www.balet.pl
forum miłośników tańca

Życie baletomana - Święto Wiosny

tata - Pią Cze 10, 2011 10:23 pm
Temat postu: Święto Wiosny
Po próbie generalnej. Niestety, nie zdążyłem na Niżyńskiego :( .
Gat podobał mi się średnio.
Ael Bejart genialnie. Jeszcze nie mogę się otrząsnąć.
A co będzie jutro...
Pozdrawiam

Kasia G - Pią Cze 10, 2011 10:26 pm

Fajnie by było gdybys rozwinął swoje spostrzeżenia - np. czemu Gat średnio... bo że bejart poraża to oczywiste zwłaszcza jesli dobrze wykonane (precyzyjnie, ostro, sprężyście). Ja wypowiem się dopiero po premierze bo próba, chocby i generalna to tylko proba :)
tata - Pią Cze 10, 2011 10:40 pm

Kasiu,
nie jestem znawcą ani krytykiem.
Prawdę mówiąc w tym środowisku znalazłem się przypadkowo.
Nie mam wielkich doświadczeń, widziałem niewiele.
Napisałem tylko o swoich wrażeniach - ogólnym odbiorze.
Przyznam, że np. "deszcze" Pastora nie podobały mi się.
Nie potrafię więc fachowo ocenić.
Dzisiaj jednak poczułem dreszcz.
Prosta scenografia, genialne oświetlenie.
Moim zdaniem perfekcyjne wykonanie.
Żałuję, że nie widziałem Niżyńskiego, bo słyszałem że pani Hodson też przygotowała to wspaniale.

venus-in-furs - Pią Cze 10, 2011 10:45 pm

tata napisał/a:

Prawdę mówiąc w tym środowisku znalazłem się przypadkowo.


A to ciekawe ;>

Strasznie żałuję, że nie zobaczę Święta Wiosny w tym sezonie (o ile planowane są wznowienia), także dzielcie się wrażeniami na bieżąco, jestem bardzo ciekawa. I na pewno nie tylko ja.

Sagittaire - Sob Cze 11, 2011 9:01 am

tata napisał/a:
Nie potrafię więc fachowo ocenić.

Nie musisz się w żaden sposób martwic: ani tym, że Deszcze Cię nie poraziły ani tym , że fachowo nie umiesz, bo to nie jest forum dla krytyków tylko dla ludzi, których coś poruszyło, bez względu na to, jaki jest nasz zasób wiedzy. Dziękujemy za opinię. Bejart często porusza osoby, któe rozpoczynaja przygode z tańcem. Jak wiele lat temu Bejart był w Łodzi, to zaszczepił baletową miłosc u dziesiatek Łodzian, którzy do teraz z raz na rok albo częściej chodzą na balet i mówią, ze to od Bejarta, bo widząc Bolero miały dreszcze i zatraciły poczucie czasu i przestrzeni, a zatem Cię rozumiem.
A zatem , tak jak mówiła Kasia, pisz śmiało i nie martw się, czy to jest fachowe czy nie, bo kazdy może miec swoje zdanie.
PS ja I przejdą uważam za wydarzenie roku, wspaniała rzecz.

tata - Sob Cze 11, 2011 10:16 am

Co do wznowień, o ile wiem, Święto ma być wznowione w lutym 2012.
Kasia G - Sob Cze 11, 2011 3:00 pm

nie nazywałabym tego "wznowieniem" bo wznowienie to powrót do teytułu po dłuzszej przerwie - czyli np. kilka sezonów, kiedy to nie było go w repertuarze teatru. Zagranie tytułu po np. kilkumiesięcznej przerwie to wprawdzie wymaga pracy prawie jak przy wznowieniu, ale tego statusu nie ma - w teatrach gdzie gra sie spektakle blokami co kilka miesiecy to normalne. Niestety z przyczyn ekonomicznych większosc duzych teatrów przechodzi na ten system co oznacza ze co miesiac nie zobaczymy ych samych tytułów tylko kiedy oglądamy 4 spektakle Jeziora łabędziego, to na Świeto wiosny musimy poczekać..

PS. Jesli Twoje inforamcje sa pewne to szkoda - liczyłam na Świeta już po wakacjach - podczas Dni Tańca

jaromir - Nie Cze 12, 2011 12:16 am

venus-in-furs napisał/a:
tata napisał/a:

Prawdę mówiąc w tym środowisku znalazłem się przypadkowo.


A to ciekawe ;>

Strasznie żałuję, że nie zobaczę Święta Wiosny w tym sezonie (o ile planowane są wznowienia) .


Dobre, wysłali do TW wymienić kabel, trafił na próbę i zainteresował się baletem, witamy tatę w gronie baletomanów!

Premiera w ramach bloku 4 spektakli, ja wolę schemat blokami, zawsze jakiś termin w pobliżu mozna dostać, mialem rezerwacje na 19go, nie mogłem znalazlem 21go. a tak jak kiedyś od czasu do czasu i nie wiadomo kiedy. Fakt, ze to organizacyjno - ekonomiczne czyniki, a nie moja wygoda decydują o schemacie, ale ok.

tata - Nie Cze 12, 2011 2:13 am

[quote="jaromir"]
venus-in-furs napisał/a:
tata napisał/a:

Prawdę mówiąc w tym środowisku znalazłem się przypadkowo.


A to ciekawe ;>

Strasznie żałuję, że nie zobaczę Święta Wiosny w tym sezonie (o ile planowane są wznowienia) .


Dobre, wysłali do TW wymienić kabel, trafił na próbę i zainteresował się baletem, witamy tatę w gronie baletomanów!

Dobre, nie umiem wymieniać kabli. Ale sprzątam w domu.
Kiedyś pisałem na tym forum. Nie pamiętam pod jakim nickiem. Potem jakoś mi się nie chciało.
Niemniej dziękuję za przywitanie.
Z baletem jestem związany od 10 lat.
"Przypadkowo", bo to nie był świadomy wybór.
Ale ad rem.
Już po premierze Święta. Okazuje się, że nie tylko mnie się podobało.
Długie owacje na stojąco.
Powtórzę jeszcze raz. Bejart porażający. Nie mogę się otrząsnąć.
Jak tylko możecie wybierzcie się!

jaromir - Nie Cze 12, 2011 10:17 am

Dobrze, że nie uraził mały żart, może być 1000 powodów użycia słowa "przypadkowo".

A jeszcze lepiej, ze tak przyjęto Święto Wiosny, podobno były obawy, niedługo sam zobaczę.

