www.balet.pl
forum miłośników tańca

Życie baletomana - Magia

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 3:55 am
Temat postu: Magia
    Zaraz napewno na mnie naskoczycie, że nieppotrzebnie zaczynam nowy topic, ale muszę zaryzykować. Muszę to powiedzieć, że balet to magia.:D nie - głupio brzmi ale inaczej nie mogę tego określić. To jest cudowne. Jak wogóle cały taniec jest czymś pięknym. W tańcu człowiek pokazuje siebie, lecz nie fizycznie,- odkrywa swoje uczucia. pokazuje je wszystkim którzy na niego patrzą. Muzyka jest tylko dodatkiem, a oglądający wpada w trans.... patrzy na jakąśhistorię, lecz nie cieszy tylko swoich oczu. To sie dzieje gdzies glebiej - w głębi duszy? W umyśle? W tym co kryje sie w tym więzieniu jakim jest ciało. Tak jak ciała tancerzy odkrywają uczucia, tak odbiera je nie moje ciało a coś więcej. Słuchając muzyki nie widze żadnych scen moja wyobraźnia tworzy tylko jakieś abstrakcyjne formy - widzę muzykę, czuję muzykę. Muzyka jest językiem uniwersalnym, a patrząc na taniec nawet głuchy może zobaczyć muzykę. Czym jest więc taniec, że ma w sobie taką magię?
    Spójrzcie na tancerkę - co ona robi? Zbiór na pierwszy rzut oka idiotycznych, nic nie znaczących ruchów. Jednak ruchy te tworzą jakieś formy współgrające ze sobą, abstrakcyjne plamy łączące się z muzyką, z kolorem, z wglądem kostiumu, ze światłem, ze sceną w końcu z samą urodą tancerki/tancerza. Ale gdy na to patrze nie oddzielam nic od siebie. idealne współgranie, ekspresyjne przesłanie.
    Cytat:
    "lets all shapes become feelings".
    W dodatku ta lekkość którą ukazują nam płynne ruchy

    ufff... ciąg dalszy nastąpi bo straciłem wene a i tak sie dziwie ze takie 'głupoty' pisze ;)
    :D
[/code]

sfra - Nie Lut 27, 2005 10:57 am
Temat postu: Re: Magia
Nieznajomy... napisał/a:

ufff... ciąg dalszy nastąpi bo straciłem wene a i tak sie dziwie ze takie 'głupoty' pisze ;)
:D [/code][/quote]


Dlaczego od razu gupoty?!

Bardzo ładnie to ująłeś - od serca i to się liczy...
Wszystkie sztuki teatralne mają w sobie magię:)
Wojtek4p - Nie Lut 27, 2005 12:07 pm
Temat postu: Magia
Witam i powiem w dużym skrócie - dość pięknie to zabrzmiało .
Mnie równierz się podobało .

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 4:20 pm

I o to chodzi że nie można tego ograniczać do sztuk teatralnych tylko. W balecie połączone jest wszystko... złoty środek. Tak jak słuchając muzyki nie można ograniczać się do jednego gatunku, tak balet nie ogranicza się do jednej sztuki. nie tylko taniec jest tam środkiem wyrazu.
Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 4:30 pm

... i dlatego to tak oddziałowuje. niewiem może tylko na mnie, może ja to inaczej odbieram, ale patrząc na balet przenosze się do innego świata. Wzlatuję, unoszę się...:) To jest magia... Tym bardziej jeśli się pomyśli ile wysiłku kosztują tancerzy same próby i lata nauki. Tu nie ma mowy o pomyłce- w takim sensie, ze osoby które tego nie czują, które nie są artystami nie będą tańczyć!! Z aktorami np. jest chyba inaczej. Przejść przez szkołę aktorską jest łatwiej niż przez baletówkę może również dlatego że zaczyna się o wiele wcześniej. Swoją drogą nawet u uczennic we wczesnych klasach widzi się tą miłość jak stawia jeszcze mało zwinne koślawe kroczki jak nowo narodzone źrebię. Widać że chce to zrobić, że kocha to i czuje. I nawet kiedy jej nie wyjdzie to coś we mnie zostaje :)
nala - Nie Lut 27, 2005 5:58 pm

Cudownie piszesz... Wzruszyłam się... Aż niewiarygodne, że istnieją na świecie jeszcze tacy faceci... Jestem na prawdę oczarowana Twoim sposobem pisania o balecie. To wcale nie banalne, wcale nie głupie... to cudowne!
Dla mnie też balet to magia. Te wszytkie ruchy ciała, a właściwie to uczucia wyrażane poprzez ciała tancerzy. To wszystko wprowadza mnie w fantastyczne świat magii, wyzwala uczucia. Kocham balet... kocham tańczyć... Tylko to tak naprawdę się dla mnie liczy. Taniec to jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć o wszystkim dookoła, przenosi mnie w świat, w którym nie liczy się nic więcej, gdzie nie przejmuję się tak banalnymi sprawami świata codziennego... Tylko wtedy tak naprawdę żyję, jestem wolna... Taniec pozwala mi uświadamiać sobie, że istnieję...

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 6:08 pm

nala napisał/a:
Cudownie piszesz... Wzruszyłam się... Aż niewiarygodne, że istnieją na świecie jeszcze tacy faceci... Jestem na prawdę oczarowana Twoim sposobem pisania o balecie. To wcale nie banalne, wcale nie głupie... to cudowne!
Dla mnie też balet to magia. Te wszytkie ruchy ciała, a właściwie to uczucia wyrażane poprzez ciała tancerzy. To wszystko wprowadza mnie w fantastyczne świat magii, wyzwala uczucia. Kocham balet... kocham tańczyć... Tylko to tak naprawdę się dla mnie liczy. Taniec to jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć o wszystkim dookoła, przenosi mnie w świat, w którym nie liczy się nic więcej, gdzie nie przejmuję się tak banalnymi sprawami świata codziennego... Tylko wtedy tak naprawdę żyję, jestem wolna... Taniec pozwala mi uświadamiać sobie, że istnieję...
Na tym świecie to trudno zarówno o takich facetów jak i kobiety...
Widzisz Ty tańczysz i masz napewno inne na to spojrzenie - ja nie tańcze i mówie z punktu widzenia obserwatora. Chociaż w teatrze - w balecie też i wogóle w każdej formie sztuki chodzi chyba o to żeby uzyskać jak najlepszy kontakt z widzem.

Joanna - Nie Lut 27, 2005 7:34 pm

Dla mnie taniec to przede wszystkim WOLNOŚĆ.

Masz rację, że taniec dotyka również duszy, emocji... Również z nich wypływa. To jeszcze zależy od techniki, np. w ruchu autentycznym wszelkie działania powstająpoza kotrolą świadomego umysłu, tylko bezpośrednio z jaźni. Inne techniki improwizacji również wypływają nie z tradycyjnego myślenia, a odczuwania, np. pewnych impulsów płynących z ciała czy z otoczenia.

W balecie to miejsce na 'siebie' jest niewielkie, ale jeśli ktoś potrafi się tutaj odnaleźć, to osobowość tancerza, jego emocje i sposób ich wyrażania w połączeniu z techniką klasyczną mogą wywierać piorunujące wrażenie (np. za każdym razem, gdy widzę gdzieś jakieś nagranie z Sylvie Guillem, to mam wrażenie, że ona jest Muzyką)
Dlatego też uwielbiam balety Ejfmana, który niesamowicie potrafi wyrażać emocje posługując się techniką klasyczną...

