www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
wiotkość stawów, hipermobilność a TANIEC
Autor Wiadomość
gonia 
Solista Baletu


Związek z tańcem:
miłośnik
Posty: 1705
Wysłany: Pon Wrz 04, 2006 10:08 pm   

wcale nie wygląda to na ściemnianie-wierzę ci!
i dzięki wielkie Princess za te ćwiczenia! :*
_________________
Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
 
 
 
Joanna 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
tancerka?
Posty: 2981
Wysłany: Wto Wrz 05, 2006 4:38 pm   

Gość napisał/a:
Ja mam chyba coś podobnego, ale żaden lekarz dotychczas nie stwierdził co to może być....
Mam przeprosty w łokciach i kolanach (średnie), palce wyginające się we wszystkie strony (1, 2, 3, 4), oboma kciukami dotykam przedramienia (całymi, nie tylko końcówką palca) - mam przez to kłopot m.in. z pisaniem, bo utrudnia mi to utrzymanie długopisu - mam dużą ruchomość kostek (foto) - bardzo często nawet na płaskich butach zdarza mi się, że "spadam z buta" i kostka wygina mi się na zewnątrz lub do środka - i stawów panewkowych - bioder oraz barków (jeden z barków mi wypada - przemieszcza się tak jak przy zwichięciu). Poza tym jestem raczej niska i długie mam tylko ręce. Moze ktoś ma podobne objawy i wie co to może być...........

EDIT:
też mam bardzo gętki kręgosłup (bez problemu kłade brzuchna na udach w siadzie płaskim) oraz przekładam ręce "przez głowę" (trzymając się za dłonie przekładam ręce za plecy)...


Na moje oko Ty masz na pewno hipermobilnosc.
Na jakim tle, to inna sprawa, bo tych moze byc tysiace.
Powazne zespoly chorobowe to zaledwie procent wsrod innych powodow.
Btw, kostke wygne bardziej niz Ty - tzn. ja w takiej pozycji jak na tym zdjeciu prawie poloze kolano na ziemi - jest to powod, dla ktorego moja kuzynka (identyczny zakres w tym stawie jak ja) ma co chwile jakies skrecenia tego stawu, operacje, itd :/ ; ja w sumie tez go co chwile podwijam, tylko jakos zawsze udaje mi sie zlapac czegos/ skoczyc/ zrobic cokolwiek, zeby go sobie nie rozwalic ;)

Ale dodam, ze nadruchomosc moze miec bardzo rozne podloze, nie tylko tych wszystkich strasznych 'zespolow'. Moze byc rowniez na tle rzs (tez nikomu nie zycze), albo po prostu byc, wynikac z wrodzonej budowy stawow, oddziedziczonej po prodzodkach.
Nie musi dotyczyc wszystkich stawow, a tylko niektorych (dlatego testy typu Beightona sa uwazane za b. ogolne i nieprecyzyjne).
Jako taka jest dosc popularna, i wiele osob, szczegolnie wsrod takich dyscyplin jak gimnastyka, czy w balecie ja ma, poniekad dlatego, ze akurat tutaj jest przydatna.


Princess
1) Z tym zakresem stawow biodrowych to nie do konca jest tak, ze ktos mogl za pozno je cwiczyc i juz nie miec takiego rozwarcia. Ja np. rozciagac sie zaczelam bedac starsza niz Ty, a zakres w stawach biodrowych mam naprawde dosc duzy (nie dziwiloby mnie to, jakbym byla 10 czy 15 lat mlodsza, bo wtedy wszystko mozna zwalic na miekkie kosci), ale w moim wieku (no, az taka stara to nie tez nie jestem) taki zakres raczej nie jest naturalny.
Gorzej, ze ja nawet nie czuje, kiedy zbyt rozciagam te biodra, jak mi kiedys wypadna stawy z panewki to moze dopiero wtedy poczuje ( odpukac rzecz jasna). Poza tym ja mam ten problem, ze ja sie rozciagam nieproporcjonalnie szybciej do tego, niz zdobywam sile w miesniach. W efekcie mam problemy np. z kolanami - rozciagniete miesnie uda nie stabilizuja mi zbyt dobrze stawu kolanowego.
2) Lordoza ledzwiowa, jesli jest zbyt duza wcale nie pomaga w wygieciach, wrecz moze przeszkadzac. Pozornie wygiecie moze wydawac sie wieksze, ale jest niepoprawne technicznie. Trzeba sie wyginac tak, zeby nie wyginac sie 'na kregach', tylko na miesniach. I na pewno nie sciskajac kregi w odcinku ledzwiowym, co w przypadku hiperlordozy jest bardzo niepozadane i niebezpieczne. Poza tym, to dodatkowooslabia miesnie brzucha, ktory przy gieciu w tyl odrywaja bardzo duza role - to one powinny w duzej mierze Cie podtrzymywac. Odcinek ledzwiowy trzeba w balecie wydluzac, nie zaciskac.

witamina-c
No, z tym zaslabnieciem to faktycznie nie jest idealny przyklad - ja potrafie zemdlec jak sie zbyt mocno uderze w reke (jestem bardzo wrazliwa na bol), ale chyba nie jestem zbyt dobrym przykladem :|

+ TROCHE TEORII
(powyzej jak ktos nie doczytal tez jej troszke jest):
Co powoduje hipermobilnosc
- ksztalt zakonczen kosci (czyli jak spotykaja sie w stawie)
Niektore stawy naturalnie maja duzy zakres ruchow, np. bark czy biodro. Jesli oddziedziczymy raczej plytka panewke niz gleboka, to bedziemy mieli wiekszy ruch w stawie, ale tylko tym. Jesli np. panewka w stawie biodrowym jest dosc plytka, wtedy latwo moze dochodzic do dyslokacji tego stawu.
- slabe i rozciagniete wiezadla spowodowana rodzajem kolanegu, oraz bialkami
Wiezadla sa zbudowane z roznych rodzajow bialek, oraz kolagenu. Im jest sie starszym, tym 'sztywniejszy' jest kolagen - dlatego male dzieci latwiej sie rozciagaja. Te struktury tworza sie dzieki biochemicznym reakcjom w organizie - wystarczy mala zmiania w procesie zachodzenia jednej z takich reakcji, a juz otrzymujemy 'wadliwy' kolagen, da zbyt rozciagliwe i elastyczne wiezadlo.
Rodzaj bialek czy kolagenu jest rowniez zwiazany z plcia (kobiety sie latwiej rozciagaja niz mezczyzni, i rowniez maja bardziej elastyczne wiezadla, sciegna itp. tuz przed okresem czy w czasie ciazy)
- sila miesni (czyli czy staw jest dobrze przez nie podtrzymywany, czy nie)
- propriocepcja, poczucie ruchu stawu (poczucie tego, jak dokladnie jest ustawiony staw i czy jest w pozycji, ktora go zbyt naciaga - niektorzy tego nie czuja).

