www.balet.pl
forum miłośników tańca

BALET - Praktyka - Skąd się biorą mężczyźni w balecie?

Joanna - Wto Paź 17, 2006 2:48 pm
Temat postu: Skąd się biorą mężczyźni w balecie?
Chcialabym poruszyc tutaj temat, ktory juz w pewnej czesci byl poruszany na forum, ale moze nie do konca w takiej formie. Otoz ostatnio zaczelo mnie zastanawiac, co przyciaga mezczyzn do baletu klasycznego? Nie tanca jako takiego (to jeszcze oddzielny temat), ale wlasnie do baletu?

Łatwiej jest zrozumiec zainteresowanie dziewczynki czy kobiety tancem - od razu na mysl przychodzi mit baletnicy, klasycznej albo romantycznej, absolutnie zgodnej ze spolecznym wzorem dziewczecego uroku, wdzieku, efemerycznosci, gracji.
Natomiast w przypadku mezczyzn? Atrybuty meskosci nie kojarza sie przeciez z plastycznoscia, delikatnym wykonczeniem ruchow - z czym nierozerwalnie zwiana jest sama technika tanca klasycznego (oczywiscie, poszczegolnie interpretacje moga miec w sobie mniej dynamizmu lub wiecej, itp. cech uwazanych za bardziej 'meskie', ale to wszystko jest juz nabudowane na specyficznym, bardzo estetycznym ustawieniu dloni, obciagnieciu stop, wypracowaniu sylwetki, itd.).
Jest to z pewnoscia powod, dla ktorego czesto chlopcom trudniej jest w ogole zainteresowac sie baletem (lepiej jest pograc z kolegami z pilke), i dla ktorego czesto - w przeciwienstwie do dziewczat - podwaza sie ich obecnosc w balecie (mowie tutaj o stereotypowym spojrzeniu ze stronu ogolu spoleczenstwa).
I tutaj rodzi sie pytanie - skad sie biora jednak ci chlopcy na egzaminach do szkol, czy potem dorosli tancerze czy mezczyzni zainteresowani baletem? Skoro od dziecinstwa daje im sie niebieskie samochodziki, tak jak dziewczynkom rozowe lalki.
A że tacy mężczyzni są, to fakt, sądząc chociażby po naszych teatrach operowych.

Dla wiekszosci osob z tego forum oczywiste jest, ile wysilku i sily fizycznej i psychicznej wymaga taniec, ale dla przecietnej osoby, niekoniecznie zainteresowanej tematem i nieinteresujacej sie specyfika tej sztuki, balet jest tylko radosnym, niemal bezwysilkowym, plasaniem po scenie w jakiejs operze ("i kto dzisiaj w ogole jeszcze chodzi do opery?"). Znacznie lepiej wyglada sytuacja wsrod osob zainteresowanych roznymi przejawami sztuki tzw. wyzszej, czyli np. teatrem. Ale i tutaj mozna uslyszec wiele kpiacych i krytycznych uwag nt. baletu, chociaz mozna tez czesciej spotkac sie i z szacunkiem wobec niego.

Dla mnie osobiscie zajmowanie sie baletem - bez wzgledu na plec - jest zwiazane z zainteresowaniem, checia uczestniczenia i swiadomoscia kultury wyzszej. Jest to pewna tradycja, i naprawde sztuka jest samo zajmowanie sie nia, podczas gdy wiekszosc osob kojarzy taniec z tym, co widac w Mtv, i wlasnie tego tanca poszukuje, uwazajac balet czy nawet
modern za nudne, niemodne, i w ogole do niczego nie potrzebne.
Ale ja jestem kobieta, i nigdy sie nie zastanawialam nad tym, czy tanczyc wypada czy nie.

Podejrzewam, ze tancerze rowniez mogli sie nad tym nie zastanawiac, ale na pewno musieli zmierzyc sie z taka ocena z zewnatrz, spoza wlasnego srodowiska baletowego.


I nadal nie wiem, co przyciaga mezczyzn do baletu. Moze by sie szanowni forumowi wypowiedzieli? :)


PS. 1. Od razu dodam, bo pewnie posypią się głosy protestu: wiem, że był wątek m.in. Mężczyźni w balecie, ale mnie chodzi o trochę większe skonkretyzowanie sprawy, a nie tylko wymienianie przykładów, że faktycznie, mężczyznom też może się podobać balet.
Przyjmijmy to za fakt, teraz pozastanawiajmy się, d l a c z e g o tak jest.

PS. 2. Nie wiem, czy to dobry dział na ten temat.

Kasia G - Wto Paź 17, 2006 3:40 pm

b. ciekawy temat, zostawmy go na razie w tym dziale. Licze ze wypowiedzą się tu tanczacy panowie, bo rozumiem ze tylko będą potrafili odpowiedzieć na tak postawione pytanie ;)
gonia - Wto Paź 17, 2006 4:20 pm

skoro panów do baletu bynajmniej nie zachęcacają stereotypy (w końcu podobno wszyscy tancerze to geje... :roll: ), jak jest, w każdym razie podejżewam, w przypadku dziewczynek (chyba wszystkeid ziewczynki marzą, żeby założyć różową sukienkę i zatańczyć na czubkach palców), to może do baletu zachęcają ich ładne tancerki? :D

p.s. wiem, wiem, że głupi domysł. ale w końcu jest się feministką 8)

Joanna - Wto Paź 17, 2006 4:33 pm

A wiesz Gonia, że to jest myśl? ;)
Chociaż tutaj bardziej w kwestii mężczyzna jako widz baletowy, ale o tych również mi chodzi. Coś w tym jest, że tańcząca kobieta jest postrzegana - zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety - bardzo pozytywnie, czasem nawet jako fascynująca (np. ze względu na wyczyn, albo grację, itd.).

Ale czy podziwianie pięknych tancerek może sprawić, że ma się ochotę od razu stanąć przy drążku i wyskakać szybkie allegro?

.:Agga:. - Wto Paź 17, 2006 5:16 pm

Mysle, ze podziwianie tancerak nie ma az tak duzego znaczenia, przeciez chlopcy w wieku 10 lat (bo wtakim wieku idzie sie do OSB) bardzo czesto nie lubia dziewczynek - w tym wieku jest miedzy nimi najwiecej klotni i niecheci do siebie. Kazde woli przebywac w swoim gronie, sytuacja zmienia sie kiedy sa starsi. Ale pytanie nadal pozostaje bez odpowiedzi a ja sensownego wjasnienia nie moge znalezc.

Zaraz - moze byc tez tak, ze Ci chlopcy uczacy sie w OSB sa inaczej wychowani przez rodzicow - jak wiadomo wychowanie ma bardzo duzy wplyw na zycie mlodego czlowieka, moze takie osoby pochadza zrodzin w ktorych sztuka ma duze znaczenia, chodzi sie do teatru, opery. Moga to tez byc rodziny spokojne, bez bojowego nastawienia do zycia i innych ludzi (bo nie sadze zeby chlopiec z domu w ktorym sa jakies patologie myslal o tym zeby chodzic do szkoly baletowej). To tylko domysly..

Joanna - Wto Paź 17, 2006 5:39 pm

Aggo, masz całkowitą rację, ale osobiście nie chciałabym zawężać tego pytania tylko do 10 letnich chłopców - kandydatów OSB.

Pozostaje jeszcze cała masa mężczyzn: dorosłych widzów spektakli baletowych, chętnych do uczestniczenia w baletowych zajęciach, ojców, którzy chętnie posłaliby syna do szkoły baletowej.

Dlatego też wydaje mi się, że nie można też znaleźć jednoznacznej odpowiedzi, a raczej ileś tam przyczyn, które wywołują u nich to zainteresowanie. Tylko właśnie ja np. nie wiem, jakie to przyczyny - patrząc z perspektywy ogólnej, powszechnych wzorców społecznych (i to tych najbardziej podstawowych, dotyczących kulturowego różnicowania płci).

Też pomyślałam wcześniej o tym, że wiele dzieci posyłanych do szkół wywodzi się ze środowisk inteligenckich, może nawet związanych bardziej aktywnie z baletem. Ale to tylko część odpowiedzi. Nie tłumaczy jeszcze, dlaczego kilkunastoletni chłopak 'nagle' interesuje się tańcem i szuka zajęć baletowych w mieście, czy już dorosły mężczyzna - dajmy na to, że nawet związany z np. teatrem - regularnie chodzi na spektakle baletowe. Poza tym, nawet jeśli ów potencjalny kandydat pochodzi z rodziny, która nie ma 'uprzedzeń' baletowych, to on sam przecież niekoniecznie od razu pokocha balet. Bywa również tak, że z tej samej rodziny dziewczynka idzie do szkoły baletowej, a chłopiec nie - dlaczego? Zwłaszcza, że logicznie rzecz biorąc jako chłopak - których w sumie w balecie deficyt - miałby potencjalnie większe szanse?
/właściwie to chyba pytanie retoryczne/

______________________
:arrow: Mnie jeszcze interesuje taka rzecz: co mężczyzn pociąga w balecie, że postanawiają się tym zajmować? Co sprawia, że mogą go pokochać, bo przecież abstrahując od środowiska rodzinnego, grupy społecznej z której się pochodzi itd., to pokochali oni balet odnajdując w nim pewne konkretne cechy, które im odpowiadały. Jakie?
W przypadku kobiet odpowiedź jest dużo łatwiejsza, bo można np. powiedzieć o identyfikacji z cechami, które są w naszej kulturze uważane za 'kobiece': lekkość ruchów, delikatność, wdzięk, które są głównymi cechami estetyki baletu.
W przypadku mężczyzn już tego samego nie można powiedzieć, bo przecież identyfikując się z np. gracją baletową, nie odpowiadają oni na wzór kulturowy naszego społeczeństwa (jak to jest w przypadku kobiet) :!: . Więc musi być to coś innego, niż albo konformizm wobec pewnych wartości uznawanych w społeczeństwie (wybaczcie słownictwo, ale nie umiem tego normalnie sprecyzować :oops: ), albo identyfikacja z estetyką baletową. A może jeszcze coś innego?
Własnie mi przyszła na myśl jeszcze jedna teoria, ale zostawię ją sobie na potem ;)
Oczywiście, na pewno inne powody kierowały tancerzami 100 czy 50 lat temu, do zajmowania się baletem, inne teraz. Bardziej mnie ciekawi rzeczywistość dzisiejsza ;)

Kasia :)) - Wto Paź 17, 2006 9:05 pm

Ja myślę, że przyciągać ich mogą tancerze z dużymi mięśniami, WYSOKIE SKOKI, czy tez DUZO OBROTOW. bo jak tak ktos na to patrzy, jest to niesamowite! moze wlasnie tego chca sie nauczyc.. no i dziewczyny inaczej patrza na takich wrazliwych mezczyzn :)
a moze po prostu..tak jak my.. zauroczeni sa baletem, muzyka i pasja w oczach tancerzy...
;)

Bajaderka - Wto Paź 17, 2006 10:45 pm

Cytat:
W przypadku kobiet odpowiedź jest dużo łatwiejsza, bo można np. powiedzieć o identyfikacji z cechami, które są w naszej kulturze uważane za 'kobiece': lekkość ruchów, delikatność, wdzięk, które są głównymi cechami estetyki baletu.

