www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Tancerze Polskiego Baletu Narodowego (dawniej TW-ON scalony)
Autor Wiadomość
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Nie Sty 01, 2012 12:48 pm   

A od Nowego Roku Robert Gabdullin I solistą został!!!! Ja osobiście ogromnie się cieszę.
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 14, 2012 5:39 pm   

Sagittaire napisał/a:
A od Nowego Roku Robert Gabdullin I solistą został!!!! Ja osobiście ogromnie się cieszę.


Ja też się ciesze i liczę na jego częstą obecność na scenie w dużych rolach, będzie ozdobą przedstawień Polskiego Baletu Narodowego - jak Woitiul i Yaroshenko!

Ali
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Sob Sty 14, 2012 9:31 pm   

Z Yaroshenką bym Gabdullina nie stawiała jednak na równej szali - Gabdullin od Yaroshenki jest wyżej o mile świetlne.
 
     
venus-in-furs 
Koryfej


Wiek: 31
Posty: 660
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 14, 2012 10:06 pm   

Może i wyżej, ale może nie aż o mile... :)
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 14, 2012 11:29 pm   

Sagittaire napisał/a:
Z Yaroshenką bym Gabdullina nie stawiała jednak na równej szali - Gabdullin od Yaroshenki jest wyżej o mile świetlne.


Ejże! Mile świetlne? A cóż to za miara wobec artysty baletu. Czy widziałaś, Sagittaire, ich obu w "Dziadku do orzechów"? Ja tak, i choć wysoko cenię Gabdullina - tu wolę jednak Yaroshenkę, jego idealną sylwetkę, klasyczną linię, wrodzony liryzm, świetne partnerowanie i piękną baletową manierę księcia. Popatrz na to wszystko w tej jego i w innych rolach, otwórz szerzej oczy...
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 14, 2012 11:58 pm   

Sagittaire napisał/a:
Z Yaroshenką bym Gabdullina nie stawiała jednak na równej szali - Gabdullin od Yaroshenki jest wyżej o mile świetlne.


I spójrz jeszcze kto z całej obsady spodobał się w naszej "Bajaderze" w Sewilli - o mile stąd...

http://pantallasonora.blo...ballet-con.html
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sty 15, 2012 11:13 am   

Ali napisał/a:


I spójrz jeszcze kto z całej obsady spodobał się w naszej "Bajaderze" w Sewilli - o mile stąd...

http://pantallasonora.blo...ballet-con.html


Jako Złoty Bozek? Jaroszenko? Niemozliwe. Lece zobaczyć ;)
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sty 15, 2012 11:51 am   

[quote="Kasia G"]
Ali napisał/a:


Jako Złoty Bozek? Jaroszenko?


No właśnie, też jestem mile zaskoczony, że wreszcie... Ale czy zdążymy go jeszcze zobaczyć u nas jako Bożka w tym sezonie? Miejmy nadzieję.
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sty 15, 2012 11:58 pm   

Kasia G napisał/a:


Jako Złoty Bozek? Jaroszenko? Niemozliwe. Lece zobaczyć ;)


I jeszcze jedna relacja o naszym balecie w Sewilli, tym razem nie tylko o Złotym Bożku Yaroshenki - widać było naprawdę bardzo dobrze:
http://elpatiodebutacas.blogspot.com/
 
     
venus-in-furs 
Koryfej


Wiek: 31
Posty: 660
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 3:14 pm   

Mamy tłumacza na sali...? :) Ten Googli się nie liczy ^^
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 9:27 pm   