Kasia G - Nie Cze 12, 2011 11:44 am

Tu duzo do poczytania o premierze
http://szwarcman.blog.pol...wieto/#comments

Kasia G - Nie Cze 12, 2011 12:57 pm

No to może teraz ja :) O Święcie, a własciwie Świetach wiosny w TW-ON wykonanych przez Polski Balet Narodowy.
Idea wieczoru okazła sie nie tak karkołomna jak wiele osób oczekiwało i mówiło: "kto to wytrzyma". Okazało się, ze nie tylko wytrzyma, ale było cos fascynujacego - pomiędzy przygodą a praca badacza - w oglądaniu po sobie 3 interpretacji tego samego utworu muzycznego. Od razu o muzyce: rzeczywiście: 3 interpretacje muzyczne narzucały 3 różne interpretacje partytury i na ile udało mi sie wysłuchac i sledzić temta, a zwłaszcza pauzy i artykulacje to dyrygent Łukasz Borowicz i orkiestra zagrani tez 3 rózne interpretacje. Z drugiej strony jestem przekonana ze to na co w tym czasie patrzylismy czyli 3 rózne formy sceniczne, style choreograficzne i języki ruchu wpływały na percepcje takze odnośnie muzyki i warunkowały ja do tego stopnia ze rzeczywiście słuchało sie tego prawie jak trzech "róznych" utworów. Pierwszy raz - z choreografią Nizyńskiego - prymitywną w zamierzony sposób - muzyka wydawała się chropowata, bardzo współczesna, ostra pełna dysonansów jak nie oszlifowany kawałek drewna. W drugiej - pomysły Emanuela Gata - muzyka na podobieństwo wykreowanego przez niego ruchu muzyka lała sie i wiła bardziej jak miękkie masło (albo ze względu na oswietlenie) jak to ujeła moja Mama - jak płynna gorąca lawa. W trzeciej choeografii Bejarta - muzyka podobnie jak taniec stała się czysta, precyzyjna i poteza jak złocisty spizowy gong lub dzwon. Miałam okazje obejrzec i wysłuchac wszystkiego az dwa razy - na próbie generalnej i na premieze i mam dwie uwagi - na próbie było odrobine czyściej, precyzyjniej, bez tak słyszalnych "wpadek" w orkiestrze jak na premierze, choć nie czepiałabym się za bardzo wykonania - było przyzwoite i starało się nadążac za choreografia i tancerzami, po drugie - to nie tylko tancerzy subiektywne odczucie - na premierze było szybciej, tempa były generalnie bardziej "ogniste" co oczywiście ma swoje plusy i minusy :) Jak słusznie zauważyła Dorota Szwarcman w dyskusji na swoim blogu - Świeto wiosny to utwór dla orkiestry złożonej z bardzo dobrych solistów grajacych zwłaszcza w sekcji detej więc jest to bardzo trudna rzecz i orkiestry operowe rzadko coś takiego grywają by osiagnac w tego typu repertuarze mistrzowswo. Więc było ok, choc nie zachwyajaco, inna sprawa ze podczas spektaklu baletowego człowiek jednak bardziej ma zajęte oczy i analizuje wrażenia wzrokowe niż słuchowe.

Przejdźmy zatem do wzrokowych czyli do tego po co tu jestesmy: do tańca.
Choreografia Nizyńskiego rzeczywiscie nadal współczesna, brytalna, a jak człowiek pomysli ze stworzona 100 lat temu i wówczas pokazana to kompletnie rewolucyjna. Z jednej strony wiadomo, ze jest to "obiekt muzealny" - zywy czy raczej ozywiony eksponat z muzeum historii tańca, ale z drugiej - ogląda się bardzo dobrze, zadziwia połączeniem róznych układów ruchowych dla róznych rup lub postaci przy ekwencjach bardzo ubogich i statycznych. Miesza się am wyrafinowanie stylizowanego gestu z naturalnoscia przebiegów - koła i linii, uszeregowania grup, przy nagłych pojawieniach sie 2 -3 sekundowych akcji solowych. Z jednej strony kapitalna postac Staruchy (która jednak musi na samym poczatku baletu fenoenalnie pare razy podskoczyć - Iwona Kurowska) i peknie ucharakteryzowany Mędrzeć (Siergiej Basałajew), z drugiej śliczne Trzy małe dziewczeta w czerwieni i pięciu młodzieńców którzy uprawiają walke na pięści. No i dziewczea które sposród siebie wybierają Dziewczyne Ofiarną. Tu juz Nizyński sięgną geniuszu - czysty i przejmujący taniec kreg dziewcząt a potem Wybranej to majstersztyk. Tak samo jak przejmujące grozą wejsciemęzczyzn w skórach zwierzecych pilnujących dokonania ofiary. No i bardziej niż wyczerpujący taniec przerażajacy bezruch Wybranej która czeka na rozpoczecie anca - nie ucieka, nie stara się uratowac spetana powinnościa i strache. Rewelacyjne wykonanie tej roli przez Magdalene Ciechowicz - bardzo zywiołowe i inaczej niż na próbie nasycone emocjami. Na generalnej było bardzo precyzyjne, na premierze bardziej zywiołowe i przez to przejmujace - byc moze równiez dlatego ze tempo było zabójcze ;)
Choreografia NIzyńskiego odebrała same pozytywne reakcje, owacja bła długa, wbrew obawom nie okazała się po muzealnemu sucha i nie emocjonalna. Ja sama dodatkowa przyjemnosc czerpałam z oglądania wspaniałych kostiumów Nikołaja Roericha - uwielbiam je od zawsze, eszcze z czaro-białych zdjęć.

Choreografia gata to nie dość ze przeciwieństwo pierwotnej choreografi na wszystkich planach, to takze niemal zaprzeczenie idei Świeta wosny wogóle. Bo przeciez ta muzyka powstaławała do konkretnego scenariusza i opowiadała o tym, o czym miała opowiaac. A u Gata - własciwie nie ma opoweści, nie ma oakcji, jest tylko piekny, zaskakujacy ruch (niby prosty, a tak naprawde bardzo skomplikowany w przejściach, połaczeniach kroków, ich splotach). Ta wersja jest bardzo kameralna, na 5 zaledwie osób, 2 mezczyzn i 3 kobiety. Mozna sie spodziewac, ze ostatecznie jedna z kobiet przyjmie lub wejdzie w role "wybranej" czy raczej "odrzuconej" bo w tym ukladzie oczywiste jest ze pan jest za duzo, ze zawsze ktos zostanie "bez pary". tancerze tańcza salse, sa w nieustanym ruchu kobiety staraja się tak wslizgiwac w ramiona partnerów, by zawsze tanczyć, nie stac z boku, ale fizycznej, aktorsko wyrazonej rywalizacji nie ma. balet pozbawiony jest jakby emocji, ale te buduje muzyka. Każdy widz w układach 2 na 1, 3 na 2, 1 na 1 cos sobie dopowiada, wymysla. Brakowało mi moze jednak odrobiny narracji, mocniejszych punktów zwrotnych, bo pomysłu i piekna ruchu wymyslonego przez Gata (cudowna plastyka ciał tancerzy na małym czerwonym dywanie oświetlonych czerwonym swiatłem) starczało na jakie 15 - moze 20 minut baleu. Na 40minutowe Świeto wiosny z trudem daje sie rozciagnąć, alejakośc wykonania i uroda obrazu to rekompensuje. Zadziwiało mnie zwłaszcza jak choreografia tworzona nemal obok muzyki, sama dla siebie, w punktach kulminacyjnych i wyraźnych akcenach swietnie sie znią zbiegała. Nie uważam zatem ze to choreografia chybiona, uważam raczej to za ciekawy, pełen odwagi a nawet buty eksperyment, o którym sam Gat powiedział ze jest jak wejscie na Mount Everest - Świeto wiosny jest czyms takim dla choreografów i on chciał tez tego spróbowac. Uważam ze z conajmniej ciekawym i dajacym do myslenia skutkiem, choc rpzumiem tez ze wielu osobom moze się to "nie podobać". Choć buczenia mnie zadziwiły - na scenie TW-ON widywano wielokrotnie żałosne tardycyjne lub żałosne "awangardowe" tanuszki które ani sie umywały do choreografii gata i nie wywoływały ani odrobiny atkiej reakcji. Z wykonawców trudno kogokolwiek wyróznic bo iatka solistów wtym wypadku miała absolutnie równożedne zadania i wszyscy też pokazali jednakowe mistrzoswo,zaaagazowanie, umiejętnosci i elegancję ruchu. Nie chce pisac która z pań ostatecznie stała się "wybraną" ale wszystkie trzy były znakomite - Marta Fiedler ze swim temperamentem idealnym do "latynosiej" w wyrazie choreografii, Izabela Szylińska - elegancka i plastyczna jednoczesnie i Aleksandra Liaszenko - gibka i bardzo "awangardowa" w tym swoim wcieleniu. Do tego swietny, skupiony Robert Bondara i może nieco bardziej ekspresyjny Kurusz Wojeński.