Ja myślę Joanno, że tutaj odpowiadasz sobie na zadane przez siebie pytanie :wink:
Znaczy napewno nie w całości, ale po części. W końcu dużo mężczyzn uwielbia gdy kobieta jest delikatna,bardzo kobieca.... A przy tym napewno przyciągają ich paczki czy kostiumy odsłaniające co nie co.

Może po obejżeniu baletu, czy jakiegokolwiek innego dzieła baletowego mają chęc poznania tancerek, bliższego kontaktu z nimi, jako że są to zapewne osoby opanowane, spokojne, delikatne, posiadające wdzięk (tak jak już sama Joanno pisałaś) ? Może to nie jest regułą że właśnie takie tancerki są, bo przecież wszelakie próby czy cwiczenia też nie raz nas porządnie wykańczają, denerwujemy się. Ale większośc widzów zna balet jedynie od sceny, od lekkości ruchu, żadnego wysiłku. Mało osób wie, jaka to jest ciężka praca, dlatego wydaje mi się iż to też w jakiś tam posób może przyciągnąc męzczyzn do tego, żeby zainteresowac się baletem trochę dogłębniej.

Nefretete - Wto Paź 17, 2006 10:56 pm

A ja myślę, że oni po prostu się tacy rodzą - lubią taniec/balet i tyle. Kwestia gustu. Ja również nie potrafię uzasadnić dlaczego taniec sprawia mi przyjemnośc, a np jazda na nartach nie, dlaczego wolę spedzac czas na zajęciach z tanca, a nie na malowaniu, grze na gitarze czy czymkolwiek innym. A jeśli jeszcze ktoś im w młodym wieku powie, że mają predyspozycje/talent itp., wówczas wybierając taki zawód mają szanse się wykazać i być w czymś dobrym.
Kasia G - Wto Paź 17, 2006 11:05 pm

Nefretete napisał/a:
A ja myślę, że oni po prostu się tacy rodzą - lubią taniec/balet i tyle. .


własnie, mysle podobnie - tak jak nie potrafimy uzasadnic dlaczego lubimy/nie lubimy szpinaku, jazdy na rowerze, zakachu kiszonej kapusty albo rózowych krawatów, tak i nie potrafimy uzasadnić dlaczego interesujemy sie tym lub tamtym albo kochamy coś :) Jedni interesują się zbieraniem znaczków albo puszek, a inni baletem. Jedni lubią się poruszać w rytm muzyki, inni nie - i nie mają do tego predyspozycji. Dlaczego? - nie wiadomo. Więc pewnie jakis procent (myslę ze spory) powodów, dla których niektórzy chłopcy (męzczyźni) wybieraja taniec/balet jako zawód/zainteresowanie wynika z zakodowanego jakoś "przymusu" - to im sie po prostu podoba. A inne powody? - wychowanie pewnie też, przypadek - który uruchamia to zakodowane "zainteresowanie". Co jeszcze?

Joanna - Sro Paź 18, 2006 1:16 am

No dobrze, ktoś się powiedzmy rodzimy z jakimiś predyspozycjami - lubi się ruszać, ma poczucie rytmu, itd. Ale dlaczego wybiera akurat balet, gdy wielu innych wybiera inne rodzaje tańca bądź ruchu, które są bardziej modne (np. breakdance czy coś takiego), czy łatwiej dostępne, popularniejsze (np. taniec towarzyski)?

Nie wierzę, że ktoś się rodzi od razu z umiłowaniem baletu, czy nawet określoną estetyką. Balet to wytwór kultury. Nasza estetyka też się kształtuje pod wpływem różnych czynników, ale też po części zależy od naszej osobowości (temperamentu, charakteru - nie wiem, na ile to naukowa teoria, ale ja tak uważam, i mogę to udowodnić ;) ), bardziej na głębszym poziomie, którego zazwyczaj nie potrafimy wyjaśnić. Ale to określone wychowanie sprawia, że możemy nasze zamiłowania estetyczne sprecyzować i dopasować do tego, co już istnieje w naszej kulturze. Może nie wchodźmy dalej w tę dygresję, bo się zrobi za duży offtop ;)
Rozumiem, że możemy się urodzić cz ywychować z np. umiłowaniem do perfekcji, czystości form, ale to jeszcze nie oznacza, że zwróci się uwagę akurat na balet, a nie np. na architekturę.

Nadal czekam na wypowiedzi jakichś mężczyzn (mamy ich przecież paru na forum), którzy wyjaśnią, co ich zdaniem zafascynowało ich właśnie w balecie.


Nefretete
Ja np. potrafię powiedzieć, jaki rodzaj tańca (nawet w obrębie jednej techniki) sprawia mi przyjemność, jaki nie.
Wiem, czego potrzebuję w ruchu i zazwyczaj również wiem, dlaczego.
Wiem doskonale, d l a c z e g o nie znoszę sportów zespołowych, jestem w stanie zniesć grę dwa na dwa, a już najbardziej lubię dyscypliny jednoosobowe.
Wiem, dlaczego nie lubię niektórych technik tańca, i bynajmniej nie ograniczam się do muzyki, jaka im towarzyszy, tylko wiem, dlaczego dana specyfika ruchu mi nie odpowiada, co się z nią dla mnie wiąże, jak się z nią czuję.
Wiem, na ile jest to związane z własnym obrazem siebie, swojego ciała, oraz kultury w jakiej żyję.
I wiem, czego poszukuję w tańcu.

Dlatego nie wydaje mi się, aby stwierdzenie tego było niemożliwe, m.in. dlatego pytam ;)

Natomiast bardzo spodobało mi się stwierdzenie pod koniec - że jeśli ktoś im w młodym wieku powie, że mają talent, predyspozycje, to bardziej prawdopodobne, że skierują swoje działania właśnie w tym kierunku. Sama na to nie wpadłam (niestety ;) ), a to bardzo wartościowa myśl.


Bajaderko.
Hmm, ja się zastanawiam, czy podziwianie tancerek (kobiet) faktycznie mogłoby być na tyle silnym powodem, aby samemu, jako mężczyzna stanąć do drążka i ćwiczyć. Ja np. podziwiając niektorych sportowców wcale nie mam ochoty od razu wbiec na salę i zacząć trenować, zwłaszcza jesli chodzi o jakiś typowo 'męski' sport. Więc może jest coś jeszcze?

Kasia G - Sro Paź 18, 2006 11:10 am

Joanna napisał/a:
Ja wiem, dlaczego nie lubię niektórych technik tańca, i bynajmniej nie ograniczam się do muzyki, jaka im towarzyszy, tylko wiem, dlaczego dana specyfika ruchu mi nie odpowiada, co się z nią dla mnie wiąże, jak się z nią czuję.
Wiem, na ile jest to związane z własnym obrazem siebie, swojego ciała, oraz kultury w jakiej żyję.
I wiem, czego poszukuję w tańcu.



To masz wysoką samoswiadomość, bo ja nie wiem, co najwyżej czuję co odpowiada mojej osobowości. Ale nie wiem zupełnie czemu nie podobaja mi się rówżowe krawaty ;) A serio - myślę, ze to dlaczego wielu młodych chłopców zostało tancerzami można wyczytac z ich opowieści: byli dziećmi zywymi, lubili sie ruszac do muzyki (predyspozycje) a akurat ktos z ich otoczenia usłyszał, przeczytał o szkole baletowej kiedy byli w odpowiednim wieku i jak już tam poszli, to 'wsiąkli'. Bo ta szkoła wciąga. Myslę, zę teraz (dziś) chłopców do szkół baletowych m.in. idzie mniej, bo jest szersza oferta dla dzieci chcących się ruszać - jest wiećej róznych zajęć prywatnych, sportowych i innych, podczas których dzieci mogą się wyżyć... To jedna z moich teorii na ten temat.

PS. Czekamy na wypowiedzi forumowych panów!!!! Moze nie mamy absolutnie racji?

DariaD14 - Sro Paź 18, 2006 11:37 am

Ja myśle, ze podstawą jest uwielbianie muzyki klasycznej. Mój syn od czasów niemowlęcych uwielbial muzykę klasyczną -nigdy przy niej nie zasypial wrećz przeciwnie leżał nieruchomo, kręcac tylko stopami i wsluchiwal sie w muzykę (zauwalym to juz gdy mial 4miesiace). Byl zawsze wygimnastykowany, skoczny i lubil chodzić na palcach. Pamietam jak bylam z nim na skpektaklu to podziwial skoki męskich tancerzy, po powrocie próbował. Co jeszcze mnie zadziwilo --to to, że wiedzial od"zawsze' jak kecić sie w kółko , zeby sie w głowie nie zakrecilo. Zawsze tłumaczyl patrz w jeden punkt i skecaj glową na samym końcu wówczas nie bedziesz wymiotować. Nie wiem skad to wiedział -chyba zaobserwowal u siebie.
Może Wy tez mieliscie cos takiego --mieliście to coś od zawsze///. ..bo ja u siebie nie pamiętam...

Nefretete - Sro Paź 18, 2006 12:47 pm

Joanno - ja nie twierdzę, że nie potrafię powiedzieć, który typ tańca mi bardziej odpowiada. Oczywiście, że potrafię, ale nie umiem tego wytłumaczyć. Np tego dlaczego wole tarzać się po ziemi zamiast stać przy drążku. Potrafię wskazać też wszystkie korzyści płynące dla mnie z róznych rodzajów ruchu. Jeden daje mi płynność, drugi koordynację, trzeci panowanie nad ciałem, a przy jeszcze innym mogę spozytkowac energię. Ale to jest jakby wtórny efekt. Najpierw muszę poczuć potrzebę (a ta chyba pochodzi z wnętrza), żeby czegoś spróbować, a potem moge dopiero to ocenić. No ewentualnie może mnie ktoś do czegoś namówić.
Myslę, że albo czujemy się z czyms dobrze, albo nam sie to podoba. W tym drugim przypadku to kwestia gustu (oceniami estetykę albo właśnie np muzyke, która danemu typowi tanca towarzyszy).

Myslę, że niewiele jest osób, które swiadomie wybieraja balet, zwłaszcza w młodym wieku i konsekwentnie robią wszystko, by z tą dziedziną mieć cos wspolnego.
Zazwyczaj wlasnie wyglada to tak, ze ktos ma predyspozycje i tylko dzieki komus kto to zauwazy i podpowie taka osoba moze trafic do baletu. No bo przecież jesli rodzice zobaczą, ze syn lubi sie ruszac i jest wyjątkowo aktywny, to predzej zapisza go na karate niz do szkoły baletowej. Zwlaszcza ze balet w naszym kraju nie jest popularny i pewnie u wiekszosci spoleczenstwa kompletnie poza swiadomością.
Tak samo jest w przypadku już nieco starszych dzieciaków - taki nastoletni chłopak, kiedy poczuję, ze lubi sie ruszać w takt muzyki, to predzej skrzyknie się w kolegami z osiedla i zaczną ćwiczyć obroty na głowie, a nie pojdzie na zajecia z klasyki.