Ali - moje oczy sa szeroko otwarte i przyjechałam na Dziadka z Łodzi trzykrotnie. To co pisza w prasie hiszpańskiej niech piszą - ja mam zdolnośc do samodzielnego myślenia. Oprócz tego jak oceniają obsadę, w której nie ma Gabdullina, to chyba nie dziwne, że o nim nie piszą. Obsada z Vojtiulem, której dotyczyła ta recenzja była promowana jako najlepsza - to też ma znaczenie.
I jeszcze coś -rola zlotego bożka jest efektywna, trudno jej nie zauwazac, nawet jak się jest ślepym na niuanse. Szkoda natomiast, ze nie zauwazono genialnej aleksandry Liashenko, która ma tutaj rolę bez efektów specjalnych ale przepięknie i zachwycająco zatańczoną. Natomiast ciekawosc mnie zzera co do nowej Gamzatti. Poprzednio w jednej z obsad Gamzatti to bywało najsłabsze ogniwo Bajadery - bardzo jestem ciekawa owej Gamzatti.
Na zakończenie - gusta to rzecz obiektywna ale ja osobiście po zeszłym sezonie wyrobiłam sobie prywatne moje zdanie, jakie wyrobiłam, ze mam jednego idola. Moje zdanie nie jest uzależnione od recenzji ale od patrzenia i moich gustów. ale jeżeli o recenzjach juz mowa, to żaden z warszawskich tancerzy nie zebrał chyba w Stanach i Rosji (dwóch państwach, gdzie krytyka baletowa jest na bardzo wysokim poziomie - jak dla mnie może najwyższym???) tyle pochlebnych recenzji ile Gabdullin.
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sty 16, 2012 11:37 pm   

Sagittaire napisał/a:
...ja mam zdolność do samodzielnego myślenia. (...)
Rola zlotego bożka jest efektywna, trudno jej nie zauwazac (...).
Szkoda natomiast, ze nie zauwazono genialnej Aleksandry Liashenko (...).
Natomiast ciekawosc mnie zzera co do nowej Gamzatti. (...)
Ja osobiście (...) mam jednego idola.


Do mnie kierujesz swój wpis Sagittaire, więc po kolei:

1. To właśnie mi się u Ciebie podoba, że masz własne zdanie. Ale, na litość boską, daj też żyć innym i nie walcz o nie jak lwica. A robisz to niestety - obserwowałem jakich używałaś wydumanych i niedorzecznych argumentów, aby zniechęć do nowego "Dziadka do orzechów" - nie miałaś racji, nie tylko moim zdaniem. Ale OK, masz prawo...

2. Tak, wariacja Złotego Bożka jest niezwykle efektowna, ale w rzeczywistości bardzo zwodnicza i niewdzięczna dla tancerza. Myślę, że pod tym względem nie ma sobie równych w żelaznym repertuarze klasycznym. Rzecz w tym, że wymaga nienagannej techniki, niezwykłej kondycji, konsekwentnej ornamentyki ruchu i - co bardzo ważne - idealnej sylwetki. I trwa na scenie tylko przez moment, więc nie sposób poprawić już potem (ani przedtem) jakiegokolwiek błędu i ogólnego wrażenia. Właśnie dlatego w szanujących się zespołach wykonują tę partię prawdziwe gwiazdy, a nie jak to u nas kiedyś bywało.

3. Co do Aleksandry Liashenko - zgadzam się. Ale ją też zauważono w Sewilli, tutaj np.: http://elpatiodebutacas.b...ml#comment-form

4. Na Gamzatti Yuki Ebihary też czekam z wielką nadzieja i zainteresowaniem, sporo sobie obiecując. Bywało często, że i ja czułem niedosyt.

5. A co do Twojego idola, nie wierzę w tę wyłączność... wszak bywali też inni, więc Twoje serce jest czasem łaskawsze i pojemniejsze. Ale doskonale Cię rozumiem, bo Robert Gabdullin jest świetnym i niezwykle ujmującym tancerzem.
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 10:15 am   

najpierw to może doczekamy sie informacji o obsadach? wrrrrr
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 3:05 pm   

Generalnie, to dzięki, ze tu jestes Ali, bo ostatnio to forum zamarło, czy raczej wypadałoby powiedziec zamarzło, a nic tak nie roznieca dyskusji niz roznice zdan. a zatem ogromnie miło, że się różnimy :)
A na temat, to poiwem tak-
A czy ja Ci nie pozwalam mieć swojego zdania? Jak napisałam, że dla mnie Gabdullin jest lepszy, to napisałeś do mnie coś w stylu "otwórz oczy, bo ja widziałem 3 razy Dziadka i wiem lepiej". Wiec napisałam Ci, ze mam je otwarte, bo też widziałąm 3 razy Dziadka, a w zasadzie 3 razy + jeden raz sam walc kwiatów i PDD i swoje zdanie sobie wyrobiłam.