O choreografii Bejarta chciałoby się napisać ajwięcej ze względu na doskonałośc wykonania (rozumiem że moze ono nie wytrzymywac porównania z baletem XX wieku w jego najlepszych czasach ale to chyba z góry porównanie nieuprawnione - z zespołem który całe zycie tańczył tylko dzieła Mistrza...), jak i ze względu na genialnośc dzieła, czystość, harmonie, piekno przy jednoczesnej brutalności, zwierzęcych i anielskich konotacjach i mocno erotycznym wyrazie. Przyznam jednak ze wole chwilowo nie próbowac ubrac w słowa moich wrażen na temat Świeta wiosny Bejarta - wydaja się trywialne, lepiej po prostu obejrzec. Podresle więc tylko jeszcze raz - świetne wykonanie, zespoły - zarówno męski jak i kobiecy stanęły na wysokości zadania (pomine milczeniem jedneo tancerza który niestety odstawał od reszy i zwracał ym powszechną uwagę). Tak równiutko nasz zespół nie tanczył bardzo dawno, tak precyzyjnie, nie wygladał tez tak pieknie w nie zawsze przeciez "twarzowych" opietych cienkich Bejartowskich trykotach. Świetni byli soliści wśród męzczyzn muskularni Adam Kozal i Wojciech Ślęzak (Przywódcy) i energiczni Młodzi mężczyźni Paweł Koncewoj i Egor Menshikov. Podobnie dobrze choc w niej eksponowanych partiach solowych kobiecych srawdziły sie Agnieszka Pietyra, Karolina Sapun, Margarita Simonowa (nie moge sie przekonac do tej tancerki) i Maria Żuk. No i soliści, niewątpliwi bohaterowie tego baletu: Anna Lorenc - Wybranka i Maksim Wojtiul -Wybraniec. Oboje darzę podziwem, szacunkiem i sympaia od dawna, te partie to dla obojga wspaniałe utwierdzenie w ich umiejętnosciach, wyróżnienie, wyzwanie. Oboje udźwignęli je wspaniale, byli piękni, wzruszajacy, znakomici. Anna Lorencmogła z powodzeniem wydawać się jasniejąca kobiecością która pojawia sie w chmurach był połaczyć się z ziemskim bytem męskim, władcza, ale delikatna, trwożliwa ale zdeterminowana. Piekne linie, energia w tańcu, niebagatenla w tym przypadku uroda i elegancja syletki. Maks - wiadomo, trudno napisac coś nowego.. Niezwykle wyczerpująca partia, szczególnie narażajaca jego mocno juz zadwyrężone kolana ale kto nie wie mógł smiało mysleć ze tancerz ten na codzień pokonuje równie trudne lub trudniejsze wyzwania taneczne z usmiechem na ustach. Widac bylo ogromne skupienie przekładajace się na precyzje wykonania i dyskretne atorstwo dodajace wiarygodnosci choreografii. Jednym słowem - dla mnie rewelacja.

jaromir - Nie Cze 12, 2011 3:02 pm

Dzięki za recenzję, dala mi napewno wiecej niż wpis szwarcman i tamta dyskusja.
Kasia G - Nie Cze 12, 2011 3:05 pm

dlaczego? warto poznac rózne stanowiska i komenarze. Na blogu Doroty Szwarcman wypowiadają sie gównie osoby zajmujące się i interesujące się muzyką samą w sobie, teatrem muzycznym w mniejszym stopniu, a juz baletem chyba najmniej. Nie jest to przestepstwo. pani Dorota Szwarcan też zawsze zastrzega ze na balecie sie nie zna ale na muzyce jak najbardziej, a jako posiadaczka słuchu absolutnego moze być naprawde ciekawym komentatorem wykonania od strony muzycznej. Dlatego tez wkleiłam tu link
jaromir - Nie Cze 12, 2011 4:00 pm

O jej, zabrzmialo jakbym dezawuował ich kompletnie.
Nie , ja tylko dodałem, ze Twoja recenzja Kasiu jest dla mnie lepiej informująca.
To widac z ich dyskusji czym się interesują.
Natomiast spotkalem się niedawno z głosami obawy czy 3 kawalki tego samego będą do strawienia, ze to tylko dla koneserow, ze moze różne choreografie to tak, ale 3 razy tej samej muzyki słuchać - to jak?

Okazuje sie i tak myślałem, ze jest sens takiego spektaklu.

Kasia G - Pon Cze 13, 2011 11:19 am

a to bardzo mi miło - staram sie zawsze pisac troche tez dla tych co nie zobaczą albo zeby zachęcić do zobaczenia więc mam nadzije ze i tym razem sie udało
Sagittaire - Pon Cze 13, 2011 1:00 pm

Na mnie podziałało :)
Raoul - Pon Cze 13, 2011 2:32 pm

Dodam tylko, że mnie choreografia Gata, właśnie ze względu na plastykę ruchu, podobała się.

Na drugim przedstawieniu orkiestra też grała bardzo przyzwoicie, a wykonania rzeczywiście były zróżnicowane co do tempa i stopnia "chropowatości".

Chiaranzana - Pon Cze 13, 2011 5:49 pm

Akurat w temacie Swieta, Pani Dorota ma racje - przynajmniej dla mnie. Pozatym Jej blog jakby nie bylo, jest dla mnie dosc istotny bo uczy jak rozumiec muzyke. Oddzielanie muzyki, opery i baletu od siebie jest pomylka. Blog tez informuje o ciekawych wydarzeniach w muzyce i sztuce i nie wszyscy tam sa znawcami muzyki a raczej jej pasjonatami.

Dla mnie po bejartowskiej wersji Wiosny - nikt juz nie dorowna. Lepiej jesli wspolczesni choreografowie biora sie za rzeczy nowe i dzisiejsze, lepiej to rozumieja. Niestety nie kazdy choreograf intelektualnie dorownuje do tego aby siegac po te choreografie nie mowiac juz o muzyce Strawinskiego, ktora dla mnie jest muzyka trudna i ciezko mi ja zniesc jesli nie towarzyszy temu taniec.

Kasia G - Pon Cze 13, 2011 7:11 pm

ale co to znaczy "ma rację" - ja nie twierdzę ze nie ma racji, tylko ze odbiera tak, a nie inaczej i wyraża swoje zdanie, głównie z punktu widzenia muzyka i znawcy muzyki. ja odbieram inaczej i wyrazam swoje zdanie, głownie z punktu wiedzenia miłosnika baletu. Sta dla mnie na odbiór tego wieczoru nie miało wpływu jak źle, nierówno, czy niedokładnie grała orkiestra, ani też nie mam podejscia ze "zegoś nowym choreografom nie wolno" lub "nie powinni" - cały czas w sztuce czegoś się poszukuje i ryzykuje - nawet z porażek mozna się wiele nauczyć, nie mówiąc o tym ze komuś sprawic przyjemnosc jesli choć garstce widzów sie podobało. Stąd uważam ze mozna i trzeba powiedzieć"mnie się nie podobało" i uzasadnić, lub "podobało mi się" i uzasadnić, a nie powiedzieć "i tak nikt nie dorówna Bejartowi więc po co się za to brać". Bo to po prostu nie ma sensu w sztuce. Po Leonadro da Vinci nikt nie namaluje czegoś tam lepiej, ale moze inaczej :)

PS. Nikt tu, a już napewno nie ja nie deprecjonował wartości i wagi bloga DS. Wręcz przeciwnie - inaczej nie zamiesciłabym linka. Zgazam się ze do świetne źródło informacji o róznych ciekawych wydarzeniach. Natomiast nie znaczy to że nie mozna polemizowac z wyrazonymi tam poglądami - autorki czy kogokolwiek innego. Sa one własnie inspirujace do dyskusji :)

venus-in-furs - Pon Cze 13, 2011 10:14 pm

Kasia G napisał/a:
(pomine milczeniem jedneo tancerza który niestety odstawał od reszy i zwracał ym powszechną uwagę).


Zanim porzucimy temat tej osoby, czyli za chwilę, spytam - ten co zazwyczaj?

Kasia G - Wto Cze 14, 2011 10:23 am

nie wiem czy "zazwyczaj" ten sam - nigdy az tak nikt nie zwracał uwagi w sceach zbiorowych, moze dlatego ze tym razem było naprawde równiusieńko

recenzja w RZp

Wacław Niżyński znów jest Polakiem

Jacek Marczyński14-06-2011, ostatnia aktualizacja 14-06-2011 00:09

Genialnym „Świętem wiosny” zrekonstruowanym w Operze Narodowej spłacamy nasz dług wobec legendarnego tancerza


Ta premiera jest symbolicznym powrotem artysty, którego zawłaszczyli sobie Rosjanie za aprobatą świata. To prawda, że Wacław Niżyński urodził się w Kijowie, uczył się w Petersburgu, tam debiutował w carskim teatrze, a największe sukcesy odnosił w Baletach Rosyjskich Diagilewa. Jednak czuł się Polakiem.