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 8:33 pm

i chcesz przez to powiedzieć że jak tancerka tańczy to ona ma to wszystko wyuczone i nie ma tam miejsca na okazywanie swoich emocji?? bo tak zrozumiałem. I oczywiście że tak czasem jest ale wtedy jest to podporządkowanie sie jakimś schematom co nie jest dobre i odrazu to widać. A po drugie gdyby do końca tak było niemal każdy balet wyglądałby tak samo...
Joanna - Nie Lut 27, 2005 8:41 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Tym bardziej jeśli się pomyśli ile wysiłku kosztują tancerzy same próby i lata nauki. Tu nie ma mowy o pomyłce- w takim sensie, ze osoby które tego nie czują, które nie są artystami nie będą tańczyć!! Z aktorami np. jest chyba inaczej. Przejść przez szkołę aktorską jest łatwiej niż przez baletówkę może również dlatego że zaczyna się o wiele wcześniej. Swoją drogą nawet u uczennic we wczesnych klasach widzi się tą miłość jak stawia jeszcze mało zwinne koślawe kroczki jak nowo narodzone źrebię. Widać że chce to zrobić, że kocha to i czuje. I nawet kiedy jej nie wyjdzie to coś we mnie zostaje :)


Oj, nie powiedziałabym, że łatwiej jest przejść przez baletówkę niż szkołę aktorską, w żadnym wypadku. Po pierwsze, do PWST jest dużo trudniej się dostać, co roku jest kilkudziesięciu chętnych na miejsce. Po drugie, jeszcze trudniej jest się tam utrzymać, bo bardzo wywalają. Powiedzmy, że do szkoły na 1 rok dostaje się 20 czy 30 osób, a kończy kilkanaście lub nawet mniej (to jeszcze zależy od miasta)...
Poza tym w tej szkole siedzi się od rana do nocy (to nie przenośnia), często 7 dni w tygodniu.
I w aktorstwie też jest tak, że ktoś, kto tego naprawdę nie kocha, to nie ma szans, bo nie uda mu się przebić, jeśli nie będzie wystarczająco zdeterminowany. Poza tym bez pasji szybko by się wykończył psychicznie

A poza tym z tego co wiem, to nie wszyscy w pierwszych klasach szkoły baletowej tak to kochają - czasami ta miłość przychodzi później.

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 9:03 pm

Troche mnie źle zrozumiałaś. Wiem że trudno jest się dostać do szkoły aktorskiej, ale nie wymaga ona tyle wysiłku co baletówka. A w baletówce to niby ile siedzisz, też prawie non stop... A po drugie dla małych dzieci ten wysiłek się jeszcze potęguje. No i masz racje że od początku to może nie jest miłość bo wiele dzieci napewno idzie do takiej szkoły przez ambicje rodziców. Ale w baletówce też jest mało miejsc i selekcja jest potężna ;) Więc trudno jest dziecku przechodzić z klasy do klasy jeśli tego nie lubi. Z dorosłymi chyba jest troche inaczej...
Joanna - Nie Lut 27, 2005 9:19 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Troche mnie źle zrozumiałaś. Wiem że trudno jest się dostać do szkoły aktorskiej, ale nie wymaga ona tyle wysiłku co baletówka. A w baletówce to niby ile siedzisz, też prawie non stop... A po drugie dla małych dzieci ten wysiłek się jeszcze potęguje. No i masz racje że od początku to może nie jest miłość bo wiele dzieci napewno idzie do takiej szkoły przez ambicje rodziców. Ale w baletówce też jest mało miejsc i selekcja jest potężna ;) Więc trudno jest dziecku przechodzić z klasy do klasy jeśli tego nie lubi. Z dorosłymi chyba jest troche inaczej...


Oj, wymaga tyle wysiłku. Zarówno fizycznego, jak i - w większej mierze - psychicznego i emocjonalnego. To jest rozkładanie człowieka na kawałki :)

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 9:21 pm

a balet nie??
Joanna - Nie Lut 27, 2005 9:25 pm

Nieznajomy... napisał/a:
a balet nie??

Oczywiście, że też. Ale my mówimy teraz o szkołach przecież. Poza tym, tancerzowi baletowemu z regułu nie grozi choroba psychiczna, czyli coś, na co uskarża się co drugi aktor ;)
Taniec jednak nie rozkłada tak człowieka emocjonalnie i psychicznie... Nadrabia za to wysiłkiem fizycznym :)

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 9:32 pm

Ja też mówie o szkole . A kto powiedział że tancerzom to nie grozi? Poprostu to jest wpływ popkultury na sztukę. Balet nie jest tak rozpowszechniony jak kino, a tancerze nie są tak znani i medialni jak aktorzy filmowi ( nie mówie o aktorach, którzy grają tylko w teatrze - bo nie słyszałem żeby tacy się skarżyli na choroby umysłowe) zresztą kultura społeczeństwa jest na tyle zacofana, że teatr staje już na równi z baletem jeśli chodzi o znajomość jego przez zwykłego dzisiejszego "pop"człowieka. Zresztą każdej wrażliwej osobie grozi na tym świecie choroba umysłowa, a są to głównie artyści bo oni są najwraźliwsi... Schizofrenia;D
Joanna - Nie Lut 27, 2005 9:49 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Ja też mówie o szkole . A kto powiedział że tancerzom to nie grozi? Poprostu to jest wpływ popkultury na sztukę. Balet nie jest tak rozpowszechniony jak kino, a tancerze nie są tak znani i medialni jak aktorzy filmowi ( nie mówie o aktorach, którzy grają tylko w teatrze - bo nie słyszałem żeby tacy się skarżyli na choroby umysłowe) zresztą kultura społeczeństwa jest na tyle zacofana, że teatr staje już na równi z baletem jeśli chodzi o znajomość jego przez zwykłego dzisiejszego "pop"człowieka. Zresztą każdej wrażliwej osobie grozi na tym świecie choroba umysłowa, a są to głównie artyści bo oni są najwraźliwsi... Schizofrenia;D


Nie nie, nie chodzi mi o to, że tancerzom to nie grozi. Grozi w takim samym stopniu, jak i innym ludziom, zawsze jest jakieś ryzyko. Chodzi o to, że sam zawód tancerza nie ingeruje tak w psychikę...
Poza tym nie myślałam o dosłownym dosłowne choroby psychicznej :) To raczej taka przenośnia, wielu aktorów - teatralnych właśnie - tak o sobie mówi, nie mając oczywiście na myśli prawdziwej choroby.
To nie jest żaden wpływ popkultury na sztukę. To po prostu rodzaj wykonywanej pracy. Punktem wyjściowym w pracy tancerza jest jego ciało, aktora - emocje. Naturalne jest, że jeśli ktoś permamentnie igra ze swoją psychiką, nie jest to dla niego całkowicie obojętne.

Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 10:05 pm

Nie no zupełnie się z Tobą nie zgadzam i to z każdym zdaniem które wypowiedziałaś.Wg mnie o wiele bardziej narażona jest psychika tancerza!!!! zacznijmy od głupich przykładów czyli sam wygląd - aktor nie musi być piękny, szczupły, stosować diety. Dla każdego znajdzie się rola. A tancerz nie... Teraz może zbocze od tematu ale Taniec od samych początków miał w sobie nosić jakieś przesłania erotyczne. I to jest norma że tancerz musi być ładny, szczupły, no oczywiście również ze względu na ułatwione wykonywanie niektórych ćwiczeń.

