www.balet.pl
forum miłośników tańca

Ludzie baletu - Marek Weiss-Grzesiński

M. - Wto Cze 03, 2008 10:20 pm
Temat postu: Marek Weiss-Grzesiński
Wrzucam artykuł Kasi G. relacjonujący grudniowe spotkanie Trubadura z Markiem Weiss-Grzesińskim. Pretekstem do spotkania była premiera "Wolnego Strzelca" w Warszawskiej Operze Kameralnej i duża część artykułu poświęcona jest temu wydarzeniu. Przy okazji spotkania padły pytania o receptę na dobry teatr operowy i o okoliczności w jakich Markowi Weiss-Grzesińskiemu zapronowano funkcję dyrektora Opery Bałtyckiej - traktując te dwa fragmenty jako subiektywnie najbardziej interesujące, zaznaczyłam je na czerwono.



Do tej pory dyskusja nt polityki Państwa Weiss toczyła się między wierszami kilku innych wątków, ale dzięki temu, że za Chiny Ludowe nie pasuje mi wrzucenie tego tekstu do artykułów baletowych (bo wcale baletowy nie jest) nowy dyrektor Opery Bałtyckiej doczekał się własnego topicu.
Zachęcam Was do dyskusji nt tego jak podobają się Wam ostatnie zmiany. Dodam, że oprócz tego, że wciągu ostatniego półrocza dowiedzieliśmy się o tym, że w Operze nie będzie już nie tylko klasyki, ale również niczego co nie markuję się nazwiskiem Weiss, prawdopodobnie nie będzie też kolejnych (a byłaby to już V edycja) warsztatów tańca współczesnego. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że została wypowiedziana umowa barowi działającemu przy operze - miejscu, w którym nie tylko tancerze mogli zjeść obiad w przerwie pomiędzy próbami ale w którem spotykali się regularnie gdańscy baletomaniacy. Mam dziwne wrażenie, że polityka Pana Weiss polega przede wszystkim na tym by zlikwidować wszystko co zostało tutaj zbudowane zanim on się pojawił. Jeśli się mylę wyprowadźcie mnie z błędu. I pokażcie mi na czym poza marnowaniem pieniędzy na ogromne bilbordy i reklamę i poza pozbywaniem się tak wspaniałych tancerzy jak Sasza, która olśniła ostatnio Poznań i została nawet "nominowana" przez naszego kolego Miltona na odkrycie sezonu, polega ta wspaniałość wizji nowej opery?

Kasia G - Wto Cze 03, 2008 10:27 pm

jak na razie kolejna wpadka: zamiast premiery Salome Straussa i kilku jej spektakli mamy odwołana premierę i zamiast niej dwa wykonania koncertowe fragmentów tejże opery... :( A mielismy sie na nią pofatygowac z całym klubem Trubadur :(
Rotbart - Wto Cze 03, 2008 10:44 pm

Wielka i nieoszacowana strata, choć zadziwiające jest, że niecały miesiąc przed premierą okazało się, że brakuje funduszy. Przecież wystawienie "Salome" to wielka inwestycja, której nie planuje się i nie realizuje w ciągu 22 dni, nawet jeśli byłaby to inscenizacja skrajnie ascetyczna to jednak pracy związanej z kwestiami technicznymi (spektakl miał się odbywać w kościele św. Jana) nie da się zrobić hop-siup. Wygląda na to, że nie tylko wycofanie się sponsora było przyczyną odwołania tej premiery. Natomiast ciekaw jestem czym organizatorzy chcą wypełnić tę "wersję koncertową" skoro na stronie widnieją tylko Mlada Hudoley i Mikołaj Zalasiński, którzy są w stanie sami wykonać raptem 30 minut, dodając do tego Taniec Siedmiu Zasłon i fragmenty instrumentalne nie wychodzi więcej niż 50 minut... Poza tym jaki jest sens szatkować dramat muzyczny? Miał być tort, a dostaniemy wisienkę.
Czajori - Sro Cze 04, 2008 11:11 pm

Przedziwny jest ten artykuł: w kilku miejscach dyr. Weiss-Grzesiński piętnuje zachowania, które zawzięcie uskutecznia w naszej Operze, wraz z własną osobistą małżonką.

Moje trzy ulubione przykłady:

Słowo "piękne" jest teraz pod pręgierzem. (...) To, co jest estetyczne, piękne i co jest w przesłaniu wartościowe, jest wg dyr. Weissa piętnowane nazwami "banał", "kicz","zawstydzająco oczywiste". Następnie pojawia się zarzut, że obecnie podoba się tylko to, co jest brzydkie, a wszystkiemu winna jest...młodzież. Skoro młodzież woli koszmarna antyestetykę, która najwyraźniej dyr. Weissowi nie odpowiada, dlaczego twierdzi, że nowe spektakle taneczne w Operze robione były "pod młodzież"? To tak, jakby stwierdzał, że wpuszczane na jego (:?) scenę spektakle są brzydkie.

"Jeśli ludzie odpowiedzialni za stabilizację (...) nie będą mieli odwagi powiedzieć, że coś jest głupie i wstrętne, zaleje nas fala uproszczeń i bzdur"
Ciekawostka, wiele razy wypowiadano się na temat spektakli państwa Weiss, że są głupie i wstrętne, jednak nie zatrzymało to fali Izadorowych uproszczeń :? , a głosy krytyczne zostały przez państwa W. publicznie wyśmiane. Widzę tu trochę mentalność Kalego: jak ja krytykuję, to mam rację, ale jak inni krytykują mnie, to absolutnie racji nie mają.

"...tu plastyk, tam neon i paskudztwo w kolorze cynamonu" - o rany, jakbym widziała dekoracje i kostiumy z "4 and 4"!

.:Agga:. - Pią Cze 06, 2008 2:31 pm

Wychodzi na to ze teraz najlepiej swoj sprzeciw i niezadowolenie ze spektakli operowych wyrazac w inny spodob - pomidory? Moze to bedzie nareszcie odpowiednio zrozumiane.

Zupelnie nie zgadadzam sie ze spektakle nie powinny byc glebokie. Ludzie ideac do opery spodziewaja sie ze zobacza cos co oderwie ich od szarej codziennosci, poczuja sie dowartosciowani. Teraz opera tego nie oferuje bo wszystko jes banalne.

Jedyny plus to taki ze Opera i panstwo W. maja poważne problemy finansowe. Podobno 4&4 bylo bardo drogim spektaklem i pomimo okolo 4-5 mln dotacji nic juz nie ma. Dodam tylko, ze rezyser i choreograf otrzymali najwyzsze wynagrodzenia..
Dochodza do tego sprawy sadowe. Jak sie okazuje sprawa z Capitolem nie jest jedyna.
Mozna miec tylko nadzieje, ze narescie ktos zobaczy co sie dzieje i za rok juz ich nie bedzie.

Czajori - Wto Cze 10, 2008 11:30 am

Oj, popisał się nasz monarcha absolutny, nie ma co... Mam na myśli to, że nawet nie wyszedł podziękować Małgorzacie Insadowskiej po Jej benefisie, kiedy wszyscy zasypywali Ją kwiatami, życzeniami a nawet pocałunkami :) Ok, wyszedł na początku, ale jakież to było...autopromocyjne.
Dobrze, że nas nie wyprosił. :694:

Rozmawiałam wczoraj z Kimś ze środowiska i ta osoba powiedziała, że Weissowie rzadko zostają gdzieś dłużej niż dwa lata, więc jest nadzieja :694:

Dlaczego za wizją artystyczną musi iść taka zła atmosfera? Nikt nie miałby nic przeciwko zmianom, gdyby były to rzeczywiście zmiany na lepsze, a nie auodestrukcyjne. Jesli (przepraszam, kiedy) Weissowie odejdą istnieje prawdopodobieństwo, że"ich" ludzie pójdą za nimi, a z Opery zostaną zgliszcza i wspomnienia afer wszelakich.

.:Agga:. - Wto Cze 10, 2008 4:02 pm

A wtedy zjawi sie osoba, ktora zelazna reka wprowadzi nowe zasady i nowy lad. Klasyka i wspolczesny na wysokim poziomie beda obok siebie a reszta wspanialych tancerzy wroci do nasz. Idylla :)

Mysle, ze kazdy zwrocil uwage na to ze M.W.G. nie pokazal sie na koncu - no coz - poprostu bark kultury. Wiem tez ze wszyscy obecni widzowie doskonale wiedzieli ze to co mowil na pocztku dalekie jest od jego faktycznego zdania. Ciesze sie ze srod widzow nie bylo jego zwolenikow.

Kasia G - Sro Cze 11, 2008 10:09 am

rozmowa z M. W-G

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/56561.html

M. - Wto Cze 24, 2008 11:37 am

Promocja książki M. W.-G. "Boskie życie" Ktoś z nas będzie musiał kupić i się podzielić z pozostałymi...

[ Dodano: Wto 24 Cze, 2008 22:28 ]
Jeszcze w Wyborczej...

Kasia G - Nie Lip 06, 2008 7:02 pm

Kupiłam i czytam - dziwna powieść, dużo w niej na moje niewprawne oko samego autora, no a realia baletowo-operowe opisane są z bardzo bliska ostro, niemal złosliwie ale chyba prawdziwie. nawet schody w dyrektorskim skrzydle Opery Narodowej sa jak trzeba kręcone... ;)
M. - Nie Lip 06, 2008 10:00 pm

Kasiu, moge spytać ile zapłaciłaś za książkę?
Kasia G - Nie Lip 06, 2008 10:37 pm

39.90 zł w Traffic Klub w Warszawie
..::Caroline::. - Pon Lip 07, 2008 10:29 pm

Ja też kupiłam, choć rączki mi się trzęsły...
"Mojej żonie Izadorze" tak więc dziś zarywam noc :twisted:

Kasia G - Pon Paź 06, 2008 9:00 am

wywiad z dyrektorem POB

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/60309.html

BALETKA - Nie Paź 19, 2008 9:17 pm

Krótko - dobry reżyser - ale - ZŁY DYREKTOR DYKTATOR !!!
Kasia G - Pon Paź 20, 2008 8:34 am

krótko - gorąco polecam spektakl w rezyserii M. Weiss-Grzesinskiego "Juliusz Cezar" Haendla w Warszawskiej Operze Kameralnej. Wiem, ze tu na forum baletowym może nie wszystkich to zainteresuje ale przedstawienie jest bardzo dbore, dawno na polskich scenach nie widziałam i nie słyszałam tak dobrego!!!!!!
milton - Pon Paź 20, 2008 4:50 pm

Miltonu na premierę niestety nie dotarł, bo zjazd miał na studiach. Ale będzie już we wtorek. Już po nazwiskach można było się spodziewać że będzie znakomicie. No i opera barokowa jest u as szczególnie rzadko grana.

Natomiast co do postaci samego Marka Weissa Grzesińskiego. Poprzedni wywiadem byłem wprost oburzony (szczególnie w części dotyczącej nowej, teatralnej, często neo-brutalistycznej wizji opery np. Warlikowski czy Treliński). I ogólnie ze tej opinii wiało zazdrością do tych 2 postaci (bo jak się porówna osiągnięcia reżyserskie Warlikowskiego i Trelińskiego a Grzesińskiego to od razu widać, że to zupełnie inna liga). i Spektakle, które widziałem ostatniego pa (na odebrałem jakie konserwatywne (no nie widziałem niestety tego wolnego strzelca z Wok) z elementami kiczowatymi (typu koszmarny anioł w Nabucco). Ale nie oceniam ich negatywnie. Tworzy spektakle na przyzwoitym poziomie, pewnie zdarzy mu się stworzyć coś bardzo dobrego (jak ostatni spektakl z woku na który idę we wtorek).

Ale właśnie ten drugi wywiad bardzo mi się podobał. I zgadzam się z nim w 90% procentach. Te 10% to nachalna promocja swojej żony, która zdecydowanie budzi mój niesmak. Ponieważ jego słowa nie mają przełożenia w spektaklach które nie otrzymały tak entuzjastycznych recenzji. Ale już co do koncepcji baletu szczerze mówiąc się zgadzam. W europie to się niejednokrotnie zdarzało, i często ze znakomitym skutkiem. I myślę że przyda się jedna scena tego typu w Polsce. Z tym się wiąże to, że pewne wstawki w operach będzie trzeba przerobić na współczesne. I dobrze. Dla mnie liczy się ferment artystyczny i żeby było ciekawie. I w tym momencie nie zgodzę się, że jest to zły dyrektor. Zacznę może od słowa dyrektor-dyktator. Jeżeli polega to na tym że dokonuje decyzji sam, i nie przejmuje się związkami zawodowymi czy opiniami artystów w teatrze to oklaski dla niego. Z dyrektorów w polsce przejmuje się dyrektor Pietras. I efekty artystyczne są straszne. Koncepcja kontraktów jest bardzo słuszna. System stagione w teatrach tej wielkości jest bardzo uzasadniony.
A teraz proponuję zajrzeć do repertuaru który proponuje Marek Waiss Grzesiński. I tu kolejne prawa. Tanecznie już nie sama Izadora, ciekawy dziadek do orzechów, pojawi się Przybyłowicz. A operowo?? Za dyrekcji pana Pietkiewicza pomarzyć sobie można było o takim. Wygląda na to, że w następnym sezonie opera bałtycka będzie miała 2 najlepszy repertuar w całej polsce (po TW-On Dąbrowskiego i Trelińskiego). Salome, Gwałt na Lukrecji, Eugeniusz Oniegin. Halka również będzie (jednego Moniuszkę milton przeżyje). Cieszą również słowa o Wagnerze, które w tym kraju w ogóle się niestety nie gra.
Poza tym orkiestra pracuje nad poziomem, chór również. Śpiewacy ściągani do konkretnych spektakli.

