modelu "podatność - stres", mówiącym o tym, że geny owszem wpływają na zachorowalność ale jej nie determinują. Nie nazywajmy więc schizofrenii dziedziczną proszę, bo myślę, że to troszkę wprowadza w błąd...

Chętnie poczytam jednak kolejne posty z waszymi przemyśleniami na temat Niżyńskiego i jego dziennika... :)

Kasia G - Nie Lip 22, 2007 8:57 pm

racja, powinnam napisac "mająca równiez czasem podłoże dziedziczności", ale fakt ze w jego rodzinie były takie wypadki. Za to siostra była jak najbardziej zdrowa, żyła długo i zostawiła równiez inetersujace choreografie :)
M. - Nie Lip 22, 2007 11:37 pm

"mająca czasem podłoże dziedziczności" :wink: no lepiej, heh ... mam tylko nadzieję, że nie pomyślałaś, że się czepiam - poprostu odruchowo zwracam uwagę na takie rzeczy - być może dla innych mało istotne a dla mnie dość ważne.

A przy okazji mam do Was pytanie bo nie sięgnęłam jeszcze i być może się nie odważe czytać "Dziennika". Czy Niżyński zaczął go pisać gdy był już chory czy wcześniej. Czy znajdziemy w nim również obraz tancerza sprzed choroby?

Sagittaire - Pon Lip 23, 2007 11:18 am

1)dostępność książki - ciężko- ja przeszłam wszystkie antykwariaty i księgarnie w Lodzi -z marnym skutkiem. Wreszcie znalazłam w bibliotece.
Dziś natomiast zobaczyłam, że można ją kupić na wp.pl. ':wink:'

2) Dziedziczność
Z tego co słyszałam uważa się , że dziedziczona jest sama predyspozycja do schizofrenii inaczej mówiąc skłonność do zachorowania, która daje efekt w postaci choroby dopiero w połączeniu ze środowiskowymi czynnikami ryzyka.

A jakie to czynniki- nie wiadomo. Pewnikiem jest to, że odsetek zachorowalności na schizofrenię wśród ludów pierwotnych jest dużo niższy niż w społeczeństwach cywilizowanych. Jeżeli jednak owe "pierwotne ludy" (podoba mi się to określenie) cywilizują się to liczba przypadków wzrasta.
Czynniki finansowe (zamożność) -zgodnie z badaniami- nie mają znaczenia przy częstotliwości zachorowań.

4) dla M.- nie ma niestety obrazu tancerza sprzed choroby. Niżyński zaczął pisać będąc już chorym. Bardzo słusznie ktoś napisał (Kasia G?? chyba), że śledzi się tu rozkład osobowości człowieka pod wpływem choroby. Spójność emocji, uczuć rozsypuje się w proch -o trochę z każdą kartką.
Rozumiem, że boisz się sięgnąc "Dziennik" ale zawsze możesz zacząc-i po kilku stronach przestać... I zawsze możesz obejrzeć 24 lipca w TVP@ film Niżyński- ilustrację dizennika...

5) sławni ludzie - chorzy na schizofrenię (dzięki za ten wątek!!!)

Najbardziej znanym był nasz Wacław Niżyński. Chory na schizofrenię był rysownik Edmund Monsiel (jak się pisze u niego choroba wyzwoliła talent i była inspiracą twórczości). Był jeszcze Philip Kindred Dick (amerykański pisarz science fiction, który -jeśli ktoś się tym interesuje to wie że miał znaczący wpływ na rozwój tego gatunku literackiego). Chory był też Vincent van Gogh ( ekspresjonista. Obecnie, powszechnie uznawany za największego malarza holenderskiego od czasów Rembrandta)
Georg Hegel (niemiecki filozof, twórca klasycznego systemu idealistycznego)
Fryderyk Hölderin
Alfred Kubin
Gerard de Nerval
Isaac Newton (angielskim fizykiem, matematykiem, astronomem, filozofem i alchemikiem)
Sylvia Plath (amerykańska poetka, pisarka i eseistka.)
August Strindberg (pisarz szwedzki. Twórca dramatów, powieści, esejów i utworów poetyckich, malarz i fotograf. Uznawany za ojca współczesnego teatru. Przedstawiciel naturalizmu i prekursor ekspresjonizmu.)
Emanuel Swedenborg (szwedzki naukowiec, filozof i mistyk.)
Witkacy (Stanisław Ignacy Witkiewicz, polski malarz, fotograf, pisarz, dramaturg i filozof.)
Virginia Woolf (angielska pisarka, zwolenniczka feminizmu)
John Nash Jr (amerykański matematyk i ekonomista. Historia jego życia została zekranizowana w 2001 roku w filmie Piękny umysł (A Beautiful Mind) )

3) krótko o historii
Pierwsze znane mi wzmiani w Starym Testamencie np Bóg za karę strącił Nabuchodonozora w stan zwierzęcego obłędu.
U Homera występuje szalony Ajaks, który zabija owce w przekonaniu, że to żołnierze wroga (jeden z typowych objawów tej choroby).

Ogólnie rzecz ujmując w kulturze antycznej, w Babilonii, Mezopotamii, w hinduizmie- we wszystkich tych "kulturach" szaleństwo przypisywano złośliwości demonów lub widziano w nim karę za złamanie tabu czy obrazę bogów.

Do końca XV w. w całej Europie powszechnie wierzono, że umysłowo chory ma w głowie - lub w duszy - diabła. Tę wiarę podtrzymywali i rozpowszechniali duchowni, wykorzystujący ją w walce z herezją (tortury stosy itd oto kara dla schizofreników)
Ale owe średniowieczne stosy, tortury itp były chyba łagodniejszą "karą" za schizofrenię niż XVII i XVIII-wieczne domy wariatów gdzie chorych zakuwano w łańcuchy, bito itd.
Zupełnie inaczej do chorób psychicznych podchodził romantyzm. Romantycy uważali, że szaleniec doznaje "wyższego poznania", jakby jasnowidzenia: przenika rzeczy, których inni nie widzą. Przykładem tego jest Mickiewiczowski Gustaw w IV części "Dziadów", o którym napisano, jak idzie przez wieś, a dzieci wołają za nim: wariat.

