www.balet.pl
forum miłośników tańca

Ludzie baletu - Matthew Bourne

sfra - Sro Lut 15, 2006 7:00 pm
Temat postu: Matthew Bourne
Kilka razy na forum wywoływane było to nazwisko. Wydaje mi się, ze ten choreograf zasłużył na swój topik w tym dziale.



Matthew Bourne jest znanym na cąłym świecie rezyserem i choreografem. Zaczął tańczyć, mając 22 lata w Centrum Labana. tańczył z sukcesami, jego ostatnią rolą był "prywatny sekretarz" w broadwayowskiej wersji "Jeziora łabędziego".

Od roku 1987 do 2002 był dyrektorem artystycznym 'Adventures in Motion Pictures' , zespołu który stał sie słynny z nowej wersji "Jeziora Łabędziego", gdzie wszystkie role łąbędzi były tańczone przez mężczyzn.

W 2002 roku załozył własną grupę 'New Adventures', z którą także pracuje nad reinscenizacjami baletów klasycznych (jak np. "Dziadek do orzechów"), a takze kreacją zupełnie nowych widowisk tanecznych (jak np. "Edward Nożycoręki", czy "Mary Poppins").
Jego spektakle emanują niesamowitą wyobraźnią , dziecięcym urokiem, i mocnym naciskiem na grę dramatyczną tancerzy - aktorów.

strona artysty:
http://www.matthewbourne.org/

linki do spektakli (sa tam zdjęcia i filmiki!)

"Jezioro łabędzie"
http://www.swanlaketour.com/

"Dziadek do orzechów" - mój ulubiony "Dziadek" spośród wielu!
http://www.matthewbournesnutcracker.com/

inne ...
http://www.matthewbourne.org/show_time
http://www.matthewbourne.org/photo_gallery

Joanna Bednarczyk - Pią Lip 20, 2007 6:54 pm

jestem ciekawa gdzie byś zakwalifikował Bourne'a - myśle o jego technice, kształcie jego choreografii

kiedys spotkałam się z opinia iż jest neoklasykiem, co tym myślisz ? tudzież inni zainteresowani forumowicze.

sfra - Sob Lip 21, 2007 1:13 pm

Hm... pytanie nie lada trudne, gdyz jest on zdaje sie jedynym reprezentantem takiego wlasnie stylu.

Nie zgodzilbym sie z zaliczaniem go do neoklasycznych choreografow, chocby przeciez za sama definicje ruchu w jego spektaklach.

Osobiscie, od jakiegos czasu mowie o balecie rezyserskim...

Joanna Bednarczyk - Sob Lip 21, 2007 11:00 pm

no własnie tez go nie widzę wśród neoklasyków - argumentem niby miałyby być obciągnięte palce u stóp, i proste elementy zaczerpniete z techniki klasycznej, pewne obroty skoki, itd. ale idąc tym tokiem myślenia równie dobrze Kurt Jooss mógłby zostac nazwany neoklasykiem czy Twyla Tharp i neoklasyka byłaby workiem bez dna do którego mozna wrzucić każdego choreografa który nawiązuje do klasyki w sensie formalnym

poza tym droga Bourne'a do tańca nie wiodła przez wykształcenie baletowe a to jednak istotne dla określenia "rzemiosła" choreografa

co do jak to ująłes "baletu rezyserskiego" to faktycznie w jego przypadku kwestia inscenizacji jest, nie wiem czy nie istotniejsza niż strona choreograficzna. Szczerze mówiąc ja bardziej cenię jego wyobraźnie, , ujecie tematów, poczucie humoru, talent do kreowania wizualnych atrakcji niż zmysł czysto choreograficzny i zawartosć formalną jego utworów.

sfra - Sob Lip 21, 2007 11:56 pm

Oczywiscie, to wlasnie pomysly i ujecie tematu najbardziej cenie w jego tworczosci! Taniec rzeczywiscie ma nieco inne tutaj przeznaczenie, ale jakie to wszystko spojne, jakie idealne.

Mozna oczywiscie dodac wiecej baletu do tych spektakli, lepiej technicznie to zatanczyc, ale tu takiej potrzeby sie nie odczuwa, bo wlasnei chodzi o inscenizacje, dzielo calosciowe w odpowiednim kontekscie. :-)

I zgadzam sie z Twoim okresleniem "worka neoklasycznego", przeciez (niekiedy) obciagniete palce czy niektore elementy nie moga przesadzac o stylu, jaki jest tutaj niepowtarzalny.

sfra - Wto Lip 31, 2007 10:32 pm

Kiedys wspominalem o moich zakupach w Amazonie. Otoz nabylem nowegi Bourne'a!
"The Car Man" - balet oparty na muzyce z wiadomej opery, jest zjawiskiem niepowtarzalnym. Po raz pierwszy widzialem thriller baletowy, trzymajacy w napieciu, pelen zwrotow akcji, a przy tym fantastycznie opowiedziany, no i jak zwykle doskonale zainscenizowany.