Podsumowując. W/g mnie dyrektorem jest dobrym. Ja na polskie warunki nawet bardzo. Droga współczesnej, często trudnej sztuki jest nie popularna, trudna ale ciekawa. I z tego punktu widzenia trzymam kciuki, bo taka scena jest w tym kraju bardzo potrzebna.

M. - Pon Paź 20, 2008 11:30 pm

Milton w tej chwili nienawidzę Cię za to co napisałeś, mam nadzieje, że jesteś w stanie mi to wybaczyć...

Jeśli Pan Weiss-Grzesiński ma rzeczywiście szczere intencje i jeśli jakimś cudem uda mu się zdziałać coś dobrego w Operze Bałtyckiej to chwała mu za to - ja w to dawno już zwątpiłam choć byłam zdaje się osobą, która najdłużej broniła się przed przekreślaniem z góry nowego dyrektora Opery... serce się kraja, że jest to prawdą, że balet w Gdańsku od jakiegoś czasu nie miał się najlepiej, ale Pan Weiss Grzesiński - powiem metaforycznie - dobił umierającego. Mam wrażenie, że z zespołu, który miał ogromny potencjał do wystawiania zarówno dzieł klasyznych jak i współczesnych (z resztą patrz nie tylko wspaniała historia POB z czasów A. Boniuszko i Jarzynówny-Sobczak, ale też ostatnie lata, w których mogliśmy zobaczyć kilka "perełek" - również współczesnych jak "Edith" Gidla, czy niech nawet będzie to nieszczęsne "Z nieba..." Izadory, które choć momentami banalne, było dobrze przyjętym, ładnym przedstawieniem, a oprócz tego dało się w tym samym sezonie tańczyć klasykę - "Dziadka", "Don Kichota...", na gali z okazji Międzynarodowego Dnia Tańca w sezonie 2006/7 były zarówno fragmenty choreografii klasycznych i współczesnych i publiczność przyjąła to dobrze - w tym "nasza" część publiczności i ja sama - która stara się wiedzieć co ogląda a nie jak za przeproszeniem tępaki na których tak zależy panu Weissowi, którzy pomimo ogromnych bilboardów z nazwiskami i zdjęciami tancerzy i w ostatnim czasie dobrych programów z których można się dowiedzieć kto tańczy, tak jakby byli analfabetami nie umieją powiedzieć kto im podobał - sory, ale tak myślę o nowej publiczności i mam do tego podstawy. Osoby, którym zależało na tym miejscu - zarówno tancerze, jak i stała publiczność zostały w brzydki sposób nie tylko wyśmiane i obrażone przez tego Pana ale już dawno nie mają tam swojego miejsca. Serce mi się kraja, bo mam dziwne wrażenie, że już teraz nie ma o co walczyć. Ja akurat mam to szczęście, że udało/udaje i mam nadzieje, że uda mi się zagrzać na stałe "kawalątek" swojego miejsca w Wwie. Natomiast ambitna Gdańska młodzież, a wbrew pozorom jest obszerna grupa takich osób nie ma gdzie się teraz zapoznać nawet z kilkoma zasadniczymi tytułami, które TRZEBA znać koniecznie, po to aby móc odpowiednio ocenić wartość dzieł współczesnych - bo nie oszukujmy się - to że nieobeznanemu widzowi prawie każde mięso które mu rzucisz będzie się podobało nie jest sprawą decydującą o prawdziwej jakości przedstawienia...

Zapędzam się i pisze niespójnie - ale kurna, jakby nie patrzeć targają mną w tym momencie wielkie emocje. Nic nie zmieni tego, że tam jest mój dom i że nie mogę traktować obiektywnie wielkich zapowiedzi o planowanym wspaniałym sezonie tylko z punktu widzenia wartości proponowanych tytułów ( z resztą - zobaczymy ile z tego wielki, wspaniały i zapatrzony w swoją wizję Pan Weiss zrealizuje, bo jak na razie to tylko "słowa, słowa, słowa..."). Jak na razie możemy go oceniać po tym co zrobił przez ostatnie pół roku - a co zrobił - rozp**** balet dając nam w zamian chłam, goliznę, "sprane i zmiętolone" jednorożce i scenografie na którą wręcz nie da się patrzeć w "4&4", już kij z niespójnością i bez sensem całego przedstawienia, nawet jeśli podobało mi się kilkiu tancerzy i nawet było kilka ciekawych scen - czy wyobrażasz sobie by w OPERZE - musieć odwracać wzrok, bo niektóre fragmenty, nawet jeśli nie obrazoburcze to są po prostu strasznie brzydkie?? Z resztą wyobrażasz to sobie na pewno bo Wwa ma "Twardowskiego..."... są na pewno miejsca gdzie wszystko jest dozwolone, ale OPERA jest miejscem, które z zasady powinno trzymać poziom, są inne miejsca na testowanie dzieł współczesnych.

A jak potraktował M. Insadowską, albo w jaki sposób rozmawiano z A. Boniuszko podczas tegorocznego Dnia Tańca?? Po prostu szkoda gadać, a nie o wszystkim też można. To samo tyczy się zespołu baletowego i publiczności - mam wrażenie, że wszyscy zostali zdeptani przez tego zarozumiałego człowieka i już nie chce mi się przytaczać cytatów i tego co zrobił w tym miejscu. Czy wyobrażasz sobie np. żeby podczas zbliżającej się wizyty M. Plisieckiej, ktoś ją obraził w Teatrze Wielkim? Czy mógłbyś szanować takiego człowieka? Absolutnie nie. Bo zostawiając wszystkie sprawy ideologiczne i to z czym się zgadzamy a z czym nie pewne sprawy są "świętością", albo są po prostu ważne. I jeśli ktoś przychodzi z zewnątrz zapowiadając wspaniałą przemianę i wzniesienie na światowy poziom tego miejsca ale zaczyna to robić od zburzenie i oplucia wszystkiego co pozostało w tym miejscu wartościowe to sory ale nie może dostać wsparcia od tych którzy tu byli przed nim i zostawili kawał swojego życia i serca i zostaną z tymi "ruinami" (które niestety przeczuwam, że pan Weiss zostawi po sobie), gdy on po kilku latach wyjedzie sobie do innego teatru.

Przyznam się szczerze (i uwierz że na pewno czekam na dwie zapowiadane w tym sezonie premiery na prawdę z sercem na ramieniu), że na prawdę mam nadzieję na to że dwa planowane tytuły baletowe będą wartościowe - bo na prawdę chce móc znaleźć w "NOWEJ" Operze coś dla siebie - wyobraź sobie, że dobrze jest mieć do czego wracać gdy myśli się o rodzinnym mieście...

A jutrzejsze przedstawienie WOK mam nadzieję, że uda mi się jakimś cudem obejrzeć zapominając o tym, że wyreżyserował je człowiek którego tak nie znoszę...z resztą skoro jest złym dyrektorem, nawet trudno go nazwać słabym pisarzem (no ale niech będzie skoro udało mu się popełnić coś co nazywa się powieścią - o tej książce nawet nie chce się za bardzo dyskutować - jest tak słaba), to niech już będzie dobrym reżyserem - choć ja tam nie wiem jeszcze czy taki on dobry jak mówicie - pooglądam, sprawdzę i możliwe że przyznam racje - na razie w jego reżyserii widziałam jedynie Rigoletto. Byleby tylko przestał dyrektorować Operą (lub w co nie wierze, jego zapowiedzi i wspaniałe plany udało się zrealizować) a jak już zostawi Gdańsk w spokoju to byle przypadkiem nie wziął się znów za Wwę - bo takie mary nocne mnie czasem nachodzą, że nie wiem co bym zrobiła, gdyby spełniło się marzenie o odejściu pana Weissa z Gdańska ale gdyby zachciało mu się odejść akurat do stolicy...

sory - ale nie potrafie szanować człowieka, który nie okazał ani kszty szacunku publiczności, Operze i ludziom z nią związanym i miastu, które jest moim domem, czyli jednym słowem i mi samej. A tego czy chór, śpiewacy, repertuar operowy (w sensie i zapowiadanych tytułów i jakości ich wykonywania) nie możesz ocenić - po pierwsze dlatego, że to dopiero zapowiedzi i to co sam dyrektor mówi o sobie - więc napewno nie jest obiektywne, musiałbyś słyszeć jaki poziom był wcześniej a jaki jest i jaki będzie albo poczytać co pisze krytyka, gdyby ktoś sensownie o gdańskiej Operze pisał... a mam wrażenie, że dziennikarzy którzy pisząc o operze i balecie w Polsce przy okazji robią to jak należy lub przynajmniej poprawnie jest jak na lekarstwo...

no nic, mam nadzieje, że jutro z przyjemnością uda mi się zapoznać z ponoć najbardziej znanym dziełem, jak piszą drugiego po Bachu wielkiego kompozytora baroku... no i że się miltonu na żywo nie pokłucimy o jakiegoś tam MWG ;)

Kasia G - Wto Paź 21, 2008 8:56 am

zgadzam się ze dyrektora czy każdego innego artyste należy oceniac nie po zapowiedziach ale po tym czego dokona i co zrealizuje. Abstrahując od silnych emocji targających gdańskimi milośnikami POB wrzucę tu kamyczek - brak nam w Polsce cierpliwości by znosić kolejne "rewolucje" na kolejnych scenach i oczekiwać na spodziewane efekty, bo w efekcie przy ciągłych zmianach dyrekcji mam non stop "rewolucję" a prawie nigdy normalną, spokojną dzialalność artystyczną (spektaklularnym precedensem jest WOK, gdzie tez zdarzają sie gorsze i zle spktakle ale generalnie wiadomo czego oczekiwać, a widz czuje się jak u siebie - czasem nawet skłonny jest więcej wybaczyć... - no ale tam od ponad 40 lat dyrektoruje ta sama osoba). Powiem tak:
na logikę i z obiektywnej przyzwoitości powinno się dać czas MWG na przeprowadzenie swej reformy i uzyskane efekty
z drugiej strony jesli widzi sie (nie wiem - nie widzialam, słysze tylko doniesinia z drugiej reki) tychże efektow a tylko odczuwalny spadek propozycji artystycznych a przy tym slyszy się o niemilych incydentach... trudno oczekiwać z załozonymi rękami jak skonczy się ta :rewolucja" i kt jeszcze polegnie na jej barykadach.. hm... trudna sprawa, w końcu i w innych teatrach nie raz protestowano żeby nie dawać danej dyrekcji "dokończyć" kadencji żeby więcej nie "naszkodziła"..... podkreślam - nie odnosze tego jeszze do dyr. MWG bo nie znam z autopsji żadnych jego gdańskich poczynań ani spektakli, ale powyższe uwagi Miltona i M. sklonily mnie d tych rozważań

Dorobek rezyserski MWG cenię bardzo wysoko- wychowalam sie na kiku jego sztandarowych realizacjach w TW-ON, zeby wymienć tyko Nabucco (pal sześć aniola - też go niecierpię), Traviatę, Makbeta, Fausta.... :) Książkę przeczytalam i podobne jak M. nie jestem zachwycona, ale swoje uwagi, być moze z racji doświadczenia recenzenckiego a moze wieku swoje uwagi ujęłabym lagodnej i chetnie bym o nich podyskutowala ;)

Rossignol - Sro Paź 22, 2008 4:51 pm

Nie znam MWG jako dyrektora, więc trudno mi na ten temat coś powiedzieć, ale jako reżysera muszę przyznać, że bardzo go cenię (od razu mówię, że znam go głównie ze scen warszawskich). Czytając wypowiedź Miltona, stwierdzam, że faktycznie repertuar zapowiada się interesująco (ale dlaczegóż to jednego Moniuszkę Milton miałby przeżyć? Czy Milton nie lubi Moniuszki? :? szkoda...). Zgadzam się, że żeby coś ocenić dogłębnie, należałoby poczekać na konkretne efekty... choć z tego co pisze M. to to jest po prostu jedna wielka tragedia... :( . Abstrahując już od samej postawy pana dyrektora... cóż, można mieć optymistyczną nadzieję, że pan MWG zrealizuje jednak te ambitne plany repertuarowe i taką nadzieję żywię i tego życzę sobie i wszystkim zainteresowanym. Nie pozostaje nic innego jak czekać na rozwój wydarzeń i modlić się żeby nie było wpadek (no dobrze, to już wersja bardzo optymistyczna, ale co nam pozostaje, jeśli nie wierzyć w cuda? ;) ) W ogóle na polskich scenach operowych jakiś kryzys... ech... co to się dzieje w tym kraju? :(
P.S. A Wagnera w Polsce mało, bo niewielu śpiewaków, którzy naprawdę są w stanie go wykonać na poziomie. Chyba taki też strach przed ryzykiem, sądzę...