No właśnie i tu dochodzimy do związku psychozy i talentu artystycznego. Dziś chyba dość powszechnie łączy się te 2 rzeczy- nie do końca chyba słusznie.
Niektórzy malarze chcąc przełamać konwencje plastyczną stosowali celowo, środki halucynogenne. Wzbogacając swoją wyobraźnię twórczą zbliżyli się do tzw. olśnienia schizofrenicznego i doprowadzili jednocześnie do zmiany stylu w kierunku sztuki wizjonerskiej.
Dobrze jednak pamiętać, że choroba psychiczna nigdy nie tworzy talentu artystycznego może co najwyżej uczynić artystę odważniejszym. No i silne doznania to bogatsza umysłowość - i bardziej złożone dzieło.

Osobiście raczej sceptycznie odnoszę się do tego związku. Jeżeli nawet on bowiem zachodzi to jest krótki i potem zostajje samo szaleństwo -a po sztuce nic. Zresztą ostatnia faza schizofrenii to m.in.apatia, nieuwaga,
otępienie, zahamowanie ekspresji twarzy, trudności prowadzenia aktywności społecznej (rodzinnej, małżeńskiej, zawodowej, czynności samoobsługowych) czyli krótko mówiąc schizofrenia prowadzi do tkwienia w niczym, nieruchomo w swoim świecie.

Strasznie to wyszło mi długie. Jeżeli przeczytacie i będziecie chcieli to najwyżej skasuję
Pozdrawiam Agnieszka

Joanna Bednarczyk - Pon Lip 23, 2007 3:45 pm

ag111111 napisał/a:
1)

4) dla M.- nie ma niestety obrazu tancerza sprzed choroby. Niżyński zaczął pisać będąc już chorym. Bardzo słusznie ktoś napisał (Kasia G?? chyba), że śledzi się tu rozkład osobowości człowieka pod wpływem choroby. Spójność emocji, uczuć rozsypuje się w proch -o trochę z każdą kartką.


faktycznie to trudna lektura bowiem jest zapisem myśli i emocji człowieka/artysty/tancerza który zmaga się z destrukcyjną siłą choroby i ma tego świadomość, ale dzienniki nie pozbawione są pewnych informacji historycznych i spójnych uwag. W dzienniku jest jedno niesmowite zdanie "Nie jestem zwykłym człowiekiem, jestem tancerzem zrozumiesz mnie gdy zobaczysz jak tańczę" - to ono sprowokowało Paula Coxa do nakręcenia filmu na podstawie dzienników.
Niżyński napisze w sym dzienniku także: "Życie nie tylko jest przerażające jest w nim również radość" i tymi słowami zakończy swój film Paul Cox mysle że to najlepsza puenta i mnie bardziej przekonuje niż wnikliwe dywagacje medyczne na temat schizofrenii.
Racjonalne "szkiełko i oko" nie są jedynym kluczem do interpretacji.

ps cytaty pochodzą z angielskiego wydania i ja je tłumaczyłam wiec mogą dokładnie nie pokrywac sie z polskim wydaniem.

M. - Pon Lip 23, 2007 4:53 pm

ag111111 napisał/a:
Rozumiem, że boisz się sięgnąc "Dziennik" ale zawsze możesz zacząc-i po kilku stronach przestać... I zawsze możesz obejrzeć 24 lipca w TVP@ film Niżyński- ilustrację dizennika...

Na razie obejrzę film a czytanie z premedytacją zostawie, bardziej interesuje mnie Niżyński-tancerz niż chory-Niżyński...

Joanna Bednarczyk napisał/a:

Racjonalne "szkiełko i oko" nie są jedynym kluczem do interpretacji.


Oczywiście, że tak. Dobrze jest posiadać różne klucze, im więcej tym lepiej :)
Nie chciałam prowokować medycznych dyskusji, bo informacje o schizofrenii są dość dobrze dostępne, a jedynie uściślić informację by nie rozprowadzać stereotypów na temat choroby.

Po raz pierwszy dziennik opublikowała żona w 1936 roku, jeszcze za życia Niżyńskiego. Czy to znaczy, że Niżyński pisał go właśnie w celu pokazania światu? Bo przecież są ludzie uprawiający pamiętnikarstwo do szuflady...Nie wiem, więc pytam :)

Zastanawia mnie taka rzecz. Czy nie myślicie, że skoro żona okroiła to dzieło, to pełna wersja dzienników opublikowana w 95 roku zawiera zbyt intymne fakty? Albo jakieś rzeczy którymi Niżyńska nie chciała się dzielić z zainteresowanymi fanami - przecież mogła mieć powody... Może należałoby to uszanować? Teraz taka moda, że jeśli ktoś staje się czyimś idolem czy poprostu w jakiś sposób istnieje w życiu publicznym inni dają sobie prawo do zaglądania do jego prywatności. A przecież artystę powinniśmy oceniać poprzez jego sztukę, którą on zdecydował się nam dać. A po to by ją dobrze rozumieć często wystarczy znać jedynie kilka najważniejszych faktów o życiu twórcy...

Tyle już razy słysząc o Niżyńskim zawsze dopadały mnie informacje przede wszystkim o jego chorobie. A nadal nie wiem co było takiego wyjątkowego w jego tańcu, że zyskał miano "boga"...

