|
www.balet.pl forum miłośników tańca |
 |
POGADALNIA - czy uczniowie OSB kochają balet? (wydzielony)
.:tutu:. - Sro Maj 17, 2006 3:44 pm Temat postu: czy uczniowie OSB kochają balet? (wydzielony) Drodzy forumowicze!
Nie wiem czy zauwazyliscie ale na forum zarejstrowanych osob, ktore chodza do szkoly baletowej jest malo(przynajmniej z moich obserwacji). Wiekszosc to osoby uczeszczajace do ognisk baletowych, rozego typu zajec tanecznych itp. Bardzo mnie to dziwi. Ten post jest pisany pod wplywem mojej kolezanki, ktora niedawno poznalam. Jest ona uczennica Gdanskiej OSB i jak mi powiedziala ze NIENAWIDZI baletu to myslalam ze padne. Ja rozumiem, mozna zle wybrac, ale po chwili dodala ze wiekszosc dziewczyn, gdyby miala mozliwosc pojscia do dobrego liceum (nie jakiejs zapchlonej, ze zlym poziomem nauczania szkoly) nie wachalyby sie ani chwili dluzej. Jak wiecie w OSB nie przyklada sie az tak do normalnych lekcji tj. matematyki itp. dlatego nie ma sie co dziwic ze dziewczynom zle poszly testy od ktorych zalezy szkola do ktorej sie dostaniemy. Stwierdzily wiec, ze nie chca isc do liceum z niskim poziomem nauczania, poniewaz wtedy moga stracic i zawod tancerza i mozliwosc dostania sie na studia(czyt. slaby poziom=slabe wyniki). Z tego wszystkiego wynika, ze pojda one do liceum baletowego bo musza. Wiaza sobie przyszlosc z czyms czego nie lubia. To nie jest dobre dla czlowieka i jego psychiki. Najbardziej sie zdziwilam, ze tak duzo uczennic nie lubi tej szkoly. Myslalam, ze jak w kazdej szkole zdazaja sie osoby, ktore sa niezadowolone ze swojego kierunku nauczania, ale zeby wszystkie (pomijajac 1 czy 2 dziewczyny). Jak juz wspomnialam widac to na forum. Bardzo malo jest osob z baletowki. Nie wiem jak dla was ale dla mnie to wszystko jest strasznie dziwne. Wiem ze 10 letnie dziecko nie potrafi decydowac o swojej przyszlosci, ale boje sie myslec ile jest baletnic z przymusu. Moze to jest mylne wrazenie ale coz... Co Wy o tym myslicie?
Kasia :)) - Sro Maj 17, 2006 4:06 pm
jesli takiego tematu nie bylo to proponuje go zalozyc, bo jest ciekawy..
zawsze myslalam, ze w szkolach baletowych sa osoby kochajace taniec i pragnace oddac sie temu za wszelka cene. takie, ktore chca z tancem wiazac przyszlosc(byc moze) lub traktuja go niezmiernie powaznie.
to, co napisalas, jest straszne. jezeli naprawde duzo osob chodzi do baletowek z przymusu, to jest to niedorzeczne. zabrania sie im spelniania wlasnych marzen, przepraszam, gorzej niz zabrania! one nawet nie maja takiej szansy!
wiem, ze mozna sie uczyc na wlasna reke i jesli ktos chce to wyuczy sie wszystkiego i dostanie do porzadnego liceum, ale naprawde... do tego, by cos dobrze umiec przecietny czlowiek potrzebuje dobrego nauczyciela, poza tym, trzeba miec jeszcze czas.
strasznie wspolczuje osobom, ktore tancza, bo nie maja wyboru. skoro to nie jest dla nich zadna przyjemnosc, to po co...
zmartwil mnie ten post.
jestem tez jednoczesnie rozczarowana tym, ze jednak wcale nie tak duzo osob naprawde kocha balet.
aankaa_baletnica=) - Sro Maj 17, 2006 5:39 pm
Może one kochaja balet, tylko poprostu mają dosc cwiczenia...? Może w OSB jest tego za duzo, za duży rygor... nie wiem... Ale to jest strazne i dziwne...
Może moderatorzy wydzielą osobny temat...
uleczka - Sro Maj 17, 2006 8:54 pm Temat postu: Re: czy uczniowie OSB kochają balet? (wydzielony)
.:tutu:. napisał/a: | Bardzo malo jest osob z baletowki. | Moze poprostu brakuje im czasu... lub o forum nie wiedzą
Joanna - Sro Maj 17, 2006 10:26 pm
Powiem tak. Trochę inaczej robi się coś, co jest pasją, i robi się to z własnej, nieprzymuszonej woli, a inaczej, jak trzeba przez kilka lat, dzień w dzień, robić coś (nawet jeśli samo w sobie się to lubi), i to NA OCENĘ.
Ponadto w balecie jest tak, że wszystko musi być zrobione dokładnie w ten sposób, jak mówi nauczyciel, najpierw trzeba być doskonałą - że się tak wyrażę - 'maszyną', a dopiero potem można sobie pozwolić np. na wyraz.
Potem jest się z tego oczywiście egzaminowanym i ocenianym.
Jeśli chodzi o bardziej naukową teorię, można to wyjaśnić np. teorią dysonansu poznawczego (Elliot Aronson poruszał m.in. ten problem w swojej książce 'Człowiek istota społeczna'), aczkolwiek nie będę tutaj rozwijać tego zagadnienia, bo to już problem dla psychologów, a nie tancerzy
Nena - Sro Maj 17, 2006 10:56 pm
Często jest też tak, że to, czy ktoś pójdzie do OSB czy nie, to wybór rodziców, niestety...
Niby większość tancerzy z Ognisk Baletowych chciałaby pójść do OSB, ale wtedy dla niektórych taniec już chyba przestaje być pasją, a zaczyna codziennym obowiązkiem...
Joanna - Sro Maj 17, 2006 11:06 pm
Jeśli chodzi o to, że to rodzice wybierają szkołę. W pewnej mierze tak. Ale zazwyczaj nie robią tego zupełnie bezpodstawnie. Jeśli dziecko lubi skakać, tańczyć, jest muzykalne - w rodzicu szybciej zrodzi się myśl o szkole baletowej, niż kiedy dziecko wykazuje inne zdolności, np. plastyczne.
Bywa i tak, że dziecko ma zrealizować niespełnione marzenia rodzica (mimo, iż samo nie jest tym zainteresowane), ale w praktyce większość takich osób wykrusza się najszybciej (dotyczy to zresztą nie tylko baletu).