P O L E C A M !

Columbina - Pon Sie 13, 2007 2:40 pm

Hmm... wiem, że nie powinnam o to pytać (dlatego piszę mniejszą czcionką), ale czy ktoś wie skąd można ściągnąć "Dziadka do orzechów" Bourne'a?
sfra - Wto Sie 14, 2007 12:00 am

jest dostepny w popularnym programie pirackim
Columbina - Wto Sie 14, 2007 10:02 am

Już mam!
Koniec offa :)

Czajori - Wto Lip 22, 2008 8:08 pm

Jako że ostatnio nasza własna państwowa TVP Kultura raczyła pokazać "Jezioro" Bourne'a mam nadzieję, że znajdą się chętni do dyskusji.
Czy rzeczywiście było dla Was tak trudne w odbiorze, jak pisaliście przed obejrzeniem spektaklu? A może jesteście zachwyceni (bo ja i owszem)?

Torin - Wto Lip 22, 2008 10:27 pm

Ja powiem tak - krótko będzie obiecuję ;)
Ja najpierw obejrzałem dziadka do orzechów rzeczonego Bourne`a i nim jestem zaaaaaaachwycony na max-a. Po prostu cudo i normalnie całkiem inna jakość niż klasyczny dziadek a mimo to a raczej właśnie dla tego pokochałem to przedstawienie całym mym malutkim rozumkiem, a w zasadzie serduszkiem. Kocha się sercem chyba ...
Uważam że genialna przeróbka i tyle.
Jezioro choć mi się podobała to już aż takiego wrażenia nie zrobiło i w sumie nie wiem czemu ....
Może dla tego że za dużo facetów na scenie ;) :D A może z całkiem innego powodu - nie wiem.
Jak dla mnie to jednak Dziadek jest lepszy !!

Torin
p.s.
no i podziękowania jeszcze raz dla sfr-a za podsuniecie ;)

Olimpia - Sro Lip 23, 2008 12:26 am

Jestem pod wielkim wrażeniem tego spektaklu. Szczególnie fantastyczne są męskie łabędzie, przez cały czas oglądania miałam wrażenie, że faceci po prostu są stworzeni żeby tańczyć łabędzie. Wyglądali fantastycznie i tańczyli równie pięknie.
karolinkaaa - Sro Lip 23, 2008 9:55 am

Ja muszę się przyznać,że tego typu przedstawienia w ogóle mi się nie podobają...O 100 razy wole tradycyjne,klasyczne spektakle.Ani "Dziadek do Orzechów" mi się nie podobał,a tym bardziej uwielbiane przeze mnie "Jezioro Łabędzie".
Czajori - Sro Lip 30, 2008 3:09 pm

A ja Wam powiem, że tak jak nie jestem fanką przerabiania klasyki w różnych głośnych realizacjach (np. "Giselle" Eka szanuję, ale jej nie lubię :694: ), to "Jezioro" Bourne'a mnie zachwyciło, poraziło i pozbawiło kontaktu z rzeczywistością na dobrych parę dni. Na oficjalnej stronie spektaklu jest hasło: "It will change the way you see ballet forever". Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami :)

Zacznę banalnie i babsko: chciałam zobaczyć moje ukochane "Jezioro" w wykonaniu samych facetów - chyba nie może być lepszej kombinacji, niż ulubiony balet w zdecydowanie męskiej obsadzie...Wiadomo, tańczących mężczyzn nigdy dosyć :twisted: Zastanawiało mnie jednak, jak bardzo zmiana płci i ról wpłynie na formę spektaklu.

Bourne zapewniał, że nie ma nic nieprawidłowego w obsadzeniu mężczyzny w roli łabędzia, a łabędź-kobieta to tak naprawdę baletowy stereotyp. Jego spektakl broni tej teorii. Tancerze doskonale odnaleźli się w partiach łabędzi, są silni i dumni, potrafią być agresywni, ale każdy ich ruch jest płynny i majestatyczny.

Relacja Książę-Łabędź moim zdaniem bardzo zyskała przez tę "jednopłciowość". Dzięki temu nie patrzymy na romansik-ramotkę, jaką bywają balety klasyczne (powiedzmy to sobie z całą szczerością), ale na prawdziwy, żywiołowy konflikt dwóch osobowości, burzę uczuć i niezwykle wyrafinowaną grę emocji.