Myslę, ze schemat jest taki - rodzimy sie z pewnymi predyspozycjami, talentami, które przekładają się na nasze upodobania (choc nie zawsze). I jesli ktos nas własciwie pokieruje, mamy szanse to rozwinąć. Często więc decyduje przypadek.
Chyba podobnie jest z muzykami. Jesli ktoś zauważy, że dziecko ma dobry słuch, a na dodatek smukłe, długie palce, to wysyła je do klasy fortepianu.

Z obserwacji: syn Darii, Qba, trafił do SB, bo go szkoła sama odnalazła, jemu sie spodobało i został. Mój znajomy tancerz bardzo podobnie - chodził do szkoły sportowej, miał bardzo elastyczne ciało, dostał zaproszenie, został, dzis jest pierwszym solistą. Inni znajomi, zaczeli tanczyc w starszym wieku - po prostu to lubili, zaczeli swiadomie chodzic na zajecia, jezdzic na warsztaty, zostali zauwazeni przez zawodowcówi dostali szanse pracy w teatrze. Jeszcze inny tancerz zainspirował się czyjąś osobowościa sceniczna, sam zapragnął robić to samo. Eksternistycznie skonczyl szkołe i tanczy. jeszcze inny przypadek, tancerz - Rosjanin, trafił do szkoły, tylko dlatego, że go rodzice przed wojskiem chcieli uchronić, balet pokochał dopiero wiele lat później. No ale to juz zupełnie inna historia.

Joanna - Sro Paź 18, 2006 1:16 pm

Kasia G
Kasia G napisał/a:
To masz wysoką samoswiadomość, bo ja nie wiem, co najwyżej czuję co odpowiada mojej osobowości. Ale nie wiem zupełnie czemu nie podobaja mi się rówżowe krawaty ;) A serio - myślę, ze to dlaczego wielu młodych chłopców zostało tancerzami można wyczytac z ich opowieści: byli dziećmi zywymi, lubili sie ruszac do muzyki (predyspozycje) a akurat ktos z ich otoczenia usłyszał, przeczytał o szkole baletowej kiedy byli w odpowiednim wieku i jak już tam poszli, to 'wsiąkli'. Bo ta szkoła wciąga. Myslę, zę teraz (dziś) chłopców do szkół baletowych m.in. idzie mniej, bo jest szersza oferta dla dzieci chcących się ruszać - jest wiećej róznych zajęć prywatnych, sportowych i innych, podczas których dzieci mogą się wyżyć... To jedna z moich teorii na ten temat.
PS. Czekamy na wypowiedzi forumowych panów!!!! Moze nie mamy absolutnie racji?


Moim zdaniem wciąż za małą ;)
Ale nawiązując trochę do tematu. Mam np. świadomość, dlaczego lubię tańczyć w technice klasycznej [nie wiem, czy w moim przypadku nie jest to za duże słowo, ale mniejsza o to :wink: ]. Zacznę trochę od tyłu i na około: każdy z nas w różnych sytuacjach przyjmuje różne role, chce się pokazać z jak najlepszej (jego zdaniem) strony - Gombrowicz to ładnie określił 'gębą'. Jest to wynik zarówno naszego pojęcia o tym, czego od nas oczekują z zewnątrz (presja społeczna), jak i naszych własnych przekonań (np. sumienie, moralność, i wieeele, wiele innych).
Będąc na lekcji, ćwicząc np. adagio czy jakąś wariację, wysyłam konkretną informację związaną z np. chęcią przekazania siebie jako osoby delikatnej, itd (przykład, bo to imho trochę bardziej złożone). Bywa - w zależności od jakiegoś momentu w życiu - że klasykę źle mi się ćwiczy, źle się czuję w tej technice, ponieważ np. szukam ruchu dynamicznego, rozluźnionego, co też jest związane z moim poczuciem wewnętrznym, podkreślenia czy poszukiwania konkretnych cech osobowości, itd.
To oczywiście piszę czysto orientacyjnie i powierzchownie, bo sam mechanizm jest oczywiście nieco bardziej skomplikowany, ale dotyczy tego samego, dlaczego niektórzy z nas wolą mieć np. w otoczeniu 'kontrolowany bałagan', inni perfekcyjny porządek - przecież to również odbicie naszej osobowości (no, jakiejś jej cechy, ale ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka ;) ). Ale do czego zmierzam.

Zakładam (może błędnie), że tańcząc daną technikę, zgodnie z jej właściwą jakością ruchu, stanowi się jednocześnie pewien 'typ', charakterystyczny właśnie dla tego stylu. Np. baletnica w romantycznej paczce nie będzie miała jakości ruchu charakterystycznej dla tancerki teatru tańca z pogranicza performancu.
Dzisiaj sam balet w spojrzeniu ogółu społeczeństwa raczej nie jest zbyt doceniany. A już kiedy średni mieszkaniec Polski myśli o mężczyźnie w balecie, dostaje dreszy. Świadczy to o tym, że cechy, jakie są kojarzone z baletem, nie są obecnie cechami popularnymi w naszej kulturze (a inaczej było np. w romantyzmie).
Coś jednak sprawia, że jednak niektórzy jednak interesują się baletem. I coś sprawia również, że tym baletem interesują się również mężczyźni. Co to jest takiego?

:arrow: A może moje założenia o kobietach zainteresowanych baletem z powodu zgodności z pewnymi wzorami kobiecości, to mężczyźni już tak nie mogą, są błędne? Może mężczyźni również z tego względu interesują się baletem? Tzn idetyfikacja z cechami baletu, które wśród ogólu społeczeństwa uważane są za 'niemęskie', a świadczy to o jakimś przeworcie, gdzie mężczyzna chce "zacząć czuć", pokazać swoje prawo do posiadania emocji, również delikatności, itd?? Sądzę, że w takiej formie można to rozpatrywać tylko dzisiaj, bo np. kilkadziesiąt lat temu, z powodu innej popularności i podejścia do baletu łatwiej było powiedzieć "chcę zostać tancerzem" i wręcz oczywiste było, że ma się na myśli tancerza baletowego.

Czy mężczyźni w balecie znajdują zaspokojenie tych samych potrzeb, co kobiety?
Czy innych, na które kobiety z kolei nie zwracają uwagi?

Tak się zastanawiam, czy to co piszę jest w ogóle zrozumiałe, bo swoje teorie tworzę na bieżąco, i może być trochę chaotycznie 8)



Z kolei to, o wysłaniu ruchliwego dziecka do baletówki - tak, coś w tym na pewno jest. To podobnie jak na zasadzie powiedzenia dziecku, że ma predyspozycje do danej dziedziny.
Ale mnie to nadal nie odpowiada na pytania, co sprawia, że taki chłopiec zaczyna lubić balet, oprócz tego że go chwalą (co również może być powodem: "chwalą mnie to, to znaczy że to dla mnie, więc zaczynam to lubić, to moje miejsce") lub nawet samo zapisanie dziecka do szkoły - nawet jeśli nie lubi baletu, a codziennie go ćwiczy, i jest to b. męczące, to zgodnie z t. dysonansu poznawczego zacząłby lubić :D


Dario
Dziękuje za post, odpowiedź niemalże 'z pierwszej ręki' ;)
Mnie osobiście przypomina m.in. jak ważne jest wychowanie i dostarczanie odpowiednich bodźców. Ciekawa jestem, co by było, gdybyście żyli w miejscu, gdzie nie ma teatru operowego, syn by nigdy nie widział baletu, a Ty sama nie byłabyś zainteresowana tą dziedziną sztuki. Zamiast tego - pierwsza wersja - zabierałabyś go np. na mecze piłki nożnej. Wersja druga - nie zabierała go nigdzie specjalnie, tylko tak jak wszystkie inne dzieci. Ale tego nie ma jak sprawdzić ;)
Ciekawa jestem również, co go tak zafascynowało w owych podziwianych na scenie tancerzach, że potem próbował powtórzyć w domu - wyczyn, a może coś jeszcze?


Nefretete
Cytat:
Joanno - ja nie twierdzę, że nie potrafię powiedzieć, który typ tańca mi bardziej odpowiada. Oczywiście, że potrafię, ale nie umiem tego wytłumaczyć. Np tego dlaczego wole tarzać się po ziemi zamiast stać przy drążku. Potrafię wskazać też wszystkie korzyści płynące dla mnie z róznych rodzajów ruchu. Jeden daje mi płynność, drugi koordynację, trzeci panowanie nad ciałem, a przy jeszcze innym mogę spozytkowac energię. Ale to jest jakby wtórny efekt. Najpierw muszę poczuć potrzebę (a ta chyba pochodzi z wnętrza), żeby czegoś spróbować, a potem moge dopiero to ocenić. No ewentualnie może mnie ktoś do czegoś namówić.


Jak zauważyłaś, są to elementy wtórne (koordynacja, płynność itd.) - coś, co się wypracowywuje danym ćwiczeniem. Mnie chodziło o coś innego. O świadomość wyboru danego rodzaju ruchu (wiadomo, najpierw trzeba go spróbować, żeby stwierdzić jak się z nim czujemy), bo zgadza się np. z własną estetyką ciała, obrazem siebie w ciele, obrazem siebie w ogóle, itd. Na poziomie czysto fizycznym: dany ruch jest dla nas po prostu 'wygodny' (do tego dochodzi zagadnienie tzw. 'kalk' w ciele, automatyzmów, 'blokad' - co ciekawe na naszych automatyzmach dużo wychodzi o nas samych, moim zdaniem one są b. związane z kulturą, z naszym wyobrażeniem o niej, jak my się w niej odnajdujemy, i jak ją przetwarzamy; zupełnie inaczej niż to jest w tzw. ruchu autentycznym, ang. authentic movement, gdzie geneza ruchu jest poza świadomością).

Cytat:
Zazwyczaj wlasnie wyglada to tak, ze ktos ma predyspozycje i tylko dzieki komus kto to zauwazy i podpowie taka osoba moze trafic do baletu. No bo przecież jesli rodzice zobaczą, ze syn lubi sie ruszac i jest wyjątkowo aktywny, to predzej zapisza go na karate niz do szkoły baletowej. Zwlaszcza ze balet w naszym kraju nie jest popularny i pewnie u wiekszosci spoleczenstwa kompletnie poza swiadomością.
Tak samo jest w przypadku już nieco starszych dzieciaków - taki nastoletni chłopak, kiedy poczuję, ze lubi sie ruszać w takt muzyki, to predzej skrzyknie się w kolegami z osiedla i zaczną ćwiczyć obroty na głowie, a nie pojdzie na zajecia z klasyki.
Myslę, ze schemat jest taki - rodzimy sie z pewnymi predyspozycjami, talentami, które przekładają się na nasze upodobania (choc nie zawsze). I jesli ktos nas własciwie pokieruje, mamy szanse to rozwinąć. Często więc decyduje przypadek.
Chyba podobnie jest z muzykami. Jesli ktoś zauważy, że dziecko ma dobry słuch, a na dodatek smukłe, długie palce, to wysyła je do klasy fortepianu.