.:Odylia:. - Sro Maj 17, 2006 11:18 pm
Joanna napisał/a: | Powiem tak. Trochę inaczej robi się coś, co jest pasją, i robi się to z własnej, nieprzymuszonej woli, a inaczej, jak trzeba przez kilka lat, dzień w dzień, robić coś (nawet jeśli samo w sobie się to lubi), i to NA OCENĘ.
|
w pełni sie zgadzam i potwierdzam swoim przykładem - w szkole baletowej miłości do tanca i baletu starczyło mi na rok,potem znienawidziłam to do tego stopnia ze w 3 klasie odeszlam...a teraz?
tancze sobie w najlepsze juz 4 lata w niepublicznej...moim zdaniem wszystko zależy od siły psychicznej-taki rygor,dyscyplina i monotonia dnia codziennego jest naprawde trudna do zniesienia przez 9 lat...
Marysia W - Czw Maj 18, 2006 3:51 pm
Z przykrością muszę potwierdzić post tutu. Moja przyjaciółka chodzi do OSB bo musi- mama jej każe. Ona za to woli plastykę i... boks. Druga moja przyjaciółka chodzi z kolei dlatego, że chciała być aktorką- osb w końcu rozwija także poniekąd zdolności aktorskie, i łatwiej jest się dostać na takowe studia. Jest dużo więcej takich przypadków, ale nie chcę o tym pisać, bo to jest po prostu przykre.
Maron - Czw Maj 18, 2006 5:24 pm
Marysia W napisał/a: | Z przykrością muszę potwierdzić post tutu. Moja przyjaciółka chodzi do OSB bo musi- mama jej każe. Ona za to woli plastykę i... boks. |
no co
z chęcią bym się zamieniła.
toć sama to trenowałam, ale tam baletu jest nie za wiele
ale boks też też nie jest łatwy. bijesz bijesz w ten worek aż ci ręce odmówia posłuszeństwa... 500 brzuszków... 7 km na każdym treningu... męczenie gardy - jak nie zasłonisz się dobrze dostaniesz mocno w twarz...
no i np. przez ok. pół roku nie miałam paznokcia na prawym kciuku.
podobne 'katowanie' tylko że rąk
raisa - Czw Maj 18, 2006 6:36 pm
[quote="Nena"]Często jest też tak, że to, czy ktoś pójdzie do OSB czy nie, to wybór rodziców, niestety...
Tak...
Mam taką koleżankę, która chodzi ze mną na balet. Kiedy spytałam jej się czy chce chodzić do OSB powiedziała że mama żeby chodziła.
Nie podoba mi się ta postawa rodziców, którzy powinni wiedzieć co jest dobre dla dziecka i zadbać o porządną, wymarzoną przyszłość a nie wyznaczać dziecku drogę życia...
.:Agga:. - Czw Maj 18, 2006 7:33 pm
Przeczytalam wszytkie posty i az z wrazenia nie wiem co mam pisac. Czesciowo jest to normalne, ze uczennice OSB majac tygodniowo po 16 godzin tanca, rygoru, "wymuszonego" zachowania staraja sie jakos od tego uciec, jednak po pewnym czasie znow wracaja do swoich tanecznych obowiazkow (chwilowa "depresja.." to dotyczy kazdego). Cala sytuacja przedstawia sie zupelnie inaczej jesli one nie nawidza tego co robia, chodzenie nasile do szkoly do ktorej sie nie chce lub wykonywanie zajec na ktore nie ma sie ochoty nie prowadzi do niczego dobrego. Skonczy sie to klotniami z rodzicami (ktorzy np zmuszaja do chodzenia do OSB), gorszymi stopniami z przedmiotow (nie tylko zawodowych). Jesli ktos nie chce kontynuowac nauki w szkole jaka sobie wybral moze z niej zrezygnowac. Uwazam ze problemem w podjeciu takiej decyzji nie sa zle wyniki z testow kompetencji, bo zawsze mozna dogadac sie z dyrekcja "tej lepszej szkoly", mozna przyjac ucznia jesli zwolni sie miejsce, jest tez cos takiego jak przyjecie warunkowe. Po ukonczeniu kazdej szkoly mozna tez dostac sie na studia, zalezy to tylko od silnej woli czlowieka, tego ile pracy wklada we wlasna nauke i czy tak naprawde zalezy mu na dalszym ksztalceniu.
Jest naprawde duzo osob ktore chcialby znalezc sie na miejscu tych uczennic i mysle ze ich zainteresowanie nauka w OSB nie skonczya by sie po tygodni, roku itp. Wiekszosc chetnych wie, ze zawod tacerza to ogromne poswiecenie, praca nad wlasnym cialem, slabosciami i sa gotowe sie tego podjac.
Mozna tez na cala sprawe popatrzec inaczej, jesli one zrezygnuja szkola na ich miejsce bedzie mogla przyjac nowe uczennice (np osoby z prywatnych szkol ktore sa na podobnym poziomie umiejetnosci). Jesli mecza sie szkola i tancem, nie lubia tego to z pewnoscia osoby ktore dostana sie na ich miejsce beda bardzo szczesliwe z tego powodu, a wszystko mozna jakos rozwiazac, nawet slabe wyniki z testow.
Maron - Czw Maj 18, 2006 7:39 pm
czytałam kiedyś jakiś artykuł na e-teatrze, o dziewczynach po OSB. niektóre tańczą dalej ale np. jedna z uczennic zdała na prawo i pracuje w tym zawodzie (!!)
.:tutu:. - Czw Maj 18, 2006 8:06 pm
.:Agga:. napisał/a: | Mozna tez na cala sprawe popatrzec inaczej, jesli one zrezygnuja szkola na ich miejsce bedzie mogla przyjac nowe uczennice (np osoby z prywatnych szkol ktore sa na podobnym poziomie umiejetnosci). |
Tylko spojrz na to z innej strony. Zajmujesz sie czyms od zalozmy 6 lat. Glupio Ci z tego zrezygnowac... tak duzo osiagnelas. Jezelibys trenowala cos dlugi czas, zalozmy gimnastyke artystyczna, dlugo bys sie zaastanawiala nad tym czy aby na pewno rezygnowac. To powazna decyzja... Mysle, ze swiadomosc tego, ze milion innych dizewczyn by sie chetnie z Toba zamienilo miejscami tez sie troche przyczynia do decyzji. Czujemy sie troche wyroznieni, ze to my jestesmy w OSB i tyle juz tanczymy, ze one nie mialy na to mozliwosci... Zrezygnowanie z Twojego no jakby nie patrzec codziennego zajecia wymaga wiele silnej woli i odwagi... Przynajmniej moim zdaniem...