Zestawienie ograniczonego konwenansami, zniechęconego chłodem dworu i sztywnymi oficjalnymi obowiązkami Księcia i wolnego, zmysłowego, nie zważającego na nic Łabędzia, będącego gdzies na pograniczu jawy i snu to nietypowe rozwiązanie Bourne'a na prowadzenie dobrze znanej fabuły: Łabędź jest alter ego Księcia, ucieleśnieniem tego, czego nie ma i nie może mieć, dlatego fascynuje go i pociąga. Pragnienie wolności i uczucia pokazane jest w spektaklu Bourne'a subtelnie i z wyczuciem, lecz jest wyraźne i poruszające.

Przełożenie bajkowego królestwa na monarchię jak najbardziej współczesną też jest genialnym rozwiązaniem, szczególnie w czasach tabloidów i portali plotkarskich. Chociaż Bourne zaprzecza, by piętnował brytyjską rodzinę królewską, da się zauważyć jego skłonność do krytyki rzeczywistości naszych czasów, przedstawioną zresztą bardzo przekonująco.

Tyle, jeżeli chodzi o reżyserię. Co do choreografii mam mniej entuzjastyczne odczucia, Bourne dziwnie prowadzi sceny zbiorowe, czasami miałam wrażenie, że panuje chaos. Z drugiej jednak strony potrafił nadać gestom genialny wyraz aktorski (tancerze w pas de quatre mieli zupełnie ptasie ruchy) czy wybrnąć z klasycznej choreografii (wspaniały, żywiołowy taniec męskiego corps zamiast 32 fouettes).

Najmocniejszą stroną spektaklu i powodem, dla którego warto go objerzeć jest Adam Cooper, i mogę to powiedzieć z całą stanowczością. Dawno nie widziałam tak charyzmatycznej osobowości scenicznej, zdolności technicznych (Boże, jakie ten facet ma przepiękne arabesques!) i interpretatorskich (różnica między romantycznym, czułym białym Łabędziem a drapieżnie seksownym czarnym). Rewelacja przez wielkie R.

Jednym słowem, da się przerobić klasykę klasyki na nową nutę, nie tylko nie zabijając jej charakteru, ale nawet dodając jej nowych znaczeń.

przyjaciolka - Sro Lip 30, 2008 9:28 pm

Ja oglądałam JŁ Bourne'a kilka razy i za każdym razem byłam zachwycona!
Kocham do tego wracać :)
Nie rozumiem tylko motywu tego łóżka na końcu :/ ktoś podpowie?
Jak łabędzie-faceci wskakują na grzbiety drugich i splatają ręce z tyłu - wyglądają jak żywe ptaki!!! Faceci w pierzastych gaciach wyglądają pięknie! :D
Fenomenalne są stroje,te piękne suknie kobiet - tak omijane w balecie a jak cudnie prezentujące się na tych tancerkach! Royal Ball jest olśniewający!
Główna rola - Cooper - broni się w każdym calu,potrafi umiejętnie przechodzić z łagodnego łabędzia o płynnych ruchach w Czarnego - dynamicznego,groźnego,namiętnego...jest i serce w tym i pazur :)
Ogromne brawa i wielkie emocje :)
Cudo!

nathaliye - Czw Lip 31, 2008 10:07 am

Zanim obejrzałam "Jezioro Łabędzie" widziałam ostatnia scene Billy'ego Elliota mężczyzna w roli łabędzia już mnie ujął. Moim zdaniem ten balet jest genialny, zarówno ze względu na gre aktorów, rewelacyjny Adam Cooper i Scott Ambler jak i ogólne zamierzenie. Najbardziej podoba mi sie Cooper jako czarny łabędź no i partnerowania męskie. Ogólny chaos scen zbiorowych też mi się podobał, dzięki temu to było takie dzikie i niepoukładane.
Czajori - Sro Sie 06, 2008 8:23 pm

przyjaciolka napisał/a:

Nie rozumiem tylko motywu tego łóżka na końcu :/ ktoś podpowie?


Na mój rozum łóżko jest powrotem do świata niewinnego snu, który Książę miał na początku spektaklu, zanim jeszcze dopadł go okrutny rzeczywisty świat, a miłość jego życia okazała się perfidnym intrygantem. Sam choreograf mówi, że nieistotne jest, czy łabędzie są naprawdę, czy to halucynacja - tak czy inaczej Łabędź wraca w postaci, w której Książę się zakochał, jednak ani inne łabędzie, ani otoczenie Księcia nie zgadza się na to uczucie. Patrząc na to bardziej abstrakcyjnie, żadna z grup nie zgadza się, aby ktoś wyłamał się z konwencji, na takie próby reaguje agresją. Łabędź, osaczony przez inne ptaki, znika. Zrozpaczony Książę umiera, a jego duszę, wyobrażoną przez małego chłopca, którym książę był na początku spektaklu, Łabędź zabiera ze sobą.

