|
www.balet.pl
forum miłośników tańca
|
VLADIMIR YAROSHENKO |
Autor |
Wiadomość |
Ali
Koryfej
Posty: 845 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Lut 28, 2021 11:15 pm
|
|
|
Tak, Vladimir Yaroshenko to idealny Romeo. Mimo, że współczesny tu i jakby jeden z wielu, to jednak wyróżniający się osobowością: przystojny, młodzieńczy, szlachetny, wrażliwy i romantycznie zauroczony. Tym bardziej porusza jego instynktowny mord na Tybalcie i przypisane mu przez poetę absurdalne samobójstwo. A z nim była jednak Yuka Ebihara, jakże inna niż u Szekspira. Daleka od poetycznego dziewczęcego liryzmu. Jej Julia żyje wśród nas: odważna, uwodzicielska, buntownicza, charakterna. Na koniec byli oboje wstrząsająco dramatyczni – wybitne kreacje. I tylko żal, że bezsensowna śmierć tych dwojga w przedstawieniu Krzysztofa Pastora nie daje nadziei na pojednanie... |
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi. |
|
|
|
|
|
Ali
Koryfej
Posty: 845 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Cze 11, 2021 10:00 pm
|
|
|
Oglądając niesamowitą kreacją Vladimira Yaroshenki jako arcyksięcia Rudolfa Habsburga w „Mayerligu” MacMillana, ze sceny na scenę doznawałem rosnącego zachwytu. A nie była to postać łatwa do artystycznego rozgryzienia, bo historia i nieżyczliwa propaganda rządowa po jego śmierci obciążyły go opinią słabeusza, buntownika przeciw rodzinie i monarchii, niegodnego tronu gwałtownika i rozpustnika, pijaka i narkomana. Czegóż więcej trzeba, aby zdystansować się do takiego antybohatera?
Jednak Kenneth MacMillan znacznie dokładniej wnika w historię i okoliczności załamania następcy austriackiego tronu, które doprowadziły do nieszczęsnego zabójstwa i samobójstwa w Mayerlingu. Wskazuje na niechciane małżeństwo, odrzucenie przez narcystyczną matkę, pogardę ze strony bezdusznego ojca, nachalność kochanek, intrygi dworskie, inwigilację policji, wrogość premiera i sprzyjanie węgierskim ruchom wyzwoleńczym w konflikcie z interesami rodzinnej monarchii. Wyraża to wszystko mocno aktorskim, wnikliwie reżyserowanym tańcem, który nigdy nie jest pustym popisem, a zawsze charakteryzuje postaci, buduje portret psychologiczny głównego bohatera i posuwa akcję do przodu. Wspaniałe, bardzo erotyczne i zawsze piekielnie trudne duety Rudolfa z partnerkami przypominają dialogi w dramacie teatralnym, jego poruszające sola są jak szekspirowskie monologi, a tercety, kwartety czy inne formy taneczne nigdy nie służą bezmyślnej rozrywce, ale pełne są ściśle określonych zachowań aktorskich, znaczeń, głębokiego sensu – łącznie z widowiskową sceną w tawernie i wspaniale skomponowaną sekwencją polowania. Nikomu chyba przed MacMillanem nie udało się tak dogłębnie uświadomić widzom, a zwłaszcza tzw. baletomanom, że teatr baletowy stać na znacznie więcej niż tylko słodkie historie miłosne upszczone popisami technicznymi tancerzy.
Tak ambitnie skrojonego bohatera jak arcyksiążę Rudolf nie ma chyba w całym światowym repertuarze baletowym – kontrowersyjnego z pozoru, a w gruncie rzeczy tragicznie bezsilnego wobec otaczającego świata. Aby go zrozumieć, nabudować, przedstawić, zatańczyć i zagrać w sposób prawdziwie poruszający nie wystarczy z pewnością wyuczyć się choreografii i poddać reżyserskim wskazówkom. Trzeba inteligencji, szlachetnych warunków fizycznych, intuicji artystycznej, zdolności ekspresyjnych i nadzwyczajnej wrażliwości emocjonalnej - nie tylko prawdziwego talentu i własnej inicjatywy twórczej, ale też odpowiedniego doświadczenia scenicznego. I tu dochodzę już do Vladimira Yaroshenki, który był dla mnie idealnym kreatorem tej roli. Jego Rudolf nie jest bynajmniej zdemoralizowanym psychopatą, jak od wejścia próbowali go przedstawiać niektórzy wcześniejsi wykonawcy zagraniczni, ale człowiekiem zagubionym w swoim zdemoralizowanym świecie, osaczanym, tłamszonym i bezradnym. Wyposażony w osobowość naszego artysty, przeprowadził mnie czytelnie przez kolejne etapy swojego załamania i wszelkie zawiłości akcji baletu MacMillana, uwiarygodnił narastający w nim bunt oraz każdą fazę swoich niekonwencjonalnych zachowań i rosnącej desperacji, aż po samounicestwienie. A co najważniejsze - przeżył to wszystko na moich oczach w sposób tak wiarygodny, że wzruszył mnie do głębi.
Rzecz jasna nie zrobiłby tego bez wsparcia wszystkich swoich partnerów, wśród których na moje wielkie uznanie zasłużyła Chinara Alizade jako Mary Vetsera, Yuka Ebihara, May Kageyama, Rosa Pierro, Palina Rusetskaya, Diogo de Oliveira i właściwie wszyscy inni artyści naszego baletu, których miałem przyjemność podziwiać w ich rolach 8 czerwca. Wyszedłem z teatru oszołomiony i musiałem dokładnie przemyśleć to przedstawienie zanim siadłem do skreślenia swoich wrażeń, które mógłbym tu ciągnąć jeszcze długo... Będę wypatrywał tej obsady w przyszłym sezonie, aby przeżyć wszystko jeszcze raz, do czego gorąco zachęcam także każdego miłośnika baletu. A Panu Yaroshence gratuluję jego pięknej kreacji w balecie MacMillana, życząc kolejnych okazji do tak wspaniałego zaistnienia jego talentu na naszej scenie. |
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi. |
|
|
|
|
|
|
|
|