Dalej... aktora nie porównałbym do tancerza. Aktor jest narzędziem jak pędzel w ręku malarza czy dłuto rzeźbiarza, za pomocą którego rzeżbimy sytuacje. Tancerz sam w sobie jest materią z której tworzy się nią. Jak glina...

Następne z czym się nie zgodze to samo określenie zawód.... ja mślałem że artysta to nie zawód, a powołanie... coś co musi być, a rózni sie od zawodów tym, że bez weny nic nie stworzysz.... ilu jest aktorów bez zawodu aktora ilu jest malarzy samouków lub uczcych sięod kogoś ale nie mających zawodu malarza! no z tancerzami to troche gorzej, ale jeśli nauczysz się tańczyć i czujesz to to i bez zawodu jestes tancerzem. Jesteś artystą.

A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY
:!: :!: :!: :!: :!:

.:Odylia:. - Nie Lut 27, 2005 10:16 pm

a ja jestem zdania ze tych dwoch profesji w ogole nie powinno sie porownywac oprocz tego ze i taniec(balet w tym przypadku) i aktorstwo to dziedziny sztuki, w ktorych piekno tkwi we wcielaniu sie w kogos zupelnie innego ale w obu dziedzinach wymaga sie zupelnie czego innego do stworzenia tej kreacji...
Nieznajomy... - Nie Lut 27, 2005 10:20 pm

No i ja wcale nie chcę porównywać tylko ktoś mnie sprowokował... :/ heh I nie poto to wszystko mowilem zeby sie sprzeczac z wyzszosci sztuki nad sztuka
Joanna - Nie Lut 27, 2005 11:18 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Nie no zupełnie się z Tobą nie zgadzam i to z każdym zdaniem które wypowiedziałaś.Wg mnie o wiele bardziej narażona jest psychika tancerza!!!! zacznijmy od głupich przykładów czyli sam wygląd - aktor nie musi być piękny, szczupły, stosować diety. Dla każdego znajdzie się rola. A tancerz nie... Teraz może zbocze od tematu ale Taniec od samych początków miał w sobie nosić jakieś przesłania erotyczne. I to jest norma że tancerz musi być ładny, szczupły, no oczywiście również ze względu na ułatwione wykonywanie niektórych ćwiczeń.


Oj nie, zupełnie nie... Odnoszę wrażenie, że nie do końca wiesz, jak wygląda praca aktora. To, aktor nie musi być piękny... Może i tak, ale u aktorki jest z tym gorzej, przydałoby się żeby była przynajmniej ładna. Oczywiście, są tzw. aktorzy charakterystyczni, ale stanowią jaskiś tylko procent aktorów.
Dla każdego znajdzie się rola?? Ależ o czym Ty mówisz, właśnie jest zupełnie odwrotnie. Szczególnie w teatrze brakuje dobrych ról kobiecych...
Poza tym ja nie mówięo wszelkich dodatkach do pracy, jak trening, dieta, etc., ale o samym działaniu w danej materii. O tym, co jest istotą danej pracy. Szkoły teatralne nie tyle uczą rzemiosła, ile to jest proces takiego rozhuśtywania emocjonalnego studenta, często docieranie do jego psychicznych granic. A przecież to nie są sprawy lekkie. A dodatkowe obciążenia, jak np. stres czy presja, są wpisane w każdy zawód.


Cytat:
Dalej... aktora nie porównałbym do tancerza. Aktor jest narzędziem jak pędzel w ręku malarza czy dłuto rzeźbiarza, za pomocą którego rzeżbimy sytuacje. Tancerz sam w sobie jest materią z której tworzy się nią. Jak glina...


Hmm, z tego co piszesz wynika, że aktor biernie uczesatniczy w tworzeniu przedstawienia, że tylko wykonuje polecenia reżysera i mówi wyuczony tekst. Może jeszcze uważasz, że reżyser mówi aktorowi, w którym momencie ma ruszyć ręką? Nic bardziej mylnego. Przecież aktor tak samo jak tancerz na scenie tworzy, tylko innymi środkami. Poza tym w zawód aktora wpisana jest kreatywność - ktoś, kto nie jest twórczy, nie ma tysiąca pomysłów na minutę, ma małe szansę na bycie aktorem.

Dalczego uważasz, że tancerza i aktora nie można porównać? Jeden występuje na scenie z tekstem, drugi z choreografią.


Cytat:
Następne z czym się nie zgodze to samo określenie zawód.... ja mślałem że artysta to nie zawód, a powołanie... coś co musi być, a rózni sie od zawodów tym, że bez weny nic nie stworzysz.... ilu jest aktorów bez zawodu aktora ilu jest malarzy samouków lub uczcych sięod kogoś ale nie mających zawodu malarza! no z tancerzami to troche gorzej, ale jeśli nauczysz się tańczyć i czujesz to to i bez zawodu jestes tancerzem. Jesteś artystą.


Jak to nie jest zawód, oczywiście, że jest. Tylko specyficzny - nie da się go wykonywać, jeśli go nie kocha, bo można się bardzo szybko wypalić.


Cytat:
A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY :!: :!: :!: :!: :!:


Nie mówię o tym, że kultura popularna nie wywarła żadnego wpływu na kulturę w ogóle, ale na to, że ona nie ma nic w związku z tym, że niektóre zawody dość destrukcyjnie mogą działać na psychikę. Btw, sądziłam że termin 'popkultura' wprowadził dopiero Hamilton, gdzieś w połowie XX wieku.



Wiesz, ja nie mówię, że któryś z tych zawodów jest cięższy od drugiego, bo tego faktycznie nie da się porównać. Chodzi mi tylko o to, że ich istotą jest trochę co innego. Bo po pierwsze bazują na inych rzeczach, a po drugie używają innych środków.

Wojtek4p - Nie Lut 27, 2005 11:25 pm
Temat postu: Magia
Witam ponownie . No muszę przyznać Joanno , że prowadzicie tu ciekawy dialog z nieznajomym . Warto to przeczytać . Cześć pa .
Nieznajomy... - Pon Lut 28, 2005 12:00 am

Dobra jeśli tak chcesz to chyba dzielić można to jeszcze dalej między aktorem występującym w filmie, a występującym na scenie na przykład. Bo chyba oczywiste jest, że jeśli reżyserowi filmowemu nie spodoba się jakiś gest aktora to albo wytnie scene albo będą ją kręcić jeszcze raz. Co innego oczywiście na scenie i tych aktorów, z teatru jeśli już można trochę porównać do tancerza, gdyż reżyser nie ma wpływu na efekt końcowy.
Mam być szczery- może i masz rację ale nie mogę się z Tobą zgodzić bo nie podoba mi się twoje przedmiotowe podejście do tego.

Cytat:

A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY


Cytat:

Nie mówię o tym, że kultura popularna nie wywarła żadnego wpływu na kulturę w ogóle, ale na to, że ona nie ma nic w związku z tym, że niektóre zawody dość destrukcyjnie mogą działać na psychikę. Btw, sądziłam że termin 'popkultura' wprowadził dopiero Hamilton, gdzieś w połowie XX wieku.

