www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Dziadek do orzechów w Łodzi (recenzje prasowe i nasze oceny)
Autor Wiadomość
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Nie Lis 21, 2010 3:42 pm   Dziadek do orzechów w Łodzi (recenzje prasowe i nasze oceny)

W związku z tym, że w okolicach świąt, jak na scenę wraca łódzki Dziadek, pojawiają się wrażenia z Dziadka porozrzucane gdzie się da, a potem znalezienia czegos graniczy z cudem, zakladam temat na wszystko, co dotyczy łódzkiego Dziadka.

Wklejam all recenzje z e-teatr, bo tam teraz dostep jest utrudniony, wiec tak bedzie wygodniej:

RECENZJE:
1. Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgia Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
"Sposób na urwisy"
Bronisław TumiłowiczPrzegląd nr 46/16.11
13-11-2008


«W łódzkim "Dziadku do orzechów" wszystko jest niby klasyczne, ale zarazem nowoczesne. Mamy więc wstrętne, rozkapryszone dzieciaki, które przychodzą z rodzicami na przyjęcie do znajomych. Groteska tego spotkania szokuje gryzącą czerwienią kostiumów i dekoracji. Przy okazji dowiadujemy się, że kary cielesne są dozwolone, ale gdy goście wychodzą, trafiamy do świata baśni o niezwykłej urodzie plastycznej, pełnego pogody i humoru. Zaprzyjaźniony z Łodzią włoski choreograf udowodnił po raz kolejny, że jego wyobraźnia (taneczna i sytuacyjna) pozwala przekraczać wszelkie granice. Wcześniej w "Śpiącej królewnie" przestrzegał młodzież przed narkotykami, teraz pokazuje siłę dziecięcych marzeń, która urzeka także dorosłych. Doskonały, oryginalny spektakl baletowy zaplanował jeszcze poprzedni dyrektor Kazimierz Kowalski i dobrze, że jego następca nie zrezygnował z tego punktu repertuaru. Kiedy żył Jerzy Waldorff, organizował specjalny pociąg z Warszawy do Łodzi na najwartościowsze przedstawienia. Dziś możemy tylko westchnąć do kolejowych wspomnień. A szkoda, bo czegoś równie pięknego w stolicy nie zobaczymy.» [to mi sie poooodobaaaaa - moj przypis].


2. "Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgia Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Elżbieta Błaszkiewicz w Dzienniku - dodatku Kultura.
"Oniryczny pląs"
Elżbieta Błaszkiewicz
Dziennik nr 261 online - dodatek Kultura
Link do źródła
07-11-2008


«Kiedy Piotr Czajkowski dostał propozycję napisania muzyki do libretta "Dziadka do orzechów", nie był zachwycony. Fabuła baletu została oparta na francuskiej wersji przetłumaczonej z języka niemieckiego i zaadaptowanej przez Aleksandra Dumas (ojca) bajki. Historia dziewczynki, która spotyka wyśnionego księcia, wydawała się Czajkowskiemu infantylna. Giorgio Madia na scenie łódzkiego Teatru Wielkiego pokazał autorską wersję tego baletu, próbując oderwać go od konkretu i nadać uniwersalny wymiar. Zamysł był dobry, ale włoskiemu reżyserowi zabrakło pomysłów, jak go wypełnić na scenie.


W akcie pierwszym publiczność mogła przynajmniej pozachwycać się scenografią. Utrzymana w czerwono-fioletowych kolorach przestrzeń przypominająca stylistyką "Mechaniczną pomarańczę" Stanleya Kubricka początkowo zapowiadała niezwykłe wrażenia. Do tego odtwórcy głównych ról ubrani w zdecydowanie niekonwencjonalne kostiumy i peruki przywodzące na myśl lalki.


Opowieść rozpoczyna się w Wigilię. Pod choinkę mała Klara dostaje dziadka do orzechów, zabawkę, która później rozbudzi jej wyobraźnię. Choreografia w tej sekwencji jest niestety zdecydowanie najsłabsza w całym spektaklu. Brak jej lekkości i wdzięku. Przypomina raczej bezładne bieganie po scenie, a po chwili staje się zbyt statyczna. Po kilku minutach można się zacząć zastanawiać, czy po prostu nie wyjść. Dalej jest trochę lepiej. Klara zasypia i zabiera publiczność w oniryczną krainę snu. Cała historia, którą będziemy oglądać, to sen dziewczynki. Oto nagle pojawiają się przerażające myszy. Walczy z nimi dzielnie dziadek do orzechów, który zmienił się w człowieka. Przynajmniej tak wynikałoby z rozwiązań zastosowanych przez reżysera. Tylko z programu spektaklu wiemy, że jest to ojciec chrzestny Klary, ofiarodawca zabawki przypominający z wyglądu swój prezent. Ta sekwencja, choć lepsza od tego, co już widzieliśmy, nadal pozostawia spory niedosyt.