A jednym z popularniejszych i bardziej uciazliwych objawow nadruchomosci jest bol. ( :( )
Wynika to z tego, ze miesnie podtrzymujace i stabilizujace staw musza dwa razy bardziej pracowac, by go utrzymac w pozycji i nie doproadzic do jego dyslokacji (przemieszczenia sie). Jakkolwiek w przypadku nadruchomosci do dyslokacji dochodzi dosc czesto, co jest kolejnym minusem jej posiadania.
_________________
"Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
 
 
Maron 
Pierwszy Solista

Wiek: 33
Posty: 2668
Wysłany: Sro Wrz 06, 2006 12:52 am   

Joanna napisał/a:

Btw, kostke wygne bardziej niz Ty - tzn. ja w takiej pozycji jak na tym zdjeciu prawie poloze kolano na ziemi - jest to powod, dla ktorego moja kuzynka (identyczny zakres w tym stawie jak ja) ma co chwile jakies skrecenia tego stawu, operacje, itd :/ ; ja w sumie tez go co chwile podwijam, tylko jakos zawsze udaje mi sie zlapac czegos/ skoczyc/ zrobic cokolwiek, zeby go sobie nie rozwalic ;)

odziwo, ja właśnie nigdy nie miałam "skutków ubocznych" z powodu powyginanych kostek [złamania, skręcenia], mimo że jeździłam na deskorolce [wybite stawy, połamane gnaty często widziane] niemniej miałam z tym problemy - np. gdy uczyłam się chodzić na szpilkach (ośmio-dziesięcio centymetrowych...) trudno mi było załapać balans bo kostki mi się gibały na boki [źle postawiłam krok i stopa się wykręcała].

Cytat:
Princess
1) Z tym zakresem stawow biodrowych to nie do konca jest tak, ze ktos mogl za pozno je cwiczyc i juz nie miec takiego rozwarcia. Ja np. rozciagac sie zaczelam bedac starsza niz Ty, a zakres w stawach biodrowych mam naprawde dosc duzy (nie dziwiloby mnie to, jakbym byla 10 czy 15 lat mlodsza, bo wtedy wszystko mozna zwalic na miekkie kosci), ale w moim wieku (no, az taka stara to nie tez nie jestem) taki zakres raczej nie jest naturalny.

ja mam z tymi biodrami dziwnie:
1. żabke mam pełną, motylki też mam. jak leże na podłodze i robię pozycje stóp, to mam wykręcenie pełne. jednak jak mam już robić wszystko na stojąco - jest już problem. nie mam pełnego wykręcenia... nie mogę dokręcić bioder do boku i właściwie większosć mojego wykręcenia to wykręcanie samych stóp.
2. szpagat francuski - mówią że to taki szpagat z kolanem położonym do boku na ziemi jest łatwiej osiągnąć, a tak naprawde szybciej [o wiele! rozciągnełam się raz i go nie tracę] osiągnęłam szpagat z równymi biodrami niż z kolanem do boku.
3. co do szpagatu tureckiego mniej niż 10 cm mam odkąd pamiętam i właściwie się na niego nie rozciągałam.
wiesz może czemu tak jest? :(
w przypadku pozycji i wykręcenia stóp, to wydaje się że tak jakby się za bardzo osadzam na tych biodrach, ale jak ciągnę w górę korpus i "uwalniam" biodra by się wykręciły, to nie mogę załapać równowagi - niedosyć że trzęsą mi się biodra to jeszcze giba mi się właśnie kręgosłup.
niestabilnością bym tego nie nazwała bo wszystkie inne przegięcia trzymam mięśniami by nic sobie nie zrobić... ale o tym dalej.

Cytat:
Gorzej, ze ja nawet nie czuje, kiedy zbyt rozciagam te biodra, jak mi kiedys wypadna stawy z panewki to moze dopiero wtedy poczuje (odpukac rzecz jasna). Poza tym ja mam ten problem, ze ja sie rozciagam nieproporcjonalnie szybciej do tego, niz zdobywam sile w miesniach. W efekcie mam problemy np. z kolanami - rozciagniete miesnie uda nie stabilizuja mi zbyt dobrze stawu kolanowego.

jestem w 100% pewna że masz elastopatię... jak z bicza strzelił.

Cytat:
2) Lordoza ledzwiowa, jesli jest zbyt duza wcale nie pomaga w wygieciach, wrecz moze przeszkadzac. Pozornie wygiecie moze wydawac sie wieksze, ale jest niepoprawne technicznie. Trzeba sie wyginac tak, zeby nie wyginac sie 'na kregach', tylko na miesniach. I na pewno nie sciskajac kregi w odcinku ledzwiowym, co w przypadku hiperlordozy jest bardzo niepozadane i niebezpieczne. Poza tym, to dodatkowooslabia miesnie brzucha, ktory przy gieciu w tyl odrywaja bardzo duza role - to one powinny w duzej mierze Cie podtrzymywac. Odcinek ledzwiowy trzeba w balecie wydluzac, nie zaciskac.

Cytat:
Wynika to z tego, ze miesnie podtrzymujace i stabilizujace staw musza dwa razy bardziej pracowac, by go utrzymac w pozycji i nie doproadzic do jego dyslokacji (przemieszczenia sie). Jakkolwiek w przypadku nadruchomosci do dyslokacji dochodzi dosc czesto, co jest kolejnym minusem jej posiadania.


znalazłam coś ciekawego:

"Stabilizacja kręgosłupa lędźwiowego
Niestabilność kręgosłupa lędźwiowego nie jest tym samym, co hipermobilność. W obydwu przypadkach zakres ruchomości jest większy niż w „warunkach normalnych”. Jakkolwiek z niestabilnością mamy do czynienia wówczas, gdy „nadmierny zakres zaburza ruch w stawie ze względu na brak ochronnej kontroli mięśniowej”. Nie możemy mówić o niestabilności w hipermobilnym stawie dopóki zwiększony zakres ruchu będzie całkowicie kontrolowany przez mięśnie (Maitland 1986). Stabilnością nazywać będziemy zdolność organizmu do kontroli ruchu w stawie w pełnym zakresie jego ruchu (w tym przypadku, kręgosłupa lędźwiowego).
Niestabilny kręgosłup lędźwiowy nie jest w stanie utrzymać właściwego ułożenia kręgów. Ze względu na niestabilność segmenty kręgosłupa są mniej zwarte, a ruchy w obrębie kolumny kręgosłup są nienaturalnie zwiększone nawet pod wpływem niewielkich obciążeń, upośledzając zarówno jakość jak i ilość ruchu. Niestabilny kręgosłup lędźwiowy często nie ujawnia żadnych uszkodzeń w obrębie rdzenia kręgowego czy korzeni nerwowych, nie jest sam w sobie powodem kalectwa. Oczywiście nieleczony może podrażniać lub uszkodzić tkankę nerwową, prowadząc do wystąpienia objawów neurologicznych. Obecność specyficznych objawów w badaniu neurologicznym wyklucza uzasadnione stosowanie ćwiczeń stabilizujących, pomimo iż niestabilność mogła być pierwotnie przyczyną powstałych uszkodzeń." - autor: Agata Maksymowicz

byłam niegdyś, pare lat temu u lekarza ortopedy, który mnie badał przed zapisem na zajęcia korekcyjne w przychodni. wiem że stwierdził u mnie dużą elastyczność kręgosłupa [coś z dyskami?] - ale o niestabilności czy hipermobilności mi nic nie mówił [a przynajmniej nic nie wiem]. o ile w pozycjach nie mogę załapać kręgosłupem równowagi, to w przypadku innych przegęć, chodzenia, siedzenia wszystko mam kontrolowane mięśniami [jeżeli mnie bolą kręgi lędźwiowe to oznacza że brzuch nie pracuje].
tak więc, po za ćwiczeniami baletowymi mam mało ruchu, dużo siedzę przed komputerem... mój kręgosłup jest wtedy prosty jak struna [staram się nie krzywić, ale czasem się garbię] po paru godzinach siedzenia nie mam problemów z wyginaniem wte i wewte kręgosłupa.
i teraz nie wiem jak nazwać moje przegięcie w kręgosłupie [zaznaczam że to nie tylko odcinek lędźwiowy mi się wygina ale także odcinek piersiowy] - jeżeli byłaby to niestabilność odcinka lędźwiowego, lekarz by to stwierdził już podczas badania, a pewnie bym się o tym dowiedziała i była leczona.
_________________
Naucz się choreografii, a będziesz tańczyć dzień. Naucz się fundamentów, a będziesz tańczyć do końca życia. - Angel Ceja
 