Kasia G - Pon Lip 23, 2007 5:32 pm

dlatego warto poczytać O Nizyńskim, a nie Nizyńskiego, choc to niesamowita lektura - straszna. jednak żadne ksiazki ani zdjecia nie dają pojęcia dlaczego był nazywany bogiem tanca i czemu był taki genialny, dlatego w watku o tancerzach wszechczasów napisałam o nim "nieweryfikowalny". Podobno miał niesamowity skok, m.in. dzieki długiemu ściegnu Achillesa i "to coś" - zwierzeca pasję i dzikosc w tańcu. Po zejsciu ze sceny robił sie apatyczny i sprawiał wrażenie nierozgarniętego. Trzeba przeczytać ksiazkę Wiery Krasowskiej "Niżyński"

Tak, Dzienniki zawieraly sprawy intymne, szczegóły stosunków Nizyńskiego z Diagilewem, z kobietami, sprawy seksualne i fizjologiczne. Pisanie o nich to jeden z przejawów choroby wacława. Dlatego jest ryzykowne czytanie jego Dzienników dla kogoś kto chce miec w głowie obraz idealnego tancerza, boga tanca unoszącego sie nad ziemią. Wiecej nie na pisze bo każdy moze po tę ksiazkę sięgac lub nie

M. - Pon Lip 23, 2007 5:59 pm

Zacznę więc od Krasowskiej. Dzięki.

No dobrze, a nie zachowało się żadne nagranie jego tańca? By choć trochę zweryfikować to co piszą. Przecież kino to osiągnięcie końca XIX wieku, więc Niżyński mógłby się załapać...

Agasiek - Pon Lip 23, 2007 6:01 pm

M. ale gdzieś było pisane że nie chcial aby jego taniec filmowano bo przy naszych tancerzach czyli tancerzach XXI w. wypadł by blado. Coś w tym stylu... :?
Kasia G - Pon Lip 23, 2007 6:07 pm

M. napisał/a:

No dobrze, a nie zachowało się żadne nagranie jego tańca? By choć trochę zweryfikować to co piszą. Przecież kino to osiągnięcie końca XIX wieku, więc Niżyński mógłby się załapać...


Nie, nie zachowało sie żadne nagranie jego tanca, ale myslę że nawet jesli by sie zachowało to nie wiele powiedziało by nam o fenomenie Nizyńskiego. W wątku o Pawłowej omawialiśmy nagranie jej umierajacego łabędzia - przy ówczesnej technice filmowej wypada to bardzo nieciekawie, ale chyba i w porównaniu z dziesiejszymi standartami tanca... Myślę, że chodziło o "osobowosć" sceniczą, a ja rzadko widać na filmie. No i zauwazmy - widzowie Europy Zachodniej coś takiego widzieli pierwszy raz - ich zafascynował głownie temperament, dzikosć, orientalnosc zespołu Diagilewa i Niżyńskiego w odwaznych rolach Złotego Murzyna czy w Tańcach połowieckich. No i niepodważalnie musiał wspaniale skakac skoro tanczył Ducha Rózy - ta choreografia jest oparta na samych skokach

Ewa J. - Wto Sie 21, 2007 12:33 pm

M. napisał/a:
Joanna Bednarczyk napisał/a:

Racjonalne "szkiełko i oko" nie są jedynym kluczem do interpretacji.


Oczywiście, że tak. Dobrze jest posiadać różne klucze, im więcej tym lepiej :)
Nie chciałam prowokować medycznych dyskusji, bo informacje o schizofrenii są dość dobrze dostępne, a jedynie uściślić informację by nie rozprowadzać stereotypów na temat choroby.

Po raz pierwszy dziennik opublikowała żona w 1936 roku, jeszcze za życia Niżyńskiego. Czy to znaczy, że Niżyński pisał go właśnie w celu pokazania światu? Bo przecież są ludzie uprawiający pamiętnikarstwo do szuflady...Nie wiem, więc pytam :)
Zastanawia mnie taka rzecz. Czy nie myślicie, że skoro żona okroiła to dzieło, to pełna wersja dzienników opublikowana w 95 roku zawiera zbyt intymne fakty? Albo jakieś rzeczy którymi Niżyńska nie chciała się dzielić z zainteresowanymi fanami - przecież mogła mieć powody... Może należałoby to uszanować? Teraz taka moda, że jeśli ktoś staje się czyimś idolem czy poprostu w jakiś sposób istnieje w życiu publicznym inni dają sobie prawo do zaglądania do jego prywatności. A przecież artystę powinniśmy oceniać poprzez jego sztukę, którą on zdecydował się nam dać. A po to by ją dobrze rozumieć często wystarczy znać jedynie kilka najważniejszych faktów o życiu twórcy...

Tyle już razy słysząc o Niżyńskim zawsze dopadały mnie informacje przede wszystkim o jego chorobie. A nadal nie wiem co było takiego wyjątkowego w jego tańcu, że zyskał miano "boga"...