..::Caroline::. - Wto Sie 12, 2008 8:58 pm

Pod wpływem waszych komentarzy na temat "Jeziora..." Bourne'a sama zdecydowałam się zobaczyć. Aby lepiej poczuć klimat zrobiłam sobię łabędzi maraton więc współczesne poprzedziło klasyczne wykonanie tego baletu (American Ballet Theatre, z G.Murphy i A.Corella).
Tak jak uwielbiam patrzeć na smuklutkie, delikatne i stereotypowe żeńskie łabądki to męskie ich wcielenie powaliło mnie na kolana! Pięknie się panowie prezentowali jednocześnie dodając pewnego tajemniczego(męskiego) uroku.
Pas d'action oglądałam z otwartą buzią. Jest to mój ulubiony fragment w każdej formie Jeziora, ale tutaj to było zaczarowane. Widać było w tancerzach emocje, pasje, coś takiego bardzo pociągającego...
Niestety nie będę orginalna, ale Cooper w roli czarnego łabędzia to jest coś w co mogę się wpatrywać godzinami! Nie mówie tylko o atutach wyglądu pana C. ale w tej scenie był absolutnie hipnotyzujący. Jest w nim coś co nie pozwala oderwać od niego oczu...
Jedyne co mnie trochę martwi to to że z zachwytu po obejżeniu "Jeziora" Bourne'a jeszcze mi się trzęsą rączki, a klasyczna wersja (do tej pory uwielbiana przezemnie) tylko mi się podobała...

milton - Sro Sie 13, 2008 3:33 pm

Może i ja coś napiszę.
Może zacznę od offtopa. Jezior z ABT jest koszmarne. Brzydka scenografia i kostiumy, niedobra choreografia (poza małymi fragmentami)....ogólnie wychodzi tragiczny gust (a raczej jego pozbawienie) pana McKenziego (dyrektora baletu ABT). Murphy jest po prostu tragiczna. Co jej po niezłej technice jak aktorstwo jest bardzo przeciętne a prowadzenie rąk po prostu bardzo brzydkie. Spektakl ratują role bęskie (Zygfryd, Rotbard i świetny taniec neopolitański). Zresztą........jak się chce Petipę wystawiać to nie można tworzyć zespołu głównie męskiego (na to jest z tego co widać nastawiony.... przepaść między tancerzami a tancerkami). No i gdyby tam Weronika part wystąpiła to wszystko inaczej by wyglądało....nieważne

Ostatnio ponownie siadłem do jeziora Bourne'a. No i zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Owszem, pewne sceny mi się nie podobały i uważam za zbędne (głównie ta w klubie). Ale fabularna konstrukcja jest genialna. Zrobił się naprawdę poważny spektakl dotykający różnych problemów społecznych. Cały kontekst genderowy dodaje bardzo dużo wartości. Duża ilość scen aktorskich również wzbogaca i pogłębia cały spektakl. A pozostawienie widzowi różnych możliwości interpretacji jest czymś, co sie bardzo rzadko zdarza w baletach. Sam taniec jest piękny. Szczególnie drugi, z biały łabędzimi. Świetny pomysł a przede wszystkim wykonanie. Zerwanie z tradycją, która jest na dodatek nieuzasadniona (logicznie, bo historycznie owszem). Do tego dochodzi sama postać głównego łabędzia. Wszytko jest zarówno wytańczone, jak i wygrane aktorsko. Do tego dochodzi hipnotyzująca osobowość. Sam książe również sprawdził się aktorsko (taniec akurat w tym wypadku uważam za mniej istotny). Nadał postaci realizmu psychologicznego i był bardzo przekonywujący. Zresztą sama koncepcja słabego księcia jest interesująca.

Podsumowując....... spektakl genialny i przełomowy. Strasznie jestem ciekaw jak zostanie potraktowana historia Romea i Julii (w wersji Romeo i Julian). Patrząc na to jak pogłębione zostało jezioro, można sie spodziewać ponownie dużo uderzenia i bardzo silnych emocji. Zresztą te spektakle również pełnią społeczną misję obalania różnych stereotypów.
Żałuję tylko, że tak mało jest spektakli (o konstrukcji baletowej....z techniką już różnie) które są tak głęboki i aktorskie. Wiadomo, że spektakle teatrów tańca są dużo głębsze (mimo to, moje serca jest przy petipowskiej klasyce). Baletami gorzej. Marzy mi sie np. spektakl Warlikowskiego np. z choreografią Pastora. Ale tego już chyba w tym kraju nie dożyje. W ogóle wejście do baletu teatru współczesnego i neobrutalistów (co już się dokonało w operze) przyniosło by szalenie ciekawe efekty artystyczne.