Koniec aktu pierwszego. W kolejnym Madia rezygnuje z bajkowych wątków, miedzy innymi ze spotkania z Cukrową Wróżką i jej dworem, który to wątek znajduje się w oryginalnym libretcie. Zamiast tego mamy podróż przez sześć kolejnych tańców: hiszpański, włoski, chiński, rosyjski arabski, francuski. Taki był pomysł Madii na zuniwersalizowanie tej historii. Pokazać różne kultury zestawione ze sobą w kolejnych sekwencjach. Elementem łączącym je jest Klara. Gdyby nie jej pojawianie się na scenie, równie dobrze można byłoby zatytułować akt drugi "Tańce z różnych kultur". Ogląda się je przyjemnie, jednak bez szczególnie silnych emocji. Brak oryginalnej, ciekawej choreografii wisi nad tym spektaklem jak gilotyna nad skazańcem.


Jeżeli chodzi o obsadę - instynkt na szczęście Madii nie zawiódł. Erina Nishitama jako Klara zgrabnie przechodzi od małej, rozradowanej na wigilii dziewczynki, do ukazania przerażenia spotkaniem z myszami. Zachwyca też urodą. Zresztą wszystkie role są trafnie obsadzone. Jednak to nie ratuje przedstawienia.


Giorgio Madia wcześniej na scenie łódzkiego Teatru Wielkiego zrealizował "Śpiącą królewnę" i "Kopciuszka". Pierwszy spektakl, choć nie do końca udany, pozostawiał w pamięci kilka naprawdę świetnych scen. Drugie przedstawienie było rewelacyjne. "Dziadek do orzechów" jest po prostu przeciętny.»


3. ""Dziadek do orzechów" w Teatrze Wielkim"
Renata Sas
Express Ilustrowany online
Link do źródła
20-10-2008


«Giorgio i Cordelia zaczarowali widownię. Wirujące śnieżne kulki piękniejsze od łabędzi, choinka niczym piramida z bombek, urokliwe boje ołowianych żołnierzyków... Długo można wymieniać to, co składa się na baśniową historię "Dziadka do orzechów" Piotra Czajkowskiego opowiedzianą przez Giorgia Madię (inscenizacja, choreografia i libretto) oraz Cordelię Matthes (dekoracje i kostiumy).



To teatralna opowieść przedstawiona ruchem, wysmakowana estetycznie gra obrazów, światła (uznanie dla Jerzego Stachowiaka). Ale kto oczekuje choreograficznej brawury, baletowych popisów ten pozostanie z niedosytem.


Opierając się na klasycznym libretcie, szkoda, że z muzyką z taśmy, Madia przedstawia własną bajkę o czekaniu na wigilię, choinkę i prezenty, o towarzyskim spotkaniu, podczas którego ożywają wyjęte z pudeł zabawki, o świecie, w który za sprawą dziadka do orzechów w swoim śnie wejdzie Klara.



Część pierwsza to, utrzymana w jednorodnej - nieco męczącej - czerwonej tonacji, teatralna opowieść o świątecznym domu. Finałowe, liryczne, śnieżne pas de deux w pięknym wykonaniu Moniki Maciejewskiej (przyjemność oglądać jak rozwija się jej talent) i Gintautasa Potockasa było bardzo obiecującą zapowiedzią tego, co będzie się działo w drugiej części, w krainie marzeń i snu.


Tańce napisane przez Czajkowskiego Madia zmienił w dopełnione humorem scenki. Hiszpańska opowiada np. o dziewczynie zachwyconej bykiem i byku będącym pod wrażeniem toreadora. W arabskiej tancerka (Olena Ponomarova) jest noszona na rękach i wije się między mężczyznami, w trepaku toasty wznoszą ruscy maładcy, we francuskiej kręcą biodrami miłośniczki bagietek i tną bułkę... gilotyną.


Madia stara się podkreślać radosny nastrój, ozdabiać swoje opowieści. Szczególnie celnie robi to wykorzystując w obrazach uczniów Szkoły Baletowej. Brawo nie tylko za dziecięcy wdzięk, ale sceniczną dyscyplinę, doskonałe wpisanie się w kolejne sytuacje - od walki małych żołnierzyków z groźnymi myszami poczynając, przez wirujące choinki, aniołki, Chińczyków.


Wszelkie teatralne walory "Dziadka do orzechów" powinny ustąpić pola baletowej maestrii w walcu kwiatów. Na tle zespołu tancerek pojawia się solistka (Jennifer Sarver) jakby wyjętej z programu Moulin Rouge. Efektowny widok. Interpretacja walca już jednak mniej (zabrakło precyzji).