Marek Weiss-Grzesinski - Nie Paź 26, 2008 3:40 pm

Ponieważ zostałem wywołany do tablicy, spróbuję w miarę możliwości odpowiadać na różne pretensje z całym szacunkiem dla bezstronnych czytelników Forum i połowicznym dla kilku sfrustrowanych artystów, którzy z różnych powodów nie znaleźli się w naszym nowym zespole baletowym i teraz ukrywając się pod pseudonimami wyładowują swoją złość posługując się plotkami i niesprawdzonymi informacjami. Jestem gotowy do każdej merytorycznej dyskusji nawet z najbardziej zawziętymi przeciwnikami mojej osoby i działalności. Dlatego zorganizowałem dyskusję na temat tańca w Nadbałtyckim Centrum Kultury, gdzie przez kilka godzin trwał wspaniały gorący spór pomiędzy miłośnikami różnych form uprawiania tańca. Ciekawe, że nie było tam ani małżeństwa Białobrzeskich ani małżeństwa Jędrychów, które najbardziej zajadle atakują małżeństwo Weissów na różnych forach internetowych nie dając nam szans na odpowiedź twarzą w twarz. A jest o czym pogadać, skoro wszystkim nam zależy na jakości baletu. Wymaga to czasu i cierpliwości. Na początek kilka sprostowań.
Nie likwiduję bufetu dla pracowników. Nigdy nie było takiej opcji.
Nie pojawiłem się na zakończenie benefisu Małgosi Insadowskiej, żeby demonstrować swoje lekceważenie, tylko żeby nie psuć jej uroczystości obecnością osoby darzonej niechęcią przez większość jej gości. Słowa, jakie wygłosiłem na początku były szczere i wyrażały mój podziw dla jej dorobku. Dowodem na to jest fakt zorganizowania tego benefisu, do czego teatr przecież nie jest zobligowany. Nie każda artystka przechodząca na emeryturę miała takie święto, o czym pamiętają takie tancerki jak Głowacka, Kryda, czy Białecka. Taki benefis miała Beata Więch, również dzięki temu, że akurat byłem dyrektorem Opery Narodowej. Uważam, ze gwiazdom takie pożegnanie się należy i jestem zdumiony, ze zostało mi to poczytane jako jeszcze jeden zarzut. Malgosia zresztą do dzisiaj ćwiczy z nami na każdej lekcji i Opera Bałtycka dalej jest jej domem. To że M. nie podoba się 4&4 i "...z nieba" doskonale rozumiem, ale emocje, jakie temu towarzyszą są dziwaczne w porównaniu z owacjami po każdym spektaklu, czy bisach jakie zespół wykonywał po każdym "z nieba". A gdybym to ja tak emocjonalnie spróbował wartościować poziom tańca M. na przykład we wspomnianym z nostalgią spektaklu "Edith"? Zrobiłoby się chyba nieprzyjemnie. Na koniec chcę powiedzieć tym, którzy tytułują mnie dyktatorem, że teatru nie da się prowadzić demokratycznie. Jeśli ktoś sobie życzy mogę spróbować to w następnej wypowiedzi wytłumaczyć. :)

.:Agga:. - Nie Paź 26, 2008 5:09 pm

Musze przyznac, ze z poczatku zdziwilam sie, ze zawital Pan na nasze forum. Jestem bardzo zadowolona z tego powodu.
Mam nadzieje, ze wie Pan jakie emocje wzbudza Pana osoba wsrod wielbicieli klasyki, ktorych nie jest malo. Dodam tez, ze jestesmy mlodymi ludzimi - wlasnie tymi, ktorych szuka Pan na spektaklach.

Zaczynajac od poczatku - mysle, ze kazde z nas bylo zadowolone z powodu zmiany dyrekcji w POB. Od dawna zespol gral te same spektakle, w tej samej obsadzie, co roku moglismy zobaczyc "Dziadka", "Edith", "Z nieba" i kilka innych tytulow. Zastanawialam sie ile razy mozna ogladac to samo. Po kliku zapowiedziach z Pana strony zmienilismy zdanie. Liczylismy, ze klasyka zaostnieje w nowym wydaniu, z zespolem, ktory bedzie szczesliwy z tego co robi - to moglismy zobaczyc jedynie na ostatnim Dziadku. Oprocz tego fakt, ze wiekszosc bardzo dobrych tancerzy przeniosla sie o innych zespolow.
W zwiazku z tym moje pierwsze pytanie - dlaczego na deskach POB nie mozemy ogladac klasyki ( w wydaniu typowo klasycznym)? Wielokrotnie Pani IWpodkreslala, ze klasyka to dla niej cyrk. Dla nas nie. Pan z kolei twierdzil, ze klasyka powinna byc na wysokim poziomie a tak nie jest. Czy w koncu doczekamy sie czegos klasycznego?
Nie zalezy nam na samej klasyce. Tak jak pisala M. - klasyka i wposlczesny moga byc wystawiane obok siebie, na tej samej scenie z udzialem tych samych tancerzy. Dlaczego wiec tak nie jest?

Mozna powiedziec, ze to jest moje jedyne "ALE". Chociaz oprocz tego mam wrazenie, ze wraz z odejsciem wielu tancerzy Opera utracila cos czego juz nie odzyska. Tzw- ducha dla ktorego wiekszosc z nas przychodzila.

To co dla mnie jest na + to fakt, ze wreszcie ktos zaczal zatrudniac tancerzy bez dyplomu. Oczywiscie uwazam, ze chociaz podstawy klasyki sa potrzebne ale papierek nie konieczyny. Za to brawa.

Mam nadzieje, ze w zwiazku z pojawieniem sie Pana na forum wyjasnimy kilka waznych dla kazdego z nas spraw.

Jednoczesnie prosze jako moderator o nie wypisywanie na forum nazwisk osob postronnych. Staramy sie tego unikac. Chyba, ze ktos jest osoba ogolnie znana w swiecie tanca.

S.Białobrzeski - Nie Paź 26, 2008 10:47 pm
Temat postu: Odpowiedź
Ponieważ zostałem wywołany do tablicy przez Pana M.Weissa to też się wypowiem na temat poruszany w tym wątku.
Po 1. Nie wypisuję żadnych postów pod innymi pseudonimami
Po 2. Nie atakuję zajadle małżeństwa P.Weissów na forach internetowych
Po 3. Znając politykę Pana M.Weissa co do działalności repertuarowej POB nie było potrzeby zjawienia się mojej osoby w Nadbałtyckim Centrum Kultury.Poznałem ten wątek na zebraniu w POB w listopadzie 2007 z zespolem baletu jaki na późniejszych spotkaniach.
Po 4. Nie wiem dlaczego tak zaciekle P. M.Weiss widzi we mnie wielkiego wroga całej działalności swojej w POB ...???
I TU NIESTETY ALE NA FORUM ROZWINĘ WĄTEK NA ŻYCZENIE P. WEISSA
W momencie kiedy nastąpiła zmiana dyrekcji i przyjście P.M.Weissa - byłem - jednocześnie tancerzem ,inspektorem baletu oraz w zarządzie zwiąków PRACOWNIKÓW POB - jako przedstawiciel baletu .Od początku starając się naprawdę wykonywać swoje obowiązki sumiennie związane z pracą tancerza jak i inspektora baletu - wprowadzając organizacyjnie nowe osoby do zespołu baletu,nowych kierowników oraz tak jak zawsze pilnując / MANIAKALNIE - jak to - P.Weiss uważa / regulaminu pracy - czyli między innymi czasu pracy / próby i przerwy / chyba moim skromnym zachowaniem naraziłem sam siebie będąc na tych stanowiskach funkcyjnych ...??? Dlaczego padła wypowiedź z Pana strony nazwisko "Białobrzeskich" ? - moja żona sama zwolniła się z POB w sierpniu 2008 r. na własne życzenie i nie widzę tu żadnego dalszego związku z działalnością POB. Jeżeli Pan ma jakąs urazę do mojej osoby to proszę bezpośrednio - jeszcze póki co jestem w rejestrze pracowników POB.
Nie chciałbym żeby wypisywać moje nazwisko jako szczególnego wroga Pańskiej działalności a tym bardziej przyporządkowywać wypowiedzi innych forumowiczów pod moim adresem.
Z racji mojego wychowania i kultury osobistej więcej nie napisze .Myslę ,że pewne sprawy i wątpliwości można wyjaśnić osobiście.Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych forumowiczów.Sebastian Białobrzeski vel Tanc...

Kasia G - Pon Paź 27, 2008 9:12 am

witam serdecznie Dyrektora POB na naszym forum - mam nadzieję, ze Pana obecność w tym wątku da okazję do SPOKOJNEJ, MERYTORYCZNEJ i PRZEMYSLANEJ dyskusji na temat kierunku, w którym zmierza POB, proponowanej wizji, sposobów jej realizacji oraz będzie okazją do wyjaśnienia wszelkich niejasności, plotek a nawet pomówień jakie nietrudno w teatralnym światku (sama nie raz bylam ofiarą i bohaterką takowych choć nie tanczę, nie śpiewam i nie rezyseruję więc wiem ze zdarza się iż "słowo wyleci skowronkiem a wróci wołem". Moze z jednej strony nasza dyskusja tu coś wyjaśni milośnikom POB i ? oraz klasyki w Gdańsku (którzy jak rozumiem nie czują się juz w teatrze "u siebie" - szanowani i ważni), z drugiej uświadomi wagę tych odczuć najwierniejszej publiczności obecnej dyrekcji POB.
Zapraszam do kulturalnej dyskusji ad meritum, a nie ad personam :)

Kasia G vel K.K. Gardzina

M. - Pon Paź 27, 2008 12:42 pm

Pozwólcie, że powstrzymam się od serdeczności. Trudno mi uwierzyć w to aby ta dyskusja mogła do czegoś doprowadzić - Pan Weiss jest przekonany do swojej wizji Opery Bałtyckiej, tak samo jak ja jestem przekonana, że klasykę tańczyć w Gdańsku należy i nie sądzę aby którekolwiek z nas było gotowe zmienić zdanie.

Dyskusja jest o tyle trudna, że od objęcia posady dyrektorskiej, w wypowiedziach publicznych Pana Dyrektora nazbierało się sporo "perełek" przez które mimo mojego krótkiego (ale intensywnego) związku z tym miejscem jestem zażenowana tym, że osoba na takim stanowisku może wypowiadać się w ten sposób. Jeżeli Pan Weiss jest gotowy powstrzymać się od publicznego mówienia o sfrustrowanych tancerzach (czym okazuje w moim odczuciu absolutny brak klasy), wyśmiewania tancerek które ponoć po zakręceniu piruetu się przewracają (nie zdarzyło mi się jeszcze zobaczyć na gdańskiej scenie takiego przypadku, a zespół zarówno podczas ostatniego Dziadka jak i podczas benefisu M. Insadowskiej UDOWODNIŁ, że potrafi tańczyć zarówno klasykę jak i współczesny tak jak należy to robić), oraz od wrzucania obrońców klasyki do jednego worka z zacofanymi i zamkniętymi na współczesność ignorantami (nie spotkałam jeszcze osoby, która kochając Petipę nie umiałaby docenić Eka, Kyliania, Petita czy choćby - z najświeższych wrażeń - Ejfmana) to może i ja będe gotowa do takiej dyskusji na łamach tego forum.

Zostawiając na boku wszystkie wpadki i urazy, których już nie cofniemy, owym meritum wg mnie od początku, konsekwentnie i już powoli nudno do bólu jest właśnie sprawa klasyki na gdańskiej scenie. Potrafię jakoś to przełknąć, że są osoby, które mogą mieć jakiś osobisty uraz do klasycznego repertuaru, lub jak Państwo Weiss mogą uważać balet za "cyrk" lub "tresurę". Ok, możemy mieć różne gusta. Ale pomimo tych osobistych gustów, są dzieła, które wystawiać po prostu należy (ile mam podać powodów dlaczego tak właśnie myślę? Dla mnie sprawa jest tak oczywista, że nie trzeba jej tłumaczyć, ale jeśli jest to sprawą konieczną jestem gotowa napisać referat na ten temat ;) ). Nie rozumiem tego dziwnego dualizmu który pozwala Panu w operze sięgać nawet do "zapomnianego" ;) baroku a gdy sprawa tyczy baletu twierdzić, że Czajkowski jest zakurzonym zabytkiem. I proszę tu nie opowiadać mi znów o tym, że balet w takiej formie, która nie obrażała by tradycyjnego dzieła jest nie możliwy do zrealizowania na tak małej scenie (w moim odczuciu gdańska scena jest absolutnie wystarczająca) lub z tym zespołem - bo to absurd. Z resztą o tej klasyce dystkutowaliśmy też w innym wątku, który powstał zainspirowany Pańskimi wypowiedziami (http://www.balet.pl/forum_balet/viewtopic.php?t=5138).
A może po prostu klasyka jest dla Pana zbyt trudna?

Odnośnie choregrafi Pani Izadory - są "nieszczęsne" jak napisałam - bo zostaliśmy skazani jedynie na nie w drugiej połowie ubiegłego sezonu. Ale jako baletomani staraliśmy się pomimo wszystko próbować obiektywnie je traktować i też gdzieś na forum pisaliśmy już o naszych wrażeniach dokładniej. Jedno nie zostało dobrze zrozumiane - "Z nieba..." pomimo zarzutów jakie mam do przedstawienia sama też przyjęłam bardzo dobrze, no niestety "4&4" w moim odczuciu nie jest przedstawieniem, które potrafi samo się obronić i które chciałabym często oglądać - no niestety, nawet kilka dobrych scen i przepięknych tancerzy w tym przypadku mi nie wystarcza - ale przecież nie moja osobista opinia nt tego baletu jest sprawą zasadniczą. O Edith może Pan pisać co sobie tylko życzy i absolutnie nie obraże się jeśli będzie to opinia inna od mojej, ale jeśli się nie będę z nią zgadzać to oczywiście podejmę dyskusję, lubiłam to przedstawienie i tyle - nie każdy musi myśleć tak jak ja.