Maron - Czw Maj 18, 2006 9:17 pm
podpisuje się pod postem Tutuśki rękami i nogami.
sisi - Czw Maj 18, 2006 11:46 pm
tutu napisał/a: | Zajmujesz sie czyms od zalozmy 6 lat. Glupio Ci z tego zrezygnowac... tak duzo osiagnelas. Jezelibys trenowala cos dlugi czas, zalozmy gimnastyke artystyczna, dlugo bys sie zaastanawiala nad tym czy aby na pewno rezygnowac. To powazna decyzja... |
a ja niekoniecznie bym się zgodziła, bo wiem coś o tym. przez 6 lat trenowałam pewien sport walki, bardzo nie lubiłam chodzić na treningi! na szczęscie rodzice dali mi możliwość wyboru i zrezygnowałam z teg. na początku bałam się czy nie będę żałować, ale teraz wiem że to był dobry wybór! poza tym to mnie naprowadziło na taniec
Czyli, jeżeli za tym nie stoją rodzice (bo to osobna sprawa) to naprawdę nie rozumiem dziewczyn które nie chcąc kontynuować nauki w SB nie opuszczają szkoły.... tak jak już ktoś wspomniał, kwestia dostania się na studia przede wszystkim zależy od naszej determinacji i indywidualnej nauki. Z drugiej strony, to faktycznie ciężka decyzja, bo tak jak na treningi można wrócić, to do OSB już raczej nie.
.:Agga:. - Pią Maj 19, 2006 7:15 am
.:tutu:. napisał/a: | Mysle, ze swiadomosc tego, ze milion innych dizewczyn by sie chetnie z Toba zamienilo miejscami tez sie troche przyczynia do decyzji. Czujemy sie troche wyroznieni, ze to my jestesmy w OSB i tyle juz tanczymy, ze one nie mialy na to mozliwosci... Zrezygnowanie z Twojego no jakby nie patrzec codziennego zajecia wymaga wiele silnej woli i odwagi... Przynajmniej moim zdaniem... |
Napewno takie myslenie tez przyczynia sie do decyzji, ale uwazam ze tylko z czystej zazdrosci, dumy itp. Kiedy nie chce sie czegos robic to po co sie meczyc, mozna znalezc nowa pasje, przykladem tego jest sisi i tysiace innych osob na swiecie. Moze jesli jeszcze nie postanowily zrezygnowac ze szkoly to jednak gdzies w srodku lubia balet, ale moze to tez byc tylko sprawa przyzywczajenia.
.:tutu:. - Pią Maj 19, 2006 9:09 am
.:Agga:. napisał/a: |
Napewno takie myslenie tez przyczynia sie do decyzji, ale uwazam ze tylko z czystej zazdrosci, dumy itp. |
Coz Ago, zazdrosc jest rzecza ludzka i przez nia jak na pewno slyszalas duzo jest przypadkow gnebienia innych ludzi. Mysle, ze to GŁÓWNIE zazdrosc przyczynia sie do kontynuowania czegos czego nie lubimy robic...
sisi napisał/a: | na szczęscie rodzice dali mi możliwość wyboru i zrezygnowałam z teg. na początku bałam się czy nie będę żałować, ale teraz wiem że to był dobry wybór! poza tym to mnie naprowadziło na taniec |
Widzisz Sisi, balas sie. Tak jak wiekszosc osob, ktora chce z czegos zrezygnowac. Jak pisalam mojego poprzedniego posta chodzilo mi tez o miedzy innymi strach... Niewiele jest dziewczyn, ktore potrafia przelamac ta bariere. A nuz im sie znowu zachce tanczyc i co wtedy? Przyszlosc tancerza zaprzepasciona, chyba zeby sie cofnac do klasy, w ktorej sie odeszlo. Ale to juz zawalanie roku... No i tak sie zamyka bledne kolo.
.:Agga:. - Pią Maj 19, 2006 10:28 am
W takim razie jesli nie sa pewne tego czy chca odejsc to moze jeszcze odnajda w sobie milosc do tanca. Takie zmiany decyzji czesto trafiaja sie ludziom w wieku oklo 14 lat, wtedy najwiecej zapada nie do konca przemyslanych dcyzji, jest to tez wiek buntu. Nalezy przeczekac i zobaczyc co bedzie dalej.
.:tutu:. - Sro Maj 24, 2006 7:43 pm
Bardzo mnie ciekawi jak sie sytuacja przedstawia w innych OSB. Gosciu...?
klara - Sro Maj 24, 2006 8:13 pm
zgadzam sie z tym ze uczniowie szkol baletowych w pewnym okresie przestaja kochac to co w zyciu chcieli by robic, masz przyklad Marysi- zniechecona przez nauczyciela, utwierdzana ze nie nadaje sie do baletu, zastanawia sie czy nie zrezygnowac i pojsc do normalnej szkoly. Niestety prawda jest taka ze wlasnie nauczyciele w szkolach baletowych potrafia zabic ta milosc do baletu
Kasia :)) - Sro Maj 24, 2006 8:56 pm
moze nie zabic.
to trudno opisac.
ja sie na poczatku staralam, nawet bardzo.
potem mialam problem z nogami i gdy wrocilam, musialam zaczynac wszystko od poczatku (rozciagniecie, skok, wszystko!)
a pani tylko sie na mnie darla, ze ja nie chce, a potrafie. nie umiala zrozumiec, ze chce tylko wlasnie nie potrafie!
zniechecila mnie totalnie.
och, ile razy chcialam zrezygnowac. mama mnie niemalze ja sile prowadzila.
potem powoli wracalam do formy (nie takiej jak wczesniej, ale jednak) i szlo mi coraz lepiej.
jednak niechec pani do mnie w ogole sie nie zmienila.
wciaz sie na mnie darla i 'fochowala' z byle powodu (nie bylo mnie na jakichs zajeciach, bo mialam wazna sprawe i od razu FOCH, nie wyszly mi piruety, gdy mialam zrobic sama-> FOCH)
ale jakos nie potrafilam zrezygnowac z baletu
mimo ze nie bylam najlepsza, ze moze nie mialam jakichs wielkich predyspozycji, wciaz cwiczylam.
z tym ze..
nie wiem czemu, ale nie potrafilam starac sie przy mojej nauczycielce!
nie wiem czemu. po prostu nie potrafilam!
moze dlatego ze zawsze na lekcjach mowila mi ze sobie markuje, a na lekcjach pokazowych sie tylko wysilam.
ktoregos razu w ogole nie staralam sie na lekcji pokazowej, a na nastepnej zwyklej lekcji bardzo.
i co powiedziala?
"na lekcji pokazowej to sie staralas, a teraz co?"
no ale to nie jest temat, bym sie miala zalic.
strasznie sie ciesze, ze mama mnie przetrzymala w ognisku.
teraz wiem, ze kocham to, co robie, mimo iz dopiero ucze sie 'wczuwac' przy nauczycielce..
mam juz dyplom i jest dla mnie milsza.
moze w koncu zrozumiala, ze nie tanczylam dla papierka, tylko dla wlasnej przyjemnosci.