Nam brakowało zaś chęci, by się starać o odzyskanie kogoś, po kim została jedynie legenda i trochę fotografii. Nawet gdy ćwierć wieku temu brytyjsko-amerykański duet Millicent Hodson i Kenneth Archer zrekonstruował jego słynne „Święto wiosny", baletu nie wystawiono w Polsce.

Doprowadził do tego Krzysztof Pastor i oto choreografia Niżyńskiego, która w 1913 r. zbulwersowała Paryż, doczekała się premiery w Warszawie. Sto lat to w sztuce kilka epok i rewolucji, ale dziś jesteśmy w stanie w pełni ocenić geniusz Niżyńskiego.
Igor Strawiński dał mu w „Święcie wiosny" muzykę pełną dysonansów i gwałtownych rytmów, odpychającą i zmysłową zarazem. A on wykreował pierwotny obrzęd, całkowicie zrywając z ówczesnymi kanonami tańca. W intuicyjny sposób przewidział drogę, którą podąży balet w XX wieku. Wymyślił krok z pięty, zastosował charakterystyczne skrzywienie sylwetek, a każdemu na scenie przypisał oddzielne zadania.

Kiedy dziś oglądamy to „Święto wiosny", odnajdujemy w nim pomysły wielu późniejszych choreograficznych sław. Utwierdza nas w tym przekonaniu inne „Święto wiosny" złączone z choreografią Niżyńskiego w jednym wieczorze. Zrealizował je w 1959 r. Maurice Béjart.
Jego balet także wywołał burzę. Ta choreografia będąca apoteozą nieskrępowanej, zmysłowej miłości zapowiadała rewolucję obyczajową lat 60. Ale Béjart oddał w niej hołd wielkiemu poprzednikowi, wprowadzając wręcz cytat z „Popołudnia fauna" Niżyńskiego.

Balet Béjarta zachwyca nadal karkołomnie trudną, a plastycznie piękną choreografią scen zbiorowych, witalnością mężczyzn, delikatnością tancerek. W warszawskiej premierze ta choreografia jest kulminacją wieczoru, gdyż Polski Balet Narodowy przygotował ją perfekcyjnie, a ozdobą są solowe role Anny Lorenc i Maksima Wojtiula. U Niżyńskiego razi niedopracowanie scen zespołowych, w pamięci pozostaje Magdalena Ciechowicz (Wybrana).

W programie do spektaklu wyliczono wszystkie sceniczne realizacje „Święta wiosny" od 1913 r., im bliżej naszych czasów, tym ich więcej. Pół wieku po Béjarcie przyszłaby więc pora na kolejne rewolucyjne dzieło. Nie da się tego jednak powiedzieć o choreografii Emanuela Gata uzupełniającej wieczór Polskiego Baletu Narodowego.
Izraelsko-francuski artysta zrealizował w 2004 r. spektakl dla piątki tancerzy, a chropawe brzmienia Strawińskiego zderzył z miękkim tańcem salsy. Dyrygujący czujnie Łukasz Borowicz starał się więc znaleźć równowagę między tymi muzycznymi światami.
Pomysł Gata zaciekawia przez chwilę, na resztę zabrakło konceptu, bo też większość choreografów nowej generacji to twórcy jedynie krótkich form.

Chiaranzana - Wto Cze 14, 2011 11:21 pm

Nie mam o nic zadnej pretensji, napisalam od siebie co daje mi ten blog i cala reszta zwiazana z tym tematem.
Kasia G - Sro Cze 15, 2011 11:51 am

Opera Narodowa: ''Święto wiosny'' razy trzy

Jacek Hawryluk, Polskie Radio

2011-06-14, ostatnia aktualizacja 2011-06-14 22:55

W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej wystawiono ''Święto wiosny'' Igora Strawińskiego
Kompozycja, której premiera w 1913 r. w Paryżu stała się jednym z największych skandali w historii muzyki XX wieku, została zaprezentowana trzykrotnie w trzech różnych choreografiach: Wacława Niżyńskiego, Emanuela Gata i Maurice'a Béjarta. Zestawienie inteligentne i doskonale oddające rozwój tańca współczesnego w minionym stuleciu. Pomysł unikalny w skali światowej.
Oryginalna choreografia Niżyńskiego i Marie Rambert została pieczołowicie zrekonstruowana przez Amerykankę Millicent Hodson, która swą pracę porównuje do ogromnej układanki: „Wszystkie kawałki z ich dziwacznymi kształtami, kolorami i nierównościami metrycznymi trzeba było złożyć z powrotem w kompletny obraz »pogańskiej Rusi w dwóch aktach «”. Trzeba przyznać, że doskonale jej się to udało - na swym koncie ma ogromne zasługi w przywracaniu scenie klasycznych baletów z pierwszych dekad XX wieku. Towarzyszy jej Kenneth Archer odtwarzający dekoracje. Ich rekonstrukcja z 1987 roku nigdy dotąd w Polsce nie była pokazywana (podobnie zresztą, jak i pozostałe dwie choreografie). To pouczająca lekcja historii baletu. Widzimy, jak awangardowe, na swoje czasy, miał pomysły Niżyński, jak traktował tancerzy i ruch na scenie, grupy synchronicznych i asynchronicznych tańców (w warszawskim spektaklu dobrze wypadła Joanna Drabik jako Wybrana).

Kolejna choreografia - Emanuela Gata, izraelskiego tancerza i choreografa pracującego obecnie we Francji, była całkowitym zaprzeczeniem tradycji wywodzącej się od Niżyńskiego. Na scenie panował całkowity chłód, minimalizm, czerwone oświetlenie przebijało się przez mrok. Gat idzie w poprzek tradycji, jego "Święto wiosny" jest kameralne, rozgrywa się między pięcioma tancerzami, którzy poruszają się w rytmie salsy. Gat opowiada zupełnie inną, współczesną opowieść rozgrywającą się gdzieś w kręgu młodych ludzi. Ten balet globalny po dziesięciu minutach nuży.

I wreszcie na koniec otrzymujemy choreografię Maurce'a Béjarta, która bezpośrednio wynika z Niżyńskiego. Béjart, pomimo że od premiery jego wersji w 1959 r. upłynęło ponad pół wieku, zachwyca siłą obrazów, scen zbiorowych, czystością i przejrzystością przekazu (pięknie realizowanego przez Polski Balet Narodowy). Jego "Święto wiosny" jest witalne, barbarzyńskie i seksualne. Inscenizację ogląda się z napięciem, z hedonistyczną wręcz przyjemnością.

Trzykrotne wykonanie "Święta wiosny" to nie lada wyzwanie dla Orkiestry TWON, która pod batutą Łukasza Borowicza radziła sobie zupełnie przyzwoicie. Karkołomność partytury Strawińskiego, traktowanej podczas tego wieczoru za każdym razem trochę inaczej, wciąż jest świetnym sprawdzianem dla dyrygenta.

W sumie mamy wydarzenie. Choć wolałbym, by kolejność była inna. Po Niżyńskim mógłby następować wynikający z niego Béjart. A wszystko mógłby spuentować Gat, który pokazuje rozpad i zagubienie współczesnego świata.

Od Administratora: w tekscie znajdują się błędy, nie nalezy czerpac z niego wiedzy o historii wystawień Świeta wiosny: Choreografia oryginalnego Świeta jest wyłącznie autorstwa Niżyńskiego, M. Rambert pomagała tylko zapisac ją i rozliczyć wg metody Émile Jaques-Dalcroze'a. Choreografie Bejarta i Gata były już wczesniej pokazywane w Polsce.

jaromir - Wto Cze 21, 2011 11:38 pm

Zobaczyłem dzisiaj, czwarte wystawienie. Nie rozumiem buczenia po drugiej wersji choreograficznej Gata, ktore miało podobno miejsce na premierze oraz recenzji, ze nużył. To zupelnie coś innego, zatanczone doskonale, szczególnie przez dziewczyny, kazda miała to coś, swietne przejścia. Jeżeli mnie cos nuzyło to raczej Niżyński.
Biedronka - Sro Cze 22, 2011 12:03 am

A ja to buczenie rozumiem świetnie, bo moje zdanie o choreografii Gata jest takie, że po prostu szkoda takiej muzyki i takich solistów na coś takiego.