Jeszcze jedno zdanie nt debaty z Międzynarodowego Dnia Tańca - odebrałam ją zupełnie inaczej - mam wrażenie, że głównym celem tego spotkania była jedynie autopromocja organizatorów... niestety czas mnie już goni, więc jeśli temat jest istotny mogę go rozwinąć przy kolejnej wizycie na forum.

Nie wiem czy jest konieczność bym podpisywała się na forum swoim imieniem i nazwiskiem.
Panu Weiss-owi moje nazwisko, jednego z wielu anonimowych widzów nic nie powie, a wszystcy pozostali forumowicze wiedzą, że te same opinie wyrażam zarówno na forum jak i w kontaktach osobistych.
Ale skoro rozpoczął się taki nurt proszę Was bardzo,

z wyrazami szacunku ale bez serdeczności (raczej ze smutkiem i bez nadziei, choć udało mi spotkać jedną osobę, która w wizję nowej Opery Bałtyckiej wierzy)
pzdr.
Małgorzata Hanć

Kasia G - Pon Paź 27, 2008 1:31 pm

uwaga od-moderatorska: absolutnie nie ma potrzeby by podpisywac sie nazwiskiem na forum - to zelazne prawo sieci, ze występujemy pod nikami, mamy tez prawo wybrac nick demaskujący jak "Grzesinski" czy "Kasia G" (dla domyślnych ;) ) lub zdemaskowac sie przed adwersarzem gdy ten zarzuca nam anonimowośc podszytą złymi zamiarami (niesłusznie zazwyczaj - ot, taki zwyczaj sieciowy) Zatem wedle zyczenia-prosze nie sugerowac sie poprzednikami i pisac jak wola-pod nickami lub pod nazwiskiem. Sama podpisałam sie bo i tak wiekszosc wie co ze mnie "za ziółko" ;) a byłoby mi niezrecznie zabierac głos w ewentualnej dyskusji z panem dyrektorem "pół anonimowo"
Czajori - Pon Paź 27, 2008 10:57 pm

Podobnie jak Agga cieszę się, że dyrektor Weiss-Grzesiński podjął z nami dyskusję. Myślę, że nadało to całej sprawie Opery Bałtyckiej nowy wymiar - dialogu, który w tej sytuacji był i jest bardzo potrzebny.

Nikt (przynajmniej z Forumowiczów) nie skreślał z góry pomysłów proponowanych przez Pana na ożywienie Opery i wszyscy byliśmy "za" pozytywnymi zmianami. Podkreślam, pozytywnymi, gdyż rezygnację z baletu klasycznego w instytucji operowej trudno nazwać dobrą decyzją. Trójmiejska scena tańca pozbawiona została istotnego elementu, któremu w dużym stopniu zawdzięcza swoją renomę. Usunięcie baletu z repertuaru POB oznacza, że chętni do obejrzenia tego tańca widzowie z Trójmiasta i okolic muszą udawać się w tym celu do Warszawy czy Poznania. Nie dla wszystkich jest to proste i nie wszyscy muszą ten stan rzeczy akceptować. Żyjemy w końcu w metropolii, kandydującej do tytułu Kulturalnej Stolicy Europy w 2016 roku. Tak duży ośrodek kulturalny bez klasyki? Brak tańca klasycznego w tak znaczącej dla kultury konurbacji porównać można do niesławnych zmian w liście lektur: nie mając dostępu do danego dzieła czy dziedziny, przeciętny człowiek nie będzie wiedział o ich istnieniu.

Na świecie z powodzeniem przedstawia się spektakle baletowe w mniejszych ośrodkach kultury, takich jak Lyon czy Hamburg. Zważywszy na tradycje gdańskiego baletu, rangę Opery Bałtyckiej oraz wynikający z charakteru instytucji rodzaj prezentowanej twórczości, rezygnacja ze spektakli baletowych jest degradacją dla Opery i całego trójmiejskiego środowiska tanecznego.

Oczywiście, nawet największy baletoman życzyłby sobie odmiany od czasu do czasu i chętnie zobaczyłby klasyczny spektakl w odświeżonej wersji. Musiałby jednak mieć możliwość wyboru między klasyką a współczesnością, aby mógł je porównać. Widzowie POB nie mają w tej chwili wyboru i moim zdaniem, a wiem, że podzielają je inne osoby związane ze środowiskiem tanecznym w Trójmieście, było to cięcie zbyt drastyczne. Nie mając tego porównania i chociaż minimalnej wiedzy na temat klasycznego kanonu widz będzie ignorantem, a nie świadomym odbiorcą, o którego Pan walczy. Nieznajomość klasyki w każdej dziedzinie sztuki jest ignorancją.

Trudno się nie zgodzić z Pana opinią, że polscy tancerze nie tworzą w tej chwili światowej czołówki. Jest to oczywiście uogólnienie, natomiast nie oznacza, że nie potrafią nic. Tego typu teorie zniechęcają i nastawiają wrogo. Znamy tancerzy z POB, z niektórymi przyjaźnimy się. Boli nas ich niesprawiedliwe traktowanie i deprecjacja, która dotknęła również legendarne pokolenie wielkich gdańskich tancerzy. Oczywiście, idźmy do przodu, nie negujmy jednak wielkich zasług przeszłości!

Marek Weiss-Grzesinski - Wto Paź 28, 2008 8:24 pm
Temat postu: ludzie baletu
Powtarzam swój wpis, bo poprzedni nie dotarł na forum.
Na początek przepraszam Państwa Białobrzeskich, jeśli moje informacje na temat ich internetowych napaści są nieprawdziwe.
Nie jestem wrogiem klasyki baletowej. Uważam że to piękna i bardzo wymagająca dyscyplina sztuki. Żeby teatr mógł ją sensownie uprawiać, muszą zostać spełnione określone warunki. Dotyczą one zarówno jakości tancerzy jak ich ilości w zespole. Żeby wystawić "Jezioro" potrzebna jest określona ilość łabędzi, a nie tylko sprowadzona gościnnie para solistów, jak to ma miejsce w wielu teatrach. Zespół musi ćwiczyć klasykę non stop, a nie wchodzić na pointy okazjonalnie. Musi mieć wyspecjalizowanych pedagogów, którzy dbają o rozwój tancerzy. Lekcje nie mogą być prostą kontynuacją zajęć w szkole. Musi być stały napływ nowych ludzi i przechodzenie na dalszy plan tych, którym wiek najzwyczajniej w świecie nie pozwala już na morderczy wysiłek i nienaganny wygląd. W tej rotacji nie mogą być argumentem zasługi, czy brak szacunku dla tych, którzy powołują się na nie częściej niż na swoje aktualne możliwości. A przede wszystkim zespół klasyczny musi REGULARNIE tańczyć klasykę na scenie. Mieć spektakle co tydzień, a nie co kwartał. Do tego niezbędna jest publiczność, która co tydzień na taki spektakl przyjdzie. Obejmując Operę Bałtycką miałem świadomość, że żaden z tych warunków nie jest spełniony. Z całym szacunkiem do wysiłków Sławka Gidla, żeby utrzymać zespół mimo biedy i braku spektakli, miałem przekonanie, że ta niewielka grupa nie może sprostać wszystkim zadaniom, jakie teatr na nich nakłada. Jestem przekonany, że trzeba podjąć się jakiejś specjalizacji zarówno w balecie jak i w operze, żeby tak skromna instytucja, jak Bałtycka, mogła odnaleźć należną jej rangę na mapie kraju. Nie da się dogodzić wszystkim i zadowolić różne gusty. Wąska grupa realizatorów musi wykreować swoją własną wizję teatru i przekonać do niej publiczność. Wymaga to czasu i cierpliwości. Część widowni jest tym zawiedziona, bo brakuje jej ulubionych tytułów. Część artystów nie może się w nowej estetyce odnaleźć z różnych powodów. Ale nie lekceważymy tego. Po prostu musimy skupić się na swoich zadaniach i dojściu do celu, jaki sobie wyznaczyliśmy. Jaki to cel? Na to pytanie, jeśli mi pozwolicie odpowiem następnym razem.

M. - Sro Paź 29, 2008 4:08 pm

Już to wszystko słyszeliśmy i czytaliśmy, ale odpowiem na wszystkie powody, które podaje Pan twierdząc, że w Gdańsku nie dało się tego zrobić.


Cytat:
Dotyczą one zarówno jakości tancerzy jak ich ilości w zespole. Żeby wystawić "Jezioro" potrzebna jest określona ilość łabędzi, a nie tylko sprowadzona gościnnie para solistów, jak to ma miejsce w wielu teatrach.

Po pierwsze, balet klasyczny to nie tylko Jezioro. Gdybyśmy kierowali się tylko tym czy zespół jest obecnie wystarczająco duży i "mocny technicznie" do tego by wystawiać najtrudniejsze, największe i najbardziej wymagające dzieła w tak wspaniałej formie jaka marzy się każdemu baletomanowi to klasyka musiałaby zniknąć nawet ze sceny Teatru Wielkiego - absurd, zwłaszcza, że może to właśnie bolączka baletu - że nigdy nie da się idealnie, ale zawsze można lepiej ;)
Po drugie, jakość i ilość tancerzy w zespole - to jest to co Pan sam buduje, dysponując tancerzami (a mamy i mieliśmy wielu dobrych - a może możnaby powiększyć zespół?). Nie wierzę w to, że nie dałoby się w Gdańsku zbudować dobrego zespołu baletowego, który mógłby próbować mierzyć się jeśli nie z Jeziorem to z tytułami wymagającymi mniejszej obsady. Zawsze też można spróbować zamiast całkiem likwidować balet wystawiać go w zgodnie z realiami zmniejszonej ale bliskiej oryginałowi formie.

Cytat:
Zespół musi ćwiczyć klasykę non stop, a nie wchodzić na pointy okazjonalnie

Zespół przestał ćwiczyć klasykę "non stop" i zszedł z point w chwili gdy Pan objął stanowisko dyrektora - więc do kogo ten zarzut? Właściwie w obecnym składzie i po takiej przerwie sama nie wyobrażam sobie by mogli na te pointy wrócić, więc cała dyskusja nabiera niestety charakteru czysto teoretycznego. Miała go od samego początku, bo chyba każdy z nas zdaje sobię z tego sprawę, że nasza walka o klasykę przypomina niestety walkę z wiatrakami - zwłaszcza, że z jednej strony zachęca Pan do dyskusji a z drugiej jest przekonany do tego, że i tak nie zamierza wszystkich widzów zadowolić.

Cytat:
Musi mieć wyspecjalizowanych pedagogów, którzy dbają o rozwój tancerzy. Lekcje nie mogą być prostą kontynuacją zajęć w szkole.

Potrafi Pan zatrutdniać "jednego z najlepszych dyrygentów operowych w kraju", a nie może znaleźć dobrego pedagoga baletu? To żart?

Cytat:
Musi być stały napływ nowych ludzi i przechodzenie na dalszy plan tych, którym wiek najzwyczajniej w świecie nie pozwala już na morderczy wysiłek i nienaganny wygląd.

Oczywiście, że tak, nie rozumiem dlaczego miałoby to być niemożliwe, zwłaszcza w mieście, w którym jest jeszcze szkoła baletowa. Jaki jest jej sens istnienia bez współpracy z Operą? Morderczy wysiłek i nienaganny wygląd - no przecież po to męczą się w tych szkołach a potem na scenach, żebyśmy mogli ich za to podziwiać...

Cytat:
W tej rotacji nie mogą być argumentem zasługi, czy brak szacunku dla tych, którzy powołują się na nie częściej niż na swoje aktualne możliwości.

Przecież ostatni "Dziadek" i "Benefis" nie jest prehistorią, bo odbył się w ubiegłym sezonie. Zespół umiał zatańczyć jak należy - UDOWODNIŁ, że nawet w tym skromniutkim składzie może być nie tylko poprawnie ale i pięknie. Już przynajmniej dwie tancerki, które przy okazji zmian w Gdańsku uciekły do innych teatrów pokazały, że były na tej scenie prawdziwymi skarbami. A i wśród tych, którzy pozostali jest na pewno jeszcze kilkoro w tej chwili marnujących się. I zawsze można zatrudniać kolejnych, utalentowanych... nie rozumiem problemu.

Cytat:
A przede wszystkim zespół klasyczny musi REGULARNIE tańczyć klasykę na scenie. Mieć spektakle co tydzień, a nie co kwartał.

No nie przesadzajmy już z tym co tydzień - nawet w Wwie nie jest co tydzień. No właśnie o tą tańczoną regularnie klasykę walczymy. Przecież to Pan układa reperuar. Rozumiem, że pewnym ogranicznikiem ilości wystawianych przedstawień są pieniądze. Ale jeśli planowany przez Pana zespół ma dobrze tańczyć współczesny to będzie musiał robić to tak samo regularnie jak musiałby to robić w przypadku klasyki. Z resztą chyba aż tak słabo nie jest z tymi pieniędzmi, skoro Operę stać nawet na takie szaleństwo z jakim (być może jako ignorant) nie spotkałam się jeszcze w żadnym innym Teatrze - nawet koszulki i torby z nadrukiem "4&4". Nieobeznany widz mógłby nawet pomyśleć, że wręcz nie macie Państwo co robić z nadmiarem publicznej forsy... oczywiście absolutnie rozumiem, że koszulki a koszt wystawienia przedstawienia to dwie zupełnie różne kategorie cenowe - ale widząc kasę wyrzucaną w błoto, można sobie pomyśleć, że ktoś ma jej za dużo...