DariaD14 - Sro Sie 23, 2006 7:32 pm
Przeczytalam wszystkie wasze listy-pozwole sobie napisać moj. Nie uważam, ze któs na kimś wywiera presje, albo przywiazuje na sile do szkoly. Po reformie szkolnictwa, wprowadzenie gimnazjum nastepuje selekcja wśród uczniow(w kazdej podstawówcenie tylko w OSB). wiem, ze ucznioweie ktorzy nie lubią tej szkoly do ktorej chodzą -mają szanse na zmianę, np. konczy sie 1etap-koniec podstawówki, wybiera się gimnazjum , przenosi dokumenty i po sprawie. po drugie (nie wiem jak w innych OSB) ale w gdańskiej tak jest , ze I-IIIklay -klasy sa dwie w każdej nie więcej niz 16uczniów. Od gimnazjum powstaje jedna klasa. I wynika to z tego, że zostają tylko ci którzy się do tego nadają-mają dobre oceny z przedmiotów zawodowych --i to jest naturalna selekcja --ten wybór. Z ukończeniem gimnazjum, ąprzejściem do Lo jest podobnie. Należy tylko pamiętac, ze chodząc do LO w OSB ma się dużo mniejszy wybór przedmiotów do zdawania na maturze, bo nie ma biologii, geografii. To moze być problem dla osoby, ktora np. po LO w OSb ma zamiar zdawac na medycyne. Nie mówię, ze to sie nie udaje---po prostu wiąże sie to z opanowaniem biologii we wlasnym zakresie.
Co do rodziców---moi drodzy nie róbcie z nich tyranów. każdy rodzić chce , zeby jego dziecko bylo szczesliwe--i nie wierze--że gdy dziecko skarży (znaczy placze, wpada w histerie, ze nie pójdzie itp) (nie mówię o chwilowych "nabąknięciach, typu a klasyka jest glupia)sie ze nie lubi szkoly --i nie ma w niej osiagnieć(slabe oceny zawodowe) to rodzic prowadzi go za ucho --nie wierze. Sama uprawialam sport-podobny ciut do baletu--i nikt mnie na sile nie prowadzal, żaluje ze nie poszlam do sportowej szkoly od początku, bo to by ulatwiło wiele spraw.-pozwole sobie przytoczyć---jak chodzilam do "zwykłej" podstawówki to nikogo nie obchodzilo, ze bylam na zawodach-musialąm pisać klasówke razem z innymi i po szkole biegac na treningi na drugi koniec miasta. Jak juz chodzilam do sportowej szkoly to bylo to latwiejsze-- jak byliśmy na zawodach to nauczyciele to zrozumieli ze jestesmy zmeczeni itp. Zresztą obserwujac dzisiejszą młodzież widze, ze niektórzy "ciągną dwie sroki za ogon' wszystko po trochu, bo kolega/ka chodzi wlasnie na judo to ja tez pójde. Dlatego uwazam, ze pomysl przeprowadzania w Gdańskiej OSB(nie wiem jak jest w innych) egzaminu z klasyki, ludowego, rytmiki jest bardzo dobry---ponieważ--bo poznanu wyniku nawet 11latek się orientuje jaką powinien wybrac droge. Takie jest moje zdanie.Pozdrawiam
PavlovaAnna - Sro Sie 23, 2006 8:27 pm
Niektóre uczennice z OSB są obrzydzone tańcem, lecz w głębi duszy
go kochają i nie mogłyby zrezygnować z czegoś, co w pewnym stopniu jest już ich życiem.
Przeciętna uczennica ma tygodniowo 16 godzin tańca, jednak te najlepsze mają ich o wiele więcej. Są uczennice, które ćwiczą przez większość dnia, wstają wcześnie rano, by zdąrzyć do szkoły...
Całe szczęśliwe idą na pierwszą lekcje tńca tego dnia. Wytrwale ćwiczą przy drążku, nie pozwalają sobie nawet na chwile przerwy. Nieraz na lekcji mają ochotę wyjść z sali i trzasnąć drzwiami, mają dosyć pedagogów, którym nigdy nic nie pasuje, zawsze znajdują błędy i wciąż wmawiają ci, że markujesz. Zmęczone wychodzą z sali baletowej, a zaraz po zamknięciu drzwi od szatni wybuchają płaczem. Muszą się jednak uspokoić, bo za chwile będzie następna lekcja, niekoniecznie tańca...
Czasem nie mają nawet chwili czasu, by coś zjeść, bo zaraz po lekcjach (tych obowiązkowych, ustalonych przez dyrektora) biegną na repertuary, "prywatne" zajęcia dla najlepszych. Zazwyczaj nauczyciel prowadzący repertuar ma taką zasadę, że będzie on trwał tak długo, dopuki nie będzie "dość dobrze".
Z niechęcią ponownie wchodzą na salę baletową i zakładają te "przeklęte" pointy. Po kilkanaście razy wykonują te same pas, zawsze słysząc tą samą odpowiedź, źle. Rzadko zdarza się, że nauczyciel powie dość dobrze, a na jego twarzy zobaczy się choćby lekki uśmiech.
Po repertuarze zmęczone wpadają do szatni, by jak najprędzej uwolnić z point zakrwawione palce. Denerwują się, tracą wiarę w siebie, płaczą mówiąc, że już nigdy nie wrócą do tej przeklętej szkoły, a jednak... nie są w stanie zostawić za sobą czegoś, na co straciły tyle łez, sił, nerwów...
Po pewnym czasie nadchodzi dzień "debiutu", pare sekund, w których mogą pokazać taniec, dla którego codziennie miały zakrwawione palce. Podczas tych sekund nie liczysię to, jak to wszystkobolało, wtedy całe ciało ogarnia radość, szczęście. Przecież tak miło jest słuchać oklaski publiczności, zachwyt przyjaciół, rodziców...
Te pare sekund jednak szybko mija i wraca smętna rzeczywistość. Znów nastają ciężkie dni, prowadzące do kolejnego "debiutu", jednak zanim to się stanie, codziennie z ich (uczennic) ust słychać słowo "odchodzę", choć nigdy nie odchodzą. One poprostu to kochają...
Nie dziwcie się więc, że uczennice OSB nie odwiedzają forum, nie dają oznak miłości do tańca. Po ciężkim dniu pracy, gdzie masz świadomość, że jesteś jedną z ostatnich opuszczających szkołę, a twoi przjaciele bawią się w tym czasie, poprostu zaczynasz nienawidzić taniec i chcesz jak najszybciej się od niego odciąć... wtedy nie masz ochoty o nim rozmawiać.
śpiącakrólewna - Nie Sie 27, 2006 9:22 am
Osobiście miałam znajomą,która chodziła do OSB przez 2 lata, ale ona robiła to z przymuszenia,i w końcu ją wyrzucili
PavlovaAnna - Nie Sie 27, 2006 12:52 pm
Większość osób przychodzi do OSB, bo myśli, że taniec to nie jest nic trudnego. Takie osoby myślą, że po tygodniu będą tańczyć na scenie. Gdy nauczyciel zaczyna się ich "czepiać", nie chcą już chodzić do szkoły, a najlepszym rozwiązaniem staje się zostać w szkole jak ktoś jest w podstawówce, to do jej końca, by iść do innego gimnazjum...