Yaroshenko ma według mnie swoje wady, które powodują, że mimo, że ma duże mozliwości, to wciąż pozostaje nieoszlifowany diament. Pw "grzeszy" wyrazem twarzy, który , jak się obserwuje jego Romea czy Dziadka z I-II rzędu parteru, to jest to bardzo nieprzyjemne. Z Romea nawet wyszłam w trakcie, bo te miny Romea i taniec Julii to było coś poniżej mojej tolerancji jeszcze w połączeniu w muzyką i tą choreografią - z tym, ze znów mówię, że znam kilka osób, które tego Romea lubią i OK - to jest moje zdanie i niech każdy ma swoje, ale jak mi się powie,że nie lubię Romea z Yaroshenką, bo mam zamknięte oczy, to się nie zgodzę. Oprócz tego słabo u niego z aktorstwem. Mistrzem liryki jest też wg mnie Gabdullin. Yaroshenko jest raczej bez polotu, na pierwszym planie jest u niego technika. Nie ma w jego kreacjach ciążenia do partnerki. Z kolei Gabdullin, jak kiedyś napisał jeden krytyk z Moskwy, jest właśnie stworzony do wydobywania liryzmu z roli.

Co do Dziadka - znam masę ludzi, którzy mają dokłądnie takie samo zdanie jak ja, więc bynajmniej nie jest odosobnione. Przeciwnie - może tego nie widać na forum, ale spośród baletomaniaków warszawskich, którzy chodzą , zwłaszcza z klasyki , na wszystko, prawie nikogo ten Dziadek nie zachwycił i nie rozłożył na łopatki. Mówię prawie, bo jedyny wyjątek, jaki mi przychodzi do głowy osoby, która go nie zjechała, to Kasia G, z tym, ze porównując jej reakcje na innych premier warszawskich też jakiejś wyjątkowej euforii tu nie widzę. Kilka osób z Opery Narodowej też ma podobne do mnie zdanie, więc nie sądze, że moje zdanie jest odosobnione.

Co do wariacji złotego bożka i tej recenzji, bo mówię cały czas o jednej konkretnej, to generalnie jak recenzent pisze tekst o Bajaderze i z tancerzy pisze tylko o bożku, albo z Korsarza i podnosi tylko o niewolniku, to dla mnie osobiście jest to znak "aha może być średni". Te balety mają to do siebie, że jak ktoś nie gustuje w balecie jako sztuce i nie widział z 10 wystawień każdego z tych tytułów, to go "najbardziej weźmie" Ali czy złoty bożek, bo inne role są ciut mniej efektywne.

Co do złotego bożka , to w Warszawie też to wykonywały gwiazdy. Weźmy np pod rozwagę, że jak Marcin Krajewski zaszczycił TWON byciem króciutko I solistą, to zatańczył na warszawskie scenie tylko 2 role- w tym własnie złotego bożka o ile mnie pamięć nie zawodzi.

No ale w pełni zgadzam się co do Gamzatti, bo to piękna rola, przez którą można dużo pokazać. Niestety ta rola ma ten ból, że rzadko tańczą ją największe gwiazdy, a te które ją dostają nie dysponują środkami, by podołac tej szalenie ciężkiej technicznie partii.

Co do idola - oceniam to co jest. Jakby ktoś wg mnie rozwinął się bardziej w zespole, a mój ulubieniec by się popsuł, to bym zmienila zdanie. Z ulubionymi tancerzami nie jest jak z mężem czy żoną. Docenia się to, że ktoś jest jaki jest tu i teraz.
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 7:45 pm   

Piszesz Sagittaire, że Yaroshenko „ma duże możliwości”, ale jest „nieoszlifowanym diamentem”. Brawo, czyli go jednak nie odsuwasz w cień „o mile świetlne”. Zaraz jednak wypominasz czym jakoby „grzeszy” i przyznajesz się, że „z jego Romea nawet wyszłaś w trakcie”. Więc nie dajesz mu żadnych szans, mimo że jechałaś na spektakl z daleka. Jest w tym jakaś dziwna niekonsekwencja (zawziętość? nie daj Bóg manifestacja?). Ale skoro dodajesz uczciwie: „znam kilka osób, które tego Romea lubią i OK”, więc wycofuję zarzut, jakobyś nie dawała żyć innym z ich odmiennym zdaniem. Bywasz tolerancyjna.