Miało być podsumowanie a wyszedł kolejny offtop i oczywiście spory tekst..... nieważne. W każdym razie spektakl świetny i oby takich jak najwięcej

Kasia G - Sro Sie 13, 2008 4:08 pm

no to ja napiszę przekornie ze tego Jeziora (przełomowego i genialnego itd.) okropnie nie lubię, nie podoba mi się, zupełnie mnie nie wciąga, nie powala i nie poraża. Doceniam zamysł fabularny, moralizatorski wydźwięk, ciekawie zmienione libretto, wymowę, a przede wszystkim kolorowe akty z ich ironia i dowcipem. Bardzo podoba mi sie nastrój sceny w klubie i balu, kostiumy i duszna atmosfera, ale poza tym ... nic. Choreografia w większosci jest dla mnie nieciekawa, a białe akty nudne i nużące. Nie podziałał na mnie zupełnie urok meskich łabędzi - pomysłowe to moze i śmieszne ale po 5 minutach już nie frapujace. Ich skoki i podskoki sa ciężkie (fakt - jak prawdziwych łabędzi na lądzie, ale nie o to chyba szło ;0 ) panowie w pierzeastych spodniach nie pręzentują się specjalnie estetycznie, ładnie są zbudowani ale raczej jacyś tacy krępi i cięzcy, no i nie podobają mi się bardzo tak mocno wystrzyzeni tancerze. Doceniam technikę tancerzy, doceniam pomysłwośc choreografa ale nic w tym na mnie nie podziałało, obejrzałam raz i kiedy pojawia się znów na ekranie TV to przełączam na inny kanał.. jak widać po prostu do mnie nie trafia
Czajori - Sro Sie 13, 2008 8:29 pm

Kasiu! Twój post był tutaj bardzo potrzebny, jak ten wyjątek potwierdzający regułę :)
Joanna - Pon Sie 18, 2008 6:01 pm

wybaczcie kosmiczny off (skasuje się! :wink: ), ale

milton napisał/a:
Wiadomo, że spektakle teatrów tańca są dużo głębsze (mimo to, moje serca jest przy petipowskiej klasyce). Baletami gorzej. Marzy mi sie np. spektakl Warlikowskiego np. z choreografią Pastora.


Skoro lubisz 'mocniejsze' klimaty teatralne, to może przerzucisz sie na Vandekeybusa? :D

milton - Pon Sie 18, 2008 9:00 pm

W moim przypadku raczej złym słowem jest przerzucenie. Ja staram się cały czas poszerzać swoje horyzonty, szczególnie nie zamykając się na sztukę współczesną. Ostatnimi czasy faktycznie.....zafascynowała mnie twórczość Sary Kane i teatr Warlikowskiego (który jako drugi po Grotowskim, zreformował polsk teatr po wojnie i dziś jest już klasykiem a nie żadnym skandalistą). Faktem jest również to, że zmienia mi się podejście różnych sztuk z czasem. Teraz mam choćby bardzo dobrą opinię o twórczości DV8 (która mnie kiedyś odrzucała). Twórczość Vandekeybusa i Ultima Vez z pewnością poznam. Nawet jakby miała mi się nie spodobać, to uważam że warto ją poznać.
Jednak mimo fascynacji sztuką współczesną zawsze moje serce pozostanie przy klasyce. Lubię contemporary dance ale kocham klasykę Petipy. Tak samo jak fascynują mnie współcześni kompozytorzy jak Andre Czajkowski to łzy w oczach mam przy Piotrze Czajkowskim (to takie odniesienie do wczorajszego koncertu w filharmonii).

Kasia G - Pon Sie 18, 2008 9:15 pm

zupełnie wyjątkowo zostawiam oba posty bo inni forumowicze mogą się czegoś ciekawego z nich dowiedziec, ale na przyszłośc prosze tak rażąco nie offtopowac - to jest wątek poświęcony konkretnemu choreografowi!
moderator

jurecq - Pią Gru 04, 2009 3:15 pm

x
Sagittaire - Nie Cze 27, 2010 9:46 am

Właśnie przeżywam moją fascynację Borne`jem. Fantastyczne potraktowanie tańca, nadanie mu nowych kierunków, skolonizowanie przez balet nowych ziem nieznanych. Reżysersko spektalke zrobione tak, że trzymają mnie w napięciu. Jednocześnie jakoś tak człowiekiem potrząsają i uzależniają. Baryshnikov, po obejrzeniu męskich łabędzi Bourne`ja, powiedział, że oto zakochał się w Jeziorze po raz drugi. Ja mogę powiedzieć o sobie to samo.