Cytat:
Do tego niezbędna jest publiczność, która co tydzień na taki spektakl przyjdzie.

o to akurat na Pana miejscu martwiłabym się najmniej, nie rozumiem tego, że trzaba kogokolwiek przekonywać do tego, że istnieje zarówno w Gdańsku jak i w kraju grupa odbiorców, którzy nie tylko świadomie przychodzą na każde przedstawienie, płaczą nad "umierającym baletem" ale potrafią przejechać setki kilometrów jeśli tylko jest taka konieczność by nie przegapić czegoś wartościowego.

Oczywiście chwyt z tańcem współczesnym i wizją nowoczesnego teatru jest wspaniały jeśli chodzi o przyciągnięcie widzów, którzy być może na wspomniene już i niestety funkcjonujące w mentalności wielu osób jako "sztywne i nudne" Jezioro nigdy by się nie zdecydowali przyjść do Opery. Natomiast jeśli Ci młodzi ludzie mają dzięki przychodzeniu do Teatru nie tylko czerpać przyjemność z oglądania łatwiej strawnych na początek przedstawień i jeśli taniec i wogle sztuka ma być dla nich nie tylko pięknymi obrazkami połączonymi z dźwiękiem (na prawdę odczuwam ogromną różnicę, w traktowaniu przez Pana baletu i opery) to muszą mieć gdzie zapoznać się z pewnymi tytułami. Muszą oni znać i jedno i drugie. Wiedzieć, z jednej strony to co Pan im pokazuje, wpuszczając na scenę młodych tancerzy i wpółczesnych choreografów, że w Operze każdy, nie tylko "sztywniacy i pedagodzy" :P mogą znaleźć coś dla siebie i że dzieją się w polskiej sztuce współczesnej ciekawe rzeczy. Ale żeby umieć prawidłowo ocenić znaczenie i rzeczywistostą wartość tego co proponuje współczesność, muszą wiedzieć skąd się ona wzięła i do czego jakże często odwołuje. Z drugiej strony biorąc pod uwagę to, że za pewne planuje wykształcić Pan sobie ambitną publiczność, to nie wyobrażam sobie bym mogła za kilka lat wśród tych nowych pasjonatów tańca nie spotkać nikogo, kto nie miał nawet szansy na to by dowiedzieć się, że balet to nie "nudne popisy cyrkowe tancerek na sztywnych bucikach i w śmiesznych sukieneczkach" (a tak będą myśleć Ci których Pan sobie wykształci w ten sposób). I tu przy okazji moja odpowiedź na to, co od jakieś czasu mnie bulwersuje w publicznych wypowiedziach niektórych osób - czy naprawdę współczesny widz do którego adresujecie swoje dzieła jest aż takim idiotą by bez nowoczesnej aranżacji nie umiał dostrzec ponadczasowych treści, które sztuka przekazuje? Nie chodzi mi o to by nie zmieniać, nie iść z duchem czsu, nie odwoływać się czy nie bawić się tym co kiedyś zostało stworzone próbując nadać temu nową wartość. Wręcz przeciwnie. Powinny być w Polsce -ach o dwóch takich ośrodkach w Gdańsku nawet nie śmiem śnić - miejsca w których robi się i jedno i drugie: dostrzega pełną wartość tzw. "starych ramot" :P i takie w których nie boi się obrażenia "świętości" robiąc sztukę po swojemu.

To o czym Pan mówi - teatr zajmujący się jedynie tańcem współczesnym, jest oczywiście potrzebne - nie tylko w Gdańsku ale i w całym kraju. Ale nie zamiast a obok klasyki.

Jestem przekonana, że to że zdecydował się Pan na wizję stworzenia w Operze Bałtyckiej ośrodka tańca współczesnego nie jest kwestią tego, że nie dało się tam stworzyć silnego baletu (bo są/byli tancerze, jest szkoła baletowa, odpowiednia scena i publiczność - tak więc w moim odczuciu wszystkie te warunki są/były spełnione), a osobistego wyboru. Nie wiem czy taki wybór był konieczny - jeśli tak to strasznie mi przykro. Szkoda, że to co zamierza Pan stworzyć musi powstać na gruzach klasyki, która jak już padła, to nikt jej w Gdańsku raczej nie odbuduje. Ogromna strata dla kultury tego miasta.

Cytat:
Wąska grupa realizatorów musi wykreować swoją własną wizję teatru i przekonać do niej publiczność. Wymaga to czasu i cierpliwości. Część widowni jest tym zawiedziona, bo brakuje jej ulubionych tytułów.

Naprawdę widzi Pan problem jedynie w kwiestii przyzwyczajeń niektórych widzów? Rzeczywiście ludzie się za bardzo przyzwyczają do sztuki - Czajkowski, Mozart, Haendel, Chopin (czy baletem rządzą jakieś inne prawa niż każdą inną dziedziną sztuki??)- to zabytki na które chodzą jedynie sztywniacy i konserwatyści, a świat przecież dawno poszedł do przodu; co raz trudniej przyciągnąć zaganiane, nowoczesne społeczeństwo do Oper i Filharmonii - zrezygnujmy więc z nich wszystkich a tłumom nawet w Operach dajmy to co woleliby oglądać (po co walczyć o poziom??) zamiast tych staroci, których broni jedynie garstka fanatyków! Idźmy z duchem czasu! ... od początku ta sytuacja wydaje mi się dość komiczna - garstka młodej gdańskiej widowni, walcząca o "zabytki" z szanowanym, dojrzałym reżyserem rezygnującym we wcale nie takiej skromnej Operze Bałtyckiej z repertuaru klasycznego... Dziwne czasy!!

Marek Weiss-Grzesinski - Sro Paź 29, 2008 9:12 pm

Pisze Pani w liczbie mnogiej, w imieniu jakiejś grupy osób, co mnie rzeczywiście peszy, bo nie znam ich liczby, ale już całkowicie odbiera mi głos stwierdzenie, że "wszystko to już słyszeliśmy i czytaliśmy" Przecież Pani argumenty na wyrwane z kontekstu mojej wypowiedzi zdania też "słyszeliśmy i czytaliśmy". Jak mamy polemizować, skoro wszystko już było? w dodatku posługuje się Pani nie sprawdzonymi wiadomościami w rodzaju tej, że wyrzucamy pieniądze podatników na koszulki, podczas gdy to są typowe samofinansujące się gadżety. Powracając jednak do spraw poważnych muszę oświadczyć, że nie podzielam Pani poglądu, że balet Opery Bałtyckiej tańczył w ostatnich latach klasykę, a już z pewnością, że tańczył ją dobrze. Pani z kolei nie podoba się nasz nowy repertuar i nowy zespół. I chyba to przesądza losy naszej dalszej dyskusji. Tak już jest w naszej działalności, że ci, co aktualnie tworzą nie są akceptowani przez tych, co w tym miejscu tworzyli poprzednio. Też nie akceptuję kilku moich konkurentów, ale po latach różnych zmagań mam głębokie przekonanie, że dla artystów jest dosyć miejsca na świecie i każdy z odpowiednią determinacją może realizować swój program, swoją wizję i bronić swoich wartości. Przecież i moja ekipa nie będzie kierowała Operą Bałtycką w nieskończoność i z czasem zostanie zastąpiona przez kolejną. Może nie tak szybko, jakby sobie niektórzy życzyli, ale kiedyś ten moment nastąpi. Być może wtedy udowodnicie, że jednak balet klasyczny może tu być realizowany. Tym bardziej, że jest szkoła baletowa, która jeszcze przez długie lata będzie twierdzą klasyki. Nowy zespół da się szybko zbudować na bazie jej absolwentów. A tymczasem w naszej Operze nie unikamy muzyki Mozarta, Czajkowskiego i innych wielkich, jak to Pani sugeruje. My tylko ich inaczej tańczymy i inaczej śpiewamy. To przecież nie jest zbrodnia.
Czajori - Sro Paź 29, 2008 9:17 pm

O rany, M. jestem pod wrażeniem Twojego posta.

Skoro mamy okazję "wyrównać rachunki" i wyrzucić z siebie wszystkie żale, bo wiemy, że Druga Strona czynnie uczestniczy i ustosunkowuje się do naszej pozycji, chciałam napisać jeszcze o paru sprawach, które mnie bolą.

Po pierwsze o "dyktaturze". Rozumiem, że prowadzenie teatru jest zadaniem trudnym, a wprowadzenie zmian do instytucji o wieloletniej tradycji może być postrzegane przez postronnych za kontrowersyjne działanie. Jak inaczej ma być jednak odbierane, skoro można mieć wrażenie, że obecny okres jest oddzielony od wcześniejszych grubą kreską? Czy prowadzenie instytucji według swojej wizji rzeczywiście wymaga obrócenia w perzynę wszystkiego, co do tej pory wiązało się z nazwą "Opera Bałtycka"? Pytam, bo nie wiem, jak ma się do wizji artystycznej na przykład pomysł usunięcia "Baru Opera", który na szczęście nie doszedł do skutku. Wiem, że napisał Pan, że nie miał w tym udziału, natomiast parę osób związanych z Operą przekazało informację, że to Pan podjął decyzję o wymówieniu. Te plotki świadczą o tym, jak zła atmosfera jest teraz w POB.

Nie wiem też, czemu chodzą słuchy o ograniczeniu (jeżeli nie w ogóle wycofaniu) udziału szkoły baletowej w spektaklach POB. Jak każda instytucja kulturalna, Opera pełni również funkcje edukacyjne, a dla uczniów OSB w Gdańsku była miejscem zdobywania praktyki zawodowej, bez której tancerzami sensu stricto się nie staną.

Tego typu decyzje są odbierane przez osoby nie związane profesjonalnie z Operą jako totalitarne. Przychodzi "nowa władza" i wszystko robi po swojemu, czy to ma sens, czy nie, a osoby myślące inaczej mogą się spodziewać infamii i publicznej nagany. To koszmarnie wpływa na odbiór Opery przez osoby trzecie, bo zamiast artystycznego postępu słyszą o aferach, kłótniach i szybkich zmianach na stanowiskach funkcyjnych.

Słowo "dyktatura" pojawia się w kontekście Opery głównie z powodu monopolu na spektakle taneczne, który miała Izadora Weiss. Nie będę się rozpisywać na ten temat, bo wszystko już zostało powiedziane, a temat jest częściowo nieaktualny. Nadal jest jednak pewien niesmak spowodowany ograniczeniem wyboru. Rozumiem, że poprzedni sezon miał być swoistym zaznaczeniem obecności Pana i Pana żony w POB, natomiast wprowadził pewną monotonię do repertuaru, zwłaszcza tanecznego.

Po drugie o "złej atmosferze", o której już wspomniały dziewczyny. Wiąże się ona ze wszystkimi sprawami, o których pisałam powyżej, a szczególnie ze zmianami personalnymi w Operze. Jeśli permanentnie słyszy się o dobrowolnych odejściach osób, które do tej pory w POB spędziły większą część swojego zawodowego życia, to nie można mieć wrażenia, że w zespole dobrze się dzieje. Albo jest problem z kompromisami, albo proponowane rozwiązania są zbyt drastyczne. A budowanie składu od zera potrwa i na początku nie będzie miało dobrych efektów. Poza tym źle się patrzy na ludzi, o których się wie, że pracują razem niechętnie i właściwie nie do końca podoba im się to, co się wokół nich dzieje.

Myślę, że najlepszą decyzją do tej pory był pomysł na wprowadzenie do repertuaru odświeżonego "Dziadka do orzechów". Jest to pewien kompromis i stopniowa zmiana. Osoby, które nie wyobrażają sobie okresu świątecznego bez "Dziadka" będą go miały, a Opera będzie konsekwentna w swoim planie artystycznym. Efekt ocenimy później, ale nie jest on w tym momencie dyskusji istotny: chodzi o wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom widzów i zgodę z nimi, a nie branie widza z zaskoczenia i stawianie go przed faktem dokonanym, dokładając jeszcze parę zdań o jego "nieprzygotowaniu" do odbioru proponowanej formy.

.:Agga:. - Sro Paź 29, 2008 9:48 pm

Marek Weiss-Grzesinski napisał/a:
Pisze Pani w liczbie mnogiej, w imieniu jakiejś grupy osób, co mnie rzeczywiście peszy, bo nie znam ich liczby, ale już całkowicie odbiera mi głos stwierdzenie, że "wszystko to już słyszeliśmy i czytaliśmy" Przecież Pani argumenty na wyrwane z kontekstu mojej wypowiedzi zdania też "słyszeliśmy i czytaliśmy".

Powracając jednak do spraw poważnych muszę oświadczyć, że nie podzielam Pani poglądu, że balet Opery Bałtyckiej tańczył w ostatnich latach klasykę, a już z pewnością, że tańczył ją dobrze. Pani z kolei nie podoba się nasz nowy repertuar i nowy zespół. I chyba to przesądza losy naszej dalszej dyskusji. Tak już jest w naszej działalności, że ci, co aktualnie tworzą nie są akceptowani przez tych, co w tym miejscu tworzyli poprzednio.

Przecież i moja ekipa nie będzie kierowała Operą Bałtycką w nieskończoność i z czasem zostanie zastąpiona przez kolejną. Może nie tak szybko, jakby sobie niektórzy życzyli, ale kiedyś ten moment nastąpi. Być może wtedy udowodnicie, że jednak balet klasyczny może tu być realizowany.

My tylko ich inaczej tańczymy i inaczej śpiewamy. To przecież nie jest zbrodnia.