Wracając do „Dziadka”, twierdzisz: „jedyny wyjątek, jaki mi przychodzi do głowy osoby, która go nie zjechała, to Kasia G”. Poczytaj więc co pisały o nim inne, wybrane autorytety prasowe, niezależnie od tego czy je uznajesz, czy nie. Tak czy inaczej, to one są dzisiaj wyrazicielami polskiej opinii publicznej:
http://www.rp.pl/artykul/9147,761167.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/128125,druk.html
http://www.polityka.pl/ku...ne-eagling.read
http://www.naszdziennik.p...=my&id=my07.txt
Reszty oceny dokonała już chyba publiczność, głosując nogami (podobno 100 procent widzów na każdym z 11 przedstawień!) i owacjami po każdym spektaklu. Czegóż więcej trzeba?

Z tą hiszpańską recenzją z „Bajadery” też nie do końca masz rację. Jej autor wysoko ocenia całą naszą obsadę, wyróżniając szczególnie Yukę Ebiharę w roli Gamzatti i właśnie Yaroshenkę w partii Złotego Bożka. Może więc nie jest taki „średni”? Nie wiem, czy „widział z 10 wystawień” tego tytułu, ale z pewnością ma prawo do swoich fascynacji nawet po jednym obejrzeniu „Bajadery”.

Piszesz, że „Złotego Bożka w Warszawie też wykonywały gwiazdy”? No nie wiem... Marcin Krajewski to raczej „gwiazdka” lub meteor, który pojawiał się tu i tam, na chwilę wszędzie, a potem gasł szybciej niż dał się poznać. Co innego Woitiul, a wcześniej Woźniak, tu pełna zgoda.

Na nową Gamzatti czekamy widzę wspólnie. A gwiazdy tańczą ją gdzie indziej – i owszem, Tańczyły ją w Ameryce Natalia Makarowa i Cynthia Harvey, i wiele innych, także w Paryżu, Londynie i w Rosji także.

A co do idola – raz jeszcze gratuluję Ci obecnego wyboru. Robert Gabdullin z pewnością na to zasługuje. I nie zmieniaj zdania tylko dlatego, że raz czy drugi Cię zawiedzie. To nie złote bożki, ale tylko ludzie, więc różnie może być. Nie bądź okrutna!
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Wto Sty 17, 2012 8:50 pm   

Tak, bywam tolerancyjna :) - dobrze powiedziane. Generalnie nawet jestem, bo nie mam nic przeciwko Twoim gustom.

Co do tytułów prasowych - znajdź prosze spośród tych autorów osobę, ktora zna się na balecie? To sa ludzie, którzy pisza o balecie z zasady dlatego, że nikt w Polsce nie zatrudnia fachowych krytyków baletowych, przy takiej ilości premier i powierza sie pisanie o kulturze zbiorczo pt - znasz pan teatr chodzisz na spektakle dramatyczne, do filharmonii, masz wykształcenie muzyczne, to napisz pan też o tym balecie przy okazji. Dlatego w Polsce najpopularniejsi z prasy krytycy to osoby z baletem nie majace nic wspólnego poza tym, ze o nim czasem pisza. Takie recenzje przestałam czytac po tym jak kiedys zdarzyło mi sie rozmawiac z "krytykiem:, ktory tak wprost w oczy to przyznał, ze on to na tańcu wcale sie nie zna. Taka jest polska rzeczywistosc. Niestety krytyków, z którymi się licze w Polsce sa 2 sztuki, ale oni nie słyna z bycia krytykami w najpoczytniejszych gazetach. Zreszta co ja będę mówic - kto wie jak powstaja w Polsc erecenzje ten wie, a kto nie wie, to czas mu to pokaże, jak będize wyrwały.