Jednocześnie, czując postępujące u mnie uzależnienie od Borne`ja chyba częściowo mogę podpisać się pod tym, co Kasie napisała o tej choreografii Jeziora, zarzucając jej to, ze jest tanecznie ograniczona. Zgadzam sie z tym w 100%. Widać, że troszke brakuje tu tanecznego rzemiosła, które mogłoby podkreślić i wzbogacić przekaz. W sumie choreografia, jesli spojrzec na same uklady taneczne, jest dziecinna. Nie ma tu zadnego wyrafinowania. Byc moze jest to zabieg umyslny, slużący temu, żeby spektakl byl bliższy ludziom , ktorzy na balet nie chodzą. I patrzac od tej strony, i od tego jak te choreografie taniec upowszechnily, jest to sukces.

Mi jednak w Jeziorze brakuje troszkę pożądnej choreografii, bardziej złożonego ruchu. Jak dla mnie idealnym Jeziorem (z tych w 100% męskich) byl i zostanie chyba do konca moich dni Rolanda Petit - Les cygnes blancs / The White Swans. To był majstersztyk . Ruch tam jest wyrafinowany, przesycony geniuszem choreografa. Łabędzie są silne, bo sa mężczyznami, ale sa tez dużo bardziej poetyczne, bardziej do łąbędzie podobne. Ruchy dłoni, a przede wszystkim podnoszenia i przewroty spowolnione nadają dynamiki ale przez idealne wspolgranie z muzyką i lekkość są po prostu genialne.

I nawet zakladając, za łabędzie od Bourne nie mialy byc mniej labedziami a bardziej diabelkami z piekla rodem, to troche mi tu takiej bogatej choreografii jak u Petita brakuje.

U R. Petit łabędzie sa tez zwiewniejsze, maja ksztalty typowe dla klasycznego tancerza. Z tym, ze mi bardzo podobaja sie sylwetki labedzi Bourne, bo od jakiegos czasu tak sobie myslę, czy idealy tancerzy-mezczyzn w balecie nie powinny sie do tego wzorca zblizac. No ale to juz moje zdanie i przypuszczam, ze dla wiekszosci z Was dosc kontrowersyjne.

I na koniec jeszcze 2 pyt:
1) czy ktos z Was znalazl moze do nabycia/sciagniecia Doriana Gray ? Szukam go od kilku dni ale nic nie znalazlam, nawet na stronie new adventures sa tylko nagrania samej muzyki. Czyli tak jakby to nigdy nie bylo nagrane do sprzedazy. Ach co za bol. Bardzo mnie to intryguje. Sądząc po kilkunastu minutowych urywkach, jakie widzialam, to chyba jest bardzo ciekawa rzecz.

Sagittaire - Wto Cze 29, 2010 7:16 am

Jej, coraz bardziej mi sie to podoba:
MATTHEW BOURNE'S DORIAN GRAY

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Czasem sie zastanawiam, biorąc pod uwage te durne teksty w prasie łódzkiej, oburzajace sie na Jezioro bez point, czy na zbyt smiały Contact , jak by ludzie zareagowali, gdyby wystawic cos takiego ze scenami jak facet do faceta sie przytula, albo wyskakuje mu z łózka.
Wiem, wiem, ze M. Bourne zawsze podkresla, ze tych scen fizycznych miedzy mezczyznami nie powinno sie interpretowac zbyt prosto, ale zawsze.

Jak myslicie? Byłoby wiecej głosów aprobaty czy krytyki? Wiecej patrzenia na to przez pryzmat sztuki czy tak na chlopski rozum?

Joanna Bednarczyk - Wto Cze 29, 2010 12:02 pm

A może te spektakle są krytykowane nie dlatego, że ich rzekoma transgresyjność przerasta krytków tylko dlatego, że są po prostu słabe, a nie śmiałe, wywrotowe, obrazoburcze, bluźniercze........

To samo dotyczy Doriana Gray'a - to, że w kolejnym spektaklu Bourne umieszcza swoje ukochane motywy czyli rozliczenie z brytyjską tożsamością, homoseksualizm/homoerotyzm, okraszając je "campowym anarchizmem" nie jest gwarantem udanego spektaklu, wartością samą w sobie. Pytanie czy z wykorzystania tych motywów wynika coś interesującego w kontekscie powieści Oscara Wilde'a i czy choreograf wykazł się zrecznoscią rzemiosła.