Tutaj się całkowicie zgodzę.
Jak jednak sama zauważyłaś, skoro taki nastoletni chłopak prędzej się skrzyknie z kuplami spod klatki, to skąd bierze się nagłe zainteresowanie właśnie u nastoletnich chłopak właśnie baletem? Bo tak się zdarza, rzadko bo rzadko, ale jednak.
Podobnie w wieku dorosłym. Bywa, że ktoś zupełnie nie związany z tańcem czy sztuką w ogóle stwierdza nagle, że interesuje go balet. Nie wierzę, że po po prostu budzi się pewnego dnia i mówi "dzisiaj dla odmiany szukam zajęć baletowych". Pewne potrzeby estetyczne czy inne raczej rozwijają się w człowieku trochę dłużej, niż przez jedną noc, tak mi się przynajmniej wydaje.

Nefretete - Sro Paź 18, 2006 2:04 pm

Joanna napisał/a:

Jak jednak sama zauważyłaś, skoro taki nastoletni chłopak prędzej się skrzyknie z kuplami spod klatki, to skąd bierze się nagłe zainteresowanie właśnie u nastoletnich chłopak właśnie baletem? Bo tak się zdarza, rzadko bo rzadko, ale jednak.
Podobnie w wieku dorosłym. Bywa, że ktoś zupełnie nie związany z tańcem czy sztuką w ogóle stwierdza, że interesuje go balet. Nie wierzę, że po po prostu budzi się pewnego dnia i mówi "dzisiaj dla odmiany szukam zajęć baletowych". Pewne potrzeby estetyczne czy inne raczej rozwijają się w człowieku trochę dłużej, niż przez jedną noc, tak mi się przynajmniej wydaje.


Wydaje mi sie, że to w nim siedzi, a jakis (często przypadkowy) czynnik/zdarzenie/człowiek wydobywaja to z niego. No albo jako dorosły SWIADOMY człowiek może już decydować co robić ze swoim czasem i swoja przyszłościa.
Tak było ze mną - ja zawsze bardzo lubiłam tanczyc, w kazdej wolnej chwili to robiłam, na w-fie lubiłam gimnastykę, tance (bo i takie cos było), jakies aerobiki, za to całej reszty nie znosiłam wrecz. ale kiedy byłam dzieckiem, nikt nie wpadł na to, ze "może by ją gdzieś wysłać na zajęcia z tanca" (o OSB nie wspomnę). A na starośc brakowało odwagi. Dopiero kiedy moja kolezanka postanowiła się odchudzić przed sylwestrem i powiedziała mi, ze chodzi na zajecia z tanca, myslalam, ze oszaleje z radosci - wreszcie mam z kim isc!! Ona była na dwóch zajeciach, ja chodze juz od 3 lat po 7 zajec tygodniowo.
A co do tych dorosłych stwierdzających z dnia na dzien, ze lubie balet. Po prostu jak sie nie miało okazji czegos spróbować, to trudno ocenic, czy cos lubi czy nie.
Ja mysle, ze to jest jednak wrodzone, tylko trzeba to zauwazyc i wykorzystać.

A co wczesniejszego postu. to nie wiem, czy właściwie zrozumiałam, ale Tobie Joanno chodzi o to, ze wybioerajac konkretną formę ruchu, w jakis sposób odzerciedlamy swoja osobowośc, cechy, albo potrzeby, TAK??

To chyba zależy. Trzeba miec naprawde ogromną świadomość. Ja jednak nadal będę upierac się przy swoim.
Pytanie: czy to, że ktoś lubi kolor czerwony / biały / czarny znaczy, ze chce na siebie zwracac uwagę / jest typem niewiniątka / skrywa w sobie jakies demony ;) czy po prostu taki ma gust?

Owszem, ktoś kto nie potrafi się skoncentrować raczej na zajęcia z klasyki się nie nadaje, ale to raczej brak wrodzonej predyspozycji aniżeli świadoma selekcja upodobań.
Ja nie wybieram technik pod kątem nastroju, emocji czy swojego charakteru. Po prostu czuję się dobrze w takim a nie innym typie ruchu (przy czym często chodzi tu o samopoczucie fizyczne). Stojąc przy drążku albo tańcząc współczesną kombinację, nie myslę, co teraz sobą wyrażam.
Znam tancerki, które poruszają się w jednym gatunku, ale są kompletnie różne osobowosciowo.
Choc moze jest cos w tej Twojej teorii - Kiedyś znajomy (który w sumie ledwo mnie zna) kiedy dowiedział się, że chodze na klasykę, stwierdził, że w ogóle tam nie pasuję ze swoim charakterem. Ale to bardziej wynika ze sterotypów. Tancerz to również aktor, poza tym jesli chce byc dobry musi byc wszechstronny. Dlatego jak patrze na tancerzy Opery Paryskiej w klasycznym balecie, a potem w choreografii A. Preljocaja, to jestem zachwycona, ale zgodnie z Twoja teorią nie potrafiłabym powiedziec jaki typ osobowsci prezentują.
No i jeszcze jest zdroworozsądkowe podejście do sprawy: przecież jako zawodowy tancerz / tancerka nie mozna za bardzo kaprysic i przebierac w repertuarze. Tanczy sie to co trzeba. Czysta kalkulacja. Podobnie robię sama: wybieram zajęcia z klasyki, bo dadzą mi to, to i to (anie bo jestem np krucha i delikatna). Wybieram zajecia jogi, bo wyplywaja z tego takie i takie korzysci (ale wcale nie jestem typem mnicha, pustelnika i nie lubie medytowac, pościć etc.)
I co ciekawe i z jednych z drugich zajęć mam radość.

Joanna - Sro Paź 18, 2006 2:54 pm

Nefretete
Cytat:
A co wczesniejszego postu. to nie wiem, czy właściwie zrozumiałam, ale Tobie Joanno chodzi o to, ze wybioerajac konkretną formę ruchu, w jakis sposób odzerciedlamy swoja osobowośc, cechy, albo potrzeby, TAK??
To chyba zależy. Trzeba miec naprawde ogromną świadomość. Ja jednak nadal będę upierac się przy swoim.
Pytanie: czy to, że ktoś lubi kolor czerwony / biały / czarny znaczy, ze chce na siebie zwracac uwagę / jest typem niewiniątka / skrywa w sobie jakies demony ;) czy po prostu taki ma gust?


Niedokładnie. To nie jest tak, że ktoś sobie myśli, że jest taki i taki, to idzie na balet, bo to byłoby zbyt proste. Tańczyć można z różnych powodów. Tu by się trzeba dokopać do tych głębokich emocjonalnych powodów, które sprawiają, że pokocha się akurat tę sztukę. Mnie akurat chodzi o trochę płytsze stwierdzenie: które cechy tej sztuki robią na nas największe wrażenie? Czy jest to wyczyn, siła, delikatność, wdzięk, dynamizm, itd.itp.? Potem można się już zastanawiać, np: jaki to ma związek (lubienie określonych cech) z np. własnym obrazem siebie tzw. idealnym a obrazem rzeczywistym wysyłanym na zewnątrz otoczeniu?

Uważam, że to, w jakich kategoriach estetycznych się obracamy jest wynikiem w dużej mierze tego, co mamy w środku. Tyle że tego nie da się tak łatwo przełożyć, że widząc osobę lubiącą kolor dajmy na to niebieski, możemy od razu powiedzieć jaka ona jest, bo to byłoby zbyt daleko idące określenie, zbyt duże uproszczenie, bo to jest związane z wieloma jednocześnie elementami (zaczynając od tego, ile na nasze zachowanie wpływa sama nasza fizjologia...).
Ale faktem jest, że ludzie preferują inne kolory, inne linie, i jest to po części odbiciem tego, jacy są, ponieważ poszczególne kolory oddziaływują na nas (co jest udowodnione), a jako że każdy jest trochę inny, ma inny temperament, itd., to ma też inne zapotrzebowanie na właśnie kolory ;)
Niezaprzeczalnym faktem jest jest że każdy rodzaj tańca, czy ruchu w ogóle, pociąga za sobą określone jego odczuwanie. Dlatego jeden się dobrze czuje w klasyce, inny lepiej w jazzie. Mam tutaj na myśli specyficzną jakość ruchu charakterystyczną dla danej techniki. W którymś momencie przecież nie chodzi już o samo czyste wykonanie elementów, a nadanie im pewnego charakteru, mieszcącego się w granicach danego rodzaju tańca. To jest również to, co podziwiają widzowie.

Nie mówię, o czuciu 'z jednym zajęć na drugie', ale o czymś ogólniejszym, co nie jest tak zmienne. Nasza osobowość, zgodnie z definicją, to zbiór cech względnie stałych w czasie. Czyli że nie zmienia się z dnia na dzień, jak nastrój.

Masz rację, tańcząc nie myśli się, 'co się teraz sobą wyraża'. Ale to zastanowienie może przyjść, jeśli zaczniemy myśleć o tym, czego na głębszym poziomie oczekujemy od tańca, jest to właśnie chęć poznania nie tyle tańca, ile siebie. Niektórzy w ogóle mogą nie odczuwać potrzeby uświadomienia sobie tego, i też dobrze.
Tak jak nie każdy odgryzając paznokcie (zapalając papierosa, objadając się, itd.)myśli sobie w tej chwili o teoriach Freauda nt. takich zachowań i zastanawia się, jak to się ma do niego i czy w ogóle. A ktoś inny tak. Niektórzy będą być może chcieli stworzyć własną, nową teorię ;)

Może niedokładnie się wyraziłam wcześniej. Nie chodzi mi o to, że można tak łatwo przyporządkować, że jeśli ktoś interesuje się baletem, to jest taki taki, ktoś modernem to taki i taki. Otóż moim zdaniem to działa raczej tylko w jedną stronę: ktoś jest taki i taki ---> interesuje się np. baletem (bo podoba mu się, w odniesieniu do jego estetyki, doświadczeń, predyspozycji, itd.); a nie można przełożyć w drugą [czyli przykład podany przez Ciebie], że jeśli ktoś interesuje się baletem --> to jest taki i taki, bo brakuje nam conajmniej jednego ogniwa [jego estetyki, doświadczeń, itd., czyli mówiąc inaczej, jego własnych, osobistych symboli]. Inną rzeczą jest, że każdy w tańcu odnajduje co innego, tzn lubi go z różnych powodów, i to jeszcze kolejny powód, dlaczego to działa tylko w jedną stronę.