Wydawało mi się że pojęcie neardentalczyk powstało w naszej erze więc czemu nazywamy tak coś co żyło wiele tysięcy lat przed nią? I pojęcie popkultura być może nie jest jeszcze odnoszone do tej epoki ale tu się narodziło, a oczywiście że sama popkultura rozwinęła się świadomie po II Wojnie Światowej, ale gdzieś miała swoje początki. Gdyby nie rewolucja przemysłowa nie byłoby jej bo zaczynając od secesji przez konstruktywizm rosyjski po pop art i teraz juz ciągle sztuka przestała być tworzona dla elit a nawet dla nikogo. Umarło pojęcie sztuka dla sztuki, urodziło się inne - sztuka dla mas. Zaczęły powstawać wykonywane przez artystów meble, biżuteria - które wcześniej wytwarzali tylko rzemieślnicy. A odnosząc tą być może błędną teorię do tańca - w którym wieku we francji zaczęły powstawać kabarety i wymyślono kankana? w drugiej połowie 19 i był to już taniec stworzony nie dla elit, lecz dla każdego człowieka.

Naprawde nie ma ochoty się sprzeczać o takie rzeczy bo to czy jakie podejście do sztuki ma aktor czy tancerz to jest jego indywidualna sprawa dla jednych bardziej wyczerpujący może być taniec dla innych gra.Bez różnicy czy psychicznie czy fizycznie. Ale zarówno aktorowi nie powinien być obcy taniec jak tancerzowi aktorstwo.
I to jest moje nie obiektywne podejście że postawie i tak balet ponad tym chociaż nie jestem w prawie żaden sposób z baletem związany...
Dziękuje Joasiu za tak mocne argumenty ale tyle ile jest ludzi tyle może być spojrzeń na to wszystko. Ja nie jestem związany ani z aktorstwem ani z baletem jak juz mówiłem więc nie będę się sprzeczał gdyż w pewnym momencie mogę zacząć szukać głupich argumentów. W mojej głowie może się ich narodzić tysiące...
Wygląd aktorki chyba nie ma wpływu na to, że brakuje dobrych kobiecych ról... to jest kwestia jej umiejętności i talentu.Więc jest to chyba nieodpowiedni argument przeciw temu co powiedziałem, że dla każdego znajdzie się rola.W teatrze antycznym chyba tylko mężczyźni odtwarzali role zarówno kobiet jak mężczyzn...

I oczywiście nie nazywaj sztuki zawodem... niewazne czy jest specyficzny czy nie... zawód mechanika też jest specyficzny i też trzeba to kochać.
SZTUKA TO COŚ WIĘCEJ NIŻ MIŁOŚĆ!!!!!

sfra - Pon Lut 28, 2005 1:23 pm

Rozpatrzony został tutaj ciekawy problem oceny i porównania tancerza z aktorem. Sprawia to wrażenie dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, tak być nie powinno, przecież taniec i teatr pochodzą od jednej prasztuki, zwanej dzisiaj sztuką teatralną (wcześniej była to muzyczna prasztuka - ruch, poezja, śpiew). Padło tutaj wiele argumentów na temat pracy wyżej wymienionych osób, która owszem różni się, bo usamodzielniły się w ramach postępu rodzaje sztuki, ale wydaje mi się, że w okresie jaki teraz nastał możemy mówić generalnie o owych artystach jako PERFORMERACH.
Każdy z nich musi byc niesamowicie zaangażowany w swój własny rozwój, który zaprezentuje na scenie i za każdym razem jest to wysiłek psychofizyczny... Rónież każdy z nich musi byc solidnie przygotowany do tego trudnego ekshibicjonizmu emocjonalnego, poniewaz w każdym przypadku to emocje stają się najważniejsze (przecież prawdziwy artysta nie moze być rzemieślnikiem swojego zawodu, musi mieć oprócz warsTwy technicznej szczególnie rozwinięty aparat psychiczny, by móc kreować, by jego rola dojrzewała - przykład fenomenalnego Conrada Drzewieckiego)

Gdy artysta jest pasjonatem, staje się wręcz absolutem sztuki teatralnej, ma zdolności tworzenia, zaszczepiania i wreszcie... STWARZANIA!

Nieznajomy... - Pon Lut 28, 2005 4:28 pm

Wcale nie mam zamiaru porównywać aktora i tancerza...!!!
nala - Pon Lut 28, 2005 10:26 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Na tym świecie to trudno zarówno o takich facetów jak i kobiety...
Widzisz Ty tańczysz i masz napewno inne na to spojrzenie - ja nie tańcze i mówie z punktu widzenia obserwatora. Chociaż w teatrze - w balecie też i wogóle w każdej formie sztuki chodzi chyba o to żeby uzyskać jak najlepszy kontakt z widzem.


Tym bardziej jestem zadziwiona... mile zadziwiona... W tych czasch ciężko o facetów zafascynowanych baletem, a tym bardziej tych nie tańczących. Muszę przyznać, że bardzo Cię za to podziwiam. To miłe wiedzieć, że osobnik płci męskiej interesuje się baletem... :) Teraz to zazwyczaj jest tak, że faceci nie interesują się tańcem. Tak, oczywiście są przecież sławni tancerze, nie zaprzeczam, ale chyba przyznacie, że kobiet jest "trochę" więcej. Ale taki przeciętny, nie tańczący facet nie zainteresuje się baletem, bo przecież "to nudne, <pedalskie u facetów> itp., a poza tym co powiedzą koledzy?!" Tak to teraz niestety jest...
Ale przyjemnie wiedzieć, że jednak ktoś taki jest... :)

Rozwinęła się tu dość ciekawa dyskusja na temat "tancerz a aktor". Przyznam, że ciężko to porównać i uznać, który z nich jest trudniejszy, bardziej wyczerpujący. Każdy z nich jest powołaniem płynącym z duszy, jest sztuką, uczuciem... Ale przecież każdy aktor powie, że to jego "sztuka" jest trudniejsza, a każdy tancerz, że taniec... Sama tańczę i muszę się przyznać, że uważam taniec za ciężką "pracę". Nie mogę powiedzieć, że aktorstwo jest łatwe! Nie, bo nie jest. Ale ja doświadczyłam tylko tańca i tylko to znam, więc uważam go za coś wymagającego wielkiego poświęcenia, zamiłowania, miłości... Nie mam nic wspólnego z aktorstwem, więc nie mogę ocenić aktorstwa... Ale na pewno też jest ciężkie...
Tyle chciałam dodać tu od siebie... :)

Pozdrowienia dla Ciebie Nieznajomy! :)

TANCERZYK - Pon Lut 28, 2005 10:31 pm
Temat postu: co jest co...????
Witam .Przeczytałem wasze rozmyślania na temat zawodu aktora czy też tancerza. Każda profesja ( zawód ) ma swoją specyfikę ,tak jak to pisał tu NIEZNAJOMY - ( choć podszedł do tematu troszkę filozoficznie ) .I uważam ,że tancerz czy aktor lub nawet przytoczony tu mechanik samochodowy muszą mieć w sobie pasję .Aktor czasami ma rolę do zagrania ,choćby tancerza , a tancerz musi być dobry aktorsko i to nie tylko w roli chrakterystycznej ,ale i lirycznej np.ROMEO z baletu "Romeo i Julia" i dramatycznej i.t.d. I to nie przekłada się i nie ma co spekulować co jest bardziej stresujące czy obciążające psychikę . Każda profesja ma swoje kanony a każdy artysta ma swoje EGO .Jeden to czuje i jest pasjonatem i zaangażowany a drugi może podchodzić do tego jak wyrobnik - bo taki mam zawód - zapłacili trzeba wykonać .Ot tyle .Pozdrawiam.
665 - Pon Lut 28, 2005 11:32 pm

[quote="nala"]To miłe wiedzieć, że osobnik płci męskiej interesuje się baletem... :) Teraz to zazwyczaj jest tak, że faceci nie interesują się tańcem. Tak, oczywiście są przecież sławni tancerze, nie zaprzeczam, ale chyba przyznacie, że kobiet jest "trochę" więcej. Ale taki przeciętny, nie tańczący facet nie zainteresuje się baletem, bo przecież "to nudne, <pedalskie u facetów> itp., a poza tym co powiedzą koledzy?!" Tak to teraz niestety jest...