Sagittaire - Wto Cze 29, 2010 4:56 pm

Cóż, jedynym spektaklem Bourne, ktory w calosci wiele razy obejrzalam jest Jezioro. Przyjemnie mi się oglądało, chętnie do niego wracam ale , tak jak 2 posty wyżej napisałam, uważam, że choreograficznie (patrząc od jakości ruchu, wyrażania ruchem, złożoności ruchu) jest upośledzone. Brak choreografowi środków. To świetnie widać jak sie zestawi Jezioro Bourne z Białymi łabędziami R. Petit, które sa , w mojej ocenie majstersztykiem. Tak jak napisałąm wyżej bez porównania Petit posługuje sie bogatszym językiem. To jakby porównywać 2 książki: jedną pisaną najszlachetniejszym językiem, a drugą w postaci komiksu. Z tym, ze czasem i dobry komiks jest przyjemny w odbiorze :) .
Bo mimo tej cechy , tej małej złozoności ruchu, ja jakos jednak bardzo chętnie do tego Jeziora wracam.

Joanno czy widzialas Doriana Gray'a ? Ja widzialam tylko fragmenty i odnosze wrazenie, ze ruch jest jeszcze bardziej prosty niz w Jeziorze ale ja mam czasem duza przyjemnosc z prostych form. A trzeba przyznac, ze ta rezyseria ruchu , jaka dal Bourne ma jednak jakąś wartość. Przynajmniej w mojej ocenie. Jest cos w tym fajnego. Tak jak zobaczylam zajawki D.Graya, to mi to zaraz zaczelo chodzic po glowie.
Ukochane motywy? Mnie jeszcze nie zdążyły znużyć ale tak jak pisze widzialam tylko Jezioro, teraz kupuje 2 pozostale na DVD. Byc moze za jakis czas ale teraz jeszcze nie.

Jeżeli chodzi o krytykow i Bourne, to sa i tacy, ktorzy chwala. Rozumiem, ze wyrobiony krytyk czuc moze niedosyt ale mi, zadajac to pytanie, chodzilo o inny jeszcze problem. Bardziej prosty, a mianowicie jak przyjety by byl u nas, dajmy na to na lodzkiej scenie TW, spektakl , w ktorym wprost bylyby odniesienia do homoseksualizmu, calujacy sie faceci itd. We wspolczesnym te granice dopuszczalnosci sa coraz bardziej elestyczne, nawet w Polsce ale na scenie TW jest jakas straszna tama.
Ba, nawet nie trzeba siegac do tego, bo ja mam wątpliwosci jakie posypalyby sie tytuly gdyby wystawiono np mojego ukochanego R Petit i jego White swans. Że sami faceci, ze bez point, za co to jest. To mi przeszkadza, nawet momentami bardziej niz nieznajomosc baletowej klasyki i baletowej nomenklatury przez piszacego recenzję.

Joanna Bednarczyk - Sro Cze 30, 2010 10:54 am

Sagittaire napisał/a:
ale mi, zadajac to pytanie, chodzilo o inny jeszcze problem. Bardziej prosty, a mianowicie jak przyjety by byl u nas, dajmy na to na lodzkiej scenie TW, spektakl , w ktorym wprost bylyby odniesienia do homoseksualizmu, calujacy sie faceci itd. We wspolczesnym te granice dopuszczalnosci sa coraz bardziej elestyczne, nawet w Polsce ale na scenie TW jest jakas straszna tama.
Ba, nawet nie trzeba siegac do tego, bo ja mam wątpliwosci jakie posypalyby sie tytuly gdyby wystawiono np mojego ukochanego R Petit i jego White swans. Że sami faceci, ze bez pointe, za co to jest.


Nie no bez przesady Jezioro łabędzie Petita myślę że nikogo by ani wstrząsneło ani nie zmieszało. :wink: co prawda łąbędzie to mężczyźni bo po francusku łabędz tak jak po polsku jest rodzaju męskiego ale po drugiej stronie tych męskich łabedzi maksymalnie wyestyzowanych - narcystycznych (jak często u Petita ) są kobiety, i jest nawet księżniczka w pointach. Choć ja uważam, że akurat zdjęcie pointe nie jest dziś szczytem awangardy we współczesnym balecie. Nie po tym co robił i co pokazał William Forsythe juz 30/20 lat temu. Poza tym w uwspólcześnianiu XIX wiecznych baletów nie powinno chodzić tylko zmianę na poziomie formy ale o nowe odczytanie tego dzieła na wielu poziomach. czyli tak jak robili to Ek, Neumeier czy w jakimś niewielki stopniu Bourne. Inaczej nie ma sensu się z to zabierać.