M. odpowiem na twoje pytanie, chociaż przyznaję się, że nie przeczytałam jeszcze "Dziennika", gdyż jestem dopiero w trakcie pozyskiwania tej książki ;) Widzę, że posiadasz jakiś zasób wiedzy o schizofrenii, a z twojego poprzedniego postu wnioskuję, że prawdopodobnie czytałaś "Schizofrenię" prof. A. Kępińskiego, prawda?
Uściślę od razu, że psychologią interesuję się od niedawna i jak na razie jako hobby, także jestem laikiem i nie posiadam wiedzy medycznej ponad tą z książek itd. Ale dlatego że interesuję się też od niedawna samym Niżyńskim i z czym to jest dokładniej związane zaraz wyjaśnię, toteż pozwoliłam sobie wypowiedzieć się w tej kwestii. Zadałaś pytanie, czy Niżyński napisał "Dziennik" w celu pokazania go światu. Odpowiedź brzmi - tak. Niżyński napisał go z myślą, żeby "Dziennik" stał się opowieścią o jego życiu, żeby pozwolił zrozumieć jego samego, jako genialnego tancerza, schizofrenika, powoli popadającego w obłęd, doprowadzający go w końcu do katatonii, żeby pozwolił innym ludziom zrozumieć, co podkreślał - że jest człowiekiem z chorą duszą, nie z chorym umysłem. Jak już ktoś mówił, niezwykle wrażliwym na wszystko, co go otacza, na cały świat, przyrodę, człowiekiem, który kocha wszystkich ludzi, w tym Diagilewa, mimo że tak bardzo go skrzywdził i zdemoralizował. Napisał "Dziennik", żeby każdy, kto go przeczyta, mógł zrozumieć jego cierpienie. Dlatego w filmie Cox'a o nim tyle obrazów przyrody, spokojnej, harmonijnej, ale także wzburzonej i żywiołowej. Reżyser starał się w ten sposób zapewne oddać obraz duszy Niżyńskiego i chociaż moim zdaniem nie w pełni mu się to udało,to film mi się podobał. Szczególnie jeśli chodzi o sposób narracji, o odczytywane fragmenty "Dziennika",chociaż niektórym mógł on się pewnie wydać nudny i takie opinie też już słyszałam.
Co do tego, że jego żonie, Romoli Niżyńskiej mogło to się nie podobać - masz rację. Oprócz wstrząsającego zapisu choroby i obrazu jego duszy znaleźć musiały się tam przecież także opisy homoseksualnych stosunków z Diagilewem, jego przygodne romanse z paryskimi prostytutkami i inne 'brudy' dotyczące jego życia. Ale powiedzmy sobie szczerze - czy każdy z nas nie posiada czegoś, czego się wstydzi, o czym nie chce mówić? Schizofrenia wyzwala szczerość. Zapewne, jeśli "Dziennik" jest aż tak wstrząsający, jak mówią niektóre osoby(w co nie śmiem wątpić) z całą pewnością jest autentyczny. W stu procentach. I chyba to jest w tym wszystkim najważniejsze. Prawda o nim.

M. napisał/a:
ag111111 napisał/a:
Rozumiem, że boisz się sięgnąc "Dziennik" ale zawsze możesz zacząc-i po kilku stronach przestać... I zawsze możesz obejrzeć 24 lipca w TVP@ film Niżyński- ilustrację dizennika...

Na razie obejrzę film a czytanie z premedytacją zostawie, bardziej interesuje mnie Niżyński-tancerz niż chory-Niżyński...

Oczywiście, że do czytania książki nikt nie powinien przymuszać. Myślę, że czytanie jej powinno odbywać się z pełną świadomością tego, z jakim materiałem mamy do czynienia. Z zapisem ciężkiej choroby, dokonanym ręką chorego człowieka.

To ważne co powiedziałaś i zwróciło moją uwagę "bardziej interesuje mnie Niżyński-tancerz niż chory-Niżyński..." W tym momencie chciałam tylko wtrącić jedną uwagę, bo dla mnie tak samo jest ona dość istotna i dlatego również mam nadzieję, że nie weźmiesz mi jej za złe, wyrażam po prostu swoje zdanie.
Widzisz, może niesłusznie, ale uważam, że jeśli kogoś interesuje Niżyński, jako osobowość, jako tancerz, jako człowiek - nie można oddzielać od siebie tych rzeczy, gdyż one wszystkie razem stanowią jedną, spójną całość. Niżyński, zarówno genialny tancerz, jak i charyzmatyczny, ale także wrażliwy człowiek, dotknięty ciężkimi przeżyciami i chorobą stanowi jedność. Nie można dzielić go na części, na kawałki, bowiem nawet choroba mogła mieć wpływ na jego taniec, na jego zaangażowanie, pasję tzw. ekspresja, która może występować w schizofrenii także mogła mieć wpływ na jego taniec, a na pewno na ostatni taniec, o którym on sam powiedział do zebranych na jego ostatni występ(przytaczam może niedosłownie):"A teraz zatańczę wam wojnę". Był to podobno taniec niezwykły i przerażający zarazem, tańczył wspaniale, jak zawsze, a jednak był w tym tańcu zupełnie inny pierwiastek, był tam Niżyński, jakiego do tej pory nie znali i nie widzieli. Dosłownie zahipnotyzował wszystkich widzów, którzy byli świadkami tego niesamowitego występu. W tym miejscu przytoczę może opis tego wydarzenia z książki T. Nasierowskiego o Niżyńskim "Gdy w mięśniach rodzi sie obłęd", który opisuje ten moment:

"W sobotę 19 stycznia 1919 roku zebrało się tam około dwustu osób, aby obejrzeć pierwszy od powrotu do Europy w 1917 roku publiczny występ Niżyńskiego. Wydawać się mogło, że dla Niżyńskiego, mającego duże obycie sceniczne, występ ten nie będzie stanowił żadnego problemu. Stało się jednak inaczej. Tego dnia dawało się wyczuć ogarniające go napięcie i zdenerwowanie, które narastało w miarę zbliżania się godziny występu. Miał poczucie winy wobec tych wszystkich, którzy zginęli na wojnie. Żonie powiedział, że pragnie dać wyraz bólu i cierpienia, jakich doświadczał przygotowując balet, a w garderobie, w momencie największego napięcia, z drżeniem wykrzyknął: "Nie rozmawiaj! Cicho! To moje zaślubiny z Bogiem". Długo nie wychodził na scenę. Pianistka nie wiedziała co ma grać. Nagle wyszedł na scenę i skradając się, podszedł do pianistki i poprosił, by zagrała coś Chopina lub Schumanna. Rozległy się dźwięki muzyki. Mięśnie Niżyńskiego były tak napięte, że z trudem się poruszał. Wziął krzesło, usiadł przodem do widzów i patrzył na salę; zastygł w bezruchu. W pewnym momencie zapadła cisza. Publiczność była jak zahipnotyzowana. Trwało to prawie pół godziny. Żona Niżyńskiego zaczęła się niepokoić. Bojąc się kompromitacji, nie była w stanie dłużej tego znieść. Na sali znajdowała się jej siostra wraz z przyjaciółmi i wielu znajomych. Nagle Niżyński zaczął tańczyć. Jego taniec jak zawsze był wspaniały, lecz jednocześnie przerażający. Wziął kilka zwojów czarnego i białego aksamitu, ułożył z nich duży krzyż i stanął u jego szczytu, rozłożywszy ręce - jakby uosabiając ukrzyżowanie. "Teraz przedstawię państwu wojnę z wszelkimi cierpieniami, zniszczeniami i śmiercią. Wojnę, której nie zapobiegliście i za którą ponosicie odpowiedzialność" - powiedział. "To było wstrząsające - napisała we wspomnieniach Romola - wydawało się, iż [poprzez swój taniec] wypełnia salę pełnym cierpienia człowieczeństwem. Czasem jego taniec przypominał scenę z "Pietruszki", gdy kukła próbowała uniknąć swego losu."

Właśnie, wydaje mi się, że ten taniec mógł być utworzony pod wpływem ekspresji, pod wpływem ciężkiej i przygniatającej go choroby, ale także pod wpływem cierpienia, pod wpływem jedności, którą odczuwał, z losem ofiar wojny, który jak widać głęboko go poruszał. Co jeszcze zauważyłam - czytałam inny opis tego tańca, a mianowicie z zestawienia ich ze sobą wynika, że Nasierowski w swojej książce zaprezentował "wygładzoną" wersję wydarzeń. Przede wszystkim - Niżyński nie zwrócił się do zebranych "państwo", ale bezpośrednio i jego przemowa miała bardziej agresywny charakter. Tak samo Romola podeszła do niego później jeszcze raz i poprosiła, żeby tańczył, na co on odrzekł, że nie jest maszyną i nie może tańczyć w momencie, kiedy nie jest na to gotów. Jeśli tylko znajdę ten opis mogę go także przytoczyć, różnica zapewne będzie widoczna.

I jedno jest pewne, jak napisała Kasia G. jeśli ktoś chce mieć obraz Niżyńskiego,jako genialnego tancerza unoszącego się nad ziemią, nie powinien czytać "Dziennika". Ale patrząc na to z drugiej strony - czy jego choroba umniejsza jego geniuszowi, jego tańcu, jemu samemu jako człowiekowi? Nie, na pewno nie. Wręcz przeciwnie, myślę, że powinna poruszać niezwykła szczerość, nawet jeśli katastroficzna, okrutna i wręcz przerażająca. Żeby zrozumieć Niżyńskiego zarówno jako człowieka i jako tancerza, nie można go odciąć od jego choroby. To nie powinien być moim zdaniem jakiś temat tabu, nie powinno go to umniejszać jako tancerza i człowieka, ani nikt nie powinien robić z tego zbędnej sensacji. On był po prostu człowiekiem bardzo wrażliwym i nie można bać się powiedzieć - bardzo ciężko chorym i obłąkanym, ale to stwierdzenie nie powinno wzbudzać strachu, jakichś dziwnych fobii. W takich warunkach, w jakich on żył i doświadczenia przez jakie przeszedł nie byłoby łatwo żadnemu człowiekowi znieść bez uszczerbków. Zniósł wiele, może nawet więcej, niż normalny człowiek mógłby znieść, a połączenie takich a nie innych czynników, negatywnych wpływów środowiska i genetyki tj.skłonności do zapadania na schizofrenię w jego rodzinie doprowadziło w naturalny sposób do wywołania u niego ciężkiej postaci tej choroby. Ktoś tutaj napisał, że schizofrenia to zwykła choroba niezwykłych ludzi. Nie zawsze, ale jak widać tkwi w tym wielkie ziarnko prawdy. A najlepszym przykładem tej prawdy może być właśnie Niżyński.

Reasumując - myślę, że właśnie książka może być kluczem do poznania prawdy o nim. Ale nie waham się powiedzieć - nie książka Krasowskiej czy też Nasierowskiego. Jak widać prawda tam może być mocno nagięta, uładzona. A wtedy prawda nie jest już prawdą. Jeśli natomiast chodzi o "Dziennik" - tylko tam może być cała prawda. Ja nie czytałam do tej pory ze względu na trudną dostępność tej pozycji, nie udaję też żadnej wyroczni, a jednak nabyłam jakieś pojęcie o tym wszystkim. Skąd? Po prostu znalazłam inne źródło tej prawdy o Niżyńskim. Źródło, które właśnie zainteresowało mnie jego osobą. Myślę, że ten klucz do prawdy na początek byłby najlepszym rozwiązaniem dla osób, które boją się sięgnąć po książkę, ale nie tylko. Dla tych, którzy już przeczytali, również. Spektakl grany w Teatrze im S. Jaracza w Łodzi "Niżyński". Jest to monodram, gdzie w rolę Niżyńskiego wciela się niezwykle utalentowany 28-nio letni aktor, także absolwent Szkoły Baletowej - Kamil Maćkowiak. A dowodem tego mogą być liczne nagrody, które zdobył na wielu festiwalach min. jedną z sześciu nagród, które dostał za ten spektakl jest Główna Nagroda na VI Międzynarodowym Festiwalu Monodramów Monokle w Sankt Petersburgu za najlepszą kreację aktorską w „Niżyńskim”. Monodram ten dostał również zaproszenie na Festiwal Fringe w Edynburgu, najważniejszy i największy festiwal teatralny na świecie, ale Kamil z powodu kontuzji ostatecznie nie pojechał. I w tym miejscu muszę dodać, że w "Niżyńskim" Kamil również tańczy, jako Niżyński opowiada o swoim życiu, opowiada wszystko to, co zapisane zostało w "Dzienniku". Trudno słowami opisać ten spektakl. Właściwie, żeby być zgodna z prawdą muszę powiedzieć, że jest on niesamowicie przygnębiający, bardzo depresyjny, wręcz porażający. Jeśli ktoś oczekuje bajkowej historii życia Niżyńskiego - takiej tam nie znajdzie. Ale jest to coś naprawdę niezwykłego, przeżycie, po którym nie można się otrząsnąć i nie można zostać obojętnym na tą historię. Na historię życia niezwykle wrażliwego i nieszczęśliwego człowieka. Szczerze polecam wszystkim, którzy chcieliby poznać prawdę. Coś takiego naprawdę rzadko można zobaczyć, przeżyć, zrozumieć.... Na własnej skórze. Bo Niżyński jest. On naprawdę żyje i tańczy w tym spektaklu.