Ależ mężczyźni zawsze byli zainteresowani tańcem, tym wojennym szczególnie albowiem w nim zawierała się moc, którą kompensowały podmuchy erotyzmu wydobywające się z lędźwi tańczącej dziewczyny.
-Wiec kiedy mu powiesz-nie..jedno słowo, drugie...zapomnij.
A kiedy mu powiesz- tak..oto jest nagi, pełen nasienia.

Nieznajomy... - Wto Mar 01, 2005 12:19 am

nala napisał/a:
Pozdrowienia dla Ciebie Nieznajomy! :)

A dziękuje za pozdrowienia ;) i wzajemnie, dziękuje za miłe słowa :oops:
No i rzeczywiście tak jest, że faceci uważają innych, tańczących facetów za geji.Ale stereotypów się nie zmieni. A jeśli nawet byliby gejami to co w tym złego? Bo jestem pewien że są tancerze którzy są gejami, ale napewno nie wszyscy! Tak samo jak napewno są tancerki lesbijki :)
I wracając do moich mechaników ;) niektórzy też napewno są gejami :D
Wszędzie są homoseksualiści.
Bardzo ambitny ten post hehe :roll:
Ja sam siebie nie widze w roli tancerza :lol: no ale to, że lubie balet to wcale nie znaczy, że muszę tańczyć a raczej nie mam takiego talentu.
hehehe
!!Ale powiem wam, że bez takich jak ja wasz balet bardzo by się nie rozwinął :D !! Kino, czy teatr też nie :P
pa pa i pozdrowienia !!

nala - Wto Mar 01, 2005 4:39 pm

Nieznajomy... napisał/a:
A dziękuje za pozdrowienia ;) i wzajemnie, dziękuje za miłe słowa :oops:
No i rzeczywiście tak jest, że faceci uważają innych, tańczących facetów za geji.Ale stereotypów się nie zmieni. A jeśli nawet byliby gejami to co w tym złego? Bo jestem pewien że są tancerze którzy są gejami, ale napewno nie wszyscy! Tak samo jak napewno są tancerki lesbijki :)
I wracając do moich mechaników ;) niektórzy też napewno są gejami :D
Wszędzie są homoseksualiści.
Bardzo ambitny ten post hehe :roll:
Ja sam siebie nie widze w roli tancerza :lol: no ale to, że lubie balet to wcale nie znaczy, że muszę tańczyć a raczej nie mam takiego talentu.
hehehe
!!Ale powiem wam, że bez takich jak ja wasz balet bardzo by się nie rozwinął :D !! Kino, czy teatr też nie :P
pa pa i pozdrowienia !!


Tak, tak... w zupełności się z Tobą zgadzam... Nawet "ten Twój" mechanik :D może być gejem. A oczywiście i tancerek lesbijek może być tyle samo ile tancerzy geji, ale tak się przyjęło, że zazwyczaj każdy tancerz to gej. Wszędzie możemy znaleźć homoseksualistów i nie zawsze muszą to być tancerze...
Oczywiście, że bez widza balet by się nie rozwinął... Bo przecież tańczymy nie tylko dla siebie, ale również i dla widzów. Gdyby nie oni balet dawno by padł... I tak balet nie cieszy się taką popularnością jak np. kino, choć muszę przynać, że gdy byłam w teatrze np. na balecie męskim z sankt petersburga, albo na moscow city balet - widownia była pełna... :)

Pozdrowienia dla wszystkich, którzy kochają balet! :*

Nieznajomy... - Wto Mar 01, 2005 7:39 pm

Heh małe sprostowanie - mówiąc o mnie i ludziach takich jak ja nie miałem na myśli widzów!!!! Chociaż oczywiście widze też mają duży na to wpływ :D
Pozdrowienia.

Gość - Wto Mar 01, 2005 8:22 pm

widzowie chyba
Nieznajomy... - Wto Mar 01, 2005 8:25 pm

Cytat:
widzowie chyba

Sorki, oczywiście że widzowie

TANCERZYK - Sro Mar 02, 2005 10:21 pm

WITAM PONOWNIE .Dajcie sobie na LUZ z tymi gejami i lesbijkami .W każdym zawodzie mogą byż różne orientacje seksualne ,ale to nie znaczy ,że mamy ciągnąć ten stereotyp na wszystkich tancerzy ,tancerki !
I w ogóle na ludzi sztuki .Ot przyzwyczailiście się .A te czasy dawno minęły ja pracuje kilkanaście lat w zawodzie ( wjednym teatrze ) i nie było ani jednego geja i lesb... I nic do nich nie mam ,ale to nie musi być tak ,że każdy artysta to odmienny człowiek seksualnie-taki a taki ....Sprowokowaliśćie mnie ....ale chyba o to chodzi ...hihihihi.Pozdrawiam - absolutnie wszystkich ...

Joanna - Sro Mar 02, 2005 11:30 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Dobra jeśli tak chcesz to chyba dzielić można to jeszcze dalej między aktorem występującym w filmie, a występującym na scenie na przykład. Bo chyba oczywiste jest, że jeśli reżyserowi filmowemu nie spodoba się jakiś gest aktora to albo wytnie scene albo będą ją kręcić jeszcze raz. Co innego oczywiście na scenie i tych aktorów, z teatru jeśli już można trochę porównać do tancerza, gdyż reżyser nie ma wpływu na efekt końcowy.
Mam być szczery- może i masz rację ale nie mogę się z Tobą zgodzić bo nie podoba mi się twoje przedmiotowe podejście do tego.

Wydawało mi się że pojęcie neardentalczyk powstało w naszej erze więc czemu nazywamy tak coś co żyło wiele tysięcy lat przed nią? I pojęcie popkultura być może nie jest jeszcze odnoszone do tej epoki ale tu się narodziło, a oczywiście że sama popkultura rozwinęła się świadomie po II Wojnie Światowej, ale gdzieś miała swoje początki. Gdyby nie rewolucja przemysłowa nie byłoby jej bo zaczynając od secesji przez konstruktywizm rosyjski po pop art i teraz juz ciągle sztuka przestała być tworzona dla elit a nawet dla nikogo. Umarło pojęcie sztuka dla sztuki, urodziło się inne - sztuka dla mas. Zaczęły powstawać wykonywane przez artystów meble, biżuteria - które wcześniej wytwarzali tylko rzemieślnicy. A odnosząc tą być może błędną teorię do tańca - w którym wieku we francji zaczęły powstawać kabarety i wymyślono kankana? w drugiej połowie 19 i był to już taniec stworzony nie dla elit, lecz dla każdego człowieka.