Cheryl - Nie Sie 27, 2006 7:37 pm
Tak. Wszystkim się wyadje, że umie szpagat. I jest zdolny. Jeśli ktoś ma warunki to trzeba je "okiełznać" i pokierować ciałem we właściwym kierunku. Najgorzej jednak jest gdy nauczyciel raż krzyknie nie ze złości, ale żeby ucznia zmobilizować i np. żeby więcej zakręcił. Żeby się spiął. To wtedy naturalnie jest, że : Ależ ona wrzeszczy
Ja rozumiem takiego nauczyciela...
Tanc... - Nie Sie 27, 2006 9:03 pm
ojojoj ,dopiero odkryłem ten temat - heh
- miałbym co pisac .Obiecuje ,że napisze ale za pare dni ,znam to ze swojego doswiadczenia ,ale nie chce mi sie pisac az tak długich wywodów ,ale mysle ,ze napisze niebawem ....Pozdrawiam
PavlovaAnna - Nie Sie 27, 2006 9:15 pm
No to czekamy!!!!!!!!!
bluebird:)) - Pon Sie 28, 2006 9:33 am
Uważam, ze jeśli ktoś ćwiczy przez załóżmy 10 lat w wszkole baletowej, włozył w taniec tyle czasu i wysiłku trudno jest mu z tego zrezygnować... To wtedy tak jakby zmarnowany czas. Poza tym jeżeli lekcji z normalnych przedmiotów jest mniej i nie zwraca sie na nie takiej uwagi jak w innych szkołach poziom moze byc rzeczywiscie duzo słabszy. A uczennicy ze słabszymi wynikami po prostu nie przyjma do lepszej szkoły, bo na jej miejsce czekaja osoby z dobrymi ocenami. Oczywiscie ze mozna uczyc sie we własnym zakresie, ale bez przesady - nie da sie nadrobic wszystkiego. gdyby się dało to pocóż byłaby szkoła
aankaa_baletnica=) - Wto Sie 29, 2006 9:40 pm
PavlovaAnna napisał/a: | Przeciętna uczennica ma tygodniowo 16 godzin tańca, jednak te najlepsze mają ich o wiele więcej. Są uczennice, które ćwiczą przez większość dnia, wstają wcześnie rano, by zdąrzyć do szkoły...
Całe szczęśliwe idą na pierwszą lekcje tńca tego dnia. Wytrwale ćwiczą przy drążku, nie pozwalają sobie nawet na chwile przerwy. Nieraz na lekcji mają ochotę wyjść z sali i trzasnąć drzwiami, mają dosyć pedagogów, którym nigdy nic nie pasuje, zawsze znajdują błędy i wciąż wmawiają ci, że markujesz. Zmęczone wychodzą z sali baletowej, a zaraz po zamknięciu drzwi od szatni wybuchają płaczem. Muszą się jednak uspokoić, bo za chwile będzie następna lekcja, niekoniecznie tańca...
Czasem nie mają nawet chwili czasu, by coś zjeść, bo zaraz po lekcjach (tych obowiązkowych, ustalonych przez dyrektora) biegną na repertuary, "prywatne" zajęcia dla najlepszych. Zazwyczaj nauczyciel prowadzący repertuar ma taką zasadę, że będzie on trwał tak długo, dopuki nie będzie "dość dobrze".
Z niechęcią ponownie wchodzą na salę baletową i zakładają te "przeklęte" pointy. Po kilkanaście razy wykonują te same pas, zawsze słysząc tą samą odpowiedź, źle. Rzadko zdarza się, że nauczyciel powie dość dobrze, a na jego twarzy zobaczy się choćby lekki uśmiech.
Po repertuarze zmęczone wpadają do szatni, by jak najprędzej uwolnić z point zakrwawione palce. Denerwują się, tracą wiarę w siebie, płaczą mówiąc, że już nigdy nie wrócą do tej przeklętej szkoły, a jednak... nie są w stanie zostawić za sobą czegoś, na co straciły tyle łez, sił, nerwów...
Po pewnym czasie nadchodzi dzień "debiutu", pare sekund, w których mogą pokazać taniec, dla którego codziennie miały zakrwawione palce. Podczas tych sekund nie liczysię to, jak to wszystkobolało, wtedy całe ciało ogarnia radość, szczęście. Przecież tak miło jest słuchać oklaski publiczności, zachwyt przyjaciół, rodziców...
Te pare sekund jednak szybko mija i wraca smętna rzeczywistość. Znów nastają ciężkie dni, prowadzące do kolejnego "debiutu", jednak zanim to się stanie, codziennie z ich (uczennic) ust słychać słowo "odchodzę", choć nigdy nie odchodzą. One poprostu to kochają... |
Wiecie co... może to zabrzmi dziwnie, ale na prawde chcialabym żeby tak wygladalo moje życie... NA PRAWDE
A to co jest pogrubione to szczególnie mi sie podoba...
wiem, że bywam dziwna
Maron - Sro Sie 30, 2006 4:52 am
ot a ja bym mogła! więcej w szkole przeżyłam.
małgo... - Sro Sie 30, 2006 2:41 pm
o tak aniu...pamietam swój repertuar......ciagnacy sie w nieskonczonosc
PavlovaAnna - Sro Sie 30, 2006 5:30 pm
No czasem takie repertuary są denerwujące i chce je jak najszybciej skończyć... np. wtedy, gdy czuje, że mi już krwe z paluszków leci...
aankaa_baletnica=) - Sro Sie 30, 2006 8:10 pm
może zmienilabym częściowo zdanie jakbym tak miala... nie wiem...
GwiazdkaNadia - Pon Sty 28, 2008 8:12 pm
Tak... krew z paluszków nie jest przyjemna... A co do kochania baletu... Dzieci zaczynają w wieku 10 lat, w zasadzie wybierają rodzice... Dzieci dorastają i kiedy zaczynają mieć własne zdanie zaczynają nienawidzić baletu i SB bo boli, bo chcę czegoś innego a więcej wiedzą o tańcu niż o matematyce... Ale jak ktoś już wcześniej pisał, ludzie po tygodniu myślą, że zatańczą w teatrze. A tu guzik. Poza tym nauczyciele krzyczą i wyżywają się na biednych uczniach, żeby zobaczyć kto jest słaby i kto odpadnie... Najsilniejsi i ci, którzy naprawdę chcą tańczyć zostaną.
nathaliye - Pon Sty 28, 2008 8:30 pm
znam ludzi po OSB ktorzy tam poszli przez rodzicow, male dziecko nie podejmie swiadomej decyzji o tym ze chce zawodowo tanczyc balet wiec impuls jest zawsze od rodzica, potem dziecko albo to lapie albo i nie, szansa ze w doroslym zyciu z taka sama pasja bedzie tanczylo jak na poczatku to 50%, trudno oczekiwac zeby kazdy stwierdzil potem:ja to kocham i tylko to w zyciu chce robic
Olimpia - Pon Sty 28, 2008 11:08 pm
nathaliye_r napisał/a: | male dziecko nie podejmie swiadomej decyzji o tym ze chce zawodowo tanczyc balet wiec impuls jest zawsze od rodzica |
Ja bardzo przepraszam, ale to bzdura!!! Ja w wieku 3 lat podjęłam swiadomą decyzję o tym, ze będę tancerką baletową. I rodzice az do 8 roku zycia usilowali mi to wybic z glowy. Ale się nie dałam. I wbrew ich woli do OSB trafiłam.