Niedosyt zostawia najbardziej oczekiwane finałowe grand pas de deux Klary i Księcia. Madia nie zaproponował baletowego popisu (tańczyli Erina Nishitama i Piotr Ratajewski). W nastrojowym obrazku nie było zapierających dech piruetów ani skoków. Szkoda, ale jak sądzę, choreograf mierzył siły na wykonawcze możliwości.


Sumując wrażenia można mieć pewność, że inscenizacja, urokliwa jak tańczący śnieg, zdobędzie małych i dużych widzów. To dwie godziny w pięknym świecie podszytym bajkowymi marzeniami, z których nigdy się nie wyrasta.»

4. "Książeczka z obrazkami"
Michał LenarcińskiPolska Dziennik Łódzki nr 246
Link do źródła
20-10-2008


Książeczka z obrazkami
"Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgia Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Polsce Dzienniku Łódzkim.


«Publiczność klaskała w pulsujący rytm muzyki, tancerze kłaniali się wytrwale wcześniej tańcząc niemal do upadłego, bileterzy wręczali kwiaty, a Giorgio Madia (twórca "Dziadka do orzechów" - najnowszej premiery wciąż jeszcze Teatru Wielkiego w Łodzi) rozdawał uśmiechy i dziękował wykonawcom. Finał z ukłonami był prawdziwą feerią, która próbowała wymazać z pamięci poprzedzające ją niemal dwie godziny.

Oczekujący wyłącznie rozrywki byli kontenci, ale już ci, którzy oczekiwali twórczej wypowiedzi artystycznej Madii, zawiedli się srodze. Podziwiam talent Giorgia Madii, jego wysublimowany gust, finezję, wyobraźnię, elegancję i dowcip. Rękami i nogami głosowałem za Złotymi Maskami, które przyznawali mu łódzcy recenzenci za estetykę "Śpiącej królewny", za "Kopciuszka", za znakomitą inscenizację "Opowieści Hoffmanna". Niestety, nie mogę pisać recenzji z bezkrytycznym uwielbieniem.


"Dziadek do orzechów" to najsłabsza realizacja Madii, jaką widziałem. Pod pozorami bogactwa pomysłów kryjąca pustkę intelektualną i choreograficzną. Madia, dokonując reinterpretacji "Dziadka", nie wyjawia jej powodu. Nowoczesny, skąpany w czerwieni akt pierwszy nie odpowiada na pytanie, dlaczego na scenie panuje bardzo ożywione zamieszanie, groteskowa gestyka charakteryzuje typy, a nie zbiorowość, nie wiem wreszcie, dlaczego pierwsze taneczne pas pojawia się dopiero w czterdziestej minucie przedstawienia? Ja, podobnie jak Madia (który tańczył u Bejarta), zgadzam się z twórcą Baletu XX wieku, że taniec jest sztuką filozoficzną, a ruch jest aktem myśli. Jednak gdy u Bejarta ważna, o ile nie najważniejsza, była łączność motywacji wewnętrznej z językiem ciała, to u Giorgia Madii w tej kwestii panuje swoboda. I jest to eufemizm.


Mamy więc widoczki z mniej lub bardziej dowcipnymi cytatami z popkultury, trochę seksualności, sporo infantylizmu, groteski i przemieszania techniki klasycznej z demiklasyczną. Klara pozostaje śniącą dziewczynką, żołnierzyki pokonują Króla myszy, kwiaty wirują walca, a w tańcu hiszpańskim byk kocha toreadora. I co z tego? Nic, tak samo jak z czerwonej, skonstruowanej z piłek choinki i płatków śniegu opadających na proscenium.


Osobną kwestią jest choreograficzna realizacja owej "reinterpretacji". I tu jest jeszcze gorzej, bowiem Giorgio Madia brak inwencji zastępuje sytuacyjnym dowcipem i grepsem. Niestety, żart, nawet najlepszy, nie zastąpi układu choreograficznego. Żart, żeby w balecie naprawdę był zabawny, współcześnie trzeba zatańczyć, a nie - jak trwoga, to do Boga - posiłkować się klasyczną gestyką, którą zresztą samemu traktuje się z uśmiechem pobłażania.


Madia jest wyczulony na łódzką publiczność, więc wie, że trzeba dać jej pyszne obrazy i coś, co na pewno trafi do serc złaknionych Princa i Princessy. I daje: klasyczne grand pas de deux w II akcie. Ułożone prościutko, nietrudne. I z podziwu godnym mozołem, w czoła pocie, zatańczone przez Erinę Nishitamę i Piotra Ratajewskiego. Z wdziękiem i lekkością swoje pas de deux - śnieżne - zatańczyli Gintautas Potockas i Monika Maciejewska, chyba jedyni w tym przedstawieniu wrażliwi na muzykę Piotra Czajkowskiego.