Na łódzkiej scenie 1997 pokazywano Giselle Matsa Eka i skandalu nie było a wręcz odwrotnie maksymalny entuzjazm publiczności i krytki, dlatego ja tak nie odczuwam jakiegoś ekstremalnego konserwatyzmu.


A Doriana nie widziałam jedynie słyszałm kilka entuzjastycznych opini, choć od osób, które programowo bardzo Bourne'a cenią :wink:

Sagittaire - Nie Lip 04, 2010 8:58 pm

Szkoda, ze nie widzialam tej Giselle łodzkiej z 97 roku.

Zdjęcie point nie jest szczytem awangardy , to pewne. Jednak w świetle tego, co pisze się ostatnio w prasie łódzkiej o niektórych spektaklach tak mnie nerwy szarpią, na te pointy, a właściwie na takie sztywne trzymanie sie ich jak pijany płotu. W tym świetle zaczełam się zastanawiać co by było, gdyby zrobic krok w przód.

A czy komus sie rzuciło w oczy jakies nagranie Doriana? Bo wyglada na to, że takiego nie ma?

Sagittaire - Nie Gru 19, 2010 6:27 pm

sfra napisał/a:
Kiedys wspominalem o moich zakupach w Amazonie. Otoz nabylem nowegi Bourne'a! "The Car Man" - balet oparty na muzyce z wiadomej opery, jest zjawiskiem niepowtarzalnym. Po raz pierwszy widzialem thriller baletowy, trzymajacy w napieciu, pelen zwrotow akcji, a przy tym fantastycznie opowiedziany, no i jak zwykle doskonale zainscenizowany. P O L E C A M !


Nabyłam The Car Man. Przyznam, że nie sądziłam, że ten spektakl zrobi na mnie aż tak dobre wrażenie jak zrobił... Zawsze uważałam Bourne za twórcę o zbyt ubogim języku choreograficznym, który robi rzeczy bardzo ciekawe ale nie porywające, ładne ale za mało wysublimowane. Główny zarzut, jaki mu można postawić to chyba to, że ruch w jego spektaklach jest zbyt ubogi. Choć po obejrzeniu The Car Man nie wiem sama czy to może stanowić zarzut? On robi spektakle po swojemu, korzystając z takich środków wyrazu, jakie są dostępne dla osoby z taką bazą jak on ma. Robi coś innego, co również może być bardzo przyjemne w odbiorze.
The Car Man ma coś w sobie, co czyni ten spektakl niezwykle wciągającym. Bardziej stanowi trzymający w napięciu film niż spektakl taneczny. Bardziej punktuje za grę aktorską, ekspresję, wartką akcję i muzykę niż taniec. Bo sam taniec jest tu ubogi w figury, niewysublimowany.
Tancerze są lepszymi aktorami niż tancerzami ale trzeba im przyznać, że każdy z nich jest fantastycznie dobrany do roli i niesamowicie przekonujący aktorsko. Zwłaszcza dotyczy to Luca (Alan Vincent), który jak tancerz taki sobie ale jako aktor normalnie oszałamiający. Nie wyobrażam sobie, by ktoś mógły tę rolę zagrać lepiej. Podobnie Rita (Etta Murfitt), Dino (Scott Ambler) czy Lana (Saranne Curtin).
Jako tancerz wyróżnił się tancerz kreujący rolę Angelo (Will Kemp). Sworzył on, moim zdaniem, fenomenalną postać, najważniejszą chyba w spektaklu. Wykrzesał z siebie niesamowitą różnorodność, bowiem na początku tańczył chłopaka, który był kozłem ofiarnym, popychanym i bitym przez miejscowych urwisów, taką ofiarę losu, potem wykazał się w roli zakochanego z anielskim uśmiechem na twarzy, a na końcu przeszedł metamorfozę i po niesamowitym tańcu w więzieniu, który oddawał jego miotanie się, po scenie gwałtu stał się zabójcą i to zabójcą, który pokonał wszystkich. Niesamowicie aktorsko rozegrał tę rolę. Ponadto, moim zdaniem, najlepiej wypadł tanecznie. Generalnie ten chłopak mnie zachwycił.
Reasumując spektakl uważam za warty obejrzenia. Wciąga bardziej niż erotyczny thriller, zresztą tak jest zakwalifikowany na okładce płytki. Nie sądziłam, że można tańcem wyrazić opowieść tak mocno trzymającą w napięciu. Dodatkowym, wielkim atutem tego spektaklu są wybitni aktorzy. Tak aktorzy, bo oni bardziej do mnie przemawiają aktorsko niz tanecznie (no moze poza Willem Kemp, który mnie zauroczył również swoim tańcem...)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group