Zaczynajac od poczatku - wypowiem sie w imieniu M. - ta liczba mnoga to wszyscy "fani" baletu w Operze Bałtyckiej. Moze nie tyle fani co milosnicy - mlodzi luzie, o ktrych pisalysmy wczesniej. Ci o ktorych tak pan walczy bo przechodza wielkim lukiem obok Opery nie zagladajac do srodka.
Nie wiem do konca jaka ma Pan wizje ale nie wyobrazam sobie, zeby wiekszosc ludzi z tych, ktorzy zobaczyli 4&4 i Eurazje wybrala sie na cos jeszcze. Rozmawialismy o tym w innym temacie - te "balety" sa poprostu takie same. Przecietny widz nie wytrzyma tego wiecej.
Tez mam wrazenie, ze wszystko to o czym Pan teraz pisze juz gdzies slyszalam, albo w artykulach prasowych albo na spotkaniu "dla studentow" po 4&4.

Nie wiem czy dokladnie czytal Pan to co pisalysmy wczesniej. Wiekszosc z nas jest zdania, ze klasyka nie byla na rewelacyjnym poziomie. Za mala roznorodnosc spektakli, malo radosci widocznej w tancerzach. Jedynie kilka ostatnich BALETOW bylo zrealizowanych na wysokim poziomie - np ostatni "Dziadek".

Zadna z nas nie powiedziala, ze nie podoba nam sie nowy repertuar ani nowy zespol. Oczywiscie sa tancerze, ktorych oglada sie z przyjemnoscia i tacy ktorzy tancza w na szarym koncu i sobie nie radza. Tak samo jest jesli chodzi o repertuar. Mozna zobaczyc cos nowego ale jesli za kazdym razem ruchy sa takie same - to juz jest nudne. Ogladajac Eurazje mialam wrazenie, ze sa framenty ktore wdzialam wczesniej w 4&4. Z reszta nie bylo to tylko moje zdanie. Ile razy mozna ogladac to samo?
Chodzi nam o brak klasyki, ktora moze byc wystawiana obok wspolczesnego.

Tak jak Pan napisal - przyjdzie ktos nowy. Tylko czy wtedy bedzie co ratowac?
Jak sam Pan wczesniej pisal, zespol ktory nie ma lekcji klasycznych i nie wystawia spektakli klasycznych nie da rady tanczyc. Sprawa jasna - nie bedzie tanczyl.

Nie jest zbrodnia inaczej tanczyc i inaczej spiewac. Tylko czemu nie chce Pan pojsc na kompromis. Czy Pana wizja jest az tak wazna? Nikt nie ma pretensji o inny taniec i spiew tylko o brak klasyki.

Swoja droga mysle, ze ta dyskusja i tak do niczego nie doprowadzi. Odpowie Pan na podobnej zasadzie - "wszystko to juz slyszelismy i czytalismy".

W pelni podpisuje sie pod postem Czajori.

M. - Sro Paź 29, 2008 10:30 pm

Równie dobrze, mogę pisać w liczbie pojedeńczej - używam liczby mnogiej odruchowo, gdyż w tak małym środowisku szybko poznałam szerokie grono tanecznych maniaków ;) z którymi z uwagą śledzę losy Opery Bałtyckiej i z którymi w wielu sprawach zasadniczych - takich jak to, że obecność klasyki na Gdańskiej scenie jest sprawą zasadniczą, świadczącą o randze tego miejsca się po prostu zgadzamy.

W kwestii tego, że piszę o niesprawdzonych informacjach - w swoich ocenach opieram się na tym co obserwuje. Jest to dla mnie niepojęte, ale wspaniale jeśli owe koszulki się sprzedały... ale nie w nich jest rzecz. Heh, na szczęście posiadam odrobinę taktu by nie powoływać się na nic co może być jedynie plotką i by pisać jedynie moich wrażeniach z tego w jaki sposób objął Pan posadę w Gdańsku.

Nie wyrywam Pańskich zdań z kontekstu. Wymienił Pan warunki jakie wg Pana powinny być spełnione (i które wymieniał Pan też publicznie np. na spotkaniu ze studentami po studenckiej premierze "4&4" - dlatego napisałam "słyszeliśmy" - ale jeszcze nie słyszałam, poza próbą, której podjęła się A.Boniuszko w Dzień Tańca, aby publicznie ktoś na nie zdecydował się odpowiedzieć) aby tańczyć klasykę jak należy a ja na każdy z tych wg Pana niespełnionych po kolei punktów odpowiedziałam, twierdząc, że jest nieprawdą iż zostały niespełnione. Tak więc pozostaje mi nadal twierdzić, że odrzucenie baletowej klasyki jest kwestią nie realiów a Pańskiego gustu. Oczywiście, że nie jest zbrodnią inne śpiewanie czy tańczenie - napewno bywa czymś ciekawym a czasem bardziej wartościowym. Natomiast w moim odczuciu zbrodnią jest to, że Gdańsk nie ma już klasyki. Mam wrażenie, że nie zrozumiał Pan tego w jakim celu wymieniłam nazwiska kompozytorów...

Dziwne jest twierdzenie, że klasyki w Gdańsku wogle nie było - nikt z nas nie ma złudzeń co do poziomu jaki reprezentowała, ale nie mam pojęcia jakie można wymyśleć zarzuty do tego jak został zatańczony ostatni Dziadek lub jaki poziom zaprezentował zespół na Benefisie?

Nie jest prawdą, że z góry czy z założenia odrzucam(oczywiście tu znów przydałaby się l. mnoga - nawet .:Agga:. pisała w poście wyżej, że naprawdę wiązaliśmy nadzieje z Pańskim przyjazdem - ale niech już będzie jak jest) z góry wszystko co Pan proponuje. Nt. każdego z przedstawień Pani Izadory pisałam i pisaliśmy w odpowiednich wątkach. Są rzeczy, które mi/nam się podobają. Uwielbiam muzykę, którą się inspiruje Pańska żona. Z wielkim entuzjazmem przyjęłam/przyjęliśmy pojawienie się "świeżej krwi" na naszych deskach. Nawet Pan nie zdaje sobie sprawy jaka radość towarzyszyła pojawieniu się na naszej scenie utalentowanej F.Kierc, którą znamy z ubiegłorocznych letnich warsztatów tańca. Doceniam talent M. Łabusia i silną osobowość sceniczną Marzeny Sochy. Obawiając się, że być może zbyt ostro w pierwszej chwili oceniłam "4&4" wybrałam się na przedstawienie kolejne 2 a może 3 razy. A teraz zastanawiając się czy być może coś mi umknęło przy pierwszym czytaniu "Boskiego życia", że zbyt pochopnie wydałam swoją ocenę, zabieram się za książkę po raz drugi, choć zdaje się to być absolutnie niemądrą stratą czasu. Staram się choć jest to wyjątkowo trudne, oddzielać próbę ciągłego racjonalnego oceniania tego co oglądam od tego jakie emocje temu towarzyszą.

Musimy poczekać na to co zaproponował nam Pan w tym sezonie. Zobaczymy jaki będzie ten nowy "Dziadek", szczególną nadzieję wiąże z zapowiadanym na luty "Men's dance", akurat z czekaniem na "Romea i Julię" z tego co czytam w ost. wywiadzie w chor. Pani Izadory mam wielki problem - ale to już kwestia mojego osobistego gustu. Z resztą gdybym z góry założyła, że z powodu uprzedzeń odrzucam wszystko co Pan proponuje, nie mogłabym wyjść z ostatniej premiery w WOK zadowolona i zapowiadająca, że na pewno na Cezara -pomimo drobnych zarzutów- wrócę. Więc proszę mi nie mówić nt uprzedzeń, które mną kierują, bo zdaję się, że wśród osób związanych sercem z Operą Bałtycką jestem ostatnią osobą, którą powinien Pan o nie oskarżać.

Nie wiem być może, ta trudna dla mnie do zrozumienia wizja teatru ma jakiś sens. Może jeśli widzowie z innych miast nie przyjechaliby do Gdańska by zobaczyć klasykę w mniejszej formie niż w stolicy, to przyjadą na Przybyłowicza... kto wie... może nawet to dobrze, że na tym stanowisku jest ktoś z pomysłem o który jest gotowy walczyć bez kompromisów (o ile ta walka miałaby przebiegać z klasą)... tylko, że ja tego pomysłu absolutnie nie rozumiem i trudno mi uwierzyć w to, że jest warty ceny jaką musimy ponieść... zwłaszcza, że jest wdrażany w tak nie elegancki sposób.

Od początku miałam wrażenie, że los dyskusji jest przesądzony. Nie rozumiem w jakim celu Pan do niej zachęca - jeśli z góry nie zamierza Pan wysłuchiwać racji tych, którzy się z Pańską wizją nie zgadzają.

Marek Weiss-Grzesinski - Sob Lis 01, 2008 10:12 pm
Temat postu: balet w POB
Ja nie zachęcałem do dyskusji o tym, jaka forma baletu jest lepsza dla POB. Macie rację, że los takiej dyskusji jest przesądzony. Zostałem zaproszony do prowadzenia tej instytucji i będę to robił najlepiej jak potrafię, zgodnie ze swoimi przekonaniami artystycznymi. Pisałem o tym, że prowadzenie teatru jest rodzajem dyktatury, bo większość decyzji artystycznych ma charakter arbitralny. Nie ma sensu się z nich tłumaczyć, bo nie ma żadnej obiektywnej płaszczyzny odniesienia. Piszecie, ze nie można obracać "w perzynę" tego co tu było. Ale to emocjonalne określenie znaczy tylko, że dokonuję innych wyborów, niż moi poprzednicy. Nie gram pozycji, które tu były grane od lat, bo nie cenię ich tak wysoko, jak ci którzy je kreowali. Tak samo będzie z moim repertuarem, kiedy przyjdzie nowy szef. Tak już jest w teatrach i ma to swoje plusy. Nie byliście do tego przyzwyczajeni, bo pan Nawotka rządził tu ponad dwadzieścia lat i zrozumiałe, że zmiany nie były jego celem. O tym, że nie będzie tu klasyki baletowej uprzedzałem zespół na spotkaniu na trzy miesiące przed objęciem dyrekcji. Ponieważ był to środek sezonu, obiecałem, że nikogo nie wyrzucę do końca roku mimo, że nie ze wszystkimi chciałem dalej pracować, bo nie wszystkich uważałem za wystarczająco sprawnych. Słowa dotrzymałem. Wypowiedzenie dostała tylko jedna osoba, która w ekstremalnej sytuacji awaryjnej odmówiła zastąpienia chorej koleżanki na próbie. Uważam, że taka postawa jest nie do zaakceptowania. Pozostali odchodzili na własną prośbę i rozumiem z jakich powodów. Państwo Jędrychowie i Bablidze dostali propozycje w Warszawie korzystniejsze finansowo i ciekawsze dla ludzi miłujących klasykę. To samo dotyczy pary, którą porwał Wesołowski do Poznania. Tak się dzieje w każdym zespole, który zmienia profil artystyczny i styl pracy. Nie rozumiem tych aluzji, że to mało eleganckie. Wręcz przeciwnie poszedłem im wszystkim na rękę jeśli chodzi o formalności. A niektórym, jak na przykład małżeństwu Białobrzeskich proponowałem bardzo korzystne formy współpracy. Małgosia Insadowska przeszła na emeryturę w sposób wyjątkowo elegancki, o czym już wspominałem. Jeśli chodzi o szkołę baletową, to jej dyrektor może potwierdzić, że proponowałem ścisłą współpracę, ale ta propozycja została odrzucona. Na nasze castingi zgłaszają się absolwenci gdańskiej szkoły, ale jak na razie przyjęliśmy tylko jednego chłopca. Bufet istnieje i będzie coraz lepszy, a kto go będzie prowadził, to już doprawdy sprawa nie podlegająca internetowej dyskusji. A że plotki źle świadczą o instytucji? No to ich nie rozsiewajcie.
Natomiast koronny zarzut, że choreografem jest żona obarczyliście już takimi emocjami, że każda moja wypowiedź na ten temat prowokuje jeszcze większą agresję. Ale spróbuję w kilku słowach ostatni raz o tym napisać przez szacunek dla tych którzy wchodzą na tę stronę bez uprzedzeń. Otóż Izadora Weiss jest uważana przez wielu ludzi zajmujących się w Polsce baletem za jednego z najciekawszych choreografów młodego pokolenia. Jest wymieniana jednym tchem obok Przybyłowicza (który też nie jest klasykiem, o czym zdaje się niektórzy nie pamiętają). Ma oczywiście przeciwników i zbiera krytyczne oceny, między innymi pani Kasi G. Język choreograficzny Izadory Weiss jest odmienny od większości znanych na naszych scenach, a duże formy baletowe, które kreuje jako jedna z nielicznych w kraju są łatwiejszą okazją do wysuwania szczegółowych zarzutów, niż miniatury na kilkuosobowe składy. Ale jej wysiłek stworzenia nowej formuły w polskim balecie jest coraz bardziej doceniany nie tylko przez publiczność, ale i przez fachową krytykę. Pracujemy razem od dwunastu lat i stworzyliśmy ponad dwadzieścia premier. Uważam ją za wspaniałą artystkę tak jak kilka innych osób, z którymi stale współpracuję. Jestem zafascynowany jej twórczością i jestem dumny, że zgodziła się kiedyś zostać moją żoną. Jestem dumny, że chwali ją Jiri Kylian i zaprasza do swojego zespołu na staże jako jedyną choreografkę, że chwali ją Nigel Kennedy,Mats Ek, Ohad Naharin, Ewa Wycichowska, Emil Wesołowski czy Krzysztof Penderecki. Oczywiście powiecie, że to też o niczym nie świadczy, ale co w takim razie świadczy? Tylko wasza opinia? Przecież nigdy nie zaakceptujecie Izadory, bo to za jej sprawą nasz balet przekształcił się w fantastycznie pracujący dynamiczny zespół, który już niebawem zacznie korzystać z owoców swojej ciężkiej pracy.A to przecież nie będzie chyba po waszej myśli? A może się mylę?