Za to Yaroshenko jest od dzisiaj nowym bogiem w moim prywatnym panteonie.

jaromir - Sro Cze 22, 2011 12:20 am

Przesadzasz, Yaroshenko był bardzo dobry, ale bogiem? Na szczeście dla mnie, dzisiaj buczenia nie było, były brawa po choreografi Gata nie mniejsze niż po Niżynskim.
Biedronka - Sro Cze 22, 2011 12:38 am

W moim prywatnym panteonie to sobie mogę chyba poprzesadzać? :roll:

A gdzie siedziałeś? Bo ja na 2gim balkonie takie jakieś pobukiwania to słyszałam.

jaromir - Sro Cze 22, 2011 10:46 am

No pewno, ze w prywatnym panteonie możemy sobie ustawiac figury jak chcemy, ja też mam taki prywatny panteon i pewno bardzo nietypowy.

Tym razem siedzialem w XVII rzedzie amfiteatru, rzad trzeci od konca, ale za moim miejscem było takie okno za którym są urzadzenia sterowania.
Na tyle daleko, ze nie musialem ruszac głową, tylko lekko gałkami ocznymi.

Wracając do przedstawienia, pomijajac zdanie krytykow, widownia preferuje duże widowiska ( skoro scena duża ). W choreogrfi Bejarta na scenie było blisko pól setki tancerzy, u Niżynskiego też, to robi wrażenie. Widziałem w choreografii Bejarta ten balet w Royal Swedish Ballet w Stockholmie, tam było ludzi na scenie znacznie mniej, tylu nie mają tam nawet tancerzy w zespole, a i scena mniejsza niż w Warszawie.
Moze klimat salsy ludziom nie odpowiada, moze nie na tej scenie, ale zauważ jak tanio mozna wystawić Swięto Wiosny przez Gata i na setkach scen cieszyć ludzi jeżeli jest tak dobrze wykonane jak było wczoraj.

Kasul - Sro Cze 22, 2011 2:38 pm

Powiem tak:
-Niżyński- bezbłędny, trochę szalony, muzyka mnie trochę zszokowała(solo fagotu :shock: ) ale wspaniałe^^
-Gat-nużące,ładnie by wyglądało na mniejszej scenie,ale ze świętem wiosny to mało było wspólnego.Racze taniec towarzyski do muzyki Strawińskiego.Nietypowe(aczkolwiek bezbłędne.nie trzeba dużo dekoracji by zachwycić.)
-Bejart- <błogi wzrok>cudowne.Ciche śmiechy na widowni ,a tancerze nie grali "kogośtam" tylko byli tancerzami.Dawali się rozpoznać ,a w niektórych przypadkach to chwała Bejartowi(i tancerzom)za to.Po raz kolejny bezbłędne.Także Yaroshenko stał się moim nowym prywatnym bogiem ^^.
Przerwy spędzałam na podziwianiu waltornistów<trzask>waltorni znaczy się :roll:

Biedronka - Sro Cze 22, 2011 3:50 pm

zauważ jak tanio mozna wystawić Swięto Wiosny przez Gata

A co to ma do rzeczy?

Sagittaire - Sro Lip 20, 2011 10:58 pm

http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be
marysienka - Czw Lip 21, 2011 2:32 pm

w moim panteonie Yaroshenko od dawna zasiada na miejscu Zeusa

mi się podoba całość :)

Ali - Pią Lut 03, 2012 10:53 pm

marysienka napisał/a:
w moim panteonie Yaroshenko od dawna zasiada na miejscu Zeusa

Kochani, wraca wkrótce do repertuaru "Święto wiosny", będzie pod koniec lutego i na początku marca! A potem w Poznaniu i Bydgoszczy! Widzę w obsadach Bejarta, że będzie i Yaroshenko i Woitiul. Dla każdego (każdej się nie rymuje) coś "boskiego".

Ali - Nie Lut 19, 2012 9:54 pm

Czy byliście dzisiaj na "Święcie"? Właśnie wróciłem. Widownia pękała w szwach, ani jednego wolnego miejsca. PBN tańczył jak nigdy. Publiczność oszalała z zachwytu - trzykrotnie. Ja jak zawsze po Bejarcie.
Kasia G - Pon Lut 20, 2012 7:12 pm

nie bylam ale slyszałam ze byl jakis problem z kurtyna w 1. części?
Ewa J. - Pon Lut 20, 2012 8:20 pm

To prawda, że publiczność gorąco oklaskiwała i dobrze - bo sama już nie pamiętam takiego wieczoru od dawna, w moim przypadku (nie licząc występów gościnnych) był najlepszy - no, żeby nie sięgać zbyt daleko w przeszłość, od dwóch sezonów co najmniej. Tak się złożyło, że nie byłam (o zgrozo) na premierze i teraz chciałam jak najszybciej nadrobić straty. "Wpisują" się tutaj przede wszystkim miłośnicy Święta Bejarta i ja też się do nich zaliczam, chociaż moja znajomość jest dużo skromniejsza - bo łącznie z nagraniem Baletu XX wieku i warszawskim wykonaniem znam trzy wersje, ale każdej uważnie się przypatruję ;) Interpretacja Anny Lorenc nie do końca mi odpowiadała, czasem skupiałam się na poszczególnych elementach, które widziałabym inaczej. Zakładam, że to nie musi być wina tancerki, ale choćby sam pulsacyjny ruch bioder, kiedy Wybrana wykonuje swój solowy taniec - Lorenc poruszała całym korpusem, a wg mnie subtelniej, a jednocześnie wymowniej jest kiedy w ruchu pozostaje tylko miednica. Jest jeszcze kilka rzeczy, ale nie chcę być uznana za małostkową, więc przemilczę.. Niby to drobiazgi, ale i one budują choreografię, składają się na jej odbiór i mogą stanowić o przesunięciach znaczeń. Czegoś mi zabrakło w relacji między Wybranymi, może komuś wyda się to nudne, ale tak - znowu chętnie zobaczyłabym Maksa z Izabelą Milewską. To tancerka obdarzona dużą inteligencją ruchową, a dla mnie to w roli Wybranej jest kluczowe, stanowi też kontrast dla zwierzęcości męskiego tańca zbiorowego. Tak czy inaczej - cały zespół (i jednocześnie wieczór) był wspaniały, zastanawiałam się, jak przetrwam między Niżyńskim, a Bejartem, ale miłym zaskoczeniem okazało się to, że Gat przypadł mi do gustu.
A problemy z kurtyną nie przeszkodziły w wyjściu na scenę Millicent Hodson i Kennetha Archera, którzy niezależnie od wykonawców zawsze zasługują na brawa;)

Ali - Wto Lut 28, 2012 12:05 am

W środę 29 lutego kolejne "Święta" w Operze Narodowej, a potem znów 3 i 4 marca. Donoszą mi też z Poznania, że tam już ustawia się kolejka po bilety na "Święta" Niżyńskiego i Bejarta w gościnnym wykonaniu PBN na Festiwalu Wiosny. Byłoby wspaniale gdyby to fascynujące przedstawienie pojechało także do innych dużych miast w kraju, ale któż dziś myśli u nas o tak szerokiej popularyzacji kultury wysokiej?
Ali - Nie Mar 04, 2012 11:09 pm

To dzisiejsze, to już było chyba ostatnie "Święto wiosny" w Warszawie w tym sezonie. Ogromnie żałuję, bo wracam na nie kiedy tylko mam okazję i wciąż mi mało. Im częściej patrzę na balet Niżyńskiego, tym bardziej uświadamiam sobie geniusz tej choreografii. A Bejart obezwładnia mnie za każdym razem na nowo. Lorec i Yaroshenko znakomici. Wśród innych solistów niezwykły tu, wyrazisty Paweł Koncewoj i nowa tu, piękna, pełna kobiecego wdzięku Yuka Ebihara. Również zespół Polskiego Baletu Narodowego przerasta najśmielsze oczekiwania. Gratulacje dla Krzysztofa Pastora! Czemu jednak tak mało tego "Święta" w repertuarze Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Doprawdy nie rozumiem!
Sagittaire - Pon Mar 05, 2012 11:08 am