Z wdziękiem również zaprojektowała dekoracje i kostiumy Cordelia Matthes, utrzymując spektakl w konwencji żartu z tradycyjnego przepychu, samym przepychem jednocześnie posługując się. Trochę taka autoironia, ale ze smakiem. I w sumie odebrała spektakl Madii, dając widzom do oglądania książkę z pięknymi obrazkami, których choreograf nie ożywił tańcem.


Tak jak rozczarował mnie spektakl Giorgia Madii (już życzę mu weny i wielkiego powodzenia w "Jeziorze łabędzim", które przygotuje na inaugurację przyszłorocznych XX Łódzkich Spotkań Baletowych w Teatrze Wielkim), tak zdumiała okładka programu i wkładka obsadowa. Otóż w miejscu nazwy Teatr Wielki w Łodzi pojawił się napis Opera Łódź. Nie bardzo rozumiem, czy Teatr Wielki z ponadczterdziestoletnią tradycją musi podszywać się pod coś, co nie istnieje? Czym jest bezprawne posługiwanie się nigdzie nie zarejestrowaną nazwą?»

"Bajkowy sen Klary"
Adam Czopek
Nasz Dziennik nr 246
Link do źródła
20-10-2008



Bajkowy sen Klary
"Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgio Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

«Miłośnik baletowej klasyki wyjdzie z tego przedstawienia mocno zawiedziony. Jednak nie można odmówić choreografowi umiejętności łączenia tańca klasycznego z elementami i formą tańca współczesnego oraz charakterystycznego. Spektakl dostosowany jest do dziecięcej wyobraźni, bez cienia agresji, z wielką fantazją i radością.


"Dziadek do orzechów" jest niemal w zupełności pozbawiony fabuły, a swoje powodzenie od ponad 130 lat zawdzięcza wspaniałej muzyce Piotra Czajkowskiego, przepychowi inscenizacji, kunsztowi scenografów, wyobraźni choreografów i autorów kostiumów. No i - a może jednak przede wszystkim - tancerzy. W Łodzi mamy wszystkiego po trochu, ale najbardziej sprawdziła się wyobraźnia scenografa, który stworzył piękną, lekką dekorację i fantazyjne kostiumy. Pierwszy akt utrzymany jest w kolorze ostrej czerwieni, drugi srebrzystej bieli, na tle której świetnie prezentowały się kolorowe kostiumy. Najmniej tańca klasycznego mamy w pierwszym akcie, gdzie możemy podziwiać gości zebranych w wigilijny wieczór w salonie rodziców Klary i Fritza. Stos prezentów i dzieci, które tłumnie wypełniają niemal całą przestrzeń, nadają ton i żywiołowość temu, co dzieje się na scenie. Najważniejszą postacią świątecznego przyjęcia staje się spóźniony Drosselmeyer, ojciec chrzestny Klary. To od niego Klara otrzymuje tytułowego dziadka do orzechów, który ożyje w jej śnie. W tej scenie króluje współczesny ruch i taniec charakterystyczny.

Tańce narodowe w drugim akcie zostały zmienione na właściwe prezentowanemu krajowi scenki rodzajowe rysowane przez choreografa z dużym poczuciem humoru. Jednym ukłonem w stronę klasyki był walc kwiatów i finałowe Grand pas de deux. Niestety, walc bezlitośnie obnażył braki techniczne łódzkich tancerek, którym taniec na puentach sprawia niemałe trudności, podobnie jak równość wykonywania tanecznych pas. Podobnie było w finale, gdzie taniec Eriny Nishitama i Piotra Ratajewskiego daleki był od doskonałości. W pewnym momencie niewiele brakowało, by tancerz upuścił tancerkę. Świetnie sprawdził się udział dzieci w tym balecie. Nikt tak dobrze nie wykreowałby najmniejszych bohaterów widowiska, myszek i ołowianych żołnierzyków, płatków śniegu, urokliwych aniołków, jak uczniowie łódzkiej Szkoły Baletowej im. F. Parnela. Dzięki nim to przedstawienie ma wdzięk i świeżość.»

