www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Extra linguam
Autor Wiadomość
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Wto Wrz 06, 2011 11:28 pm   Extra linguam

Wielce szanowni przyjaciele baletu!
Wydaje mi się forum owo miejscem odpowiednim, żeby na jego łamach podnieść głos, który w najnowszym numerze „Teatru” wznosi Jadwiga Majewska. Jakkolwiek przedstawiany tam los krytyka baletowego jest mi raczej obcy (wszakże go nie podzielam), to jednak wydaje mi się, że zjawisko, o którym tam mowa, jest udziałem każdego jakkolwiek związanego z tańcem, a by może i każdego reprezentanta gatunku ludzkiego.

W tekście, na który się powołuję mowa jest o języku. Autorka powołując się na Jana Ritsemę przedstawia raz kolejny (vide: temat „Teatr mój widzę ogromny”) taniec jako pewien język (czy może będąc ścisłym: pozajęzykowy substytut języka). Każdy z Was, mając w swojej tanecznej historii niejedno wynikające z tańca przeżycie posiada pewną wiedze. Przychodząc do teatru dowiadujemy się czegoś takiego, czego nigdzie nie przeczytamy. Taneczne urzeczenie jest myślą li tylko intuicyjną, nijak nieprzekładalną na dyskurs, słowa, litery. To, co płynie subtelnie od pierwszego ruchu tancerza do końcowej kody niemożliwe jest do wstawienia w to co zaczyna się dużą literą, a kończy kropką. Przynajmniej w skali 1:1. Rzekłby wieszcz:
„Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.”

Pięknie to brzmi, prawda? Łza się w oku kręci. Nic z tego! To nie jest przedelikacona liryka, tylko problem, który spędza sen z oczu filozofom współczesnym. Większość tego, co dla nas najważniejsze znajduje się, bardzo mi przykro, poza językiem. Nie można o tym powiedzieć zupełnie nic. „Człowiek może nie wiedzieć, czym Bóg jest, o ile wie, czym On nie jest” – snuje swoją przekorną naukę Johannes Eckhart. Sprawy, które są językowi dostępne to zbiór mały i nie ma w nim nic wielkiego. Próżno w tym worze wyglądać miłości, jasnej wykładni losu, ale także nie ma tam baletu. Martin Heidegger powiedziałby, że to nicość, o którą musimy umiejętnie zapytać. To jednak nie znaczy, że z owych niewypowiadalnych rzeczy nie czynimy tematów rozmowy. Jest zgoła przeciwnie! Dyskutujemy, sadzimy, pytamy, kłamiemy, poprawiamy, zapewniamy, przekonujemy i tak dalej. Czy to próżność? Cóż, mamy niewiele w zamian. wszystkiego nie da się powiedzieć tańczeniem. W całej tej sytuacji jest jednak nieusuwalny paradoks. Mówimy, bo musimy, chociaż nic powiedzieć naprawdę nie możemy.

Świadomość tejże aporii zwróciła moją uwagę w tekście Majewskiej. Z jednej strony wie ona dobrze, że konceptualizacja par excellence jest w przypadku tańca niemożliwa, z drugiej zaś praxis jej zawodu zmusza ją do ciągłego podejmowania trudu nazywania. Pisze ona: „Jeśli założymy, że klasycznie pojęta mimesis bazuje na relacji pomiędzy figurą (werbalną czy obrazową) a, pochodzącą z pamięci widza, „rzeczą” jako śladem doświadczenia, to dlaczegóżby „figury ciała” nie odnieść do „figury cielesności” zapamiętanej przez ciało, którym jest (i które ma) widz na ciało cudze patrzący? I nie chodzi mi o jakąś naśladowczą pantomimę, chodzi o to, co w naszych ciałach utrwaliło się jako wzorzec ich poruszeń. To „coś” tkwi tam, w ciemnicy mięśni, otoczone tak samo czułą powłoką emocji i znaczeń, jak tkwi w naszych umysłach to wszystko, co mimowolnie przypomina nam się, kiedy czytamy powieść lub oglądamy film. W odbiorze spektaklu tańca można by na tym poziomie poprzestać i na nim doznawać radości obcowania ze sztuką. Sęk w tym, że krytyczny opis sztuki domaga się języka – domaga się go bezwzględnie.”

Nie jest moją intencją prowokowanie debaty o krytyce baletowej, ta zresztą jest możliwa w innym temacie tegoż forum. Chciałbym podjąć temat pozajęzykowego charakteru sztuk tanecznych. Wiecie dlaczego? Dlatego, że ja – zupełny laik i nowicjusz w tych sprawach – mam balet za miejsce ucieczki. Tak! Ja tam uciekam, bo wierze, że znajdę azyl. Schronisko, w którym choć na chwile odpocznę od wichru języka, który (w tej postaci) jest dla mnie koniecznością. Spójrzcie co się dzieje. Nie chce już zwracać uwagi na scenę ścierających się politycznych dyskursów. Wystarczy, jeżeli popatrzymy na nasze proste relacje międzyludzkie. Na naszych oczach słowa tracą znaczenie. Można nawet powiedzieć z pewnym przekąsem, że w naszych ustach drętwieją języki, Zazdroszczę polszczyzny moim rodakom żyjącym choćby 100 lat temu. A dzisiaj? dzisiaj nam trzeba uciekać. Gdzieś poza język. Nie umiemy wiele powiedzieć, fakt. A może wytańczyć?
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Chiaranzana 
Corps de Ballet

Posty: 348
Wysłany: Sro Wrz 07, 2011 9:08 pm   

Nie podejmuje tej rekawicy, slowa jak dyskurs, jezyk, polityka kompletnie nie przystaja do sztuki baletowej. Balet niesie kaganek piekna, ktorego nie ma teraz w zyciu wspolczesnym. To wlasnie widze tez w filmie Darofskiego, paradoksalnie nie dalo sie go ogladac. Wszedzie trzeba szukac patologii, jakis przeslan, i Bog wie czego jeszcze.

Skoro uciekasz w strone baletu to taki jest Twoj wybor, nad czym sie tu zastanawiac?
:?:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 14