Naprawde nie ma ochoty się sprzeczać o takie rzeczy bo to czy jakie podejście do sztuki ma aktor czy tancerz to jest jego indywidualna sprawa dla jednych bardziej wyczerpujący może być taniec dla innych gra.Bez różnicy czy psychicznie czy fizycznie. Ale zarówno aktorowi nie powinien być obcy taniec jak tancerzowi aktorstwo.
I to jest moje nie obiektywne podejście że postawie i tak balet ponad tym chociaż nie jestem w prawie żaden sposób z baletem związany...
Dziękuje Joasiu za tak mocne argumenty ale tyle ile jest ludzi tyle może być spojrzeń na to wszystko. Ja nie jestem związany ani z aktorstwem ani z baletem jak juz mówiłem więc nie będę się sprzeczał gdyż w pewnym momencie mogę zacząć szukać głupich argumentów. W mojej głowie może się ich narodzić tysiące...
Wygląd aktorki chyba nie ma wpływu na to, że brakuje dobrych kobiecych ról... to jest kwestia jej umiejętności i talentu.Więc jest to chyba nieodpowiedni argument przeciw temu co powiedziałem, że dla każdego znajdzie się rola.W teatrze antycznym chyba tylko mężczyźni odtwarzali role zarówno kobiet jak mężczyzn...

I oczywiście nie nazywaj sztuki zawodem... niewazne czy jest specyficzny czy nie... zawód mechanika też jest specyficzny i też trzeba to kochać.
SZTUKA TO COŚ WIĘCEJ NIŻ MIŁOŚĆ!!!!!


*Teoretycznie masz rację, ale w praktyce to nie o gesty chodzi - reżyser patrzy na sceny, dramaturgię, napięcie, konflikt (i zadaniem aktora jest dobrze zagrać, aby m.in. wystąpiły te elementy), a nie zwraca uwagę na poszczególne gesty, nie mówi przecież aktorowi, co i w którym momencie ma z robić ręką. Zwłaszcza dobry reżyser, który prowadzi aktora, a właściwie jego rolę.
Oczwyiście, aktorstwo filmowe i teatralne różni się od siebie, z racji tego, że używa się innych środków.
Natomiast nie mogę się zgodzić, że reżyser ma mniejszy wpływ na efekt końcowy w spektaklu teatralny. Ma wpływ wręcz kolosalny, największy nawet! Reżyser prowadzi przecież aktorów, role, panuje nad różnymi sytuacjami scenicznymi. Btw, cięciami w filmie zajmuje się raczej montażysta.

Może moje podejście wydaje Ci się przedmiotowe dlatego, że sam zwracasz uwagę tylko na tę 'magiczną', urzekającą część tej sztuki (mówię o teatrze ogólnie, więc o balecie również, jako jednej z form widowiska scenicznego), której drugą stroną jest ciężka praca, a nie mistyczne natchnienia.
Zarówno w tańcu, jak i aktorstwie jest i technika, i talent.


*Aczkolwiek sztuka użytkowa pierwszej połowy XX wieku nie była jeszcze kiczem pop-artu. To przyszło dopiero później.


*Nie chodzi mi o to, że dla jednej osoby aktorstwo jest mniej męczące niż taniec, a dla drugiej odwrotnie. Bo tych sztuk właśnie nie można porównywać pod tym kątem, która z nich jest cięższa, bo tak naprawdę to żadna, obie cechuje porównywalny stopień trudności. Tylko w każdej pod innym względem. A cała rzecz rozchodzi się o to, że stwierdziłeś, że taniec jest cięższy niż aktorstwo. Bo nie jest. Laikowi może się tak wydawać, bo faktycznie podnieść wysoko nogę nie jest łatwo, o czym powszechnie wiadomo, natomiast już nie wszyscy wiedzą, jak trudno jest dobrze powiedzieć monolog.

"Ale zarówno aktorowi nie powinien być obcy taniec jak tancerzowi aktorstwo." Nie no, oczywiście. Aktor używa swojego ciała, a tancerz korzysta ze swoich odczuć i emocji. Mnie chodziło tylko o tę - nie wiem jak to dokładnie określić - podstawową istotę, to na czym opiera się dana sztuka, z czego powstaje.


*Na to, że nie ma kobiecych ról nie wpływa ani wygląd aktorki, ani jej umiejętności. W tym stwierdzeniu chodzi o to, że jest bardzo mało sztuk teatralnych, gdzie są ciekawe postacie kobiet. Częściej (dotyczy to głównie repertuaru klasycznego tylko towarzyszą mężczyźnie). W dramatach współczesnych to się zmienia, także z tego względu, że kobiety biorą się za pisanie sztuk.
A w teatrze greckim nie tylko nie wolno było kobietom grać na scenie, ale i nie mogły one wychodzić poza dom bez towarzystwa mężczyzny (czy jakoś tak ;) ). W każdym razie nawet dzisiaj kobiety w Grecji mają mniej swobody, niż w pozostałych krajach europejskich. Jak więc widzisz, była to kwestia kulturowa, a nie brak ciekawych postaci płci żeńskiej w twórczości tragików antycznych :)


*Nadal nie rozumiem, czemu nie nazywać zawodu tancerza czy aktora zawodem. Profesją.
Zawodu mechanika nie trzeba kochać.
Natomiast w teatrze czy operze przydałoby się co najmniej lubić swój zawód, bo inaczej z frustracji itp. aktorzy, tancerze, i śpiewacy skakaliby masowo z okien, tudzież innych wysokich punktów.

I tymże optymistycznym akcentem kończę post ;)

Nieznajomy... - Czw Mar 03, 2005 12:21 am

Ehhh... Trudno jest Ciebie do czegoś przekonać, ale mnie też. Muszę się z Tobą jednak zgodzić w kilku kwestiach. Być może zawodu mechanika nie trzeba kochać, ale wszystko co się chce robić dobrze powinno się chociaż lubić. I tak samo jest ze sztuką. Nie ograniczam w swoim przekonaniu sztuki tylko do końcowego efektu, lecz kiedy pisałem pierwszego posta w tym temacie miałem chęć opisać swoje odczucia biorąc pod uwagę tylko tą magiczną strefę tańca.
Wiem jakim wysiłkiem opłacony jest końcowy efekt - zarówno fizycznym jak i psychicznym.
Cięciami zajmóje się montażysta, oświetleniem operator światła, scenografią scenograf, scenariuszem scenarzysta, ale to dopiero wtedy byłby kicz gdyby wszystkim nie nadzorował reżyser, więc montażysta sam tego nie robi.
A końcowy efekt na scenie teatralnej... myślę że mnie nie zrozumiałaś, jeśli powiedzmy np tancerz przewróci się - reżyser już na to nie wpłynie. W kinie jest inaczej.
Powiedz mi proszę, jesteś tancerką, czy aktorką??

Popart jest kiczem?? Żadna sztuka nie jest kiczem dopóki nie biorą się za nią osoby nie mające ze sztuką nic wspólnego. A początek XX wieku ... hmmm A co powiesz na temat malarzy Nazistowskich, co powiesz na temat socrealizmu. Kicz.... a co uważasz za kicz? Bo na przykład ja za kiczowate uważam niektóre płody "sztuki" Rokoka... który to okres był dużo wcześniej niż w XX wieku.
Za to za kicz nie uważam prac Andy Warhola np, choć to nie znaczy, że wszystkie mi się podobają.
Prawda jest taka, że to co teraz nazywasz kiczem jest tylko efektem zatarcia się awangardy. Teraz każdy próbuje zaszokować, gdyż myślim, że tylko tak osiągnie sukces. Więc gdy każdy jest artystą awangardowym- trudno już wspominać o istnieniu jakiejkolwiek awangardy.