"Taniec z cekinami i barszcz ze śniegiem"
Leszek Karczewski
Gazeta Wyborcza Łódź nr 246
Link do źródła
20-10-2008


Taniec z cekinami i barszcz ze śniegiem
"Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgio Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

«"Dziadek do orzechów" Giorgia Madii to oszałamiający wizją i dowcipem początek, łańcuszek stereotypowych żartów i akademicki finał, nie wiadomo w jakiej sprawie. Trudny orzech do zgryzienia


W "Dziadku to orzechów", balecie Piotra Czajkowskiej zrealizowanym przez Giorgia Madię, pierwszy obraz jest wspaniałym estetycznym szokiem. Oto świąteczne przyjęcie u Silberhausów (to na nim Klara od ojca chrzestnego, Drosselmeyera, dostaje tytułową drewnianą zabawkę). Scenografka Cordelia Matthes znalazła jeden kolor - krzykliwą czerwień, zderzoną w barwnych katastrofach z różem i fioletem. Niemal monochromatyczna przestrzeń to znakomita, syntetyczna kpina i zarazem portret świątecznych dekoracji. Imponuje także empatyczna choreografia Madii, która ukrywa rzemieślnicze niedostatki za kapitalnymi pomysłami buffo. "Marsz żołnierzy ołowianych" zmienia się tu w zabawę piłkami (naturalnie czerwonymi), które rytmicznie podskakują po scenie. Z równym wdziękiem choreograf wprowadza na scenę dzieci, które w dalszych częściach spektaklu zjawiają się w przebraniu choinek albo jako mali Chińczycy podskakują w miejscu, niemal zawisając w powietrzu.


Inscenizator i choreograf wykorzystuje swój znak rozpoznawczy - zabawę stereotypami, tym razem z różnym skutkiem. Linearne libretto suity Czajkowskiego - podróż przez świąteczny sen Klary - zmienia spektakl w łańcuszek popisów. Konwencja do złudzenia przypomina program "Mam talent". Tyle że w oryginalnym formacie jurorzy dysponują humanitarną możliwością przerwania występu. W "Wielkim" o długości decyduje odtwarzana z taśmy (niestety) muzyka Piotra Czajkowskiego... Więc w żartobliwym trepaku każde salto wykonywane jest tylko po to, by wódka mogła trafić z kieliszka do spragnionych ruskich gardzieli. W tańcu arabskim hurysa-guma, nie muskając posadzki nawet koniuszkiem stopy, jest składana i rozwijana jak arcydżdżownica przez czworga partnerów (niestety, żart zostaje spaprany bezsensownym postawieniem tancerki na podłodze). Fabułki o Włochach, powielające portret jurnych samców, którzy wciąż nie odcięli maminych pępowin czy o różowych paryżankach pijących perfumy nie bawią wcale. A "walc kwiatów", walcowany z różnoraką precyzją przez solistkę na tle walcującego chóru, po prostu nużu.





Im dalej w śnieżny las "Dziadka do orzechów", tym inscenizacyjne pomysły stają się coraz bardziej powierzchowne, a gra z tandetą nieopacznie zmienia się w sam blichtr. Gigantyczne cekiny, pokrywające kulisy, stają się po prostu czczą błyskotką. A sztuczny śnieg, wystrzeliwany nad widownię, to już naprawdę drugi grzyb w świąteczny barszcz: oprócz niemal niewidocznych płatków armatki produkują głośne buczenie. Ale frenetyczne brawa premierowej publiczności, reakcje wprost z widowni operetek dowodzą, że Madia zaskarbił sobie serca smakoszy rzeczy lekkostrawnych. Tzn. barszczu ze śniegiem.


W programie Jagoda Ignaczak przypomina współczesne inscenizacje suity: intymną, psychoanalityczną podróż Maurice Bejarta i antykonsumpcyjną satyrę na glamour Matthew Burne'a. Choć spektakl Madii jest spójny - bo narracja powtarza libretto, organizowane klamrą snu, a kolejne przywidzenia jak prezent opakowuje błyszcząca scenografia Cordelii Matthes - to trudno orzec, o czym traktuje. Finałowe grand pas de deux spłaca serwilny obowiązek wobec baletowej tradycji: to klasyczny układ precyzyjnie wykonany przez Erinę Nishitamę i Piotra Ratajewskiego. Czyżby "Dziadek..." Madii był dwugodzinnym przedstawieniem o tańczeniu z gwiazdami? A może to smutna konstatacja reżysera o kondycji naszych świątecznych marzeń?»
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Czw Lis 25, 2010 8:45 pm   

clip promocyjny łódzkiego Dziadka:

http://www.youtube.com/watch?v=7RuA6BhXVJo
 
     
chilam 
Nowicjusz

Posty: 3
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 3:26 pm   bardzo proszę o kontakt

Dzisiejszego dnia (sobota 8.01) w 2 rzędzie na parterze na miejscu 15 podczas baletu "dziadek do orzechów" siedziała sympatyczna młoda dziewczyna. Po spektaklu coś pozostawiła i chciałbym jej to oddać dlatego bardzo Ją proszę o kontakt.
Michał
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 3:47 pm   

Uwielbiam to miejsce, to moje ulubione, ale niestety tam dzis nie siedzialam :)
Polecam Ci powielić to ogłoszenie na forum Teatru Wielkiego w Łodzi (wejscie przez stronę tearu). Ewentualnie możesz skorzystać z pomocy przesymptycznych pań w biurze obsługi klienta TW (wejscie przy kasach, na koncu, przy stoliku z ulotkami).