Co do wykupienia miejsc na Dziadku to jezeli chodzisz od dawna na balet, to przeciez jest oczywistym, ze na kazda premierę klasyczną OD LAT sa zawsze wykupione wszystkie spektakle w blokach w 100% długo przed premierą i to nie działą tak, ze jak coś jest OK to dopiero ludzie się rzucają do kas. W Warszawie publicznosc jest mało wyrobiona i duzo osób chodzi tak z raz na rok na balet kilka razy w roku do innych teatrów dramatycznych lub na opery. Większosc widowni to nie baletomani tylko ludzie, którzy interesują się wszystkim po trochu (czego nie krytykuję) ewentualnie ludzie, którym zalezy zeby zobaczyc puenty i tancerzy w bajkowej scenografii często z dzieckiem. Jezeli sie na to idzie to sie człowiek cieszy.
Jeżeli zaś oceniac tę choreografię na tle innych światowych inscenizaji Dziadka, to dla mnie jest to zdecydowanie najgorszy Dziadek, jaki widziałam, a ogromna szkoda, bo mamy przepiekne Dziadki w Royal Ballet w Londynie czy w Petersburgu i skoro wydaje sie olbrzymie pieniądze na zakup Dziadka, to możnaby je było wydac moim zdaniem duzo lepiej.
Co do owacji zaś to w Warszawie nie widziałam po Dziadku owacji, które mówią "było piekne - jestem pozbawiony tchu"-ani na 1 Dziadku ludize nie wstali. Nie byłabym soba, gdybym nie powiedizała, ze w Łodzi raz na jakiś czas, nawet na wieloletnich repertuarowo sperktaklach ludize wstaja z miejsc i wtedy moim zdaniem publicznosc mówi - oniemiałem. A że biją brawa - matko a czy wypada nie bic jak sie jest w teatrze??? Nie kazdy ma odwage, zeby wyjsc, jak mu sie nie podoba czy nie bic brawa - w Polsce ludzie staraja się raczej zachowywac jak tłum. Nikogo nie interesuje wyrazanie siebie brawami -raczej działa to na zasadzie - jestem w teatrze wypada bic..

Co do Marcina Krajewskiego to chciał, czy nie chciał, ale zrobił on więlką karięrę. Jest to prawdziwa gwiazda, niestety mająca ogromnego pecha w życiu - niezaleznego od niego.
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Sty 18, 2012 12:21 am   

A ja jednak powątpiewałbym w gust kogoś, kto „Dziadka” z Royal Ballet uznaje gustownym:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Popatrz na tę anachroniczną scenografię, te tandetne anioły utopione w prymitywnych dymach, ten groteskowy powóz..., na drewnianego Drosseleyera i rozgadanego pantomimicznie Dziadka, że nie wspomnę już o tym nieproporcjonalnie wyrośniętym księciu w przykusym kolecie - niemęskim i zadowolonym z siebie. I Ty piszesz o wyrazie twarzy naszego tancerza, który tak bardzo Ci przeszkadzał, że musiałaś uciekać z teatru?

Pozwól więc, że ja pozostanę przy swoim: spektakl van Schayka i Eaglinga (na tle innych) jest dla mnie oryginalny, bardzo teatralny, pełen niespodzianek, stylowy, gustowny i wbrew pozorom bogaty choreograficznie. A co najważniejsze, jest autentycznie czytelny i wzruszający dla dziecięcej widowni, co sam obserwowałem z prawdziwa przyjemnością.

Poza tym przyznaję Ci wiele racji: i w sprawie jakości naszej krytyki, i wyrobienia publiczności. Ale nic na to nie poradzimy, taka jest dziś nasza kultura baletowa i musimy z tym żyć. Tyle tylko, że wszyscy widzowie mają prawo do swoich przeżyć, zachwytów i niedosytów, nawet kiedy jesteśmy odmiennego zdania. Po prostu każdy, kto kupił bilet do teatru jest równouprawniony w przeżywaniu przedstawienia na swój indywidualny sposób. Bo na tym chyba polega istota teatru, który istnieje dla publiczności, a bez niej nie ma prawa bytu. Świadomość przychodzi oczywiście z czasem i doświadczeniem, ale czyż nie cenniejsze od niej jest autentyczne przeżycie zwykłego widza?

O wielkiej karierze Marcina Krajewskiego szczerze mówiąc nie słyszałem. Wiem tylko, że w Berlinie nie był specjalnie ceniony, a w Warszawie - podobno mało dyspozycyjny. Ani tam, ani tu gwiazdą niestety nie był. A na subiektywne poczucie pecha najlepszą radą jest chyba jednak obiektywna pokora wobec sztuki i autentyczna pracowitość tancerza. Przykład Twojego obecnego idola wydaje się tu najlepszym drogowskazem.
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Sty 18, 2012 11:07 am   

Ali napisał/a:
A ja jednak powątpiewałbym w gust kogoś, kto „Dziadka” z Royal Ballet uznaje gustownym.