.:Agga:. - Nie Lis 02, 2008 10:21 am

Mysle, ze nie czyta Pan naszych wypowiedzi.
Pisalysmy, ze np "Z nieba" bardzo nam sie podobalo. Spektakl widzialysmy przed zmiana dyrekcji i po tym. Za kazdym razem bylo pieknie!
Niestety kolejne 2 premiery nie zachwycily. Byly banalne.

Nie napisalysmy, ze nie cenimy IW. Nie napisalysmy tez zlego slowa o zespole.

A co do "tylko naszej opinii" - oprocz tego, ze wypowiadamy sie na forum jestesmy tez publicznoscia a podobno na opinii publicznosci Panu zalezy. Szkoda tylko, ze jak przychodzi co do czego to nikogo Pan nie slucha. Tak samo bylo na spotkaniu ze studentami. Ochy i achy byly na miejscu - mimo, ze nie byly wyglaszane przez "studentow" a glosy krytyki konczyly dyskusje.

Moge jeszcze dodac, ze jest grupa mlodych ludzi, ktorych nidgy nie namowi Pan na wizyte w Operze. Sa to ludzie, ktorzy do Opery nie chodzili i chodzic nie beda. Jest ich bardzo duzo. To wlasnie oni omijaja Opere lukiem idac na zajecia na PG, czy AMG. Nidy nawet nie zwroca uwagi na repertuar, wieszkosc z nich nie wie nawet obok jakiego budynu przechodzi 10 razy tygodniowo. Stanowia wiekszosc.

Podobno chce Pan wysluchac publicznosci - nie widac tego po Pana wypowiedziach.
Mysle, ze Pana wizyta na forum miala na celu odnalezienie dwoch malzenstw, ktore pod roznymi nickami wypisuja zle opinie. Przypadkiem okazalo sie, ze nie ma ich na forum tylko sa zupelnie inni ludzie, ktorzy chca rozmawiac a tego juz nie bylo w planach. Doskonale widac to po Pana pierwszej wypowiedz. Uwazam, ze cos takiego nie powinno przytrafic sie osobie na Pana stanowisku.

Kasia G - Nie Lis 02, 2008 10:44 am

myśle ze przypisywanie obu stronom dyskusji ukrytych (domniemanych) innych niż prezentowanych na forum intencji nie mieści sie w kulturalnym tonie wymiany zdań. Nie sądze aby pan dyrektor musiał na naszym forum "wysledzać" obecnośc osób rzekomo "na róznych forach" coś tam piszących o jego dyrekcji - zresztą za to domniemanie, wyprowadzony z błędu przeprosił.
Z drugiej strony Agga słusznie zwróciła uwagę, ze wypowiedzi forumowiczów - wiernych widzów POB nie miały charakteru "napaści" na panią Izadorę Weiss - wiele osób wypowiadaoło się pochlebnie na temat choreografii "z nieba", a nawet w innych jej produkcjach odnajdowało coś dla siebie, szczególnie dzieki wykonaniu konkretnych tancerzy. Przywołana do tablicy, potwierdzam ze za twórczoscią Izadory Weiss nie przepadam ale... co własnie dla mnie samej trudne dozdefiniowania: podoba mi sie czesto (nawet bardzo jej język choreograficzny) a nie podobaja efekty jego uzycia. Często myślę, ze w doskonałym wykonaniu (synchronizacja, precyzja) wiele by zyskały. No i stanowczo bardzoj podobaja mi się małe formy (np. choreografie w operach) a nie rozbudowane pełnospektaklowe opowieści, które wydają mi sie mdłe tematycznie, porozrywane - ale jak zawsze podkreślam to mój (jak i każdego widza) osobisty odbiór, jakoś do mnie idee jej spektakli nie trafiają. Ale nie o twórczości pani Izadory to temat (przynajmniej nie w głównej mierze).

Starajać sie podsumowac w jakiś sposób dotychczasową dyskusję z punktu widzenia osoby która jest poza tym wszystkim a kieruje się wyłącznie doniesieniami prasowymi, prywatnymi, w tym i plotkami (bo plotki to nieodłączny stety/niestety element pejzażu teatralnego). Trudno nie zgdzić się, ze dyrektorowanie to dyktatura - tak jest w najlepszych i najgorszych tego typu przypadkach i inaczej byc nie może - aby miało przynieść efekty. Sęk w tym by do swojej dyktatorskiej propozycji umieć przekoać jak największą liczbe i pracowników i widzów, bo to przeciez dla NICH twórzy się teatr. Przekonać nie obrażając ani widzów, ani nie obrażając się na widzów - którzy mają byc moze swoje przyzwyczajenia, byc moze są tak zakochani w swoim tetarze, tak nim zyją, ze trudno im zaakcepować zmiany. Czują sie, jakby ktos przyszedł do ich DOMU i poprzestawiał im meble. Oczywiscie sytuacja nie jest w pełni analogiczna ale wierni, stali widzowie danego tatru TAK to odczuwają. Czują ze w pewnym momencie teatr staje się NIE ICH, ze nie ma tam dla nich miejsca - szkoda odchodzić, trudno zostać... Prawdziwy dialog nasycony szacunkiem dla OBU stron i wspaniałe EFEKTY zmian, jakie dana dyrekcja wprowadza - tylko to moze uleczyć sytuację. Na efekty wszakże trzeba czekać, a to dla bywalca teatru strasznie trudne. No i rzecz o nowej publicznosci: trzeba i warto się o nią starać, ale obok tych starań trzeba pamiętac o starej, często latami przychodzącej wiernej publicznosci, która dała by sie "pokrajać" za swój tetar - takiego potencjału nie mozna lekceważyć, bo to tacy widzowie przyprowadzają do teatru nowych, innych, promują go wokół siebie skuteczniej niz jakie kolwiek plakaty, koszulki czy ogłoszenia. Ozywiają tetatr, obsypują twórców i artystów kwiatami, maja dobre teatralne, światowe nawyki.

Czajori - Nie Lis 02, 2008 3:48 pm

Popieram Aggę, żeby bardzo ważne zdanie przez nią wygłoszone nie zginęło w dyskusji:

To nieprawda, że źle oceniamy to, jak zespół pracuje obecnie i choreograficzne osiągnięcia Izadory Weiss. To oczywiste, że wymienione przez Pana nazwiska choreografów robią wrażenie i żadna z nas nigdy nie powiedziała, że to o niczym nie świadczy. Wręcz przeciwnie, czekamy na moment, kiedy nareszcie zobaczymy efekt artystyczny godny tylu pochwał tak wspaniałych twórców. Jak na razie go nie widziałyśmy, ale mam cichutką nadzieję, że może są to tak zwane "trudne początki", że może zespół się dotrze i choreografka rozłoży skrzydła.

Do tej pory najbardziej podobała mi się "Eurazja" i właściwie nie miałam do niej żadnych zarzutów, więc chyba jest tendencja wzrostowa...

Wracając do meritum, naszymi głównymi zarzutami (chociaż to słowo chyba nie jest odpowiednie, lepsze chyba będzie "zastrzeżenie") są: niwelacja klasyki do zera i wystawianie spektakli tylko jednego choreografa. Nie ma to nic wspólnego z negatywną oceną twórczości Izadory Weiss, jedynie z chęcią oglądania jak najciekawszych i zróżnicowanych propozycji repertuarowych.

Cieszę się, że wyjaśniła się kwestia współpracy ze szkołą baletową, bo bardzo mnie to zastanawiało, a także że poznałam stanowisko Drugiej Strony w paru innych sprawach, bo mogę wypośrodkować teraz swoje opinie. Nie obędzie się jednak (i to nie tylko w moim przypadku) bez skrajnych emocji. Teatr to przecież emocje - skoro teraz temat Opery jest obecnie centrum tak burzliwej dyskusji, wyrażane uczucia są równie intensywne...

zetor - Nie Lis 02, 2008 6:19 pm

Panie dyrektorze
Z jednej strony pelen respekt za gotowosc podjecia dyskusji na forum internetowym, a z drugiej strony po co to Panu bylo? Poniewaz nie znam, nie widzialem itp. nie moge powiedziec po ktorej stronie stoje, ale widzac ze stara sie Pan przekonac do swojego stanowiska slowem drukowanym musze powiedziec, ze po pierwsze nie bardzo sie to Panu udaje, a po drugie nie wydaje mi sie, ze ta proba dyskusji i wymiany pogladow jest nalezycie doceniana. Mysle, ze musi Pan udowodnic, ze ma Pan racje swoja dzialalnoscia na scenie a nie na forum internetowym. Osiagnal Pan do tej pory wiele i zycze Panu sukcesu rowniez w prowadzeniu Opery Baltyckiej. Z tego bedzie Pan rozliczany a Panski sukces to znaczy stworzenie teatru operowego i baletu o wlasnym oryginalnym i interesujacym obliczu lezy w interesie zycia kulturalnego calego trojmiasta.

Pozdrawiam rowniez innych uczestnikow tej dyskusji.

Kasia G - Nie Lis 02, 2008 9:10 pm

nie wiem jak reszta uczestników dyskusji ale ja jako moderator, administrator i uczestnik forum NIEZWYKLE doceniam obecnośc Pana Dyrektora wśród nas i chęć dyskusji.
Fakt jednak ze zetor wyrzekł święte słowa - rezyser, choreograf czy dyrektor opery wreszcie nie słowami a czynami w ostatecznym rozliczeniu moze przekonać/nie przekonac widzów do swych decyzji artystycznych... od tego jest się artystą a nie - dajmy na to - dziennikarzem :mrgreen:

M. - Nie Lis 02, 2008 11:01 pm

A ja mam cały czas mieszane odczucia dotyczące tej dyskusji. Z jednej strony chyba wszyscy dość długo staraliśmy się powstrzymywać od prania gdańskich brudów na publicznym forum - na pewno na osobach, które nie znają sytuacji lub nie mają dystansu do tego co czytają może to zrobić niemiłe wrażenie lub powodować - to czego nie cierpię - nieprzemyślane powtarzanie naszych (jakby nie patrzeć - również nie ostatecznych i być może - choć nie koniecznie - pochopnych) sądów.

Z drugiej strony z każdego dialogu, nawet jeśli nie doprowadzi on do zmiany stanowisk żadnej ze stron, można się czegoś nauczyć i dowiedzieć (niech będzie, że jestem cyniczna - ale przecież to byłby cud gdybyśmy byli w stanie w ten sposób coś zmienić). W tym akurat przypadku chyba obie strony zainteresowane wiedzą już, których sformułowań mogą lub nie powinny używać - w zależności od tego czy chcą sobie wzajemnie "dokopać", czy próbować pomimo wszelkich różnic jakoś przetrwać na jednym terenie. Na pewno pan Weiss wiedząc, że ma i będzie miał cały czas na karku kilkoro "z góry uprzedzonych" :P , obserwujących i komentujących wg własnego uznania każdy jego krok ma jeszcze większą motywacje do udowodnienia w praktyce tego, że się mylimy (wbrew pozorom - jeśli już nie mam żadnego wpływu na tą sytuację, zdecydowanie wolałabym by tak było). W tej chwili mam dziwne wrażenie, że wszyscy jesteśmy odrobinę naiwni dając się (heh - jak napisała Kasia) "pokrajać" za sprawę - my za klasykę a pan Weiss za swoją wizję teatru. Nie wiem ile z jednego i drugiego da się w naszych realiach zrealizować w takiej formie jaka by się nam marzyła. Nie wiem czy klasyka w takiej formie jaka tu była jest warta aż takiej obrony, ani tego czy to co dostaniemy w zamian (skoro jest bronione aż z takim zacięciem) będzie godne wystawiania w skromnym budynku - ale jednak OPERY.

Z punktu widzenia widza - naszym jedynym sposobem "walki" o poziom tego co oglądamy jest jednak słowo. Choć za pewne i ono nie ma aż takiej mocy jaką byśmy chcieli (a może to dobrze?) i nasz wpływ na obecną sytuację jest znikomy, lub wręcz odwrotny od zamierzonego - to też czas pokaże. Nie wiem też jaki jest odbiór tej dyskusji niezaangażowanych obserwatorów - poza Kasią, która chcąc nie chcąc musi zachować w wypowiedziach jak najwięcej dyplomacji i dystansu. My niestety od emocji powstrzymać się nie możemy - ale jakby nie patrzeć, tym razem optymistycznie - skoro przy dyskusjach o czymś co dla widzów jest jedynie sposobem na spędzenie wolnego czasu pojawiają się w nas aż takie emecje to właśnie one świadczą o tym, że nawet w czasach "umierającego baletu" sztuka działa, więc tym bardziej jest o co walczyć.

Proszę Was bardzo, z niedzielnymi pozdrowieniami,
M. która choć nadal niewiele rozumie i kategorycznie się nie zgadza na to co widzi, ale złapała na chwilę szczyptę dystansu, co nie znaczy - o zgrozo ;) - że przestanie pisać.