A jak wrażenia? Nazar Botsiy w roli żołnierzyka przeboski, prawda? Precyzyjny, zgrany co do sekundy z muzyką i genialny technicznie? Monika Maciejewska z mezem w śnieżnym PDD- mistrzostwo świata w partnerowaniu, czyż nie??? A jak Marija Kasabova??? - strasznie jestem ciekawa opinii co do niej???????? No i moj ulubiony Piotr R. tez fajny-jak zawsze, choc wczoraj slyszalam komentarz, ktory mnie powalil- ludzie sa beznadziejni; niektórzy.....

Zachęcam do pisania o balecie łódzkim:) Pozdrawiam serdecznie.
 
     
chilam 
Nowicjusz

Posty: 3
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 7:26 pm   

Bardzo dziękuję za dobre rady - prawdopodobnie z nich skorzystam;) Co do baletu to dopiero od niedawna zapalałem do niego sympatią. Nie jestem niestety w stanie dopasować imion i nazwisk wymienionych artystów do postaci w jakie się wcielili ale śmiało mogę przyznać ze rzeczywiście żołnierz był niesamowity, taki dokładny - połączenia wojskowego drygu, ale z zachowaniem płynności i delikatności baletu. Nie będę się tutaj rozpisywał o tym jak bardzo mi sie podobał spektakl za to polecę każdemu kto nie miał okazji oglądać bajkę pt. fantazja Walta Disneya gdzie jest cała cześć nawiązująca do dziadka do orzechów - kiedy dzisiaj siedziałem na widowni to wszystkie wspomnienie z niezbyt odleglego dzieciństwa wróciły w ułamku sekundy.
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 7:42 pm   

Jest jeszcze jedna rada: żeby napisac na tablicy Teatru na facebooku (tam najczesciej zaglądają fani teatru).
Tak Nazar Botsiy jest cudowny. Ma solidne podstawy techniczne, naturalność i swobodę ruchu, zdobytą w tańcu współczesnym, no i jest jednym z najlepiej wykształconych w kraju tancerzy, ponieważ skończył prestiżowe, uniweryteckie studia choreograficzne za granicą. Na te studia jest się cięzko dostać, a on nie dość, że mu się to udało, to musiał być wyjątkowo dobry, bo profesor, która miała z nim zajęcia zaprosiła go do tańczenia w swoim zespole . Jeżeli chciałbyś zobaczyć Nazara Botsiy w czymś dłuższym, to zachęcam Cię do pójścia na Jezioro, gdzie gra główną rolę, tj Zygfryda (z tym, ze w lutym, z niezrozumiałych dla mnie powodów tańczy Zygfryda ktoś inny, a zatem być może dopiero w marcu będzie obsada z Nazarem). Sądzę, że N.B. może fantastycznie wypaść też w majowej premierze E.Wycichowskiej, ponieważ jest to tancerz, który jest fantastyczny we współczesnym (zresztą w czym on nie jest fantastyczny????).
A jak podobał Ci się taniec orientalny (4 facetów i Valentyna Batrak, wyczyniająca akrobatyczne cuda na ich ramianach)??? i śnieżne PDD (para na biało (białe futerka -bolerka), facet robił bardzo trudne podnoszenia i podrzucał partnerkę) no i ostatnie grand PDD - w srebrnych strojach na końcu ze skokami.
Jeżeli od niedawna chodzisz na balet, to polecam Ci bardzo Jezioro (z Nazarem), Kopciuszka i Ziemię Obiecaną.
 
     
chilam 
Nowicjusz

Posty: 3
Wysłany: Pon Sty 10, 2011 5:36 pm   

bardzo podobała mi się ta część "orientalna", dzięki temu że było 4 tancerzy którzy wykonywali podnoszenia wyszły one niezwykle płynie i jeszcze ten moment kiedy stojąca na barkach jednego z nich tancerka opada na wyciągnięte ramiona 3 z nich - tak cicho i bezszelestnie, bez zawahania i lęku - prosta sylwetka. Bardo ładnie. Taniec pary w futerkach był równie zachwycający chociaż prawdopodobnie przez wysoki poziom trudności podnoszeń jakie wykonywali niektóre z nich(zwłąszcza pod koniec) były troszeczkę... siłowe, szarpane, ale oczywiście nie zmienia to postaci rzeczy ze byli genialni;) Dziękuje bardzo za rady co do jeziora - chciałem sie wybrać na nie już w lutym ,ale w takim razie rzeczywiście poczekam aż obsad sie zmieni. Pozdrawiam serdecznie
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pon Sty 10, 2011 8:34 pm   