Ja nie mówię o kapryszeniu czy przebieraniu w repertuarze. Mówiłam wcześniej o tym, że w danym układzie można się czuć dobrze bądź źle - jako my sami, nie chodzi o graną postać. Tancerz ma do wykonania pewną pracę, musi zatańczyć. To, czy dany ruch jest zgodny z nim w 100% to inna sprawa, teatr tańca to nie terapia tańcem. Jednak nie oznacza to, że nie istnieje coś takiego, jak różne poczucie róznych technik, stylów, rodzajów ruchu. Ponadto abstrahując od tego, czy jest to ruch, który tancerzowi bardzo podpasował czy nie, nie zmienia to faktu, że mówimy teraz o cechach, które sprawiły, że pokochał akurat ten rodzaj tańca w ogóle. Nie kocha się za absolutną całość, ale za pewne elementy (i wtedy się przymyka oko na te nielubiane rzeczy ;) ). Sztuka, aby umieć te elementy nazwać, kiedy samo ich wyodrębnienie jest niezwykle trudne, jeśli w ogóle mozliwe.

Cytat:
Podobnie robię sama: wybieram zajęcia z klasyki, bo dadzą mi to, to i to (anie bo jestem np krucha i delikatna). Wybieram zajecia jogi, bo wyplywaja z tego takie i takie korzysci (ale wcale nie jestem typem mnicha, pustelnika i nie lubie medytowac, pościć etc.)

Bo jesteś osobą dorosłą i świadomie potrafisz wybrać to, aby się rozwijać i coś zyskać w perspektywie długoterminowej, a nie tylko chwilowej przyjemności wykonywania jakiegoś ruchu w danej chwili (jedno nie wyklucza drugiego). Poza tym ja mam na myśli sytuację kiedy ten balet jest fascynujący jako forma sztuki, czy to wykonywanej czy podziwianej, a nie tylko z perspektywy chodzenia na zajęcia. Tzn na pewno lubisz balet, skoro jesteś na tm forum, ale nie lubisz go chyba tylko dlatego, że chodzisz na takie zajęcia?
Przykład z 'kruchością i delikatnością' podawałam dlatego, że akurat pierwszy przyszedł mi na myśl - po prawdzie to b. stereotypowe stwierdzenie, i niekoniecznie musi odpowiadać rzeczywistości, każdy mógł znaleźć coś innego, sama użyłam tych słów, ale to dość płytkie stwierdzenie, że 'lubię balet, bo się identyfikuję z delikatnością' (przyznaję się do tego, ale chodziło mi o prosty przykład, łatwy do odczytania, poza tym nie mam wiedzy na tyle, by móc podać przykłady związane z np. symbolami naszej podświadomości, itd., zresztą musielibyśmy wtedy zacząć dyskusję czy w ogóle istnieje coś takiego).
A propos jogi z kolei Ty podajesz przykład stereotypowy, tzn nie jak odczuwasz ten ruch jako ruch wewnętrznie (mając też po części na uwadze jego uwarunkowanie kulturowe, bo od tego nie da się odciąć), a jak jest ten system ruchowy postrzegany przez ogólną opinię, itd. Tzn tak też można się zastanawiać pod tym kątem, i to też byłoby ciekawe, ale mnie akurat chodziło o to pierwsze :)

PS. Czy przypadkiem nie robi nam się offtop? ;) Chociaż zawsze można to rozumieć jako rozwinięcie analizowanie tematu :twisted:

Nefretete - Sro Paź 18, 2006 4:57 pm

No to chyba juz sie robi off topic :) W kazdym razie kwestia jest tak skomplikowana i wielopłaszczyznowa, że już mnie głowa boli od samego zastanawiania się ;) I nie wszystko rozumiem z Twojej teorii Joanno ;)

W każdym razie moim zdaniem jest coś takiego, co nazwałabym pierwotnym upodobaniem - jest to cecha wrodzona, która odróżnia jednych ludzi od drugich i przejawia się pewnymi skłonnościami. W przypadku tańca/baletu są to pewne predyspozycje - aktywność ruchowa, umuzykalnienie, pewna łatwość ruchu. Bynajmniej nie chodzi o predyspozycje anatomiczne, bo to że ktoś ma otwarte biodra, nie znaczy, że zostanie tancerzem. I na odwrót tancerz może nadrabiać pewne "braki anatomiczne" innymi zdolnościami.

I jak juz mamy to upodobanie pierwotne, to fakt co z nim zrobimy, zalezy od wielu czynników - że ktoś nam podpowie, zeby isc na balet, albo obejrzymy spektakl itd.

Oczywiście jest pewna grupa cech wspólnych, które mozemy zauwazyc u tancerzy, albo którymi powinni się odznaczac (wrazliwosc, odporność na stres, samodyscyplina). To jest chyab kwestia znowu albo genów albo wychowania.

A co do mojego porównania z jogą. To jest tak. Pomimo że nie jestem typem mnicha (zgodnie ze stereotypowym podejsciem), wybieram te zajęcia (a tym samym ten typ ruchu) bo daje konkretne korzysci (załóżmy, że dobrze wpływa na mięśnie, rozciągniecie, narządy wewnetrzne etc.), ale tez daje mi radość, której nie potrafię opisac, nie wiem z czego wynika (bo przecież nie z tego, że mi wątroba dobrze funkcjonuje). To jest takie trudne do opisania uczucie w środku organizmu ;) Ta radość właśnie sprawia, że jestesmy grupa ludzi, którzy ukochali taniec ponad wszystko (różne jego typy). Można by to zwalić, na endorfiny, które się podobno w tancu uaktywniają, ale wtedy każdy podrgujący w takt muzyki człowiek musiałby odczuwać radość, szczęście.

A może to jest tak, ze mężczyźni/ludzie lubia balet, bo daje im satysfakcję (wykonanie trudnego ćwiczenia, swiadomośc maksymalnego panowania nad ciałem, a nawet pięknie wyrzeźbiona sylwetka, mięśnie etc.).

Może być też tak, że ktoś dostał od losu idealne warunki do baletu (anatomia + cała reszta). Sam balet go nie pociąga, ale fakt wystepowania na scenie, obcowania z publicznością, proces twórczy przy powstawaniu spektaklu - to jest tak naprawde to co go interesuje. A więc balet staje się jedynie środkiem do uzyskania satysfakcji.

Jednym klasyka może wydać się nudna, bo są osobami twórczymi i powtarzanie w kółko pewnych schematów im nie odpowiada. Dla innych technika hip-hop będzie płytka, bo nie są w stanie znieść tej muzyki.

Jest jeszcze takie coś co nazwałam sobie motywami negatywnymi. Np. Nie tancze klasyki bo jestem za stara. Nie tancze break dance, bo to jest za trudne. Nie tancze hip - hopu bo w ogole nie mam koordynacji.

Czasem chyba tez mozna cos pokochac z czasem, choc na początku wcale nie było sie przekonanym. Mozna tez kochać z przyzwyczajenia. No bo skąd mozemy wiedziec, ze ten mały chłopiec, który zapowiada sie na swietnego tancerza, lubi swoja szkołe i zajecia z baletu, nie okazałby się lepszym chemikiem, ogrodnikiem, albo łyżwiarzem ? Ale np w jego miescie nie ma nawet lodowiska by to sprawdzic. Zreszta w ogole mi sie wydaje, ze w przypadku chlopców ze SB, czesto decyduje przypadek, a nie swiadoma decyzją : chce byc tancerzem baletowym.

Kasia G - Sro Paź 18, 2006 5:40 pm

Nefretete napisał/a:
No to chyba juz sie robi off topic :) .


ale za to jaki ciekawy ;) a poza tym wszystko to co piszecie krąży wokół tematu wątku: dlaczego pewne osoby, w tym mężczyźni, wybierają balet jako sposób na spędzanie wolnego czasu, samorealizacji albo i na całe życie

DariaD14 - Czw Paź 19, 2006 2:34 pm

Co do mojego syna Kuby to w sumię nie wiem dlaczego i co mu sie podobało i podoba nadal w balecie. Kuby tata uprawia dyscyplinę sportu--karate tradycyjne(ma duze osiagniecia 3Dan i parę zawodów na koncie). Mój syn często jeżdził z ojcem na zawody, chodzil na treningi, a nawet miał wlasne kimono. Co najważniejsze mial też rówieśników na tych zajęciach, a jednach nie podobalo mu się to. Myśle, że karate i balet maja jednak cos wspólnego--- uczą skupienia i zaczyna się naukę od podstaw kroków, plynności ruchu, stabilności ciala, napięcia mieśni, rozciagnieć itp. To wszystko mialo wplyw tak myśle na to że, moje dziecko dobrze sie czuje w OSB. Powiem Wam,że dużo też zrobił film o Billim,ale o tym juz pisalam kiedys w którym ze swoich postów.

Fajny temat dużo można dyskutować. :D Pozdrawiam

milton - Nie Gru 10, 2006 9:33 pm

Ciekawy temat.......a jeszcze żadnego postu od osób do których był on skierowany więc będę pierwszym. Cóż....ja należę do tych osób które bardzo późno zaczęły naukę tańca w ogóle bardzo późno (w wieku 17 lat zapisałem się na taniec towarzyski gdzie spędziłem rok) i dopiero od 4 miesiące uczę się klasyki.

Akurat to że zacząłem tańczyć na poważnie było sporym zdziwieniem dla większości osób. Zawsze byłem typem anty sportowca (do dziś nie przepadam za sportem jako taki, szczególnie grami zespołowymi). W ogóle nie lubiłem wysiłku fizycznego jako takiego.

Inna sprawa to zainteresowania artystyczne......szczególnie muzyka. Słyszałem że jak byłem małym dzieckiem (może 1,5 roku miałem) byłem na jakiś imieninach to zachowywałem się strasznie i leciał akurat jakiś koncert z filharmonii który mnie bardzo zainteresował. Założyli mi słuchawki na uszy i na ponad godzinę mieli ze mną spokój. Dlatego uważam że jednak z pewnymi rzeczami siię rodzimy i one siedzą w nas, aż je odkryjemy (albo i nie). Potem poszedłem na chór (łącznie 6 lat) i do szkoły muzycznej na fortepian (skończyłem I stopień i jeden rok w stopniu). Potem przerwałem. Jak to już ze mną jest zaangażowałem się w to nie tylko od strony praktycznie ale również teoretycznej. No ale tak jakoś wyszło że przerwałem. Zabawne jest jeszcze to że na fortepianie od początku miałem problemy właśnie z palcami. Wyginały mi się w drugą stronę i nauczycielka kazała mi "ścianę pchać" dla wzmocnienia ( wszystko to przez moją elastopatię).
Do tego doszło jeszcze zainteresowanie malarstwem i architekturą. Wszytko razem z muzyką było według klasyczny kanonów piękna w których można powiedzieć się wychowałem. Nigdy nie nie miało dla mnie w sztuce znaczenia czy coś jest naturalne czy nie, dla mnie miało być ono piękne (dziś mam trochę inne podejście do tego). Ale jak mówię było osobą kompletnie nie aktywną fizycznie na dodatek od 4 klasy nie chodziłem na w-f ( załatwić sobie zwolnienie nie jest w cale takie trudne).