I jeszcze jedno Sztuka jest sztuką i każda wymaga wysiłku bardziej chyba psychicznegho niż fizycznego- nawet jak mi się zdaje taniec.

I to, że nie jestem związany ani z baletem, ani z aktorstwem ( oczywiście zależy o jakie powiązania chodzi) nie znaczy że nie wiem co to znaczy ten wysiłek, momenty w których jest się na skraju wyczerpania psychicznego i obłędu. Kiedy musi powstać coś co istnieje już w twojej głowie.

Balet jest cudowny jest magią zarówno już na scenie, jak i na "kulisach"

Aktorstwo droga Asiu... też, lecz dla mnie mniej pociągające. Kwestia indywidualna.

Pozdrawiam Cię Joanno ;)

nala - Czw Mar 03, 2005 3:19 pm

TANCERZYK napisał/a:
WITAM PONOWNIE .Dajcie sobie na LUZ z tymi gejami i lesbijkami .W każdym zawodzie mogą byż różne orientacje seksualne ,ale to nie znaczy ,że mamy ciągnąć ten stereotyp na wszystkich tancerzy ,tancerki !
I w ogóle na ludzi sztuki .Ot przyzwyczailiście się .A te czasy dawno minęły ja pracuje kilkanaście lat w zawodzie ( wjednym teatrze ) i nie było ani jednego geja i lesb... I nic do nich nie mam ,ale to nie musi być tak ,że każdy artysta to odmienny człowiek seksualnie-taki a taki ....Sprowokowaliśćie mnie ....ale chyba o to chodzi ...hihihihi.Pozdrawiam - absolutnie wszystkich ...


Więc własnie o tym mówię, że tak wiele osób uważa... A ja wcale tak nie uwarzam! Tancerze są normalnymi ludżmi. Są bardziej wspaniali niż normalni ludzie. To piękne, że mają tak cudowną pasję i bardzo ich za to podziwiam... :-) Więc proszę mi tu nie mówić, że uważam tancerzy za geji! Bo nie! :)
Pozdrawiam!

Gość - Czw Mar 03, 2005 3:42 pm

uwaŻaj to ty lepiej na zasady pisowni j.polskiego
nala - Pią Mar 04, 2005 8:53 pm

Anonymous napisał/a:
uwaŻaj to ty lepiej na zasady pisowni j.polskiego


Jesssooo! (czyt. Jezu - to tak dla mniej wtajemniczonych np. dla Ciebie) :x Stwarzasz sztuczne problemy. Piszesz post tylko dlatego, żeby wypomnieć mi, że raz pomyliłam się i napisałam "uważam" przez "rz". Boże! Czy nie sądzisz, że szkoda na to czasu?! bąc pod uwagę to, iż raz napisałam dobrze, a za drugim razem się pomyliłam. Tak, przyznam, że mnie też denerwuje brak poprawnej ortografii, ale nie wypominam komuś tego, że raz napisał "uważam" przez "rz". Więc proszę Cię, daj sobie z tym spokój...
Dzięęęki!

Joanna - Pią Mar 04, 2005 9:06 pm

Nieznajomy... napisał/a:
Ehhh... Trudno jest Ciebie do czegoś przekonać, ale mnie też. Muszę się z Tobą jednak zgodzić w kilku kwestiach. Być może zawodu mechanika nie trzeba kochać, ale wszystko co się chce robić dobrze powinno się chociaż lubić. I tak samo jest ze sztuką. Nie ograniczam w swoim przekonaniu sztuki tylko do końcowego efektu, lecz kiedy pisałem pierwszego posta w tym temacie miałem chęć opisać swoje odczucia biorąc pod uwagę tylko tą magiczną strefę tańca.
Wiem jakim wysiłkiem opłacony jest końcowy efekt - zarówno fizycznym jak i psychicznym.
Cięciami zajmóje się montażysta, oświetleniem operator światła, scenografią scenograf, scenariuszem scenarzysta, ale to dopiero wtedy byłby kicz gdyby wszystkim nie nadzorował reżyser, więc montażysta sam tego nie robi.
A końcowy efekt na scenie teatralnej... myślę że mnie nie zrozumiałaś, jeśli powiedzmy np tancerz przewróci się - reżyser już na to nie wpłynie. W kinie jest inaczej.
Powiedz mi proszę, jesteś tancerką, czy aktorką??

Popart jest kiczem?? Żadna sztuka nie jest kiczem dopóki nie biorą się za nią osoby nie mające ze sztuką nic wspólnego. A początek XX wieku ... hmmm A co powiesz na temat malarzy Nazistowskich, co powiesz na temat socrealizmu. Kicz.... a co uważasz za kicz? Bo na przykład ja za kiczowate uważam niektóre płody "sztuki" Rokoka... który to okres był dużo wcześniej niż w XX wieku.
Za to za kicz nie uważam prac Andy Warhola np, choć to nie znaczy, że wszystkie mi się podobają.
Prawda jest taka, że to co teraz nazywasz kiczem jest tylko efektem zatarcia się awangardy. Teraz każdy próbuje zaszokować, gdyż myślim, że tylko tak osiągnie sukces. Więc gdy każdy jest artystą awangardowym- trudno już wspominać o istnieniu jakiejkolwiek awangardy.


I jeszcze jedno Sztuka jest sztuką i każda wymaga wysiłku bardziej chyba psychicznegho niż fizycznego- nawet jak mi się zdaje taniec.

I to, że nie jestem związany ani z baletem, ani z aktorstwem ( oczywiście zależy o jakie powiązania chodzi) nie znaczy że nie wiem co to znaczy ten wysiłek, momenty w których jest się na skraju wyczerpania psychicznego i obłędu. Kiedy musi powstać coś co istnieje już w twojej głowie.

Balet jest cudowny jest magią zarówno już na scenie, jak i na "kulisach"

Aktorstwo droga Asiu... też, lecz dla mnie mniej pociągające. Kwestia indywidualna.

Pozdrawiam Cię Joanno ;)


*Widzisz, mi nie chodzi o to, że swój zawód dobrze jest lubić, jaki by on nie był. Chodzi o to, że jeśli wykonuje się zawód związany ze sztuką, to jeśli się go nie kocha, to jest bardzo ciężko, właściwie nie warto go w ogóle wykonywać, 1000 razy ciężej niż w normalnym zawodzie, którego by się nie lubiło w tym samym stopniu. Można być mechanikiem nie kochając swojego zawodu (np. ludzie teraz często pracują nie w swoich zawodach, byle tylko móc wyżywić rodzinę), ale nie można być artystą, jeśli się przynajmniej nie lubi tego, co się robi.
Btw, ja nic nie mówię o Twoim pierwszym poście w tym temacie, tylko o jednym z następnych ;)

Mówiąc o wysiłku właściwie nie chodziło mi o wysiłek jako taki, ale o codzienną rzemieślniczą pracę, jak w każdym innym zawodzie.

*Tańczę tylko amatorsko, z zamiłowania, natomiast kształcę się zawodowo w kierunku aktorskim.