Para w futerkach to mistrzowie podnoszeń, nie tylko w skali Łodzi, ale moim zdaniem, też kraju. Zresztą dziewczyna była genialna juz w szkole, po wygraniu konkursu na zakonczenie szkoly baletowej dostala przepustkę do wielu scen, nie tylko myśle w Polsce ale została w Łodzi. No i oni ogólnie bardzo sie zawsze przykładają do tego, co robia; tam nigdy nie ma miejsca na niedociagnięcia. Sa oboje perfekcyjni, a nazywaja sie Monika Maciejewska i Gintautas Potockas. Są prywatnie małżeństwem.

A co do Jeziora, to nie chciałabym Cię wprowadzić w błąd, bo z doswiadczenia wiem, ze istnieje duuuza szansa na to, ze nowa obsada utrzyma się do końca sezonu. Do tej pory było tak, że jak już dwójka tancerzy zaczynała tańczyć dwie główne role w Jeziorze, to była w obsadzie do końca sezonu najkrócej, więc jest wielce prawdopodobne, że obsada się nie zmieni.... W lutym w każdym razie w Jeziorze na 100% główne role tańczą Monika Maciejewska i Gintautas Potoskas (futerka).
W związku jednak z tym, że w marcu są w repertuarze spektakle, których główne role od zawsze i tylko i wyłącznie należą do Potockasa (Ziemia Obiecana i Kopciuszek) to osobiście liczę, że może w marcu w Jeziorze Nazar Botsiy (żołnierzyk z Dziadka) i Valentyna Batrka (ta dziewczyna z tanca orientalnego na ramionach 4 tancerzy). Ale to moje tylko oczekiwania.
A zatem jezeli masz ochote isc 20II na Jezioro to idź , bo moze juz do remontu bedzie obsada w Jeziorze taka sama.
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Sro Lut 16, 2011 12:21 am   

Dziadek do orzechów, Łódź 15 II 2011 r.

M.Maciejewska i G.Potockas fantastyczni jak zawsze. Ich wykonania miały tylko jedną dużą wadę- były zbyt krótkie. Na marginesie- jakbym była dyrektorem TW w Łodzi, to na każdą lekcję rano bym tej dwójce dostarczała kwiaty z podziękowaniem, że raczą uświetniac sobą balet łódzki. Jako para (nie jako ona i on ale jako oni) są bezkonkurencyjni. Przypuszczam, że warszawski Tristan w ich wykonaniu, to mogłoby byc cos fantastycznego.....



NAZAR BOTSIY -moja fascynacja tym tancerzem zaczyna przechodzic w lekki obłęd:). W I akcie, w wariacji żołnierzyka, perfekcyjny, choc miałam wrażenie, że mniej miał nieco mniej wycwiczoną rolę niż w listopadzie (o ile mnie pamięc nie myli) i przez to był odrobinkę mniej pewny siebie (ale to dobry znak, bo byc może wróży to, że będzie tańczył coś większego w zbliżającej się premierze:)-jeżeli tak, to ja kupuje sobie bilety na wszystkie 3 Spotkania w tym sezonie...). Ale to oczywiście nie jest zarzut, bo wykonał wszystko przecudnie; to tylko takie moje odczucia. Każdy ruch Nazara dziś to była poezja dla moich oczu. Wszystko poprawne, zgrane z muzyką i do tego jeszcze dziś miał idealną twarz (w sensie wyraz twarzy, mimika itd były zgrane z ruchem i tym, co ruch miał wyrażac). Na samym początku tańczenia w Łodzi mimika i wyraz twarzy to była najsłabsza strona Nazara B. ale na przestrzeni czasu widac, ze on umie pokonywac wszystkie swoje minusy i z każdym miesiącem stopniowo dochodzi do perfekcji. I przyznam szczerze, że widząc jego ewoluowanie bardziej go doceniam niż gdyby był taki jak dzis od poczatku bycia w Łodzi. Miło widziec, ze jakis tancerz tak się wciąż udoskonala.

W II akcie NB technicznie świetnie, ruchy swobodne, dobrze przekazane emocje. Generalnie zatańczył dziś przecudownie, a mój szacunek do N.B. jako tancerza zaczyna lekko przechodzic z obłędny zachwyt.



Lydie Boutfeux to duże zaskoczenie. Bardziej mi sie podobała w roli baleriny niż poprzednie odtwórczynie... Generalnie musze przyznac, że jak potem, w II akcie, tańczyła w I rzędzie, to też bardzo mi się podobała. Ciekawa jestem jej innych ról. Mam nadzieję, że wkrótce ja znów zobaczę w jakiejś solówce.