 
 
Joanna 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
tancerka?
Posty: 2981
Wysłany: Czw Wrz 07, 2006 3:06 pm   

Princess Maron napisał/a:
odziwo, ja właśnie nigdy nie miałam "skutków ubocznych" z powodu powyginanych kostek [złamania, skręcenia], mimo że jeździłam na deskorolce [wybite stawy, połamane gnaty często widziane] niemniej miałam z tym problemy - np. gdy uczyłam się chodzić na szpilkach (ośmio-dziesięcio centymetrowych...) trudno mi było załapać balans bo kostki mi się gibały na boki [źle postawiłam krok i stopa się wykręcała].

Jesli nie masz z tym zadnych probemow, to nie masz sie co tym przejmowac.
Ja np. co chwile potrafie sobie wybic palec, wystarczy ze uderze np. o podloge nie pod tym katem, co trzeba:/ Chociaz to akurat chyba troche nie na temat.
Btw, jak ktos sie uczy chodzic na dziesieciocentrymetrowych szpilach to nic dziwnego, ze na poczatku mu sie gibie kostka ;) Ja np. potrafie 'spasc' z plaskiego buta, o podwyzszonych nie wspominajac (jeszcze sie nie zdarzylo, zebym zalozyla jakies wyzsze buty, i nie wykrecila sobie w nich kostki :roll: )

Cytat:
ja mam z tymi biodrami dziwnie:
1. żabke mam pełną, motylki też mam. jak leże na podłodze i robię pozycje stóp, to mam wykręcenie pełne. jednak jak mam już robić wszystko na stojąco - jest już problem. nie mam pełnego wykręcenia... nie mogę dokręcić bioder do boku i właściwie większosć mojego wykręcenia to wykręcanie samych stóp.
2. szpagat francuski - mówią że to taki szpagat z kolanem położonym do boku na ziemi jest łatwiej osiągnąć, a tak naprawde szybciej [o wiele! rozciągnełam się raz i go nie tracę] osiągnęłam szpagat z równymi biodrami niż z kolanem do boku.
3. co do szpagatu tureckiego mniej niż 10 cm mam odkąd pamiętam i właściwie się na niego nie rozciągałam.
wiesz może czemu tak jest? :(
4. w przypadku pozycji i wykręcenia stóp, to wydaje się że tak jakby się za bardzo osadzam na tych biodrach, ale jak ciągnę w górę korpus i "uwalniam" biodra by się wykręciły, to nie mogę załapać równowagi - niedosyć że trzęsą mi się biodra to jeszcze giba mi się właśnie kręgosłup.
niestabilnością bym tego nie nazwała bo wszystkie inne przegięcia trzymam mięśniami by nic sobie nie zrobić... ale o tym dalej.

Ad 1. Moze kwestia wzmocnienia miesni. Albo moze musisz teraz pomyslec o prawidlowej pozycji plecow (nie zaciskaniu ich w odcinku ledzwiowym, itp. - troche Ci o tym pisalam jak pytalas o wygiecie do tylu chyba), czyli m.in. wydluzanie odcinka ledzwiowego, itd. To automatycznie dziala tez dobrze na wykrecenie.
Ad 2. W obu szpagatach powinno sie dazyc do jak najbardziej rownych bioder. Nie wiem, ktory jest uwazany za latwiejszy. Mnie tez latwiej przyszlo najpierw ustawic biodra, a potem z wykreceniem tylnej nogi (zeby jednoczesnie nie ruszac za bardzo korpusu) bylo juz troche trudniej. Wydaje mi sie, ze kwestia tego, ktory jest lawiejszy, zalezy po prostu od techniki wykonywania.
Ad 3. Niestety, nie mam pojecia. Moze po prostu tak masz i juz ;)
Ad 4. W takim razie zmniejsz troche wykrecenie. Pamietaj, zeby robiac plie obciazac maly palec, nie duzy, i nie wypychac jednoczesnie bioder do tylu. Sprawdz, czy masz dobrze napiete miesnie brzucha (nie maja byc maksymalnie spiete, ale wciagniete, i ogolnie stabilizowac ustawienie miednicy, podobnie jak w Pilatesie).
Cytat:

jestem w 100% pewna że masz elastopatię... jak z bicza strzelił.

Nie wiem co mam, ale wiem, ze mam z tym czasami problem.

Cytat:
jeżeli byłaby to niestabilność odcinka lędźwiowego, lekarz by to stwierdził już podczas badania, a pewnie bym się o tym dowiedziała i była leczona.

Naprawde w to wierzysz, w warunkach jakie panuja w sluzbie zdrowia w naszym kraju? ;)

Ale bardziej na powaznie, raczej by stwierdzil :)
_________________
"Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
 
 
Maron 
Pierwszy Solista

Wiek: 33
Posty: 2668
Wysłany: Czw Wrz 07, 2006 5:44 pm   

Joanna napisał/a:
Btw, jak ktos sie uczy chodzic na dziesieciocentrymetrowych szpilach to nic dziwnego, ze na poczatku mu sie gibie kostka ;) Ja np. potrafie 'spasc' z plaskiego buta, o podwyzszonych nie wspominajac (jeszcze sie nie zdarzylo, zebym zalozyla jakies wyzsze buty, i nie wykrecila sobie w nich kostki :roll: )

to było tak, że na początku chodzenia w szpilkach długości 8 cm spadałam na kostki [jak rodziciele zobaczyli jak spadam ze szpilek na zewnętrzną stronę stopy, to myśleli że są skręcone :lol: ]. wtedy kwestia chodzenia w dziesięciocentymetrówkach była już niemalże sztuką kamikaze, a chodzenie w nich raczej tylko kwestią "pobicia rekordu"... teraz jednak rzadziej spadam ze szpilek niż z płaskiego buta, chyba dlatego że bardziej skupiam się na kontrolowaniu stóp ;) ale chodzę w nich rzadko ze względu na to że wszędzie się gdzieś śpieszę... o ile biegać w nich potrafię to trasa dom-szkoła-dom to torchę za dużo ^^"
ale kończmy offtop o szpilkach i ewentualnych kontuzjach z nimi związanych :lol:

Cytat:
Ad 3. Niestety, nie mam pojecia. Moze po prostu tak masz i juz ;)

heh, akurat "wiesz może czemu tak jest" tyczyło się trzech punktów... ;) ale dziękuję za w miarę jako tako pomoc :D

Joanna napisał/a:
Cytat:
jeżeli byłaby to niestabilność odcinka lędźwiowego, lekarz by to stwierdził już podczas badania, a pewnie bym się o tym dowiedziała i była leczona.