Torin - Pon Lis 03, 2008 7:01 pm

Jako że dyskusja robi się dość ciekawa, ciekawsza niż zdawało się na początku pozwolę sobie wtrącić słówko.
Będzie to oczywiście słówko profana, osoby całkiem z boku, ale mam nadzieje ze nie bedzie to też czyste bicie piany ....

(Dla wyjaśnienia głownie Pana Dyrektora, to że przy moim nicku pojawia się symbol administratora, oznacza to tyle, ze jestem administratorem ale technicznym tego forum)


Kasia G napisał/a:
nie wiem jak reszta uczestników dyskusji ale ja jako moderator, administrator i uczestnik forum NIEZWYKLE doceniam obecnośc Pana Dyrektora wśród nas i chęć dyskusji.


Ja powiem nawet więcej. Baaardzo brakuje na naszym forum, szerszej i częstszej obecności osób bezpośrednio zaangażowanych w tworzenie sztuki baletowej w świecie realnym. I pojawienie się Pana osoby, podjęcie dyskusji, zaangażowanie swojego czasu i swojej osoby być może zachęci też inne osoby aby zdecydowały się na zaglądniecie na nasze małe podwórko. Bo choć ono jest nieduże, za to skupia osoby autentycznie zaangażowane i zakochane w balecie . A to już duża sprawa ....


M. napisał/a:

Z drugiej strony z każdego dialogu, nawet jeśli nie doprowadzi on do zmiany stanowisk żadnej ze stron, można się czegoś nauczyć i dowiedzieć


M. - napisałaś już że raczej w tej dyskusji i w tym miejscu nie ma w zasadzie pola na kompromis. Myślę że masz całkowicie rację. W wyniku przelania w komputer choćby nieskończonej liczby słów, nie nastąpi żadna zmiana w Waszym (tak twoim jako widza, jak i pana Weissa jako dyrektora) stanowisku. Za to może w przyszłości łatwiej będzie o pewne kompromisy. Choćby znając postawę i argumenty drugiej strony.
Internet ma to do siebie (w przeciwieństwie do choćby najbardziej otwartych spotkań a to ze studentami a to z innymi widzami), że zostawia TRWAŁY ślad, który może poznać dużo większa liczba osób...

Cytat:
Z punktu widzenia widza - naszym jedynym sposobem "walki" o poziom tego co oglądamy jest jednak słowo.


Hmmm - nie jedynym. Drugi równie ważnym sposobem "walki" jest głosowanie nogami. Oczywiście mówimy tu o dłuższej perspektywie, za jakiś czas (trudno określić kiedy ale na pewno jeszcze nie teraz) można będzie powiedzieć, czy z punktu widzenia komercyjnego - opera na tym zyskała czy wręcz przeciwnie.... (specjalnie zawarłem słowo - komercyjnego, ten aspekt tez jest tak czy inaczej ważny ...)

M. napisał/a:
skoro przy dyskusjach o czymś co dla widzów jest jedynie sposobem na spędzenie wolnego czasu pojawiają się w nas aż takie emecje to właśnie one świadczą o tym, że nawet w czasach "umierającego baletu" sztuka działa, więc tym bardziej jest o co walczyć.


Emocje - EMOCJE - EEEEMMMMOOOOCJE !!!
Tak !! Niezależnie od wszystkiego sztuka musi budzić emocje ! (Oczywiście dobrze by było - by nie były to emocje wyłącznie negatywne ;) ) Bez tego umiera, przekształca się w jakiś bezcelowy rytuał i maskaradę. Rolą WAS twórców jest wzbudzanie w NAS widzach emocji. Budzenie uśpionych odczuć i wrażeń i ja >>osobiście<< po ty was osądzam ;)
Problemem OB jest chyba głownie to, ze w mniejszym stopniu emocje wyzwala sztuka a w większym jej otoczka... Ale nie mogę tego ocenić choćby w miarę obiektywnie gdyż mimo wielkiego umiłowania wybrzeża bywam tam zbyt rzadko :)


Marek Weiss-Grzesinski napisał/a:
Otóż Izadora Weiss jest uważana przez wielu ludzi zajmujących się w Polsce baletem za jednego z najciekawszych choreografów młodego pokolenia.


To tylko taka uwaga. Obecnie w biznesie i w administracji również unika się zatrudniania w jednej firmie osób bezpośrednio spokrewnionych. Szczególnie na stanowiskach zależnych - zwykle trudno jest obiektywnie oddzielić ocenę merytoryczną od oceny osobistej. Nie mam żadnego doświadczenia jak to się sprawdza w sztuce. Ale analogie się nasuwają ...

Pozdrawiam
Torin

.:Agga:. - Wto Gru 02, 2008 1:03 am

Rozmowa ucichla. Mysle, ze wszyscy zanteresowani wiedza dlaczego i co bylo wlasciwym powodem wizyty Pana MWG na forum.
Kasia G - Wto Gru 02, 2008 8:26 am

ja jestem umiarkowanie "zainteresowana" a nie wiem dlaczego - sądzę, ze argumenty obu stron zostały wyczrpane. Natomiast prosiłabym bez niedomówien i insynuacji typu "wszyscy wiedzą dlaczego" - bo brzmi to tak jakby za tym kryła się jakaś tajemnica Poliszynela a może się okazać ze zbyt wielu czytelników forum wcale nie jest tak dobrze zorientowanych
Torin - Wto Gru 02, 2008 11:21 am

No na przykład ja nie wiem co było powodem :D
A jako ciekawski stfur chętnie bym je poznał - no więc .:Agga:. !!!
Co było tym powodem ?? :)


Torin

Joanna Bednarczyk - Wto Gru 02, 2008 11:48 am

Czajori napisał/a:


Na świecie z powodzeniem przedstawia się spektakle baletowe w mniejszych ośrodkach kultury, takich jak Lyon czy Hamburg.


Małe sprostowanie, swego czasu pisałam że zespół baletowy przy Operze w Lyonie właśnie NIE wystawia klasyki, specjalizuje się w balecie współczesnym i tańcu współczesnym - podałam go jako dobry przykład własnie takiej specjalizacji

Natomiast Hamburg to jeszcze inny przykład bo zespół od ponad 30 lat jest prowadzony przez Johna Neumeiera i 90 % repertuaru to jego choreografie w tym jego autorskie wersje klasyki, czyli znowu jest zespół zdecydowanie neoklasyczny choc czasem pojawiają się spektakle typowo klasyczne to jednak rzadko. Bo balet hamburski to przede wszystkim zespół Neumeiera

Piszę to bo akurat to sa przykłady specjalizacji zresztą znakomite wzorce do nasladowania - choć to w naszej rzeczywistości mało realne i oczywiście nie twierdzę że takie specjalizacje maja byc normą w każdym Teatrze Operowym

.:Agga:. - Wto Gru 02, 2008 12:40 pm

Torin napisał/a:
No na przykład ja nie wiem co było powodem :D
A jako ciekawski stfur chętnie bym je poznał - no więc .:Agga:. !!!
Co było tym powodem ?? :)


Torin


Pan MWG sam napisal to w pierwszym swoim poscie. Prawdopodobnie uzytkownicy forum zostali pomyleni z tancerzami, wydzwiek pierwszego posta tlumaczy wszystko. Okazalo sie, ze nie sa to tancerze opisani przez Pana MWG i potrzeba dyskusji z "zaslepionymi klasyka" forumowiczami padla.

Kasia G - Wto Gru 02, 2008 1:03 pm

iiiii tam, to chyba nadinterpretacja ;) w koncu dyskusja potrwała trochę dłuzej niż ten jeden post. Podehrzewa raczej ze Pan Dyrektor jest zajęty - premiera we Wrocławio, w Gdańsku wznowienie operetki przygotowywane przez Emila Wesołowskiego - dużo się dzieje
Kasia G - Sro Lis 18, 2009 9:08 am

co za zaskoczenie: Dyrektor bloguje!

http://www.operabaltycka.pl/blog

M. - Sro Lis 18, 2009 10:29 pm

Cóż za niezwykła metaforyka!
Po pierwszym poście Pana Dyrektora mogę napisać tylko tyle, że mam nadzieję, że w całej swej świeżości i wspaniałości kierownictwo jest na miarę czasów produktem zdrowym i naturalnym, niezawierającym konserwantów i o krótkim okresie ważności. Bo mi osobiście, jako miłośniczce baletu, jak na razie stoi na żołądku i odbija się zgagą... Czyżby już ów produkt był przeterminowany(trzymamy za słowo z tym zniknięciem)? Czy może jednak od początku był wątpliwej jakości?

Swoją drogą ciekawy jest ten dualizm. Próbuje zrozumieć ten ambiwalentny sposób myślenia..."Rigoletto" w reż. Pana Dyrektora czy choreografie jego żony w jego opinii nie są odgrzewanymi kotletami. Natomiast choreografie, które zapisały się (jak mniemam z jakiegoś nieznanemu nikomu powodu) w historii tańca i baletu zapewne... hmmm używając stylu sugerowanego na blogu... śmierdzą?

Nie rozumiem, bo sama chodząc wiele razy na te same klasyczne przedstawienia, tak jak Pan Dyrektor przy "Rigolett-cie" czuje, że odkrywam je wciąż na nowo, właśnie jakby powstały wczoraj. Tak, tu się zgadzamy - to jest właśnie magia teatru... ja bym jeszcze dodała do tego ciche podejrzenie (jest ciche bo przecież jestem młodziutka i mogę nie rozumieć wszystkiego jak należy) że zapewne wchodzi tu w grę coś takiego jak ponadczasowość pewnych tytułów... Ale zaraz, z tego co zrozumiałam, nikt wcześniej przed Państwem Weiss nie stworzył nic takiego co mogłoby zasłużyć łaskawie, nie tyle na odgrzanie, co na podanie w odpowiedniej formie, ku zadowoleniu smokoszy.

Ali - Sro Lut 01, 2012 12:16 am
Temat postu: Re: balet w POB
Marek Weiss-Grzesinski napisał/a:
Izadora Weiss jest uważana...

Oto trafiłem dzisiaj na piękne myśli dyrektora Marka Weissa-Grzesińskiego z 2008 roku o swojej żonie Izadorze. Urocze zaprawdę i zadziwiające zarazem, a dla mnie wręcz odkrywcze. Przytoczę kilka:

„Izadora Weiss jest uważana przez wielu ludzi zajmujących się w Polsce baletem za jednego z najciekawszych choreografów młodego pokolenia”.

- Przez których ludzi Panie Dyrektorze? Bo przyznam, że nie słyszałem.

„Jej wysiłek stworzenia nowej formuły w polskim balecie jest coraz bardziej doceniany nie tylko przez publiczność, ale i przez fachową krytykę”.

- Przez jaką fachową krytykę, Panie Dyrektorze? Któraż to któraż, nie czytałem.

„Uważam ją za wspaniałą artystkę tak jak kilka innych osób, z którymi stale współpracuję”.

- Tu nie wątpię, jakże by inaczej.

„Jestem zafascynowany jej twórczością i jestem dumny, że zgodziła się kiedyś zostać moją żoną”.

- Gratulacje!

„Jestem dumny, że chwali ją Jiri Kylian i zaprasza do swojego zespołu na staże jako jedyną choreografkę”.

- Gdzie te pochwały i gdzie ją zaprasza „jako jedyną” skoro nie ma zespołu już od 1999 roku, kiedy to zrezygnował z prowadzenia Nederlands Dans Theater, a wcześniej mógł tam jechać każdy tancerz czy choreograf, by obserwować jego codzienną pracę?

„Jestem dumny, że chwali ją Nigel Kennedy, Mats Ek, Ohad Naharin, Ewa Wycichowska, Emil Wesołowski czy Krzysztof Penderecki”.

- A gdzie te wyrazy uznania, rad bym się też z nimi zapoznać?

Oj Dyrektorze, nie od dziś wiadomo, że miłość jest ślepa. Ale żeby do tego stopnia?

Sagittaire - Sro Lut 01, 2012 7:17 pm

Hahaha Ali - widzę, ze zapał do przeszukiwania forum wciąż trwa.
Ja nie jestem człowiekiem jakoś wrogo nastawionym do tanca współczesnego, który jeżeli jest świetny, to momentami mnie bardziej wzrusza niż klasyka (po nagraniach niektórych zespołów wspolczesnych nie moge zasnąc w nocy, jakos to na mnie b dizała). Tym samym mojej niecheci do co niektórych spektakli współczesnych nie odbieram przez pryzmat zjawiska, o jakim pisał K.Urbański. Mimo tego, ze dobry wspólczesny uwielbiam to do wielbicieli tejże choreografki nie należę. I to nie tyle nawet chodzi o to, ze zabiła ona klasyke w Gdańsku i przywłaszczyła sobie ten balet ile o to, ze te jej choreografie do mnie nie trafiają. Media natomiast istotnie dośc często pochlebnie piszą o jej pracach - z tym, że teksty polskich krytyków trzeba nieco postrzegac przez pryzmat tego, że w Polsce nie ma w ramach poczytnej prasy tzw. krytyków niezależnych. Bywają też programy w TVP Kultura pochlebnne dla premier BTT, ale weźmy pod uwagę, ze medium to jest na tyle związane z nią, ze np jej syn tam znalazł zatrudnienie :)

Ali - Sro Lut 01, 2012 9:49 pm

...
Kasia G - Czw Lut 02, 2012 10:33 am

Dla porządku: tak, to syn Dyrektora Weissa (dawniej Grzesińskiego) ale nie obecnej Pani Dyrektorowej. Po drugie - nie sądzę aby takie plotki i oceny były godne prezentowania na forum

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group