Kasia G - Wto Sie 21, 2007 3:49 pm

coś w tym jest zalezy tylko czy i jakiej prawdy o Nizyńskim szukamy i czy o NIżyńskim tancerzu czy o Nizyńskim człowieku, bo to jednak jest "coś" innego. Dlaczego tak twierdzę? Dlatego ze znając osobiście wielu tancerzy wiem juz ze czasem (często) to kim sie jest w życiu, jakim sie jest nie ma wiele współnego z tym co tworzy sie na scenie. Dla wyznawców głębokiej intelektualnosci w sztuce, wrażliwosci itp to moze byc szokiem, dla mnie też było, gdy okazywało sie ze to zupełnie zwykli, czasem do bólu zwykli i przeciętni ludzie. Nie żebym kohokolwiek broń Boze szufladkowała, ani żebym traktowała z góry ale na prawdę często tworzony zachwycajacy taniec nie ma wiele współnego z osobowoscią i umysłowością tancerza/tancerki. zadziwiajace ale tak jest. Czy poza tym choroba psychiczna i to jakie zmiany wprowadziła w umysle i potrzega niu rzeczywistości przez tancerza (twórcę) to prawda o nim? Moze częśc prawy z czasu kiedy poddał sie chorobie, ale przecież van Gogh to nie tylko "facet z obcietym uchem".
Jak pisze Wiera Krassowska w swojej ksiazce o Niżynskim a powtarzaja to tez inni naukowcy i badacze Niżyński postrzegany był przez otaczajacych go ludzi i współpracowników jako człowiek dośc nieciekawy, milkliwy, niemal "przygłup", który jednak zachwycał, doprowadzał do szaleństwa gdy był na scenie, gdy tańczył. Największe swoje kreacje stworzył kiedy najprawdopodobniej był jeszcze zdrowy więc wtedy choroba nie oddziaływała na niego i jego twórczosc czyli o Niżyńskim-tancerzu nie mówi nam zadnej prawdy. Potem mogły pojawiac sie pierwsze symptomy ale oznaczenie czasu i rodzaju wpływu na jego twórczośc choreograficzną jest bardzo trudne, czy wręcz niemozliwe. W ksiazce "Gdy w mięśniach rodzi się obłęd" pojawia się motyw czy pewne ruchy i kroki w Świecie wiosny mozna przypisac wpływowi choroby... Niestety, jestem zawsze sceptyczna wobec prostego przekładania zachwań typu: kółko to symbol zapetlenia, czyli schizofrenii, kółka rysuje więc osoba chora na nią... czyli prawie każdy z nas okresowo na nią cierpi bo zdarza nam sie rysowac kółka ;) (oczywisćie zamierzenie ironizuję teraz)

Ujme jeszcze inaczej to o co mi chodzi czyli nie doszukiwanie sie zbytniej prawdy o człowieku w Dzienniku - dziennik powstał zapewne dlatego własnie ze Niżyński był chory, bo wcześniej nie przejawiał zapędów literackich, była to jakaś forma radzenia sobie z tym co się w nim kotłowało. zapisywał tam wszystko, nawet mysli (bynajmniej nie wzniosłe) i uwagi związane z siedzeniem w wychodku. Każdy z nas i zapewne każdy z wielkich twórców takie myśli i uwagi ma, ale mało kto je utwala gdyz ma wpojoną i uwarunkowaną skłonnośc do pomijania rzeczy tak "nieładnych" nie- upublicznialnych, intymnych. Choroba często te zahamowania znosi, stąd po osobach chorych psychicznie można sie spodziewac zachowań róznych i nie zawsze przyjemnych. ale czyto ma być elementem prawdy o Nizyńskim? - człowieku i tancerzu? Dlatego to bardzo dyskusyjne czy nawet szukajac tzw. prawdy o Nizyńskim trzeba siegac po Dzienniki. Jest to zadziwiający i rzadko spotykany dokument ale dokument choroby a nie historii, twórczosci czy nawet osobowosci kogoś kto zapisał sie jako bóg tanca.