Naprawde w to wierzysz, w warunkach jakie panuja w sluzbie zdrowia w naszym kraju? ;)

Ale bardziej na powaznie, raczej by stwierdzil :)

jeżeli owa niestabilność szkodziłaby np. wózkiem, to raczej by zrobili ten "wyjątek"... ;) a zresztą nie jest tak źle :P
_________________
Naucz się choreografii, a będziesz tańczyć dzień. Naucz się fundamentów, a będziesz tańczyć do końca życia. - Angel Ceja
 
 
 
witamina-c
Adept Baletu


Posty: 50
Skąd: Gdańsk
Wysłany: Pon Wrz 11, 2006 10:03 am   

A poza tym zespol Marfana a hipermobilnosc to cos innego. Zespol Morfana to przede wszystkim probleym kardiologiczne, a o hipermobilnosci ostatnio mi opowiadala rehabilitantka (wredna z reszta:D), ktora robila mi krioterapie (zreszta stwierdzila, ze hipermoblinosc rowniez posiadam). Powiedziala mi, ze to polega na tym, ze cale moje cialo jest utrzymywane tylko za pomoca miesni (tzn, ze nie trzymaja za bardzo wiazadla itp itd). A potem mnie skreslila mowiac, ze wygladam jakbym w ogole nie miala miesni czworoglowych (no to jestem ciekawa jakim cudem chodze hehe:P).
_________________
Aprisa y bien no puede ser.
Co nagle to po diable.

www.flamenco.phorum.pl
 
 
Maja
Nowicjusz

Posty: 3
Skąd: w-wa
Wysłany: Nie Lut 25, 2007 6:10 am   

Ja trenowalam gimn. artystyczna teraz aerobik sportowy
od zawsze sidalam z 3 szczebelka, stawy barkowe potrafie do tej pory wyginac tak ze wydaje sie ze wylamne i przekladam rece splecione na druga strone, giecie tez na kazdym odcinku kregoslupa, chociaz skonczylam gimn artyst. w sredniej szkole, a teraz jestem po studiach ponadszpagaty mi dotad zostaly.. wszystkie szpagaty robie bez rozgrzewki do przodu tez w dowolny stopniu.. klade lokcie na podlodze..

ale rozwalilam pare dni temu kolano po skoku ze zmiana spadlam jakos dziwnie i polecialo do srodka diagnoza zerwane ACL sciegno krzyzowe przednie - niestabilnosc kolana boczna i przednia - to trzeba operowac jesli chce sie potem noramlnie trenowac i nie rozwalic do konca nogi wiec jak ktos ma zerwane wiezadlo (objawem moze byc niestabilnosc kolana czesto wogole niezdiagnozowane po urazie) to po przestudiowaniu netowych artykulow i wyziycie u dobrego ortopedy napawde wiem ze warto i powinno sie przemyslec ta sprawe i robic rekonstrukcje operacyjnie ....

co prawda zawsze mialam przeprosty w lokciach i moze lekarz ta ceche zinterpretowal jako wlasnie niestabilnosc.. tyle ze rozni sie w lewej i prawej nodze.. licze ze tylko naciagnelam a nie urwalam.. eh...w lokciach przeprosty mam mniejsze niz w kolanach)

Teraz na jakims forum rehabilitacji dowiedzialam sie ze jest cos co sie nazywa hipermobilnoacia..i tu z tego powodu trafilam do was.. z kostkami tez mam problemy - wykrecilam kiedys zle spadajac ze szpagatowego i teraz w dowolny sposob na plaskim chodniku potrafi sie wykrecic.

ale nie mialam nigdy problemow kardio. ani tez nie wyginam kciukow i nie mam dlugich rak jestem raczej niska 166cm mam krotkowzrocznosc i nigdy nie moglam usiedziec spokojnie na zajeciach w szkole.. nie wiem moze ma to jakis zwiazek.. skora przesuszona zwykele , piegi.. potrafi sie luszczyc troche ..na nosie..chociaz nie mam zadnych grzbkow ani nic takiego siniaki tez umiarkowanie raczej noralnie... jak na kilanasie lat treningu to malo kontuzji... chyba..
mama tez miala to samo barkami i kostkami .. troche sie martwie ze zaczna sie problemy ze stwami dopier teraz... chociaz teraz chodze na silownie i raczej miesnie powinny chronic stawy ale z tego wynika ze nie powinnam przestawac cwiczyc tak zupelnie .. bo to moze byc chyba niebezpieczne..wszystkie szpagaty robie bez rozgrzewki do przodu tez w dowolny stopniu.. klade lokcie na podlodze w sklonie w przod.. no nie wiem.. mam nadziej ze to wynik treningu i budowy stawow niz jakis zespol.. pozdrawiam wszsytkich
Majka
 
 
cynamonek
Adept Baletu


Wiek: 34
Posty: 112
Skąd: Mysłowice
Wysłany: Wto Lut 27, 2007 8:47 pm   

Maja napisał/a:
ale rozwalilam pare dni temu kolano po skoku ze zmiana spadlam jakos dziwnie i polecialo do srodka diagnoza zerwane ACL sciegno krzyzowe przednie - niestabilnosc kolana boczna i przednia - to trzeba operowac jesli chce sie potem noramlnie trenowac i nie rozwalic do konca nogi wiec jak ktos ma zerwane wiezadlo (objawem moze byc niestabilnosc kolana czesto wogole niezdiagnozowane po urazie) to po przestudiowaniu netowych artykulow i wyziycie u dobrego ortopedy napawde wiem ze warto i powinno sie przemyslec ta sprawe i robic rekonstrukcje operacyjnie ....


mi poleciało na zewnątrz... hmm takie uczucie jakby kolano przsunęło się do boku i po chwili przesunęło się spowrotem. 1 lekarz stwierdził u mnie skręcenie, 2 pękniętą łękotke (i czekająca mnie artroskopia) a znów 3 (po pobycie w szpitalu, punkcja, antybiotyki naświetlania) stwierdził że niue wie co to moż być ale wie na pewno że nie mogę tańczyć (nie tańczę baletu tylko taniec współczesny i jazz) kazał mi sie skierować do innego lekarza ,to już był 4, który po obejrzeniu mi kolana zapytał tylko czy mnie boli ( nie bolało) stwierdził że nic mi nie jest że to było tylko skręcenie a na moje ewentualne pytania o rezonans magnetyczny stwierdził że nie ma takiej potrzeby. Ja oczywiście na przekór wróciłam do tańca i raczej wszystko jest okej tylko czasem zaczyna mnie naprawde bardzo boleć kolano i mam takie chwile w których czuje jakby znów miało "wypaść". Po naczytaniu się różnych artykułów w necie ( mówiące m.in że takie rzeczy się komuś zdarzały potem wracał np. do sportu i po 2 czy 3 latach znów mu się tak przytrafiło) bardzo panikuję i w sumie sama nie wiem co mam robić czy szukać następnego lekarza który w końcu wyjaśniłby mi co mi saię dzieje. Może ktos z was miał podobne problemy?