Dziecko jest w stanie podjąć taką decyzje.
Owszem zdarza sie, ze to decyduja rodzice, ale nie zawsze...
aankaa_baletnica=) - Pon Sty 28, 2008 11:29 pm
Wiadomo, że nie zawsze, ale wydaje mi się że w większości przypadków...
A ty od wczesnej młodości musisz być bardzo zdeterminowaną baletnicą
GwiazdkaNadia - Wto Sty 29, 2008 10:37 am
Bardzo zdeterminowaną...:)
Ja mając 16 lat muszę podjąć decyzję co do rozszerzeń przedmiotów maturalnych a to zadecyduje o moich studiach, a one z kolei o pracy itd. i tego zrobić nie potrafię. Przypadki, w których dzieci same decydują są według mnie naprawdę rzadkie. Najczęściej wybierają rodzice a jak dziecko zaczyna mieć własne zdanie to się buntuje bo to nie to. Ale są i ludzie, którzy za to rodzicom dziękują, bo kochają balet... Jednak co racja to racja, czasem nawet ci, którzy sami decydują o pójściu do SB zaczynają jej nienawidzić po dwóch miesiącach.
Fleuve - Wto Sty 29, 2008 1:01 pm
Bez przesady, 11-latki już dużo rozumieją i według mnie potrafią podjąć jaką taką decyzję - zależy od poziomu samodzielności, rozsądku, swego rodzaju dojrzałości (wiem, 11 lat i dojrzałość - mam nadzieję, że rozumiecie co chcę przez to powiedzieć). To tak jakby powiedzieć, że jedenastoletnie dzieci nie potrafią kochać - bo to właśnie od miłości się powinno zaczynać. Jeśli rodzice niańczą dziecko do osiemnastki tak samo jak niańczyli w wieku niemowlęcym, to raczej decyzje takiego dziecka muszą być uzależnione od rodziców...
Olimpia - Wto Sty 29, 2008 2:26 pm
Fleuve napisał/a: | Bez przesady, 11-latki już dużo rozumieją i według mnie potrafią podjąć jaką taką decyzję - zależy od poziomu samodzielności, rozsądku, swego rodzaju dojrzałości (wiem, 11 lat i dojrzałość - mam nadzieję, że rozumiecie co chcę przez to powiedzieć). To tak jakby powiedzieć, że jedenastoletnie dzieci nie potrafią kochać - bo to właśnie od miłości się powinno zaczynać. Jeśli rodzice niańczą dziecko do osiemnastki tak samo jak niańczyli w wieku niemowlęcym, to raczej decyzje takiego dziecka muszą być uzależnione od rodziców... |
Podpisuję sie pod tym rekami i nogami, w pointach
nathaliye - Wto Sty 29, 2008 4:50 pm
Olimpia napisał/a: | Ja bardzo przepraszam, ale to bzdura!!! Ja w wieku 3 lat podjęłam swiadomą decyzję o tym, ze będę tancerką baletową. I rodzice az do 8 roku zycia usilowali mi to wybic z glowy. Ale się nie dałam. I wbrew ich woli do OSB trafiłam.
Dziecko jest w stanie podjąć taką decyzje.
Owszem zdarza sie, ze to decyduja rodzice, ale nie zawsze... |
to podziwiam ale nieliczne dzieci w wieku 3 lat podejmuja takie decyzje, udało Ci sie, przeciez w wieku 3 lat nie znałas dobrych i zlych stron tanca zawodowego, dzieci traktuja taniec inaczej niz dorosli profesjonalni tancerze, dla nich to głównie zabawa a potem to głownie ciezka praca, ja takze w wieku 4 lat stwierdzilam że chce tańczyć to sie nie zmienilo ale wtedy nie bylam swiadoma wszystkich aspektów zwiazanych z tancem tak jak inne kilkuletnie dzieci
monika - Wto Sty 29, 2008 4:53 pm
Olimpia napisał/a: | Ja w wieku 3 lat podjęłam swiadomą decyzję o tym, ze będę tancerką baletową. |
???
Aż nie chce mi się wierzyć;P xD
Olimpia - Wto Sty 29, 2008 7:12 pm
Uwierz Zobaczylam wtedy w telewizji balet, to byla "Śpiąca królewna". Bylam absolutnie oczarowana. Mama w tym samym pokoju prasowala jakies szmatki, a ja smigalam Usilowalam tanczyc jak tancerka-Aurora. Postanowilam, ze ja tez tak bede tanczyc.
Potem tanczylam lambade i takie tam ale w tej malej 3letniej glowce bylo caly czas tamto przedstawienie.
Od tamtej pory zawsze i wszedzie mowilam, ze ja bede baletnicą. Tanczylam wszedzie gdzie tylko byl kawalek wolnej podlogi. I męczylam rodzicow az w koncu bylam w tym wieku, ze moglam isc na egzamin. Pomimo ich sprzeciwow. Oni caly czas mieli nadzieje, ze to dziecieca fanaberia.
Ale to nie byla dziecieca fanaberia
Ale zgodze sie z nathaliye_r, ze nie bylam swiadoma wszystkich aspektow tanca. Ja oczywiscie myslalam, ze przyjde do szkoly wsadzą mnie w taką piekna sterczaca spodniczke i nauczą tancow. A tu....drązek jakis...I codziennie powtarzanie tego samego Z poczatku mi sie to niezbyt widzialo, wolalam swoje wlasne improwizacje. Pozniej sie do tego przekonalam i pojelam, ze tak musi byc zebym mogla potem tanczyc tak jak ta pani w telewizji.
nathaliye - Wto Sty 29, 2008 7:39 pm
Olimpia napisał/a: | Ale zgodze sie z nathaliye_r, ze nie bylam swiadoma wszystkich aspektow tanca. Ja oczywiscie myslalam, ze przyjde do szkoly wsadzą mnie w taką piekna sterczaca spodniczke i nauczą tancow. A tu....drązek jakis...I codziennie powtarzanie tego samego |
i wlasnie o ta swiadomosc mi chodzilo
GwiazdkaNadia - Wto Sty 29, 2008 8:08 pm
Świadomość świadomością, czasem jest tak, że miłość do baletu się kończy nawet jeśli kilka lat była prawdziwa i wtedy zaczyna się nienawidzić tańca...
martusiaa4u - Wto Sty 29, 2008 8:26 pm
Ja w wieku 6 lat byłam już u siebie na balecie ^^
*Nadia ;> czemu nienawidzić ;>
Fleuve - Wto Sty 29, 2008 8:32 pm
Pewnie Nadii chodziło o to, że poprzez pracę i ciągle 'źle' ma się dość tańca. Tyle, że zazwyczaj zaciska się zęby i mimo wszystko idzie dalej... Nawet jeśli 'nigdy tam nie wrócę!'.