Valentyna Batrak była oszałamiająca. Moim zdaniem zatańczyła to lepiej niż zawsze do tej pory, a zawsze do tej pory myślałam, że jest idealnie. Czasem myslę sobie, że Nazar B. i Valentyna B. sa bardzo podobni do siebie. To takie typy tancerzy, którzy nigdy nie spoczywają na laurach. Na każdym spektaklu widac niesamowitą ich pracowitośc. U nich każda sekunda jest dopracowana do setnej sekundy. Człowiek idzie na spektakl i mysli, ze lepiej byc juz nie moze, po czym po miesiącu widzi, że jednak może.



Taniec chiński, rosyjski i francuski takie, że ciężko by było narzekac na nie.



W tańcu włoskim bardzo mi brakowało G.Rybalchenki, którego w tym uwielbiam ale mimo ogromnej moje sympatii do jego wykonania musze przyznac, ze K. Pabjańczyk mnie ujął ogromnie aktorstwem i swobodą. Jego młodszy kolega W.K sporo odstawał od niego... Szkoda, ze GR tańczyl dzis tak mało ale liczę, że to tylko kwestia tańczenia gościnnie w innym teatrze...



Agnieszka Białous mnie lekko zawiodła w walcu kwiatów, który dziewczyny zatańczyły bardzo ładnie. Miałam wrażenie, ze zepsuła nieco dobry efekt dziewczyn w tle. Zawsze miałam b dobre zdanie na temat tej tancerki ale dziś nie za dobrze wypadła. Nie była bezbłędna, a do tego jakaś taka ciężka w skokach.



Grand PDD to tragedia. Mówiąc szkolnym językiem: za grand PDD dwója z wykrzyknikiem i do widzenia ze szkoły ale nie dla tancerza (bo w zespole jest miejsce na osobę z jego umiejętnościami) tylko dla tego, kto odpowiada za taką obsadę. To było gorzej niż żenada. Brak mi słów. Jak w tym roku oglądałam Dla Fryderyka, to lekko się uśmiechnęłam jak chłopcy, uczniowie szkół baletowych, niepewnie robili ich pas battu. W porównaniu z tym, co dzis zaprezentował tancerz tańczący grand PDD tamte wykonania były całkiem dobre. Do tego skoki szpagatowe były wykonane tak, że ciężko w łódzkim zespole, żeby ktoś tak łupnął w podłoge, jak dziś, raz po raz, tancerz tańczący główna rolę. Cóż, jak widac, w łódzkim balecie można tańczyc gorzej niz uczniowie szkoły baletowej, a i tak miec główna rolę. To zaczyna juz byc paranoja.

No i na koniec wyraz twarzy-cięzko o drugi równie wystraszony.



Grand PDD to jest rola Piotra R. i on to powinien tańczyc, a nie marnowac sie w jakiś rolach chodzonych. On dobrze skacze, jest pewny siebie, nie ma spojrzenia zastraszonego ucznia. Nikt inny w grand pdd tańczyc nie powinien. Ale jak szefowa musi już dołowac Piotra, zabierając mu jego rolę albo gdy potrzebna jest druga obsada, to obsadziłabym w tym Nazara B. Nie ma on wymiarów absolwentów Mariinki ale jakby tańczył z Iga Kratą, która jest dosc niska, to by nie było problemu ze wzrostem, a Nazar by siebie i teatru nie błaźnił tak jak to miało dzis miejsce. Nie wiem jak u niego z batteries ale skacze wybornie skoki szpagatowe i inne. On by fruwał w powietrzu, spadał lekko, zgrał się perfekcyjnie z muzyką. Sądzę, ze to by w 10000% wynagrodziło to, ze nie ma wzrostu księcia.

To PDD było taką żenadą, ze nawet nie mogłam patrzec na Igę Kratę, którą uważam za przyszłosc łódzkiego baletu (to jest dziewczyna, ktora jesli nigdzie nie ucieknie, to może osiągnąc w Łodzi wszystkie szczeble w hierarchii). Jedyne do czego można się przyczepic w przypadku Igi Kraty to to, ze nie ma jeszcze pewności na scenie jak np M.Maciejewska, czy inne doswiadczone tancerki. Ale to taki zarzut, który ciężko stawiac biorąc pod uwage wiek tej cudownej młodej osoby. Z takim stażem ja tego nie uważam za wadę. Dobrze, ze ona dostała tę role ale całosc PDD była takim koszmarem, ze nie bylam dzis w stanie sie nawet Igą K. zachwycac i przez to wszystko widzialam tylko żenade i przerażenie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,45 sekundy. Zapytań do SQL: 22