[nie wiedziałam czy to moge tu napisać ale skoro koleżanka którą cytowałam juz wspomniała o kolanie to stwierdziłam ze też napiszę mimo że temat jest inny.]
_________________
www.friida.blog.pl
 
 
 
Maja
Nowicjusz

Posty: 3
Skąd: w-wa
Wysłany: Sro Lut 28, 2007 1:10 am   

moze nas wywala z tego tamatu ale odpwiem Ci.. tutaj..
Z tego co mi wiadomo to po zaniedbaniu takich rzeczy mozna miec b duze problemy nie odrazu ale po 3-5 latach takie ze np musza robic powazna operacje z rekonstrukcja jakis tam powierzchni kosci itd bo sie wszsytko porozwalalo... nie znam sie na twoim schorzeniu tak naprawde wogole sie nie znam na ortopedii! :D ale jest miejsce w ktorym kilku znanym mi osobom b pomogli - kolega zwiedzil kilku ladnych lekarzy chyba ze 3 a ten dopiero mu to dobrze zdjagnozowal i wyleczyl (pigulkami bo sie okazalo ze problemem jest zapalenie miesnia jakies). Wiem ze do tego osrodka z calej Polski przyjezdzaja ludzie. Nie wiem jak tam operuja.. operuja podobno najlepiej w Carolina Medical System - ale tam troche drozej.

lekarz medycyny sportowej dr n. med. Scinski pracuje w osrodku na Skrze w Warszawie Ul. Wawelska 5 (centralny osrodek medycyny sportowej) proponuje sie przejsc do niego - bo z innymi roznie bywa.. chociaz to swietny osrodek i b duzo wlasnie kolan robia i przedewszystkim sportowcow. Niestety wizyta jest platna, ale terminy krotkie, a ceny nie az tak astronomiczne. Usg zrobiono mi fachowo w ciagu kilku dni od zapisania.

no coz zycze zdrowia ! i dbajcie o nozki

bo jak skonczymy trenowac to tez trzeba bedzie ... sie przemieszczac.. eh... ciesze sie ze nie poszlam na AWF i nie zarabiam tancem i sportem na zycie bo nie wiem co bym teraz przezywala.. tyle Wam powiem... chociaz kocham taniec....
 
 
Maron 
Pierwszy Solista

Wiek: 33
Posty: 2668
Wysłany: Sro Lut 28, 2007 10:18 pm   

czy to nie jest przypadkiem takie przeskakujące kolano w bok? znam chyba 6 osób którym tak przeskakuje [ale jednocześnie boli] - moja siostra, babcia, kumpel i dwie koleżanki z klasy, z czego jedna z nich tańczy od wielu lat...

a tak a propo, to od niedawna znowu zaczął mnie zastanawiać jedna właściwość dotycząca hipermobilności, a mianowicie jej dziedziczenia...

na 85% moja hipermobilność jest odziedziczona po babci [niegdyś bez wcześniejszego rozciągania siadała w szpagatach, wyginała kregosłup w te i wewte, kończyny też, wszystko], ale zauważyłam że jednak siostra jest bardziej "powyginana" - co prawda nie wiem jak stoi u niej z kręgosłupem i szpagatami, ale np. podbicie, przeprosty w łokciach [kolan wyginać za bardzo nie może] ma zdecydowanie większe od moich, mimo że nigdy tego nie wypracowywała i nie tańczyła. w dodatku ma problemy z kolanami, tak jak właśnie babcia, co uniemożliwia jej jakikolwiek większy wysiłek [ma tak wrażliwe kolano, że od 1 klasy gimnazjum nie ćwiczyła nawet na w-fie]. ja nigdy nie miałam tego typu problemów, pozatym mam raczej mieszaną budowę [zawsze mi mówiono że bardziej się wdałam wyglądem i charakterem w rodzinę taty... np. biodra mam po mamie taty, ale też mam z nimi podobne problemy, tzn. strasznie mi strzela prawe biodro, obawiam się że to jakieś pstrykające/strzelające może być, w dodatku mam odwieczne problemy ze szpagatami...]. czy to oznacza że mam mniejszą hipermobilność od niej? czy na stopień zaawansowania hipermobilności wpływa odziedziczenie budowy?
_________________
Naucz się choreografii, a będziesz tańczyć dzień. Naucz się fundamentów, a będziesz tańczyć do końca życia. - Angel Ceja
 
 
 
Maja
Nowicjusz

Posty: 3
Skąd: w-wa
Wysłany: Sro Lut 28, 2007 11:55 pm   

nie wiem czy to to samo nie jestem lekarzem ale to nie jest dobre i nie nalezy zaniedbac. Po naderwaniu albo zerwaniu za pierwszym razem jest duza utrzymujaca sie opuchlizna i obrzek i ciezko chodzic bardzo .. trzeba orteze miec i stabilizowac kolano.. potem pewno jak sie oleje sprwe to bedzie czesciej uciekalo ... i bedzie zuzywac chrzastke stawowa i powierzchnie stawowa moze sie to calkiem pogruchotac jesli oleje sie zerwane wiezadlo. Mi polecialy dwa naraz niestety..

mam w miare mocna miesnie wiec na poczatku tylko mi troche kolano lecialo do srodka ale na wszelki wypadek poszlam do lekarza no i sie dowiedzialam ze jesli chce wrocic do pelnej sprawnosci to powinnam zrobic operacje.
I tyle idzcie do dobrego specjalisty szkoda nog!
 
 
Maron 
Pierwszy Solista

Wiek: 33
Posty: 2668
Wysłany: Pon Sie 06, 2007 4:07 am   

wygrzebuję stare śmieci, bo chcę coś napisać...

no więc moje ciało coraz dziwniej się zachowuje :shock: jak nie prawe biodro strzela jak nienormlane [co nieumożliwia mi wykonywanie niektórych ćwiczeń przy drążku - szkoda że nikt nie odpisał mi na post w temacie o trzaskającym biodrze...], to teraz ramiona walą jak z karabinu... :shock: gdy jeszcze baletowe śnieżynki nam za oknem fruwały, mi zaczeły jakoś dziwnie w ramionach strzelać - oba, chociaż zdaje mi się że lewe bardziej - np. jak robiłam obroty ramionami to mi strzelało i zanim nie zrobiłam kilku wymachów było takie zablokowane, jednakże po pewnym czasie już było ok, ale od paru miesięcy to już w ogóle :shock: :roll: musze przeginać łokieć [tzn tak zeby zgięty z przodu, a ręka się opierała na biodrze] do przodu by mi ramię przeskoczyło w stawie i mogło normalnie funkcjonować... zawsze tak się dzieje po obudzeniu. raczej kwestia że krzywego spania odpada, bo staram się nigdy nie spać na boku, bym się nie obudziła z wybitym ze stawu lub też wbitym w staw ramieniem, albo się nie obudziła rano ze skurczem lub z niedokrwioną ręką... i niestety teraz jak robię obroty lewą ręką że ta wędruje górą do tyłu to mi strzela strzela i odstrzelać nie może - nic nie pomaga, tak samo zresztą jak z biodrem...
mam pytanie... wie ktoś czym to może być wywołane? może brakiem "śluzu" w stawach? bo przyznam się brak mi wiele składników mineralnych i witamin... czytałam ostatnio że strzelanie w biodrze jeżeli się nie pogarsza [bo się nie pogarsza, tylko inne stawy idą w ślady] to operacja nie jest potrzebna i całe strzelanie mogą zniwelować ćwiczenia rehabilitacyjne, na rotację, rozciąganie oraz mięśnie które mają za zadanie podtrzymywać staw podczas ruchu [bo mi to biodro strzela w ruchu - i owszem, przyznam sie, że moje nogi są jak flaki i raczej mogłyby nie amortyzować stawu], ale problem jest taki że ja się rozciągam i ćwiczę mięśnie, wyłamuję coraz bardziej stawy ale nadal mam coś blokowane w biodrach :? no i teraz jeszcze w ramionach które są chyba jednymi z najbardziej elastycznych stawów w moim ciele... pomyślałam że może to wina tego śluzu w stawach, że jest go po prostu a mało i staw strzela i przeskakuje bo się ściera... co o tym myślicie? generalnie moje wygięcia we wszystkich stawach na niczym nie straciły tyle że to coraz bardziej mi to wszystko strzela i co gorsza czasem naprawne jak trzaśnie to tylko paść na podłogę z bólu... :?
_________________
Naucz się choreografii, a będziesz tańczyć dzień. Naucz się fundamentów, a będziesz tańczyć do końca życia. - Angel Ceja
 
 
 
Kasia :)) 
Pierwszy Solista


Związek z tańcem:
oby wieczny!
Wiek: 73
Posty: 2627
Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Pon Sie 06, 2007 11:57 am   

Odpiszę Ci w temacie o trzaskających częściach ciała, bo tutaj jest to offtop ;)
_________________
wieczny tańcogłód.
 