Ewa J. - Wto Sie 21, 2007 4:25 pm

Kasia G napisał/a:
coś w tym jest zalezy tylko czy i jakiej prawdy o Nizyńskim szukamy i czy o NIżyńskim tancerzu czy o Nizyńskim człowieku, bo to jednak jest "coś" innego. Dlaczego tak twierdzę? Dlatego ze znając osobiście wielu tancerzy wiem juz ze czasem (często) to kim sie jest w życiu, jakim sie jest nie ma wiele współnego z tym co tworzy sie na scenie. Dla wyznawców głębokiej intelektualnosci w sztuce, wrażliwosci itp to moze byc szokiem, dla mnie też było, gdy okazywało sie ze to zupełnie zwykli, czasem do bólu zwykli i przeciętni ludzie. Nie żebym kohokolwiek broń Boze szufladkowała, ani żebym traktowała z góry ale na prawdę często tworzony zachwycajacy taniec nie ma wiele współnego z osobowoscią i umysłowością tancerza/tancerki. zadziwiajace ale tak jest. Czy poza tym choroba psychiczna i to jakie zmiany wprowadziła w umysle i potrzega niu rzeczywistości przez tancerza (twórcę) to prawda o nim? Moze częśc prawy z czasu kiedy poddał sie chorobie, ale przecież van Gogh to nie tylko "facet z obcietym uchem".
Jak pisze Wiera Krassowska w swojej ksiazce o Niżynskim a powtarzaja to tez inni naukowcy i badacze Niżyński postrzegany był przez otaczajacych go ludzi i współpracowników jako człowiek dośc nieciekawy, milkliwy, niemal "przygłup", który jednak zachwycał, doprowadzał do szaleństwa gdy był na scenie, gdy tańczył. Największe swoje kreacje stworzył kiedy najprawdopodobniej był jeszcze zdrowy więc wtedy choroba nie oddziaływała na niego i jego twórczosc czyli o Niżyńskim-tancerzu nie mówi nam zadnej prawdy. Potem mogły pojawiac sie pierwsze symptomy ale oznaczenie czasu i rodzaju wpływu na jego twórczośc choreograficzną jest bardzo trudne, czy wręcz niemozliwe. W ksiazce "Gdy w mięśniach rodzi się obłęd" pojawia się motyw czy pewne ruchy i kroki w Świecie wiosny mozna przypisac wpływowi choroby... Niestety, jestem zawsze sceptyczna wobec prostego przekładania zachwań typu: kółko to symbol zapetlenia, czyli schizofrenii, kółka rysuje więc osoba chora na nią... czyli prawie każdy z nas okresowo na nią cierpi bo zdarza nam sie rysowac kółka ;) (oczywisćie zamierzenie ironizuję teraz)

Ujme jeszcze inaczej to o co mi chodzi czyli nie doszukiwanie sie zbytniej prawdy o człowieku w Dzienniku - dziennik powstał zapewne dlatego własnie ze Niżyński był chory, bo wcześniej nie przejawiał zapędów literackich, była to jakaś forma radzenia sobie z tym co się w nim kotłowało. zapisywał tam wszystko, nawet mysli (bynajmniej nie wzniosłe) i uwagi związane z siedzeniem w wychodku. Każdy z nas i zapewne każdy z wielkich twórców takie myśli i uwagi ma, ale mało kto je utwala gdyz ma wpojoną i uwarunkowaną skłonnośc do pomijania rzeczy tak "nieładnych" nie- upublicznialnych, intymnych. Choroba często te zahamowania znosi, stąd po osobach chorych psychicznie można sie spodziewac zachowań róznych i nie zawsze przyjemnych. ale czyto ma być elementem prawdy o Nizyńskim? - człowieku i tancerzu? Dlatego to bardzo dyskusyjne czy nawet szukajac tzw. prawdy o Nizyńskim trzeba siegac po Dzienniki. Jest to zadziwiający i rzadko spotykany dokument ale dokument choroby a nie historii, twórczosci czy nawet osobowosci kogoś kto zapisał sie jako bóg tanca.

Oczywiście, że to dyskusyjny temat i ja wyraziłam tylko swoją opinię. Jeśli chodzi o sam "Dziennik", którego jak już mówiłam jeszcze nie czytałam, nie będę pogłębiać się w rozważaniach nad tą lekturą, gdyż jak na razie znane są mi tylko jej urywki. W każdym bądź razie - oscylując w sferze tego i tylko tego, co wiem na pewno - dużo psychiatrów twierdzi, że w "Dzienniku" dostrzec można różne prawdy o naszym życiu, że znajdują się tam różne trafne spostrzeżenia i z tego względu "Dziennik" może być interesującym materiałem nie tylko dla badaczy psychiatrii. Kasiu G. jeśli pomyślałaś, że miałam na myśli, iż ekspresja w schizofrenii przyczyniła się do powstania jego największych kreacji, to nie, nie to miałam na myśli. Wysnułam jedynie przypuszczenie, czyli, że być może przyczyniła się co do wyrazu niektórych jego występów, mam nadzieję, że tym razem zrozumiałaś, co mam na myśli ;) Muszę przy tym dodać, że jeśli chodzi o wspomniane kółka, to tak samo uważam, że jest to bzdura. Przecież chory człowiek nie zwraca uwagi na jakąś konkretną symbolikę, tym bardziej na tą, która przypisywana jest akurat jego chorobie, ale prędzej on sam może ją stworzyć dla swoich własnych potrzeb. Owe kółka kojarzą mi się jedynie z jakąś niezbyt mądrą herezją wygłoszoną przez pseudouczonego, bo nie na tym polega ekspresja, o której mowa i pojmowanie jej w taki sposób nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wiem także, że Niżyński uznawany był za niezbyt ciekawą osobowość i również uważam tak samo, że po "Dziennik" nie trzeba koniecznie sięgać, ale mimo wszystko sądzę, że historia życia, choroby, tańca i twórczości są ze sobą nierozerwalnie powiązane i jestem o tym przekonana. Schizofrenia, jak to powiedział pewien znany profesor psychologii i psychiatrii, jest chorobą, która odsłania prawdę o życiu, o nas samych, jeśli wgłębimy się tylko w jej poznawanie. Niżyński, nawet będąc milczkiem, uznawanym za kogoś niezbyt interesującego i pisząc "Dziennik", choć wiadomo - pod wpływem choroby i nie do końca w zdrowej, pełnej świadomości, uprzytomnieniu tego wszystkiego, co pisze, jednak zwraca uwagę wielu ludzi i takich, którzy uznają, że jest to nie tylko zapis jego choroby, bezsensowne bredzenie zmąconego psychozą umysłu, ale także coś więcej.