GwiazdkaNadia - Sro Sty 30, 2008 12:48 pm
Fleuve napisał/a: | Pewnie Nadii chodziło o to, że poprzez pracę i ciągle 'źle' ma się dość tańca. Tyle, że zazwyczaj zaciska się zęby i mimo wszystko idzie dalej... Nawet jeśli 'nigdy tam nie wrócę!'. |
Właśnie o to mi chodziło...
Uczeń, który kocha balet:
Nawet jeśli dziś jest "nigdy tam nie wrócę" to jutro jest "dziś będe 15 minut wcześniej w klasie".
Uczeń, który nie kocha baletu:
"Wcale mi się nie spieszy... Udam, że uciekł mi autobus, spóżnię się 15 minut"
Jak się kocha to się cierpi;) Zaciska zęby, nakleja plastry i... I ci uczniowie, którzy kochają balet dojdą gdzieś, nawet daleko:)
nathaliye - Sro Sty 30, 2008 2:37 pm
GwiazdkaNadia napisał/a: | I ci uczniowie, którzy kochają balet dojdą gdzieś, nawet daleko:) |
i którzy maja dużo szczęścia bo też o to chodzi, niektórzy też stwierdzają że lubiłem lubiłem ale już mam dość bo tego jest za dużo i odchodzą, fakt że to pokazuje że taka miłościa nie pałał ale takie osoby też się czesto zdarzają, marzenia sie zmieniaja, plany sie zmieniaja i wszystko sie zmienia
GwiazdkaNadia - Sro Sty 30, 2008 5:47 pm
nathaliye_r napisał/a: |
niektórzy też stwierdzają że lubiłem lubiłem ale już mam dość bo tego jest za dużo i odchodzą, |
Właśnie.
Lubiłem... Żeby zostać trzeba kochać.
nathaliye - Pią Lut 01, 2008 1:07 pm
i niekiedy pracowac wbrew sobie, czasem nawet jak sie nie chce to trzeba zacisnac zeby i isc dalej bo potem moga byc ku temu efekty
lusiak - Pią Lut 01, 2008 9:13 pm
dokładnie. czasem poprostu pomimo, ze masz już tego dość rzygasz juz tym wszystkim.... mimo wszystko idziesz na te zajecia i cwiczysz, bo wiesz, ze kiedy znow wejdziesz na scene poczujesz ze zyjesz....
odette - Pią Lut 01, 2008 9:44 pm
...i poczujesz ze chyba jednak warto jest sie tak meczysz, bo kiedy widzisz tych wszystkich wzruszonych ludzi...ech piekne uczucie
GwiazdkaNadia - Sro Lut 06, 2008 8:53 pm
Wzruszeni ludzie... O, ale czy wazniejsze nie jest wlasne wzruszenie?
Trzeba o tym swietnym uczuciu pamietac jak sie umiera przy drazku i strasznie sie chce zwiac jak najdalej z sali.
nathaliye - Czw Lut 07, 2008 9:01 pm
fajnie wasze awatary wygladaja pod soba
GwiazdkaNadia napisał/a: | Wzruszeni ludzie... O, ale czy wazniejsze nie jest wlasne wzruszenie? |
to na pewno trzyma przy zyciu i tancu ale trudno to wypracowac u kogos kto na ten balet poszedl nie z powolania czy w ogole nie tanczy na prawde calym soba
GwiazdkaNadia - Czw Lut 07, 2008 9:39 pm
Fajnie, fajnie. Odette ma Grishko a ja mam Bloch'y. Ale stopy modelki bardzo podobnie ustawione kolorystyka tez podobna.
Czasem jest tak, ze ktos poszedl nie z powolania, meczyl sie na zajeciach i w ogole nie widzial w tym sensu ale moze wlasnie na scenie zobaczyl co robi, czym jest taniec. I zachwyt publicznosci wzbudza zachwyt tanczacego i dopiero wtedy zaczyna to kochac...
Albo nie.
odette - Sob Lut 09, 2008 7:50 pm
ja mam vaganova z grishko
GwiazdkaNadia napisał/a: | Czasem jest tak, ze ktos poszedl nie z powolania, meczyl sie na zajeciach i w ogole nie widzial w tym sensu ale moze wlasnie na scenie zobaczyl co robi, czym jest taniec. I zachwyt publicznosci wzbudza zachwyt tanczacego i dopiero wtedy zaczyna to kochac... |
ja tak mialam. no moze nie dokladnie bo poszlam do zespolu z tzw. "ambicji rodzicow". ale polknelam bakcyla i zostalam. tancze w II Reprezentacji, czyli zapleczu samej gory, a mam 14 lat
Gamzatti - Czw Mar 20, 2008 10:57 am
to w sumie jest tak ze ci co chodzą do osb na poczatku kochaja balet i wszystko co z nim zwiazane, a z czasem przez nauczycieli (ktorzy ciagle ci mowiaz ze jestes beznadziejny) zaczynaja nienawidzic codzinnych cwiczen i wchodzenia na sale baletowa (nie mowiac o tym ze sie b stresuja na lekcjach). Ale jak maja wybor zeby zrezygnowac albo zostac okazuje sie ze sa "uzaleznieni" od tej szkoly. mam nadzieje ze mnie zroozumiecie
nathaliye - Czw Mar 20, 2008 11:01 am
i sie nie widza w innej szkole, boja sie ze nie nadaza za programem szkoly publicznej bo sie ksztalca w kierunku zawodu tancerza i na to jest wiekszy nacisk
odette - Czw Mar 20, 2008 4:37 pm
nie znaja innego zycia niz na sali baletowej i bija sie jak ich zycie bedzie wygladac bez baletu. a wiedza ze jesli beda chciali wrocic, moze byc juz za pozno
Gamzatti - Pią Mar 21, 2008 12:04 pm
a jak juz sie zdecyduja to okazuje sie ze w tej szkole byl za niski poziom i w zwyklym ogolniaku nie dadza sobie rady
Anucha - Pon Mar 01, 2010 3:36 pm
No cóż... to smutne, iść do szkoły baletowej nie lubiąc tańca.