 
 
Leonika
Nowicjusz

Posty: 8
Wysłany: Czw Maj 14, 2009 10:01 pm   nadmierna wiotkość stawów a balet

Czytam to forum od dłuższego czasu, ale dopiero dzisiaj zdecydowałam się zadać pytanie osobom "u źródła". Sprawa dotyczy mojej 6,5-letniej córeczki.
Ola od 2,5 roku nieprzerwanie chodzi na zajęcia baletowe, prowadzone profesjonalnie przez Szkołę Tańca i Baletu Fuette w Poznaniu. Zajęcia odbywają się 2 razy w tygodniu po 45 minut. Wierzę, że zajęcia te prowadzone są profesjonalnie, przez fachowców po Pedagogice Baletu, z zachowaniem zdrowego rozsądku i z rzetelną wiedzą, co jest dobre (dozwolone) dla dzieci w tym wieku, a co nie. Ogólnie wszystko jest super, Ola jest zachwycona, uwielbia tańczyć, ma za sobą kilka występów na profesjonalnych scenach poznańskich teatrów i mam wrażenie, że balet jest bardzo blisko jej sercu. Nie wiem, czy można mówić o prawdziwej pasji, ale na pewno sprawia jej ogromną przyjemność. W domu Ola również tańczy sama, z nieprzymuszonej woli, organizując sobie wolny czas. Niejednokrotnie wykonuje różne piruety i figury ot tak sobie - nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki. Mam wrażenie, że jest w pewnym sensie dumna ze swoich umiejętności i chętnie je prezentuje. Ale... jest pewien problem.
Ola ma nadmierną wiotkość stawów, która objawia się koszmarnym koślawieniem pięt (co za tym idzie koślawością kolan) oraz przeprostami w kolanach i łokciach. Ponadto, ma pogłębioną lordozę, skłonność go garbienia się i takie jakby "zwisające" ramiona, co powoduje wrażenie zamykania się klatki piersiowej. Najbardziej jednak niepokojąca jest wiotkość przy ścięgnie Achilessa, wygląda to po prostu koszmarnie i jest bardzo niepokojące (dla mnie).
Oczywiście, zarówno w szkole baletowej, jak i ortopedzi twierdzą zgodnie, że taka jej uroda, "cudowna, naturalna wiotkość" dana nielicznym (gimnastyczkom, tancerkom) przez naturę i że nie należy tym się specjalnie przejmować. Wiotkość do tego stopnia, że w szkole baletowej zdecydowano się odroczyć zajęcia z akrobatyki u Oli o rok, bo "mogłaby zrobić sobie krzywdę", "jest jeszcze zbyt wiotka". Jest cudownie elastyczna, plastyczna, ale zbyt wiotka, zbyt słaba.
Niby wszystko super, ale fizjoterapeuta, u którego byłam ostatnio z Olą, kategorycznie odradził mi zajęcia z baletu. Powiedział, że przy tego typu "defekcie", przy tak nadmiernej, patologicznej wręcz, wiotkości, zwłaszcza w okolicy ścięgna Achillesa, wyrządzamy dziecku jeszcze większą krzywdę, bo balet przecież uelastycznia, rozciąga jeszcze bardziej. Że w przypadku Oli stawy należy wręcz usztywnić, działać jakby w odwrotną stronę, a nie jeszcze bardziej uelastyczniać. Powiedział też, że taniec tak, jak najbardziej, ale na pewno nie balet :-( . Może być taniec towarzyski, nowoczesny, sportowy (jeśli da radę), ale nie balet.
I teraz mam straszny dylemat - co mam zrobić? Zrezygnować z baletu? Przyznam szczerze, że szkoda mi bardzo tych 2,5 roku - to kawał życia w 6,5-letnim życiu Oli. Pomijam, jak wiele dały jej te zajęcia - poczucie rytmu, nabrała płynności ruchów, wdzięku, ładnie się rusza tańcząc, słucha muzyki poważnej (nie tylko), nabrała pewności siebie, pięknie współpracuje w grupie - zresztą sami najlepiej wiecie, co mogła zyskać. Jedynie na balecie ma proste plecy :-) i jaką taką sylwetkę - wiem, bo widzę to przez ogromną szybę, kiedy ćwiczą. Ponadto, ona to bardzo lubi, może nawet uwielbia - nie, żeby zostać baletnicą, ale poćwiczyć, potańczyć - czemu nie? Kiedy tańczy w domu, widzę jaką autentyczną radość i przyjemność czerpie z tańca. I mam ją teraz tego pozbawić? Dodam, że chodzimy na spektakle baletowe, oglądamy przedstawienia baletowe na dvd. Ola doskonale rozpoznaje dany balet już po paru taktach muzyki, pamięta co jest z czego, a nawet kompozytorów - jest w tym rewelacyjna. Oczywiście, mogę ją zapisać na taniec towarzyski, ale to przecież już zupełnie co innego...
Przepraszam, że ten mój post taki długi, ale chciałam w miarę dokładnie naświetlić sprawę. Moje pytanie jest następujące - czy rzeczywiście zajęcia baletowe jej szkodzą i mogą pogłębiać jej "defekty"? Czy rzeczywiście powinniśmy działać w przeciwną stronę? Czy naprawdę powinniśmy zrezygnować z baletu?
Wiem, że tutaj uzyskam odpowiedzi od osób "z branży", a jest to dla mnie bardzo ważne.
Z góry za wszystkie dziękuję.
Mama Oli.
 
     
Joanna 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
tancerka?
Posty: 2981
Wysłany: Czw Maj 14, 2009 11:52 pm   

Napiszę teraz ogólnikowo, bo pora późna, i zmęczenie daje się we znaki.

- baaardzo rzadko spotyka się lekarza/ ortopedę, który pozwoli tańczyć, a zwłaszcza robić tak "straszne" rzeczy jak np. szpagaty ( :roll: ), balet, itp. I to przy niewielkich nawet kontuzjach się to słyszy.

- z drugiej strony duża elastyczność to w balecie wielki dar. Wiadomo, jest to w jakiś sposób trudniej opanować, niż ktoś komu tak nie 'latają' stawy w różne strony, ale za to efekt jest bezkonkurencyjny, wobec osób, które są 'sztywniejsze' (czyli też i mają mniejsze problemy z ustawieniem tego ciała, zapanowaniem nad nadmierną gibkością, itp., co moim zdaniem jest trudniejsze niż po prostu rozciągnięcie się).

- sporo jest tańczy, którzy wg wielu ortopedów w ogóle nie powinni tańczyć, czyli z wiotkimi stawami, dysplazją bioder w dzieciństwie, itp. I co więcej, owe 'defekty' pod względem medycznym, na scenie stają się nieocenionymi zaletami.