Biorąc pod uwagę jak ciężko o bilety, rzeczywiście chyba Święta jest za mało. Yuka Ebihara tańczyła jedną z czterech u Bejarta i przyznać muszę, że nie wiem czemu, ale oczu od niej oderwać nie mogłam. Niewątpliwie jest to zadatek na niesamowicie dobrą tancerkę, skoro człowiek ją bez trudu wyłapuje ze scen zespołowych. Koncewoj za to, mimo że z reguły jest znakomity, wczoraj miał gorszy dzień i popełnił kilka sporych błędów w Wiośnie Bejarta, gdzie synchronizacja zespołu jest mega ważna.
Ja jakimś olbrzymim wielbicielem Bejarta nie jestem, a nawet spośród jego choreografiimam inne, któe do mnie bardziej trafiają niż Święto.
Yaroshenko zawiódł wyrazowo. Cóż Bejart to choreograf, który wymaga od tancerza charyzmy, a tutaj ciężko z tym było (mimo że warsztatowo bardzo ładnie).

Ali - Pon Mar 05, 2012 11:37 pm

Sagittaire napisał/a:
Yaroshenko zawiódł wyrazowo. Cóż Bejart to choreograf, który wymaga od tancerza charyzmy, a tutaj ciężko z tym było (mimo że warsztatowo bardzo ładnie).

Co sądzę o tym, czytaj Sagittaire w temacie Yaroshenki. Nie zgadzam się też co do oceny Koncewoja, nawet jeśli dostrzegłaś u niego kilka błędów (innym to podobno wybaczasz). Ale za to Twój podziw dla Yuki Ebihary podzielam w całej pełni. Warta była tego, by "oczu od niej nie odrywać", ale czy nie odbyło się to kosztem docenienia przez Ciebie innych wykonawców?

Sagittaire - Wto Mar 06, 2012 8:25 am

Generalnie jest kilku choreografów, którzy jeszcze chyba przerastają warszawski zespół i chyba jest za wcześnie, by ich angażować jak Balanchine, Forsythe czy Bejart właśnie. Choreografie Pastora są bardzo ciekawe, ale ich mocą jest też doskonałe współgranie z potencjałem zespołu. Mam czasem wrażenie, ze u Pastora tancerze przechodzą swoje możliwości i ogólnie jak wychodze z pastorowskich spektakli, to z takim poczuciem, ze zespół jest bardzo silny.
W przypadku Święta Bejarta z pewnością warszawska inscenizacja nie jest jakimś objawieniem na tle świata i nie wyszłam z przeświadczeniem, że to genialna inscenizacja. W zespole zabrakło dobrej synchronizacji (co jak 3 razy potyka się tancerz najbardziej wyeksponowany z zespołu jak Koncewoj może razić), a u Vładymira zabrakło przekazania treści. Wybrana z kolei u Bejarta to genereralnie jakoś, mam wrażenie, to tańczyła trochę po swojemu.

Ali - Wto Mar 06, 2012 3:32 pm

Sagittaire napisał/a:
Generalnie jest kilku choreografów, którzy jeszcze chyba przerastają warszawski zespół i chyba jest za wcześnie, by ich angażować jak Balanchine, Forsythe czy Bejart właśnie.

No nie wiem, czy jest na nich za wcześnie. Pastor myśli chyba zupełnie inaczej i uważam, że ma świętą rację. Z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze jest niezaprzeczalną misją sceny narodowej udostępniać nam arcydzieła choreografii XX wieku. Po drugie zaś zespoły "rosną" artystycznie na dobrych choreografiach, które "ciągną" ich poziom w górę. Tak samo jak tancerze rozwijają się technicznie i osobowościowo na urozmaiconych i coraz to nowych zadaniach artystycznych, nie zaś podczas monotonnych prób stereotypowego repertuaru w salach baletowych. Dlatego właśnie kibicuję PBN-owi w jego wysiłkach i zachęcam również do tego prawdziwych polskich baletomanów.

A że nie wszystko jeszcze tańczone jest wzorcowo? To prawda, ale z roku na rok, z premiery na premierę jest coraz lepiej. Oczywiście żaden zespół na świecie nie będzie tańczył Balanchine'a jak New York City Ballet. Tak samo, jak mało która orkiestra zagra symfonie Mahlera - dla przykładu - jak Berlińscy czy Wiedeńscy Filharmonicy. Co nie znaczy, że nie należy próbować i osiągać sukcesy. Oczywiście nie mamy w PBN-ie tak dobranych i specyficznie wyszkolonych dziewczyn, jakie gromadził u siebie w szkole i zespole sam Balanchine, a teraz robią to jego następcy. Nie mamy też zbyt wielu super chłopaków, jakich "spijał" z całego świata Bejart (od nas także) w najlepszych czasach Baletu XX Wieku, bo teraz w Balecie Lozańskim już bardzo różnie z tym bywa - co widzieliśmy całkiem niedawno. Być może także brak nam jeszcze odpowiedniej ilości wystarczająco "energetycznych" tancerzy do baletów Forsythe'a, ale także do wcześniejszych prac naszego Pastora...

Jednak próbować trzeba, aby zespół rósł, zmieniał się na lepsze - właśnie na miarę tańczonego i planowanego repertuaru. Dlatego trzeba rzucać mu jako wyzwania i Balanchine'a, i Bejarta, i Forsythe'a i paru innych klasyków współczesnego baletu. Inaczej nic nie będzie wysoce profesjonalnego baletu w Polsce, a nasze zespoły - baletowe do niedawna - będą przekształcać się w półamatorskie tzw. "teatry tańca" - wielce podejrzane dla mnie pod każdym względem.

karolinkaaa - Nie Kwi 15, 2012 4:26 pm

Moi drodzy,pilnie potrzebuję partytury do Święta Wiosny,orientujecie się może skąd można ją ściągnać?
Ali - Pią Kwi 27, 2012 12:21 am

Wszystkie trzy "Święta wiosny" PBN-u będą 3 maja na festiwalu operowym w Bydgoszczy. Opera Nova podała już obsadę:

ŚWIĘTO WIOSNY
czwartek 2012-05-03 godz. 19:00

"Święto wiosny” choreografia Niżyńskiego:
Wybrana: Karolina Jupowicz oraz Polski Balet Narodowy

"Święto wiosny” choreografia Gata:
Tańczą: Marta Fiedler, Aleksandra Liashenko, Izabela Szylińska, Robert Bondara, Kurusz Wojeński

"Święto wiosny” choreografia Béjarta:
Wybraniec: Vladimir Yaroshenko
Wybranka: Anna Lorenc
Przywódcy: Adam Kozal, Wojciech Ślęzak
Dwaj młodzi mężczyźni: Paweł Koncewoj, Carlos Martín Pérez
Cztery młode kobiety: Agnieszka Pietyra, Karolina Sapun, Aneta Zbrzeźniak, Maria Żuk
oraz Polski Balet Narodowy

Kasia G - Pią Maj 04, 2012 7:40 am

recenzja
http://teatrdlawas.pl/tea...k=view&id=25754

Ali - Sob Kwi 27, 2013 12:08 am

Po szoku z kwasem solnym na twarzy Filina Moskwa "obudziła się" w sprawie stulecia "Święta wiosny": http://polish.ruvr.ru/201...iek-modernizmu/ Parę dni temu pokazali Niżyńskiego gościnnie z Helsinek, Bejarta z Lozanny i jakiś rosyjski dziwoląg. Dzięki PBN-owi mamy już najcenniejsze dawno za sobą i to we własnym wykonaniu. :smile: Cieszymy się tym do dzisiaj. A z zapowiedzi na dalsze miesiące: http://www.teatrwielki.pl...eta_wiosny.html widzę, że Moskwa baletowa tym razem nam raczej nie zaimponuje :razz: .
Kasia G - Sob Kwi 27, 2013 10:45 am

o projekcie Rozy więcej pisałam tu:
http://www.balet.pl/forum...opic.php?t=8612

venus-in-furs - Nie Kwi 28, 2013 12:11 pm

Wybrałam się na "Święto..." wczoraj i tak jak już pisałam w innym wątku, zrobiło na mnie dużo większe wrażenie, niż się spodziewałam. Po pierwsze, najważniejsze, nie rozumiem, dlaczego choreografia Gata zbiera tak niepochlebne opinie (nawet w programie zacytowano krytyk, która uznała ją za "nudną"), mnie absolutnie zachwyciła jej płynność i doskonałe zgranie tancerzy, poza tym bardzo lubię taką stylistykę w tańcu (czerwonawe światło, połączenie czerni i czerwieni, estetyka tańców latynoamerykańskich - na podobnej zasadzie zachwycałam się duetem Marii Żuk i Vladimira Yaroshenki w Moving Rooms). Gat bardzo mnie "wciągnął" i żałować mogłam tylko tego, że nie trwa to dłużej. Szkoda, że to raczej odosobniona opinia.