Ja jestem właśnie uczennicą OSB. Od 8 roku życia bardzo chciałam chodzić do takiej szkoły, a jeszcze wcześniej poprostu TAŃCZYĆ!
Był taki okres w szkole, że miałam dość. Wszystkiego. Ale potem znowu wzięłam się za siebie i jest cudownie!
Bo jeśli się coś kocha, to poświęca się temu całe życie. Nawet kiedy mamy dość
julianka - Wto Cze 15, 2010 7:33 pm
Ja KOCHAM balet, zresztą jak można nie kochać czegoś TAK WSPANIAŁEGO
dede - Wto Cze 15, 2010 11:51 pm
można, ja nie kocham, traktuję jak coś żmudnego ale niezbędnego:)
Sagittaire - Sro Cze 16, 2010 6:40 am
bo Ty kochasz wspolczesny (o ile to dobry termin), a klasyczny pewnie traktujesz jako warsztat, ktory kształtuje srodki wyrazu.
Julianko? czy w Twojej klasie wszyscy tak mysla jak Ty? Bo ja to czasem mam wrazenie, ze niektorzy , nawet dosc dobrzy tancerze, nie zakochali sie w balecie . No chyba ze zakochali i odkochali...
dede - Sro Cze 16, 2010 10:36 am
dokładnie, jako warsztat który też dyscyplinuje ciało. choć czasem mam serdecznie dość tego jak ja to nazywam "sztywniaka" to zaciskam zęby i ćwiczę jak najlepiej potrafię bo wiem że to mi dobrze zrobi;p
jeśli chodzi o uczniów- mam wrażenie że nauczyciele mają duży wkład w obrzydzanie im tańczenia w ogóle.słuchając tych wszystkich opowieści o biciu, darciu się, niektóre nauczycielki to po prostu wariatki które powinny jak najszybciej udać się na terapię. to wszystko dzieje się jak oni są dzieciakami, czysty behawioryzm, one się starają ale dostają informację zwrotną że i tak jest źle, beznadziejnie, niektóre z nich są wręcz obrażane i poniżane.
Sagittaire - Sro Cze 16, 2010 4:52 pm
masz dosc sztywniaka?
a tak juz odchodząc od Ciebie to mam takie wrazenie, ze na tancerza wspolczesnego klasyka z zasady dziala troszkę jak plachta na byka. jakos wkurza .
a co do szkol, to nie wiem jak jest ale mam wrazenie, ze w Polsce nie jest tak zle. Ale mozliwe , ze sie mylę. No i niektore dziewczyny po SB to maja taką pewnosc siebie, ze co jak co ale na bite i cimiężone przez lata w szkole to nie wyglądają.
Ale w tym, w sumie nowym, filmie o tancerzach opery paryskiej i skole bal przy operze paryskiej padlo zdanie, ze nauczyciel ma prawo dac po "lapkach" jak cos zle, albo po nogach jak cos nie tak.
No i czasem tancerze tez wspominaja jak ktos ich czegos uczyl i bach po plecach.
nie wiem, moze to i norma a ja mam manię bycia szanowanym ale jakby mi nauczyciel dal po plecach to albo bym oddala albo zaalarmowala rodzicow, ktorzy na to by postawili cala szkole na nogi. jakos mi sie to w glowie nie miesci.
Bo jak jest przedszkole albo szkola i nauczycielka ma 20 dzieci i sa nieznosne i nieskupione to wszyscy sie zgodza, ze za uderzenie dziecka by miala naganę. Na studiach jak kiedys 1 profesor lekko walnął studenta indeksem, to go na kilka lat odsunęli od egzaminowania.
To czym sie rozni zwykly przedszkolak/uczen/student od ucznia SB. Wiem ze 99% sie ze mna nie zgodzi ale ja uwazam, ze jak nauczyciel nie panuje nad soba to to jego problem bardziej niz ucznia, ktory czasem nawet pozadnie wyprowadza z rownowagi
dede - Sro Cze 16, 2010 9:02 pm
zgadzam się w 100%, ja też nie uznaję bicia przez nauczycieli.dodam że są fantastyczni pedagodzy tańca klasycznego(miałam przyjemność z takim pracować) dzięki którym klasyka jest fantastyczną nie tylko pracą ale i w pewnym sensie zabawą, przyjemnością. inna sprawa że to nie w szkole, ale w teatrze więc też trochę inaczej, ale mimo wszystko miał ogromne poczucie humoru i wszystko co robiliśmy nie tak obracał w żart, śmiał się z tego jak kurczowo trzymamy się drążka, albo z naszych arabesque, pokazywał to w tak komiczny i przerysowany sposób że nie dało się nie śmiać:) i jednocześnie wchodziło do głowy żeby tak nie robić;p coś wspaniałego, cudowny człowiek, cudowny pedagog, to był wielki zaszczyt móc mieć z nim lekcje.
tak więc nie dam się nabrać jak ktoś mi mówi "tak trzeba, tak musi być".nieprawda, skoro uczniowie mogą nad sobą pracować to nauczyciele też, wszystko siedzi w głowie, po prostu niektórzy muszą pozbyć się tzw.ruskiej szkoły pedagogicznej ze swojego myślenia.
a co do sztywniaka- klasyka to taki sztywniak trochę, w porównaniu ze współczesnym oczywiście. w sensie inna jakość i rodzaj ruchu.
Chiaranzana - Sro Cze 16, 2010 10:17 pm
Temat dosc dziwny, jak sie nie kocha baletu to po co sie pchac do szkoly baletowej?
Powiem tak, jesli ktos nie ma przekonania do jakies techniki, zawsze bedzie obok niej, poza tym aby byc tancerzem powinno sie miec cos jeszcze - PASJE bez tego tancerz nie istnieje.
dede - Sro Cze 16, 2010 11:40 pm
wcale nie dziwny bo do szkoły baletowej idą dzieciaki które nie mogą jeszcze wiedzieć czy coś kochają póki nie dorosną i nie zobaczą czym to pachnie. poza tym szkołę baletową można potraktować jako środek a nie cel, po to żeby mieć dyplom na przykład.
Edeline - Czw Cze 17, 2010 2:02 pm
do SB idzie się w młodym wieku prawda? nie wszystkie dzieci wtedy wiedzą że chc tańczyć. czasami to rodzice je tam umieszczają by potem obserwować dziecko w pięknym tańcu, a dziecku niekoniecznie jest z tym dobrze.
nie mówie, ze tancerze nie kochają tego co robią.
ale jest tez druga strona medalu-osoby kochajace taniec często nie mają możliwości dostania się do SB przez brak szkoły w ich miejscowości lub po prostu przez zwykły brak predyspozycji w ciele..
niestety nie zawsze pasja idzie z idealnym ciałem do tańca..
|
|