- faktem jest, że w tym przypadku powinno się więcej pracować nad wzmocnieniem mięśni, niż pogłębianiem rozciągania. Ale nie zapominajmy też, że balet dobrze prowadzony wymaga również znacznej siły mięśniowej, aby utrzymać sylwetkę w pionie, itp. I faktem jest, że większy nacisk powinien być tu położony na kształtowanie poprawnej postawy, siły mięśniowej, itp. - ale wiek córki to jeszcze dużo za wcześnie, aby tak dokładnie kierować baletowy 'trening'.

(nie wiem, na ile ortopedzi znają się na balecie - ale to nie jest niekontrolowane machanie nogami, a każde, nawet bardzo wysokie podniesienie nogi, wymaga dużej pracy mięśniowej całego ciała, aby utrzymać resztę ciała, tzn. korpus, nogę oporną, w pewnej określonej postawie, czyli mówiąc po polsku, napiąć to wszystko, to nie jest, że to wszystko sobie 'lata').
ale jak pisałam, 6-7 lat to jeszcze dość wcześnie. Dzieci w szkole baletowej, w wieku 10 lat, zaczynają właśnie profesjonalne kształcenie od wyrobienia postawy i siły, bez wysokich podnoszeń nóg, itp.
_________________
"Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
 
     
nathaliye 
Pierwszy Solista


Posty: 2264
Wysłany: Sob Maj 16, 2009 2:57 pm   

Jestem w podobnej sytuacji co Twoja córka, oczywiście nie mam już 6 lat ale stawy od zawsze miałam wiotkie, prawda jest taka że wszystko ma swoje dobre i złe strony, z jednej strony zachwycanie się ludzi jakie to świetne rozciągniecie, jakie możliwości, rozmowy w stylu jaki to dar od losu dany nielicznym jak wspomniałaś w poście, z drugiej wszystko ma swoją cenę, słabe mięśnie, konieczność noszenia wkładek ortopedycznych w każdym obuwiu bo istnieje ryzyko pogłębienia płaskostopie, kolana mogą lecieć do środka i oczywiście najważniejsze czyli skrzywienie kręgosłupa,
lekarze lekarzami, trudno żeby w podobnej sytuacji zachęcali ludzi do czynności które tą elastyczność mogą jeszcze pogłębić co za tym idzie bóle kręgosłupa, pogłębiające się płaskostopie, w tym wypadku to od Ciebie zależy na ile pozwolisz swojemu dziecku tańczyć, ze wszystkim da się żyć tylko w miarę możliwości pilnować wtedy kiedy to się da, stopniowo będzie nabierać siły i mięśnie przestaną być takie wiotkie chociaż w większości oczywiście to zostaje,
taka przypadłość w jednych budzi zachwyt ale bywa uciążliwa, trzeba ją ujarzmić i można korzystać z tak zwanego daru
_________________
http://www.funpic.hu/swf/monitor_cleaner.swf

sukces? 100% talentu, 100% pracy
 
 
     
Joanna 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
tancerka?
Posty: 2981
Wysłany: Sob Maj 16, 2009 3:30 pm   

Też mam dość elastyczne ciało... Może nie jakoś tak totalnie i jakoś bardzo mocno, ale jednak. I owszem, są z tego powodu problemy, ale są też i pewne możliwości. No i to się naprawdę da opanować, trzeba tylko włożyć sporo pracy w to, jak opanować swoje ciało, żeby ono nie było takie "rozlatane". To już w późniejszym wieku, jak ma się świadomość tego, jak się pracuje - wcześniej dobrze jest trafić na nauczyciela, który odpowiednio pokieruje, tzn. jak dziecko np. machnie wysoko nogą, to nie zostawić tego, na zasadzie 'och, super, że taka elastyczna', a przypilnować wtedy trochę bardziej technicznie, poprawić ustawienie dziecka, aby te mięśnie, w tym zwłaszcza te odpowiedzialne za postawę, miały szansę faktycznie popracować (też nie wiem, na ile to ma zastosowanie do 6-latki, ale już do dziecka w wieku, 9-11 lat jak najbardziej).
Plusem jest to, że jak się już to opanuje, i umie z tego - daru właśnie - korzystać, to staje się on naprawdę dużą zaletą.
_________________
"Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
 
     
Leonika
Nowicjusz

Posty: 8
Wysłany: Pon Maj 18, 2009 2:41 pm   

Przeglądam zestaw ćwiczeń dla Oli przesłany mi wczoraj przez fizjoterapeutę i widzę, że znakomita część z nich jest powieleniem ćwiczeń, które dzieci każdorazowo wykonują na balecie! I to zarówno ćwiczenia na ręce, tułów, mięśnie brzucha, tzw. ćwiczenia ogólne, jak i ćwiczenia na nogi i stopy! Jedyne, czego nie ma wśród tych ćwiczeń, a jest na zajęciach baletowych, to różnego rodzaju skoki, podskoki i piruety, obroty. Rozumiem, że skoki obciążają kolana, ale równocześnie wzmacniają chyba staw skokowy?
Fizjoterapeuta miał chyba wizję jakichś strasznie katorżnicznych ćwiczeń, skoro stanowczo odradził Oli uczęszczanie na balet, gdy tymczasem podany przez niego zestaw ćwiczeń jest bardzo zbliżony do tych, które Ola właśnie wykonuje na balecie.
Nie ma obaw, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat (o ile w ogóle) Ola rozpocznie profesjonalny trening baletowy, w związku z tym na razie nie wypiszę jej z tych zajęć - przeciwnie - będę je traktować jako jedną z form rehabilitacji.
Dziękuję za Wasze odpowiedzi i proszę o dalsze uwagi i ewentualne sugestie.
Mama Oli
 
     
Leonika
Nowicjusz

Posty: 8
Wysłany: Pon Maj 25, 2009 8:01 pm   

Byłam dzisiaj z Olą u ortopedy (dziecięcego). Kolejny raz potwierdził skrajną wręcz wiotkość, stwierdził, że w balecie to wielki atut, ale co najważniejsze NIE ZABRONIŁ, a wręcz ZALECIŁ dalsze uczęszczanie na LEKCJE BALETU.
Piszę o tym, bo jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu i jednocześnie widziałam, że sporo osób przejrzało mój wątek, więc może jest z kim podzielić się tą radością.
Ortopeda, podobnie jak Joanna stwierdził, że to jeszcze zbyt wcześnie, by wzmacniać konkretne partie mięśni, niemniej jednak mamy zestaw ćwiczeń na mięśnie grzbietu, brzucha i pośladków. Jeśli chodzi o nogi, to powiedział, że doskonale wzmocnią się na ćwiczeniach baletowych i nie wskazał konkretnych ćwiczeń, bo "przecież Ola już wystarczająco ćwiczy nogi/stopy". I powiedział, żeby absolutnie nie rezygnować z baletu, że Ola tak naprawdę nie może sobie niczego popsuć/pogorszyć (jeśli chodzi o tę wiotkość), trzeba tylko wzmocnić mięśnie grzbietu, brzucha i pośladków, żeby nie doszło do skrzywienia kręgosłupa itd. No i nie mam się spodziewać, że jej ta wiotkość szybko minie - może za 4 lata? Może nawet później. Wskazany basen i wszystkie formy ruchu w dużej ilości. Jedynie zabronione ćwiczenia akrobatyczne. Na moją prośbę zgodził się na wkładki ortopedyczne, które Ola będzie nosić pewnie co najmniej do 8 roku życia, ale uznał, że już jej nie zaszkodzą (wcześniej konsekwentnie odmawiał). Nie wiem, jak nam pójdzie z tymi wkładkami, bo są dosyć szerokie, a Ola ma bardzo wąskie stopy, ale na razie się tym nie martwię. Tak się cieszę, że Ola nie musi rezygnować z tego, co sprawia jej tak wielką przyjemność i radość.
Przepraszam za te moje wynurzenia, ale chciałam się podzielić dobrą nowiną. Pozdrawiam wszystkich uczestników tego forum.
Mama Oli
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Sob Lis 12, 2011 5:45 pm   