gwoli ścisłości chyba nikt nie nazwał tego spektaklu "gustownym" - zresztą ileż on ma lat! (chodzi o inscenizacje a nie konkretny filmik z 2008 roku) Po drugie gust i inscenizacje brytyjskie generalnie są dośc specyficzne, bardzo róznią się od europejskich kontynentalnych :)) W porównaniu ze spektaklem z Royal chodziło chyba głównie o to, o co od początku Sagittaire chodziło, czyli o utanecznienie - większe lub mniejsze. Ale przede wszystkim masz 100 procent racji Ali - każdy kto kupił bilet ma pawo do oceny i swojego odbioru dzieła i pamiętać o tym musimy dyskutując (bo gust jedno, a argumentacja drugie, po to wymieniamy sie poglądami). A dobrze by było, zeby o prawie do oceniania spektakli pamiętały tez dyrekcje teatrów i nie oburzały się na publiczność. Generalnie wszystko opera sie na szacunku i... próbach i błęgach.

Przypominam jednak, ze to wątek o tancerzach PBN i tu problem jest jeszcze wiekszy bo poza niezaprzeczalnymi walorami technicznymi danego tancerza/tancerki o naszym stosunku do niego decyduje to coś, co czasem trudne jest do okreslenia. Dla przykładu jednych chwyta za serce uroda Popova (jak dało się zauwazyc na naszym forum) i są mu skłonni wybaczyć niepewne partnerowanie, złe proporcje ciała, rzadko demonstrowane aktorstwo.. I ja to rozumiem - patrza na to co im sie podoba i są szczęśliwi :)
Inni podziwiają jakąś tancerke bo podnosi noge do ucha, albo i za ucho :) a nie widza że na szklany wzrok i zawsze jest taka sama, albo że owe nogi ma za długie w stosunku do tułowia co estetom z kolei przeszkadza (zaburza klasyczne proporcje pięknego ciała). Jeszcze inni ulegają magii osobowości tancerza, która tak emanuje, ze choćby tylko przeszedł 2 razy przez scenę - wlepiają w niego wzrok. No i fajnie - każdy szczęsliwy. Warto tylko umiec swja fascynacje uzasadnić i nie zaperzać się, ze ktos inny to co my uwazamy za plus, uważa za minus. Są wyznaczniki tego co ogólnie jest potrzebne do "bycia dobrym tancerzem", ale 3 razy więcej jest cech różnorodnych, które odrózniaja artystów od siebie, co ustawia ich wg możliwego emplois (zwłaszcza w baletach klasycznych) i takich, które mogą być pomocne w przełamaniu tych stereotypów.

Na koniec moje zdanie - od początku pacy Wladimia Jaroszenki (przepraszam, nie potrafię się przyzwyczaić do tak skomplikowanej pisowni tak prosto zapisywalnego po polsku nazwiska), uważałam, ze z jednej strony to tancerz obiecujący, o ładnej prezencji, (choc mnie zupełnie nie rusza :) , dobrych proporcjach, niezłym (czasem) skoku i znikomej osobowości. W dotychczasowych wystepach te ocene potwierdza - czasem prezentuje sie dobrze lub zadowalająco, często fajnie skoczy choc akos tak brak mi "błysku", ale tez przy innych artystach na scenie gdzieś tam znika... :(((
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Sty 18, 2012 11:45 pm   

Kasia G napisał/a:
gwoli ścisłości chyba nikt nie nazwał tego spektaklu "gustownym"

Ależ tak, sugerowała to nieco wyżej Sagittaire, pisząc o „przepięknym Dziadku w Royal Ballet w Londynie”. Tłumaczysz, że chodziło jej „o utanecznienie - większe lub mniejsze”? A mnie się wydaje, że w nowym warszawskim „Dziadku” nie ma ani jednej nieutanecznionej sekwencji – łącznie z całym bardzo stylowym i zaskakującym pomysłami pierwszym aktem. Poza tymi momentami oczywiście, które wymagają zachowań czysto sytuacyjnych, jak w każdym tradycyjnym balecie fabularnym. Inna rzecz, że ja także mam pewien niedosyt, gdy patrzę na divertissement w II akcie. Ale wszyscy w tym przedstawieniu tańczą dokładnie tyle, ile trzeba w takim baletowym gatunku. Nie należy go przecież mylić z symfoniami choreograficznymi Balanchina – dla przykładu.