Sagittaire - Sro Sie 22, 2007 12:13 pm

Kasia G napisał/a:
znając osobiście wielu tancerzy wiem juz ze czasem (często) to kim sie jest w życiu, jakim sie jest nie ma wiele współnego z tym co tworzy sie na scenie. Dla wyznawców głębokiej intelektualnosci w sztuce, wrażliwosci itp to moze byc szokiem, dla mnie też było, gdy okazywało sie ze to zupełnie zwykli, czasem do bólu zwykli i przeciętni ludzie. Jak pisze Wiera Krassowska w swojej ksiazce o Niżynskim a powtarzaja to tez inni naukowcy i badacze Niżyński postrzegany był przez otaczajacych go ludzi i współpracowników jako człowiek dośc nieciekawy, milkliwy, niemal "przygłup", który jednak zachwycał, doprowadzał do szaleństwa gdy był na scenie, gdy tańczył. .


jest w tym co powyżej napisane jakaś mądrość. Też spotkałam się z tym, że ktoś błyszczał na scenie, stawał się tam jakimś hm... nadczłowiekiem a w zyciu osobistym był nieco zagubiony. Ludzie pojmują tę osobę jako kogoś-w prywatnym życiu- kim nie jest i nie staraj ą się dotrzeć głębiej. Tworzy się jakieś wizje z kosmosu zanim starać się dotrzeć i pokochać tę osobę taką jaką ona w istocie jest tzn ze wszystkimi jej zranieniami, lękami, nieśmiałością, problemami z odnalezieniem się.
Zauważmy, że Niżyński poznał swoją żonę, która nie znając go blisko zakochała się w jedgo tańcu i charyźmie na scenie. Zobaczyła tancerza i bardzo chciała -przez dłuższy czas-go mieć a czy oni się poznali przed śluibem????? Zważywszy na to, że od zauroczenia wzajemnego na statku do ślubu porozumiewali się na gesty lub przez tłumacza, więc cóż to za poznanie???

I tak chyba było z całym życiem towarzyskim Niżyńskiego. Gdzieś przeczytałam (już sama nie wiem gdzie) że towarzysko był b rozdarty. Diagil. czy Strawiński itd traktowali go trochę niepoważnie z racji braku starannego wykształcenia, braku arystokratycznych manier, powściągliwości. Mam czasem wrażenie że w tą chorobę wpędziła go okropna samotnosć.

PS wyrazy wszelkiego docenienia dla Ewy J. za rzetelne, i myślę cenne dla nas wszystkich posty (szczególnie za cytat "Gdy w mięsśniach...) Czekam na inne Twoje myśli

Ewa J. - Sro Sie 22, 2007 9:00 pm

Dziękuje ag, ale czy takie cenne, po prostu - kilka moich przemyśleń na ten temat i na razie z tego co do tej pory wiem, po prostu podzieliłam się refleksjami, szczególnie że do tej pory nie za bardzo miałam z kim ;) Ty jesteś już po lekturze "Dziennika", więc masz zapewne o wiele większą wiedzę na ten temat niż ja, kiedy w końcu zdobędę i przeczytam - na pewno napiszę jakie mam odczucia po przeczytaniu.

ag111111 napisał/a:
Też spotkałam się z tym, że ktoś błyszczał na scenie, stawał się tam jakimś hm... nadczłowiekiem a w zyciu osobistym był nieco zagubiony. Ludzie pojmują tę osobę jako kogoś-w prywatnym życiu- kim nie jest i nie staraj ą się dotrzeć głębiej. Tworzy się jakieś wizje z kosmosu zanim starać się dotrzeć i pokochać tę osobę taką jaką ona w istocie jest tzn ze wszystkimi jej zranieniami, lękami, nieśmiałością, problemami z odnalezieniem się.
Zauważmy, że Niżyński poznał swoją żonę, która nie znając go blisko zakochała się w jedgo tańcu i charyźmie na scenie. Zobaczyła tancerza i bardzo chciała -przez dłuższy czas-go mieć a czy oni się poznali przed śluibem????? Zważywszy na to, że od zauroczenia wzajemnego na statku do ślubu porozumiewali się na gesty lub przez tłumacza, więc cóż to za poznanie???

I tak chyba było z całym życiem towarzyskim Niżyńskiego. Gdzieś przeczytałam (już sama nie wiem gdzie) że towarzysko był b rozdarty. Diagil. czy Strawiński itd traktowali go trochę niepoważnie z racji braku starannego wykształcenia, braku arystokratycznych manier, powściągliwości. Mam czasem wrażenie że w tą chorobę wpędziła go okropna samotnosć.

Bardzo mi się podoba to, co napisałaś, bo chyba w tym wszystkim jest właśnie najwięcej prawy. "Ludzie pojmują tę osobę jako kogoś-w prywatnym życiu- kim nie jest i nie staraj ą się dotrzeć głębiej. Tworzy się jakieś wizje z kosmosu zanim starać się dotrzeć i pokochać tę osobę taką jaką ona w istocie jest tzn ze wszystkimi jej zranieniami, lękami, nieśmiałością, problemami z odnalezieniem się." - a to zdanie szczególnie bardzo mądrze napisane, wydaje mi się, że dotarłaś do sedna, istoty tych rozważań. Nic dodać, nic ująć ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group