Długo przymierzałam się do napisania w tym wątku...
Niedawno zdiagnozowano u mnie zespół Ehlersa- Danlosa, typ III. Przyłamało mnie to, ale i ucieszyło - wyjaśniły się wszystkie moje kłopoty i cierpienia od wczesnego dzieciństwa. Chciałam tu głównie zaznaczyć, że hipermobilność, wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z elastycznością w sensie, że jest to błogosławieństwo dla tancerza. Przykład - można być super rozciągniętym, dotykać głową tyłka, ale w życiu codziennym funkcjonuje się normalnie. Przy EDS/zespole hipermobilności, można nie dotykać głową tyłka, nawet nie zrobić szpagatu, ale z uwagi na nadruchomość i brak kontroli nad stawami "sypie się" całe ciało w trakcie zwyczajnych czynności życiowych a nawet spania (niestabilne stawy to tylko jeden z objawów, do tego dochodzą problemy wewnętrzne, np.: ZDJ, ze wzrokiem i inne)
Nie zrezygnowałam z tańca, ale ograniczyłam ilość godzin. Muszę chodzić na fizjoterapię, dołączyłam do tego pilates. Na co dzień noszę specjalne wkładki do butów oraz stabilizatory (na szyję, nadgarstki, kolana i łokcie), biorę leki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Musiałam zrezygnować z ćwiczeń w pointach (samoczynna kontuzja stawu palucha oraz uszkodzenie stawów dwóch palców lewej stopy, przez kretynkę, która zatrzymała się na środku sali a ja na nieszczęście wykonałam piękne grand pas de chat ).
Taka choroba to nie wyrok, ale też nie dar. Można nauczyć się z tym żyć, choć czasem jest naprawdę trudno.
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
Ostatnio zmieniony przez inaenka Sro Lis 16, 2011 11:59 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
venus-in-furs 
Koryfej


Wiek: 31
Posty: 660
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Lis 12, 2011 6:26 pm   

Trzymaj się. Nic innego nie umiem powiedzieć. Ale widać, że dość pogodnie do tego podchodzisz, to bardzo dobrze. Bardzo.
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Nie Lis 13, 2011 2:30 pm   

Dziękuję Venus. Nawet takich kilka słów potrafi podtrzymać na duchu, naprawdę :)
Może i chciałam się pożalić, ale też po tylu latach różnych pomysłów, teorii, sposobów leczenia nabyłam takiej wiedzy i doświadczenia, że chętnie służę pomocą w luźnych "konsultacjach".
EDS zdiagnozowałam u siebie sama, choć do końca miałam nadzieję, że to tylko hipermobilność. Niestety, kolejne wizyty u specjalistów potwierdzały moje obawy, aż w końcu w klinice genetycznej potwierdzenie pojawiło się oficjalnie w papierach. Przez pierwsze tygodnie nie mogłam się pozbierać, szlag mnie trafiał na wszystkich konowałów - wystarczyło tyko wziąć podręcznik do ręki i odkreślić po kolei klasyczne, książkowe symptomy, które pojawiły się jeszcze w niemowlęctwie. Nie cierpiałabym tak w dzieciństwie i w zasadzie przez całe życie. Nie musiałabym tak się bać przez cały czas, bo wiedziałabym co mi jest. Rozwijałabym dziś inną pasję niż taniec. Miałabym zapewnioną fizjoterapię i teraz byłoby mi chyba łatwiej, uniknęłabym, albo przynajmniej opóźniła, powstanie nieodwracalnych uszkodzeń stawów, itd, itp..
Złapałam niezłego doła i zaczęłam szukać psychoterapeuty, aż w końcu stwierdziłam, że lepiej znaleźć dobrego fizjoterapeutę i tańczyć póki jeszcze mogę :)

Joanna napisał/a:
Cytat:
jeżeli byłaby to niestabilność odcinka lędźwiowego, lekarz by to stwierdził już podczas badania, a pewnie bym się o tym dowiedziała i była leczona.

Naprawde w to wierzysz, w warunkach jakie panuja w sluzbie zdrowia w naszym kraju? ;)


Joanna ma niestety rację. Jak w kalejdoskopie migają mi teraz przed oczami wspomnienia lekarzy, przychodni i szpitali oraz hasła: astenia, wiotkość, hipermobilność, dyslokacje, niestabilność, osteoartroza, chondromalacja, niewydolność więzadeł, zapalenie tkanki łącznej..., oraz wiele innych problemów zdrowotnych ewidentnie związanych z EDS - i nikt tego przez tyle lat jakoś do kupy nie złożył. Ani W Polsce ani w Anglii. Ręce opadają :(
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
 
     
Chiaranzana 
Corps de Ballet

Posty: 348
Wysłany: Nie Lis 13, 2011 4:04 pm   

Hmm, trudno cos powiedziec w tym przypadku. Podziwiam i trzymam aby wszytsko mimo choroby sie ulozylo jak sobie wymarzylas.

Ja akurat mam wiotkie stawy ale chyba juz kiedys tu pisalam ze okazalo sie to atutem dla mnie w technice tanca chinskiego ale np juz z luku strzelac nie moge bo reka wygina mi sie zupelnie w druga strone, ponoc to u mnie jest dziedziczne (z rodziny mamy). Tak samo mam z kostkami, nie moge chodzic po chodniku z kocich lbow bo zawsze mi sie dziwnie noga podwinie ale nie jest to bolesne a raczej wkurzajace.
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Sro Lis 16, 2011 12:19 pm   

Mam nadzieję, że coś jeszcze z tych marzeń uda się uszczknąć :)
Ten Twój chiński taniec budzi moje wyjątkowe zainteresowanie (od kilku miesięcy się uczę), ale to na inny wątek :)
Co do tych podwinięć, podwichnięć, zerknij na pierwszy post Joanny na tej stronie. Powodów luźnych stawów (a! - wiotkie i hipermobilne stawy to nie to samo) jest sporo. A może kiedyś skręciłaś kostkę nadrywając ścięgno? Czasem ścięgno nie wraca do swojej normalnej długości i trzeba je operacyjnie podciągnąć, inaczej kostka ciągle się podwija.
A co do przeprostów, to niezwykłe, że niektórzy u mnie na balecie maja takie piękne w kolanach i nie odczuwając żadnych problemów, ja mam minimalne, ale kolana sprawiają mi najwięcej problemów ze wszystkich moich stawów :/
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
 
     
Odetta. 
Adept Baletu

Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 28
Posty: 143
Skąd: Poznań
Wysłany: Sro Lis 16, 2011 4:32 pm   

Mi też się noga podwija nie tylko na 'kocich łbach', ale też przy zwykłej grze w siatkówkę, czy po prostu jak idę... A kostki nigdy nie miałam skręconej ani nic z tych rzeczy...
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,49 sekundy. Zapytań do SQL: 37