Dzięki Kasiu G. za włączenie się do naszej rozmowy i za solidarność z moją obroną oczywistych praw zwykłego widza do manifestowania swojej opinii o przedstawieniu. A warszawscy widzowie w swej masie najwyraźniej polubili tego nowego „Dziadka” i ja podzielam ich opinię.

Masz też rację, że publiczność kochaja swoich ulubieńców z rozmaitych powodów, czasem irracjonalnych. Jak piszesz, „dla przykładu jednych chwyta za serce uroda Popova” (tu ufam uczestniczkom forum) i są mu skłonni wybaczyć rozmaite niedoskonałości, ale że w tym „rzadko demonstrowane aktorstwo”? Nie zgadzam się, do dziś wspominam jego rozbrajającą aktorsko siostrzyczkę przyrodnią w „Kopciuszku” albo niezwykła interpretacje postaci Drosselmeyera, jaką trudno spotkać w innych „Dziadkach”. A co do Yaroshenki? No cóż, widzę, że przed nim jeszcze sporo wysiłków, by Was do siebie przekonał...
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Czw Sty 19, 2012 8:18 am   

Kasia G napisał/a:
uważałam, ze z jednej strony to tancerz obiecujący, o ładnej prezencji, (choc mnie zupełnie nie rusza :) , dobrych proporcjach, niezłym (czasem) skoku i znikomej osobowości. W dotychczasowych wystepach te ocene potwierdza - czasem prezentuje sie dobrze lub zadowalająco, często fajnie skoczy choc akos tak brak mi "błysku", ale tez przy innych artystach na scenie gdzieś tam znika... :(((


No właśnie w 100% popieram ten pogląd - właściwie pod każdym słowem mogę się podpisać.
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 19, 2012 9:38 am   

Ali, wymieniłaś właśnie 2 z 3 ról Popova w których grał - dla mnie niebyt porywająco (tzn. bardziej cenie w tych samych rolach jego dublera czyli Basałajewa), ale wystarczajaco. Trzecia rola to.. Tybald w Romeo i Julii - wprawdzie przerysowany z kolei ale bardzo fajny i dobrze przemyślany. Mimo tych ról, jako artysta w całości zupełnie mnie nie przekonuje, ba, coraz bardziej denerwuje, ale też jakieś 5-6 lat temu to samo mogłam powiedzieć o Basałajewie, który pod dyrekcją Krzysztofa Pastora, dobrze obsadzany, dojrzały, zyskał moja wielką sympatię :))) I tak to jest w życiu baletomana - na szczęście zarówno artysta, jak i widz zmienia sie i dojrzewa :)))
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 19, 2012 7:00 pm   

Kasia G napisał/a:
najpierw to może doczekamy sie informacji o obsadach? wrrrrr


Doczekaliśmy się, widzę że są już na cały luty. Widać masz swoje wpływy Kasiu G.
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 19, 2012 10:01 pm   

żadnych, Ali, żadnych, chyba że kochana dyrekcja przeczytała nasze utyskiwania na forum :) nawet nie wiedziałam, dowiaduje się tego od Ciebie po wejsciu na forum :)
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Sty 26, 2012 6:51 pm   

Kasia G napisał/a:
chyba że kochana dyrekcja przeczytała nasze utyskiwania na forum


Miejmy nadzieję Kasiu, bo świadczyłoby to o tym, że ceni sobie opinie baletomanów. Ale tak na marginesie, to mocno goni do przodu "kochana dyrekcja" i jej szczęśliwy jak sądzę zespół. Popatrz: za parę dni cztery razy "I przejdą deszcze...", później "Bajadera" - i w obu nowe obsady, dalej znów "Święto wiosny" - wreszcie i potem "Tristan". A słyszałem, że trwają już też próby do "Kaina i Abla" Emila Wesołowskiego z zapowiadanych na kwiecień "Opowieści biblijnych". Nie próżnują...
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 27, 2012 9:33 am   

bo tak jest ułozony repertuar - potem na scene wchodzi "Holender Tułacz" ze swoimi próbami i premierą i dla baletu nie byłoby miejsca, więc tanczy duzo kiedy moze ;))))
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 38