Później w wieku 17 lat poszedłem na kurs tańca dla początkujących bo miałem już dość podpierania ścian. A że dość ambitnie do tego podszedłem dość szybko byłem już w grupie turniejowej. Zaczęło to wszystko wciągać. Szkolenia treningi lekcje.....Klasykę zawsze traktowałem jako podstawę dla jakiegokolwiek tańca. Mama chyba w gazecie przeczytała że jest możliwość zapisania się na zajęcia z klasyki ( w operze) więc się zapisałem (jako na technikę pomocniczą i okazję do załapania podstaw ogólno tanecznych). No i jakoś tak mnie złapało i trzyma do dziś. Potem przerwałem taniec towarzyski, powstała klas młodzieżowa i tam teraz tańczę.
W sumie teraz należałoby się zastanowić dlaczego akurat w technice klasycznej poczułem się najlepiej. Jednym z powodów jest muzyka , drugim to, że dąży się do piękna wyznaczonego przez klasyczne wzorce. Sam rodzaj ruchu mi odpowiada i dostępne środki wyrazu artystycznego odzwierciedlają moją wewnętrzną ekspresję i wewnętrzny wizerunek własnego ideału. Zresztą np standard był za mało ekspresyjny a t. latynoamerykańskie strasznie mi biodra niszczyły i były bardzo bolesne (przy rotacji "ósemkowej" ciągle mi coś w biodrze przeskakuje..panewka?).

A taniec klasyczny jest akurat dla mnie "dość" wygodny ze względu na biodra......są ciągle en dehore i jest ok.
Prawdę mówiąc zaczynanie klasyki w tym prawie 2jest delikatnie mówiąc "nietypowe" ale jest to technika w której zdecydowanie się najlepiej odnajduję i na szczęści wrodzone warunki mnie mnie trochę ratują, bo już w tym wieku nie wyrobiłbym odpowiedniego wykręcenia (spore nadpozycje) czy rozciągnięcia (nadszpagaty itd)


A co do pewnych uwarunkowań w polskim społeczeństwie, stereotypów. Ja cały czas walczę właśnie o to, żeby nie przekładać wzorców estetycznych z życia codziennego na sztukę. Estetyka baletu klasycznego ma już prawie 2 wieki i nie ma sensu oczekiwać jej zmiany, bo powinna zostać nieskazitelnie piękna taka jak była, jest i mam nadzieje że będzie. I znowu zaczął sie robić offtop.

I jeszcze co do charakteru...różnie z tym bywa, ponieważ ja mam bardzo chaotyczny sposób bycia i wydawało by się że np. wolałby modern ( myśląc stereotypowo) ale jednak tak nie jest.

Kończę już ponieważ cały elaborat mi wyszedł i może ten temat będzie dalej kontynuowany, bo jest jednym z ciekawszych z którym spotkałem sie na tym forum.

kropa - Sob Gru 30, 2006 12:49 am

Droga Joanno i masz odpowiedz na zadane przez Ciebie pytanie, w sumie sama sobie udzielilas odpowiedzi w niektorych wlasnych postach, ale i poznalas zdanie samych panow. Temat ciekawy ale troche dziwny, ktos dal swietny przyklad, jedni lubia szpinak bo maja takie a nie inne kubki smakowe ini wola sos czosnkowy;)<jakos tak to mniej wiecej bylo>. Facet w balecie, i nie tylko w balecie, ogolnie TANCERZ kojarzony jest przez stereotyp czyli ze jest zniewiescialy, zgadzam sie z Toba ze balet daje mozliwosc kobiecie ukazania swych "wdziekow", kobiecosci,ale czy facet poprzez balet nie ukazuje swoich predyspozycji?W balecie role sa podzielone kobieta ma role damskie, facet ma role meskie, kobieta pokazuje kobiecos, facet meskosc. Przychodzi taki moment w zyciu ze czlowiek wie co chce robic dalej, zalozmy ze jest to taniec, i jezeli ktos kocha tanczyc to bez roznicy czy bedzie tanczyl w balecie, czy w ludowiznie, towarzyskim itp. owszem jeden odnajduje sie bardziej w balecie drugi w tancach towarzyskich, <moze zle wnioskuje> ale jezeli ktos kocha taniec to bez roznicy gdzie bedzie, bo kazdy rodzaj mu moze odpowiadac, tylko ze nie kazdy w danym typie tanca sie dobrze czuje, a zeby dojsc co jest dla niego odpowiednia forma probuje kazdej formy < o ile ma taka mozliwosc>, jeden wybiera towarzyski bo charakter tanca zazebia sie z jego charakterem, ale nie zasze jest ze wybierajc rodzaj tanca kierujemy sie swoja osobowoscia, idziemy tam gdzie czujemy i mozemy BYC SOBA, facet idzie do baletu bo po pierwsze kocha taniec i to jest najwazniejsze, a dlaczego wlasnie tam, bo jak wspomnialem w balecie moze byc soba i tu sie odnajduje i tym sie zawsze powinno kierwoac wiec odpowiedz jest prosta i padala kilka razy, to sie czuje !!! mam nadzijeje ze odpowiedzielismy ci na twoje pytanie, pozdrawiam
inscrutable.m - Sob Gru 30, 2006 6:06 pm

(troszkę nie na temat i z gory przepraszam, ale..) milton, poruszyło mnie to, że w wieku 17 lat zacząłeś tańczyć.. i do czegoś doszedłeś.. to mi daje nadzieję, że jeszcze keidyś marzenia się spełnią..
heh.. szkoda tylko, że takich mężczyzn jest mało..

a dopowiadajac na pytanie.. hmm, moze chęć przełamania stereotypów? swoich zachamowań? moze po prostu wrażliwa natura (zdażajaca się rzadko), która po obejrzeniu wystepu jakiegoś tancerza dała impuls, by też tak tańczyć? Ja myślę, że to wszystko tkwi "w środku"..
a moze to chęć osiągnięcia czegoś.. nietypowego?

milton - Pon Sty 01, 2007 3:48 pm

Tylko ja na razie do niczego nie doszedłem.....ja dopiero na dobrą sprawę zaczynam......Ale uważam że jak się naprawdę coś chce, to można naprawdę wiele przeszkód przeskoczyć.
Father - Pią Lip 06, 2007 9:47 pm

Czytam Wasze wspaniałe posty z zapartym tchem i dochodzę do wniosku,że wszystko jest juz powiedziane ale nie do końca.Poprostu do końca opowiedzieć sie tego nie da!Ja odkryłem w sobie zainteresowanie baletem całkiem niedawno dzięki łyżwom.Oczywiście nie tańczę(chyba,że w garażu jak nikt nie widzi) Jako jeden z nielicznych przedstawicieli płci brzydkiej chcę oświadczyć,że przynajmniej mnie do baletu przyciąga trudna do określenia magia ruchu podporządkowana odgórnie narzuconym kanonom boskiej delikatności.I nieprawdą jest,że faceci są jej z natury pozbawieni.
Wtrącę jeszcze jedną osobistą uwagę na temat niechęci chłopców do baletu.Mianowicie-balet jest sceną na której kobiety od dawna zdobyły nie tylko równouprawnienie ale wyrażnie pokazują kto tu jest lepszy a tego zwlaszcza młodzi faceci wychowani w naszym kregu kulturowym nie trawią.Sam po sobie wiem,że takim byłem.Życie nauczyło mnie,że tak nie jest,no ale niestety na balet już zapóżno.

kicaj1 - Nie Gru 30, 2007 2:34 am

mam 14 lat jestem chlopakiem i balet mnie fascynuje przyciaga jest czyms nie samowitym naprawde zaczynam go kochac teraz musze sie zapisac do jakies szkoly !!! teraz w styczniu ide do poznanskiego osb jako iz jestem chlopakiem bedzie mi owiele latwiej jestem tez szczuply i wysportowany ale rozwniez hi hop mnie pociaga ale balet z nim wygrywa
kicaj1 - Pon Gru 31, 2007 8:05 pm

mam do was wszystkich pytanie juz przedtem pisalem na forum chce sie zapisac do szkoly baletowej ale nie na zajecia dla doroslych tylko normalnie do szkoly
kicaj1 - Pon Gru 31, 2007 11:43 pm

mam szanse sie dostac jak mam predyspozycje ???
Torin - Wto Sty 01, 2008 12:47 am

Zdaje się, że Milton się dostał jeszcze później niż ty więc pewnie szanse są :)
Poszukaj wątku gdzie się bogato wypowiadał w tym temacie.

Torin

kicaj1 - Wto Sty 01, 2008 1:35 am

no oki ale normalnie do szkoly gdzie bede miec lekcje itp i potem lekcje baletu tak ??
Marysia W - Wto Sty 01, 2008 1:37 am

Nie zawsze "potem", zależy w jakiej szkole, ale zazwyczaj lekcje ogólnokształcące są przemieszane z zawodowymi. :)
pmd - Czw Cze 19, 2008 10:05 am

Hmmm... temat ma już prawie 2 lata, ale też dorzucę swoje 0,03 PLN ;)

Na początku chciałem Wam, dziewczyny bardzo podziękowac za naprawdę bogatą... analizę teoretyczną hipotetycznych powodów (przeprowadzaną przecież "na sucho", bo patrzyłyście na sprawę z drugiej - kobiecej - strony)

Pojawiłem się na tym forum bardzo niedawno, toteż napiszę może coś o sobie - sądze, że wiele może to wyjaśnic jeśli chodzi o moje podejście...

Mam w tej chwili skończone 25 lat, balet na żywo widziałem... raz - 1 czerwca tego roku byłem w Teatrze Wielkim na "Śpiącej Królewnie" Czajkowskiego. Aż wstyd się przyznac, ale nigdy wcześniej nie miałem czy to chęci, czy okazji się tam wybrac. I co mogę powiedziec - będzie to może trochę poza tematem, ale tylko pozornie... Pierwszy raz od naprawdę dawna się dosłownie zachwyciłem. Nie potrafię powiedziec tak po prostu dlaczego. Nie umiem tego rozgraniczyc, że np. tak podziałała na mnie muzyka, że "zakochałem się od pierwszego wejrzenia" w Swietlanie w paczce... Tym bardziej, że byłem na najwyższym balkonie i to dośc mocno na skos (trochę ponad pół sceny widziałem). Sama muzyka... cóż - specjalnie bliska muzyka nigdy mi nie była, słuchu muzycznego praktycznie nie mam (jeśli dźwięki są od siebie dalej niż pół tonu i usłyszę jeden po drugim, potrafię powiedziec, który jest wyższy, który nie... Jesli jest pół tonu, lub mniej pomiędzy nimi, to czasem trafię :P ), nie chodziłem do szkoły muzycznej (trochę to wynika z poprzedniego... i poprzednie z tego) i ogólnie rzecz biorąc nie wychowałem się w domu, w którym sztuka miałaby jakąś istotną "pozycję". Jedyne co pamiętam, co było u mnie "dziwne", to jeszcze z czasów podstawówki (czyli kilkanaście lat temu) - kiedy w szkole wszyscy (no, większośc) słuchała muzyki, że tak określę dyskotekowej (czyli głównie rytm, do tego trochę nut i jakieś - z reguły totalnie kretyńskie - słowa), ja słuchałem... Chopina... Znaczy nie tyle słuchałem non stop, co jeśli już mi się zdarzyło coś włączyc (a nie zdarzało się często), to był to Chopin, albo walce Straussa. To jedyne, co było takiego... dziwnego.