Poza tym, u Niżyńskiego nie mogłam oderwać oczu od Anny Hop. Oczywiście, wszyscy stanęli na wysokości zadania, ale ona przykuła moją uwagę na długo, gdyż nikt inny nie pasował mi do tej estetyki tak bardzo, jak ona. Balet odwołuje się do czasów bardzo nam odległych kulturowo i chyba nie każdy może się w tym łatwo odnaleźć. Anna Hop była dla mnie tak przekonująca, że mój wzrok przenosił się z niej na całość sceny tylko na ułamki sekund.

Ali - Nie Kwi 28, 2013 4:52 pm

venus-in-furs napisał/a:
Wybrałam się na "Święto..." wczoraj i (...) zrobiło na mnie dużo większe wrażenie, niż się spodziewałam...

A Bejart? Potraktowałaś go całkowitym milczeniem, jakbyś nie zauważyła... Czy jest to możliwe?

venus-in-furs - Nie Kwi 28, 2013 9:26 pm

Nie zauważyć? Niemożliwe, bo to najprawdziwszy brylant. Niemniej jednak nie mam do powiedzenia nic specjalnie odkrywczego, staram się ograniczać niewiele wnoszące wypowiedzi typu "Lorenc super, Woitiul super" :)
Ewa J. - Sro Maj 01, 2013 12:23 am

Yaroshenko był wspaniały, największa "perła" całego wieczoru, ale interpretacja Lorenc była straszna.. po obejrzeniu drugi raz utwierdziłam się w tym przekonaniu i widzę, że nie ma szans na zmiany. I jeszcze w tym, że idealną Wybraną byłaby Maria Żuk - to pewne, wystarczyło zobaczyć, jak reaguje na to, co dzieje się na scenie i na muzykę, zresztą wszystko jedno, tylko już nie Lorenc.. dreszcz zachwytu, gdy na scenie był Yaroshenko przemienił się w udrękę, kiedy patrzyłam na ruchy Wybranej i jej mimikę.. to było trudne do zniesienia. A na drugim miejscu po "gwieździe" nr 1 stawiam Pawła Koncewoja, niesamowita ekspresja i energia, sądzę, że on też mógłby zadebiutować w głównej partii.
bibi86 - Sro Maj 01, 2013 1:55 am

chyba widze tu jakies personalne animozje w stosunku do Lorenc. Bylem w niedziele na obsadzie z maksem Woitiulem i jestem pelny podziwu i uznania dla wykreowanej przez niejj roli. Dla mnie wspaniala i mnie nie zawiodla po raz kolejny. nie wiem dlaczego taki personalny afront. wsrod innych tez byl zachwyt...no coz moze Pani Ewa nie dazy sympatia Lorenc...ja powiem tak zachecam, zachwalam - PIEKNE WYKONANIE TEJ PARY!!
Kasia G - Sro Maj 01, 2013 10:10 am

ja też raczej nie krytykowałabym tak Lorenc - nie wiem, moze nie mam wyczucia "Bejartowskiej estetyki" ale mnie wczoraj podobała się... bardziej niż na premierze - przez większa własnie niż poprzednio "zwierzęcość" i fizyczność, z odrzuceniem tej "lunarności" która bulwersowała tu niektórych (oczywiście, być moze mam po prostu słabośc do tej tancerki, czyli też prezentuje "personalne" podejście, ale któz takowych nie miewa wśród osób mocno z baletem związanych i oglądajacych tak czesto i z takim zaangażowaniem jak my). Natomiast wydaje mi się, że mimo odmiennej oceny występu Anny Lorenc, Ewa nie zaprezentowała "personalnych animozji" bo pisała o tańcu i wyrazie, który jej sie nie spodobał, a nie jakis osobistych sprawach czy uwagach dotyczących tancerki. Nasze prawo - ktoś lub cos moze się po prostu podobac lub nie - ja długo przeciez bardzo krytycznie oceniałam występy Yaroshenki, a tym sezonie artysta ten tak się rozwinął, ze pozwlił mi (z radością) zmienić zdanie
venus-in-furs - Sro Maj 01, 2013 10:43 am

Mi też się Lorenc podobała, ale ja nie mam porównania (z wyjątkiem tego, co widziałam na youtube, ale nie bardzo ufam temu, czego nie widziałam na scenie), więc nie wypowiadałam się w tej kwestii bardziej obszernie (może w czerwcu będę miała okazję do jakiegoś porównania). Jednak co do "personalnych animozji", to niezależnie od tego, czy Ewa takowe prezentuje czy nie (moim zdaniem nie), czasami zdarza się, że jakiś tancerz nam po prostu "nie leży". Sama mam taki przypadek - nie znam przecież tej osoby osobiście, nic mi nie zrobiła :) , jednak drażni mnie jej wyraz sceniczny i w miarę możliwości unikam obsad, która ją uwzględnia, mimo, że tak naprawdę nie mam jej nic do zarzucenia w kwestiach okołotechnicznych. Zdaję sobie sprawę, że to niechęć tak naprawdę niczym nieuzasadniona, ale naprawdę nic nie mogę poradzić na to, że rzutuje to na mój odbiór (choć staram się w tym tak bardzo nie zamykać, kilka razy podobała mi się bardzo i umiałam to przyznać). Jeśli ktoś nam podświadomie nie pasuje mimo, że obiektywnie niczego mu nie brak, to bardzo, bardzo ciężko jest to zmienić.
Ali - Sro Maj 01, 2013 11:14 am

Kasia G napisał/a:
...moze nie mam wyczucia "Bejartowskiej estetyki" ale mnie wczoraj podobała się...

Ejże Kasiu, :smile: masz je bez wątpienia... Mnie zresztą także podoba się Anna Lorenc jako Wybranka. Choć nie wykluczam w swej wyobraźni również innych warszawskich solistek w tej partii. Myślę, że tutaj ważna jest emanacja (i odczuwanie) pewnej określonej wizji kobiecości - jakkolwiek ktokolwiek to rozumie. :wink: A w tej sprawie zdania filozofów (i widzów także) będą zawsze podzielone...