*Ależ oczywiście, że pop-art jest kiczem, i co więcej - kiczem zamierzonym! To jest jedna z jego podstawowych cech :) Większość praca Warhola (szczególnie tych wcześniejszych) czy Lichtensteina jest kiczem, i o to właśnie w nich chodzi.
Rokoko kiczem? Hmm, może dzisiaj może być tak odbierane, ale tworzone było z zupełnie inną intencją. Już prędzej manieryzm, chociaż to też nie do końca to...
"choć to nie znaczy, że wszystkie [dzieła] mi się podobają" - tak napisałeś - btw, sztuka niekonieczne jest od podobania się ;)

*Taniec wymaga mimo wszystko większego wysiłku fizycznego niż psychicznego (co nie znaczy, że się tutaj nie myśli, bo nic bardziej mylnego, aczkolwiek stopień pracy fizycznej jest tutaj naprawdę przewyższający wszystko inne).

Gość - Pią Mar 04, 2005 10:37 pm

oczywiscie ze szkoda czasu jednak pomylilas sie rowniez w wyrazie geji bo tak sie tego wyrazu nie odmienia ale juz sie nie czepiam...zreszta to nie ja zapoczatkowalam mode na zlosliwosci na tym forum bo bylo juz szydzenie z konkurencyjnych szkol baletowych i czepianie sie ortografii nie tylko w jezyku polskim a to jest chyba forum BALET.PL jesli sie nie myle... trzymaj sie :wink: -ja tak tylko z troską[/b][/u]
Wojtek4p - Sob Mar 05, 2005 1:49 pm
Temat postu: Magia
Witam wszystkich forumkowiczów . Mam propozycję zakopać toporki wojenne w kwesti wzajemnych pouczeń jeśli chodzi o pisownię itp. itd. bo to nie prowadzi do niczego dobrego .
Owszem czytając tekst z błędami jest to może drażniące , ale nikt nie jest w końcu nie omylny . Jest takie stare powiedzonko - '' nie myli się w życiu nikt co poprostu nic nie robi ''. Na koniec pozdrowionka dla wszystkich i wybaczcie jeśli zrobiłem błędy . Hi hi cześć . :D :wink:

nala - Sob Mar 05, 2005 3:52 pm

Anonymous napisał/a:
oczywiscie ze szkoda czasu jednak pomylilas sie rowniez w wyrazie geji bo tak sie tego wyrazu nie odmienia ale juz sie nie czepiam...zreszta to nie ja zapoczatkowalam mode na zlosliwosci na tym forum bo bylo juz szydzenie z konkurencyjnych szkol baletowych i czepianie sie ortografii nie tylko w jezyku polskim a to jest chyba forum BALET.PL jesli sie nie myle... trzymaj sie :wink: -ja tak tylko z troską[/b][/u]


Dzięki za troskę! :wink: Więc w takim razie nie rozmawiajmy już o tym, może lepiej porozmawiamy dalej o tej magii tańca?! :wink:

.:Odylia:. - Sob Mar 05, 2005 7:29 pm

Wracając do magii... Po której stronie kurtyny wolicie jej doznawać? Na scenie czy widowni? :roll:
Magika - Sob Mar 05, 2005 7:37 pm

odpowiadam kolezance nademna:) magia na scenie... hmmm... rzeczywiscie to co czuje sie podczas spektaklu badz podczas wystepu na scenie,mozna porownac z doznaniem iscie magicznym....
jako zawodowa tancerka musze przyznac ze ogladanie spektakli z tej drugiej strony(jako widz) daje mi wiele przyjemnosci... moze dlatego ze wiem jak to wszystko wyglada z tej drugiej strony... kiedy ludzie rozsiadaja sie zrelaksowanii na widowni, pojecia nie majac co dzieje sie w sercach tancerzy...
Zazwyczaj kiedy jestem w teatrze tylko jak widz...zawsze sobie mysle co Ci biedacy musza teraz czuc,jak zzera ich zapewne teraz terma, hehehe
mimo wszystko kocham scene i mowie wam ze wystep wart jest nawet tej przerazajacej tremy:)

Joanna - Sob Mar 05, 2005 11:43 pm

Magika napisał/a:
Zazwyczaj kiedy jestem w teatrze tylko jak widz...zawsze sobie mysle co Ci biedacy musza teraz czuc,jak zzera ich zapewne teraz terma, hehehe
mimo wszystko kocham scene i mowie wam ze wystep wart jest nawet tej przerazajacej tremy:)


Aczkolwiek trema to jest coś, do czego można się przyzwyczaić, a poza tym ona jest tylko przed pierwszym wyjściem na scenę w spektaklu, potem to już jest się w roli...

I masz rację, bycie na scenie jest warte naprawdę wiele :)

Magika - Nie Mar 06, 2005 4:27 pm

Dobrze w takim razie moze nie dotyczy to wszystkich widzow, ale musisz mi przyznac ze odczucia na widowni a za kulisami przed rozpoczeciem spektaklu to zupelnie 2 rozne swiaty!!!!!!!!!
Nie mozna tego i drugiego zdenerwowania porownywac!!!!!!
Bo to zupelnie cos innego!

tekla - Nie Mar 06, 2005 6:23 pm

ja przed kazdym wyjsciem na scene mam ogramna treme bardzo sie denerwuje-ale uwielbiam to uczucie :) trema wg mnie jest potrzebna...moj choreograw zawsze nam powtarzal " tancerz bez tremy nie zatanczy dobrze"
kiedy ja siedze na widowni tez odczuwam treme ale calkiem inna niz przed wyjsciem na scene...hmm...moze to nie trema ja podniecenie i zafacsynowanie...(?) :)
ale prawda jest ze trema sceniczna i "trema" widza to dwie rozne rzeczy :)

zycze powodzenia wszystkim tanczacym zeby trema was nie zjadla tylko podbudowala i pomogla w lepszym wyrazeniu siebie tanczac :)

Gość - Nie Mar 06, 2005 11:09 pm

Magika napisał/a:
Dobrze w takim razie moze nie dotyczy to wszystkich widzow, ale musisz mi przyznac ze odczucia na widowni a za kulisami przed rozpoczeciem spektaklu to zupelnie 2 rozne swiaty!!!!!!!!!
Nie mozna tego i drugiego zdenerwowania porownywac!!!!!!
Bo to zupelnie cos innego!



Yes, tu tak,i ty wiesz, który jest sztuką a który życiem?

http://homepage.mac.com/r...99D8E3011D9.jpg

Nieznajomy... - Pon Mar 07, 2005 12:03 am

Chciałbym nienawidzieć...
Magika - Pon Mar 07, 2005 1:20 am
Temat postu: ??!!
[quote=Yes, tu tak,i ty wiesz, który jest sztuką a który życiem?[/quote]


???????????????????????????????????????????????????????????????????????

TANCERZYK - Wto Mar 08, 2005 12:33 am
Temat postu: Trema
Witam ponowmie. Trema na pewno jest przed pierwszym wyjściem, ale w pewnym sensie ona ( trema ) "buduje " tancerza.Ale każdy następny spektakl też jest opleciony jakimś podminowaniem i tremką .Im więcej się tańczy dany spektakl to jest większa rutyna ,aczkolwiek zawsze to jest na żywo i zawsze jest ta odpowiedzialność za siebie wobec widzów i choreografa.Pozdrawiam.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group