Ale wrócę może do tematu...

Pomimo, że wcześniej nie miałem żadnych z tańcem klasycznym związków (no, może prócz tego, że jadąc autobusem przejeżdżałem często koło OSB Turczynowicza ;) ...), balet mnie po prostu zachwycił... Do tego stopnia, że zamierzam w październiku (teraz to trochę niewykonalne) zapisac się na kurs tańca klasycznego (do Riviery, albo do EDS - nic innego, gdzie przyjęliby takiego "dziadka" (chociaz niekoniecznie do orzechów :P ) jak ja nie udało mi się w Warszawie znaleźc...). Jedno w tej chwili wiem na pewno - żałuję, że nie mam te 15 lat mniej, że nie mogę iśc do OSB... Nie wiem, czy bym sobie tam poradził, czy bym miał dośc motywacji, wytrwałości, samozaparcia, ale... chciałbym. Niestety jest za późno :(

No i teraz, dochodząc do sedna, postaram się odpowiedziec (albo raczej zastanowic) nad pytaniem "dlaczego"...

Czytając wcześniejsze posty co najmniej parokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami z którymi się zgadzam, oraz z takimi, które są moim zdaniem całkowicie błędne. Nie będę jednak cytował - w pracy siedzę, a tą odpowiedź klepię w Notatniku pomiędzy dwoma innymi oknami, nie jestem w stanie szukac kto w którym poście co napisał - mam nadzieję, że wybaczycie...

Pierwsze z czym się totalnie nie mogę zgodzic, to stwierdzenie, że to dlatego, że chłopcy/panowie/mężczyźni (dalej będę dla skrócenia posługiwał się okresleniem chłopcy, ale w domyśle chodzi o każdy wiek ;)) widzą na scenie tancerza, podoba im się jak wygląda (muskulatura itd.) i chcieliby też tak.
Uważam to za bzdurę! Dlaczego? Jeśli chłopiec będzie chciał "dobrze wyglądac", to zamiast na balet pójdzie na siłownię! Osiągnie w kilka miesięcy podobne efekty (wizualnie, nie mówię o np. świadomości własnego ciała itd, tylko o tym, co widac) co tańcząc przez kilka(naście?) LAT! Poza tym siłownia jest "męska", a balet nie...

Druga sprawa, to po prostu taniec. Przez ponad rok chodziłem na kurs tańca towarzyskiego. Ale mimo wszystko nie powiem, żeby mi szczególnie przypadł do gustu. Jak się zastanawiałem dlaczego, to dochodzę do wniosku, że przez "bylejakośc"... Może to była kwestia prowadzenia zaję, może kwestia "zaawansowania" grupy (mojego oczywiście też), ale doszedłem do wniosku, że nie tego szukałem. Tak naprawdę motywacją do zapisania się były dwie sprawy - po pierwsze bo miałem okazję (znajoma sama mi zaproponowała, czy bym nie chciał, bo ona chciała się zapisac), a po drugie (a może to było pierwsze, a tamto drugie?...) - jak już ktoś wspominał w tym wątku, zaczęło mnie już drażnic "podpieranie ściany" ;) W każdym razie przygoda z tańcem towarzyskim skończyła się jakiś czas temu.

Taniec klasyczny jest - w moim odczuciu - czymś... doskonałym (nie obawiam się uzyc tego słowa). Nie zawsze wykonanie jest doskonałe, ale sam taniec, same zasady są na tyle szczegółowe, konkretne, że uważam go za coś doskonałego (w którymś wątku ktoś napisał coś ciekawego - że z jednej strony ludzie uważają, że wystarczy "kiwnąc palcem" na scenie i już się dostaje oklaski, ale z drugiej, żeby to "kiwnięcie" wyglądało tak, jak powinno, to potrzeba wielu godzin cwiczeń... - właśnie o tej dbałości o szczegóły piszę...). Ale teraz pytanie, czy samo dążenie do doskonałości wystarczy? Nie sądzę... Jest wiele róznych dróg, które w taki, czy inny sposób prowadzą do samodoskonalenia. Począwszy od typowo "duchowych", jak wszelkiego rodzaju religia, czy medytacje, zbliżając się do coraz bardziej "fizycznych" przechodząc przez Tai Chi, Jogę, Kung Fu, Karate (celowo w tej kolejności - Kung Fu to przede wszystkim sztuka medytacji - ruch ciała ma tylko temu pomagac, o czym wielu "adeptów" nie ma pojęcia...) czy inne sztuki walk (zwłaszcza dalekowschodnie), w których przecież też jest niezwykła dbałośc o szczegóły... I z pewnością jako droga do "samodoskonalenia" sztuka walki jest dla chłopca bardziej "pociągająca" niż taniec...

Jest jeden element w tańcu klasycznym, którego próżno szukac w innych wcześniej przeze mnie wymienionych "drogach"... Jest to piękno. Kiedy byłem w TW nie zachwyciła mnie "męskośc" solisty, warunki fizyczne tancerzy i tancerek, nie myślałem o tym jak o ich dążeniu do doskonałości, czy nawet jako o własnym katharsis... Zachwyciło mnie piękno! Bo to było naprawdę coś pięknego. W dzisiejszym świecie jest tego tak mało, że stanowi naprawdę towar deficytowy. Wszystko jest sztuczne, plastykowe, nie ma żadnych większych wartości, muzyka jest "szybka, łatwa i przyjemna", w tańcu jest "wolnośc" (polegająca na tym, że każdy po prostu porusza się w takt muzyki w mniej lub bardziej estetyczny sposób i nikt nikomu nie powinien niczego narzucac, bo jest demokracja - wiem, że przesadzam, ale tak to czuję), wszystko można kupic, wycenic, przeliczyc na inne pseudowartości. Zastanawiające dla mnie jest to, że nawet patrząc na samą muzykę - Czajkowski, Chopin... w końcu tworzyli "kilka" lat temu i jeszcze ludzie się tym zachwycają, a "wielcy muzycy" dzisiejszych czasów popkultury są jak ten "płaz w skorupie" z Ody do Młodości Mickiewicza - "wtem jak bańka prysnął o szmat głazu..." - gwiazdki jednego sezonu, a potem się już o nich nie pamięta, przyjdzie ktoś inny, popularniejszy, może w krótszej spódniczce, może bardziej beszczelny... Ech, znowu od tematu odbiegam - wybaczcie...

Podsumowując... Dlaczego? Uważam, że konieczne jest kilka elementów. Po pierwsze kwestia wartości (trzeba umiec dostrzec piękno tu, gdzie jest, a nie tu, gdzie MTV pokazuje), po drugie zachwyt (trzeba się baletem zachwycic), po trzecie możliwości różne (np. odpowiedni wiek, budowa anatomiczna, sytuacja rodzinna - jesli rodzice dziecku powiedzą "wybij to sobie z głowy", to będzie raczej ciężko...). Takie jest moje zdanie.

Mam nadzieję, że coś wniosłem do dyskusji :)
pozdrawiam
Piotrek

ps. jeszcze jedno - dziewczynki mogą wyglądac lekko w tańcu, byc delikatne itd, ale dlaczego wg. stereotypów, chłopcy powinni byc jak - przepraszam za wyrażenie - "nieruchome kloce"?...

Kasia G - Czw Cze 19, 2008 3:13 pm

absolutnie chłopcy nie maja być jak "nieruchome kloce" - jak to stereotyp-zazwyczaj jest błedny lub co najmniej wykoślawiony.

Super post, dzieki Piotrze za podzielenie się Twoimi przemysleniami. Miło poczytać jak ktoś taki jak Ty tak angazuje sie i odkrywa piekno baletu w jeden wieczór. Po prostu serce rosnie ;)

Mam nadzieje ze teraz będziemy sie od czasu do czasu mijać na korytarzach TW-ON podczas spektakli baletowych

PS. Dorosłych, nawet bardzo ucza tez o ile wiem w Studio na Moliera..... przynajmniej wiem ze ćwicza tam sobie nawet pary w okolicach 40-tki :)

Wojtek4p - Nie Cze 22, 2008 10:40 pm

Witaj Piotrek. Wielkie bravka dla Ciebie, że jako kolejny facio na tym forum przyznałeś się do swojej fascynacji tańcem klasycznym.
Ja wcześniej też pisałem o swojej bardzo późno odkrytej fascynacji do tej formy tańca, i cały czas załuję po raz enty, że kilkanaście lat wcześniej nie walnęłą mnie cegiełka z jakiejś kamienicy, która po olśnieniu doprowadziła by mnie w mury jakiejś szkoły baletowej.
Zgodzę się z Tobą czy byłaby to trafna decyzja ?, czyli czy miałbym tyle samozaparcia żeby wytrzymać tak mordeczą pracę to już inna sprawa, ale uważam że zawsze warto spróbować bo nie robienie niczego jest gorsze.
Życzę powodzenia i spełnienia marzeń związanych z tańcem klasycznym- to jest najpiękniejsza forma tańca. Pozdrawiam Wojtek.

pmd - Nie Cze 22, 2008 10:47 pm

:) Miło zauważyć, że nie jestem.. jedynym takim dziwakiem ;)
pozdrawiam

Wojtek4p - Nie Cze 22, 2008 11:06 pm

Witaj Piotr ponownie. Nie uważałbym to za dziwactwo ani faceta za dziwaka interesującego się tańcem klasycznym, bo przyjmijmy taką wersję wydarzeń jak np. analogicznie w filmie Sexmisja, że tańczą w przedstawieniach tylko same kobitki-tancerki ileż sam taniec klasyczny by na tym stracił.
Przecież facet tancerz też wnosi dużo wiele do tańca klasycznego, co tu pisać ile wspaniałych duetów tancerzy i tancerek dzieki temu można podziwiać, ech aż słów brakuje ze wzruszonka by moć je wyrazić.
Jeszcze raz pozdrawiam Wojtek. :smile: :wink: .