Ewa J. - Sro Maj 01, 2013 1:00 pm

Hm, właściwie ten zarzut "personalnych animozji" nie zaskoczył mnie, nawet spodziewałam się, że ktoś wysunie podobne wytłumaczenie moich wrażeń . Zdarzało się kilka razy, że wyrażanie tutaj swojego zdania zdecydowanie przynosiło podobny rezultat.
venus-in-furs napisał/a:
Sama mam taki przypadek - nie znam przecież tej osoby osobiście, nic mi nie zrobiła :) , jednak drażni mnie jej wyraz sceniczny i w miarę możliwości unikam obsad, która ją uwzględnia

Właśnie tak to można ująć. Nie znam przecież Anny Lorenc, jak więc może być mowa o jakichkolwiek osobistych aluzjach, sympatiach lub antypatiach. Przecież to absurd. Nie mówiąc o tym, że może zdarzyć się tak, że osobna nieznośna, kapryśna, nieprzyjemna jest świetnym tancerzem, a inna życzliwa, serdeczna, otwarta - nie. Scena rządzi się swoimi prawami, łączenie tych dwóch płaszczyzn - zawodowej i prywatnej jest zupełnie pozbawione sensu. Takie myślenie jest zaściankowe i wsteczne, nie żyjemy w carskiej Rosji, tancerka nie awansuje dzięki byciu książęcą faworytą, a widz ma prawo do swoich własnych, subiektywnych ocen. Skoro ten problem samoistnie wypłynął, chyba przy tej okazji warto to wyjaśnić. U nas wszystko (a na pewno wiele) lubi się tłumaczyć przez pryzmat osobistych związków z daną osobą, taka mentalność.. dla mnie liczy się wyłącznie to, co widzę na scenie, jakie emocje budzi we mnie tancerz (nie osoba prywatna).
A wracając do właściwego wątku
Ali napisał/a:
Kasia G napisał/a:
...znakomity był Yaroshenko w Święcie wiosny Bejarta dziś!!!!

Wróciłem dziś późno (świętowałem po swojemu wczorajszy Dzień Tańca :wink: ). Wróciłem więc - podobnie jak Kasia i Ewa - oniemiały z zachwytu dzisiejszą kreacją Vladimira. Cóż za zrozumienie symboliki tej figury scenicznej. Jakież niezwykłe wyczucie Bejartowskiej estetyki w tańcu, pozie, geście, wyrazistości oblicza, a nawet fryzurze i charakteryzacji. Jakże wspaniale budowana, prowadzona i dawkowana ekspresja

To prawda.. jego Wybrany nie przypominał mi żadnego z tych, których widziałam - a był niesamowity. To chyba pokazuje, że w bejartowskiej estetyce, o której tu mówimy, można odnaleźć się na różne sposoby, nie ma jednego modelu, sztancy, z której mechanicznie trzeba odcisnąć jakiś idealny (czy raczej: jeden poprawny) wzór. U Bejarta liczy się na pewno ekspresja i siła, ale też rozumienie. Mam nadzieję, że to nie zabrzmi jakbym próbowała obwołać siebie jakąś wyrocznią :wink: ale dla mnie zazwyczaj b szybko jasne jest, czy tancerz rolę rozumie, czy nie. I tutaj szczególnie uwidoczniła się dla mnie przepaść między Wybranym a Wybranką. Vladimir Yaroshenko swoim wykonaniem sprawił, że znaczący był każdy gest i ruch. Ciążenie z otwartymi ramionami ku ziemi, kreślenie półkoli stopą (na pewno zwróciliście uwagę jak szybko, prawie niedbale ten ruch wykonuje Casado, a jak wspaniale i wyraziście "kreślony" jest przez Yaroshenkę), czy samo "drżenie" stopy przed jej podniesieniem - jak różne jakościowo i estetycznie jest to od interpretacji z 1970 (gdzie ten ruch pojawia się tylko raz). Poza tym oczywiście pełne wyrazu, zatrzymane na chwilę - niczym w stopklatce - wyginanie korpusu do tyłu i "niemy" krzyk (nieobecny w znanym wszystkim nagraniu, ten element musiał pojawić się trochę później - to detale, a przecież tak ważne dla całościowego obrazu!). Wszystkiemu pozwalał wybrzmieć i to z tak niesłychaną siłą, że świat poza jego ruchem przestawał istnieć. Bardzo rzadko zdarza mi się doświadczać takich stanów..

Ale żeby krytyka wykonania Anny Lorenc nie była pustosłowiem - taką ocenę wypadałoby jakoś umotywować, dlatego postaram się to zrobić. Pewnie będzie to wyglądało na czepianie się, ale w tej choreografii diabeł tkwi w szczegółach, ja przynajmniej tak to widzę.
Pierwszy element, który mnie zmroził; napomknęłam o nim już wcześniej ogólnikowo. Nie rozwijałam, bo chciałam się przekonać, czy za pierwszym razem nie przywidziało mi się - niestety nie. Napisałam o tym, że b raził mnie ruch bioder - u Anny Lorenc wyglądał tak, że nie tylko biodra, ale cała klatka falowała, podczas gdy korpus powinien być zablokowany i sztywny. Chodzi przecież o ważną rzecz i ten impuls nie powinien poruszać całego ciała.. wtedy jest całkiem pozbawiony sensu. Z kolei wtedy, gdy ruch dolnej części ciała był zbędny, u Lorenc biodra pracowały intensywnie - równocześnie z tym, gdy dłonie drgały, jakby próbowała coś od siebie oddalić (niestety połączenie tych dwóch ruchów dawało karykaturalny efekt). Nie chodzi oczywiście o to, czy coś jest ładne, czy się podoba, ale co wyraża. Zupełnie nie do przyjęcia był też dla mnie gest odepchnięcia Wybranego, kiedy zbliżają się do siebie po raz pierwszy - w tym wyraża się opór Wybranej, ale u Lorenc był on gwałtowny i mechaniczny, a co gorsza, niektóre ruchy wyglądały jak tiki nerwowe. Powinno być intensywnie, jednak w tym odepchnięciu z całej siły nie było żadnego sensu, bo to jest moment równoczesnego bronienia się i opadania z sił (widać to przecież świetnie u Tani Bari - to także chwila wahania się, w czym dla mnie zawiera się głęboki sens postawy kobiecej). Mogłabym tak jeszcze długo, bo w wielu drobnych ruchach było widać uproszczoną interpretację rozmaitych postaw, ale może przejdę już do wniosków. Takie przedstawienie było dla mnie fałszywe - rzecz w tym, że nie zobaczyłam tutaj żadnej, jakiejkolwiek wizji kobiecości, o jakiej mówi Ali. Dla mnie ta rola nie była podbudowana żadną refleksją (o czym wnioskuję na podstawie obserwacji ruchu), nie zobaczyłam ani kobiety silnej, ani słabej.. nie wiem nawet jak powinnam nazwać to, co obejrzałam (oczywiście inni mogli zobaczyć coś jeszcze innego).

Kasia G - Wto Maj 28, 2013 8:16 pm

tak sobie piszę z okazji 100lecia premiery:
http://www.taniecpolska.pl/tekst/184

bibi86 - Wto Maj 28, 2013 10:57 pm
Temat postu: swieto wiosny
Róża Puzynowska i jej wystawa Swieta wiosny w TW :
https://www.facebook.com/roza.artist?fref=ts

AlinaUK - Wto Maj 28, 2013 11:20 pm

Szanowni Państwo,
Z okazji 100-lecia baletu “Święto Wiosny” Śląski Teatr Tańca serdecznie zaprasza Państwa na imprezę “Epoka Święta Wiosny-epoka modernizmu”, która odbędzie się 29 maja o godzinie 18 w Bytomskim Centrum Kultury.

W programie: wernisaż wystawy “Ballerina Project-Śląsk”,Grupa Tańca Współczesnego w przedpremierowym pokazie projektu “622 upadki” oraz projekcja baletu “Święto Wiosny”

“Ballerina Project”-słynny projekt, który powstał w Nowym Jorku, pokazuje tancerki w niecodziennej dla baletu przestrzeni miejskiej. Obecnie wiele miast ma swój własny, unikalny “Ballerina Project”. Teraz przyszedł czas na Katowice-to już drugi tego typu projekt w Polsce, pierwszy powstał w Krakowie.

Grupa Tańca Współczesnego w projekcie “622 upadki”, choreografia: Maciej Cierzniak.
Przedpremierowy pokaz wybranych fragmentów spektaklu “622 upadki”, który powstał na podstawie tekstów Witkacego. Mroczny klimat i atmosfera niepokoju jest wzmacniana przez graną na żywo muzykę kapeli “Sinojja”.

Ostatnim punktem programu naszego wydarzenia jest projekcja baletów “Święto Wiosny”. Tego wieczoru zobaczymy pierwszą wersję z oryginalną choreografią Wacława Niżyńskiego w wykonaniu Teatru Maryjskiego (2009)
https://www.facebook.com/...nt_mall_comment


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group