pmd - Nie Cze 22, 2008 11:25 pm

Wiesz... ja się z Tobą zgadzam... żeby nie było :P Określenie "dziwak" jest odzwierciedleniem - jak sądzę - stereotypów... Bo chyba nie zaprzeczysz :)
pozdrawiam

nathaliye - Wto Cze 24, 2008 8:18 am

ja uważam ze nie ma w tym żadnego dziwactwa, ogólnie nie lubię takiego stwierdzenia ze ktoś sie ujawnił że ogląda taniec klasyczny, boks zazwyczaj oglądają mężczyźni ale jest wiele kobiet tym zafascynowanych i nie ma w tym żadnej anomalii, tak samo jest z tańcem klasycznym i tak samo jest z wieloma rzeczami, i nie ma w tym nic dziwnego
pmd - Wto Cze 24, 2008 8:47 am

nathaliye, masz całkowitą rację, że nie ma w tym "dziwactwa". Ja to wiem, Ty to wiesz, zapewne wszyscy na tym forum uznaliby to za rzecz całkowicie normalną. I się z tym zgadzam. Faktycznie dośc niefortunnie użyłem tego określenia - wybacz...
MichalSuperstar - Sro Lis 05, 2008 1:01 pm

ja tancze juz dwa lata, zapisałem się na balet ponieważ chciałem poczuć swoje ciało, popracować nad sylwetką...

ale jezeli chodzi o chłopcow, ktorzy w wieku 6/7 lat idą na egzamin do OSB, tak naprawde nie wiedzą co to jest balet i tutaj powiem wiecej poprostu rodzice zapisują dziecko bo chcieliby aby był tancerzem, lub jest to ich niespełnione marzenie :) :razz:

Joanna - Sro Lis 05, 2008 1:18 pm

MichalSuperstar, drobna poprawka - egzamin do OSB jest w wieku lat 10 ;)
DariaD14 - Pią Lis 14, 2008 7:12 pm

Witam,
Do ogniska baletowego -organizowanego w SB przyjmowane są dzieci od 4roku życia. Przy zapisach zdają jakby egzamin-bada się przydatnosć. Nie ukrywam, ze te dzieci później uczą się od 4klasy w SB. Ale można powiedzieć, że juz w wieku 6-7 lat są wybierane dzieci do szkół baletowych. Oczywiście sa 'dobierane dzieci do klas-najczęsciej odbywa sie poszukiwanie przyszlych uczniów w 3klasach szkół w rejonie. Nauczycile jeżdzą po szkolach od listopada. W lutym jest pierwsze spotkanie wybranych dzieci wraz z rodzicami w szkole, gdzie przechodzą dalszą "selekcję"(sorry za słówo). Do czerwca już zazwyczaj jest znany skład uczniów. Prawda jest, że do ogniska baletowego przychodzą dziewczynki. Chłopców zawsze szuka sie dłuzej. No i fakt, że chłopcy szybciej rezygnują z nauki w SB. Zazwyczaj odchodzą sami w okresie dojrzewania, tak było u mojego syna w klasie (z 14 chłopców, zostało 9)1-odszedł po skończeniu 3klas, 2- w 2klasie gimn , no i odeszło 2 od listopada br. czyli byli na półmetku nauki w SB.

Lady_Miśka - Sro Gru 31, 2008 8:52 pm

No to ja dopiero teraz przychaczyłam ten temat. Poprosiłam Michała aby napisał co jego zafascynowało w balecie bo sama byłam ciekawa. A on się nie obrazi jak napiszę.
______________________
Miałem 11 lat jak trafiłem do szkoły baletowej. 1 klasa to była, ale rok róznicy nie robił żadnych problemów.
Co mi się wtedy podobało w balecie? Delikatność... i erotyzm. Wtedy oczywiście nie miałem świadomości
TEGO erotyzmu, i nie odbierałem tego w ten sposób. Taniec był piękny i perfekcyjny. Poprosiłem mamę
aby zapisała mnie na balet. Od razu było OSB. Pierwsze 2 klasy ok, ale w 3 zaczełem się nudzić.
W klasie była większość dziewczyn do tego sztywnych. Mimo to poszłem do 4 klasy i tam był przełom:
pojawiłaś się Ty. Wtedy jak podeszłem do Ciebie, pierwszy raz od dawna balet wydawał mi się az tak piękny.
Taniec zajmował mi więcej czasu. Koledzy wołali `Michał daj se spokój z tym pedalskim baletem`. 4 klasa mineła szybko. Gorzej z 5, tutaj chciałem żucić
balet bo pokochałem Breakdance. Całe półrocze mnie to mordowało balet przestał być piękny- za to był nudny, sztywny i obciachowy. Nie chciałem już nosić baletek, ani ćwiczyć przy drążku. 16 latek miał nasra*e we łbie że chce być taki jak `ci z honey`. pierwsze półrocze mineło. Wtedy powiedziałaś że wyjedziesz za granice uczyć sie baletu. Jak zapytałem co ze mną powiedziałaś-
`Ty już nie kochasz tego. Nie pójdziesz do 6 klasy mimo że jesteś zdolny. Będe dzwoniła i pisała.`
Wtedy wiedziałem że moje miejsce jest przy tobie i zdecydowałem - ja też jadę. To półrocze się postaram,
Charowałem jak wół, starałem się mimo że żygałem baletem. Rodzice się zgodzili
abym jechał miałem przecież prawie 17 lat. Jak Ci to powiedziałem byłaś szczęśliwa. To mi wystarczyło.
Kiedy wieczorem po naszej rozmowie w łózku leżałem myślalem- ` .Ja wcale nie chcę tańczyć baletu!`
Potem kiedy już dojechaliśmy i zabrałaś mnie do opery pokochałem na nowo balet. Dużo wpływu na to miała nasza szkoła- nauczyciele i sposób nauki. Przestałem myśleć
o Hip-Hopie i Breaku. Żyłem baletem. I tak żyjemy już 2 rok.
Teraz do baletu mnie ciągnie WSZYSTKO. Muzyka, delikatność, skoczność, erotyzm, piękno sztuki.
___________________________
Chciała bym powiedzieć że nie miałam kontroli nad tym co pisał, i jeszcze nie pozwala mi tego czytać świnia jedna. Zasłania monitor ręką. JEGO WINA jak coś. :D

PS:. Własnoręcznie ocenzurowana wersja. Ja na serio nie mam nad nim kontroli.

Kasia G - Pią Sty 02, 2009 8:37 am

Michał pewnie się nie obrazi zę przytoczyłaś tu jego wyznania dtyczące nie tylko baletu ale i połązonego z nim życia osobistego, ale byc może inni uczestnicy forum poczująsie lekko zażenowani czytając to i chcąc nie chcąc wkraczająć w Wasze życie intymne... Mnie osobiście tak osobiste posty na forum niezbyt odpowiadają

PS. Uważaj na ortografię!

vickop - Wto Lip 13, 2010 12:09 pm

Mnie nie obchodzi opinia innych na temat tego że tańczę. Zawsze byłem typem sportowca (p. nożna, koszykówka, pięściarstwo - boks itp.), więc było to trochę zdziwienie dla znajomych że tańczę balet.
Kocham to!
__________________________________________________________________________
/Vickop

porky - Sro Lip 21, 2010 12:56 am

Vickop u moich znajomych nadal to jest dziwne ;) . Ale tak samo jak ty robię to dla siebie. Skąd się biorą mężczyźni w balecie? z ulicy hehe ;) . Trzeba mieć trochę odwagi i dystansu do siebie, silną wolę i chęci. Ludzie mogą się śmiać kolesi z "kolesi w rajtuzach" ... Nie obchodzi mnie to zbytnio, ale niech każdy z nich wyjdzie i pokaże to co my czyli tancerze musimy zaprezentować na scenie. Żeby zostać klasykiem trzeba być perfekcjonistą, balet to nie miejsce gdzie skacze się jak rusałka,rusałek po scenie, tylko miejsce gdzie piękno zwycięż nad bólem. Nie ukrywajmy, warunki fizyczne ułatwiają sprawę, i tak u chłopców się mniej wymaga, niż od kobiet nie ukrywajmy tego. Co prawda jedyne co mi przeszkadza w pełnym "rozwinięciu skrzydeł" jest moja postura ... niestety jestem potężnie dość zbudowany, myślę iż nawet Acosta przy mnie wymięka hehe ( oczywiście nie w technice). Zastanawia mnie też to, czemu ludzie idąc do opery/teatru nie dziwią się, że występują tam mężczyźni, a chłopak w szkole baletowej robi po prostu takie zdziwienie :shock: ;) , oni myślą, że w kinder niespodziance się wykluwamy?
grzesiek1x3 - Sro Paź 20, 2010 9:21 am

Mysle ze to samo co np. kobiety jezdzace na motocyklach:)Poza tym co ma bawienie sie w dziecinswtwie samochodzikami do tanczenia w balecie?!mozna byc baletmistzrem przeciez umiejacym zlozyc silnik samochodowy jaki problem;)tak na powaznie to mysle ze mezczyzni chca po prostu byc w czyms dobrzy.jesli akurat maja jakies predyspozycje do baletu to sie tym zajmuja.aha no i jeszcze jedna sprawa kobiety lubia jak facet ladne tanczy wiec mi przynjamniej taniec kojarzy sie z meskoscia wbrew temu co niekotrzy sadza.
Kasia G - Sro Paź 20, 2010 4:18 pm

dobry głos. jedna uwaga - baletmistrz to ten kto uczy baletu, szefuje zespołowi baletowemu, główny pedagog - a ten kto tańczy, wykonawca to zawsze tancerz
Father - Czw Paź 21, 2010 7:02 pm

grzesiek1x3 napisał/a:
jeszcze jedna sprawa kobiety lubia jak facet ladne tanczy wiec mi przynjamniej taniec kojarzy sie z meskoscia wbrew temu co niekotrzy sadza.

Mam ten sam pogląd ale pod warunkiem, że w tańcu podkreśla meskość :wink:

takedream - Wto Sty 25, 2011 6:21 pm

w filmie pt. 'Światła Sceny' pewien mężczyzna (hmmm, to akurat był chyba ten homo ;)) mówił, że 'tańczy, bo balet jest daleko od świata'. może coś w tym jest, co przyciąga facetów.
poza tym myślę, że nie tylko kobieta czuje się spełniona gdy tańczy, może Ci, którzy zaczynali, wcześniej zauważyi, jak to na nich działa?
Nie mam pojęcia, czy to zabrzmiało tak, jak chciałam, więc w razie czego Przepraszam. :D

Jagodzia - Nie Lut 26, 2012 7:43 pm

Hmmm... temat ten jest bardzo stary, jakkolwiek jestem tutaj od niedawna i dopiero dziś trafiłam na ten wątek. Interesowało mnie to naprawdę od dawna - kocham mężczyzn w balecie ! Męczyzna kochający muzykę klasyczną, operę i balet jest chodzącym ideałem dla tancerki, np. takiej jak ja :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group